sobota, 26 września 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 8

"Miłości się nie szuka to ona znajdzie Ciebie w chwili w której będziesz się jej najmniej spodziewać a bardzo potrzebować."
          Gdy rano wstałam na biurku znalazłam niebieską torbe w białe wzorki, smartphona, karte kredytową z moim imieniem, klucze do domu z zawieszką ze słodkim misiem i kartkę napisaną starannym pismem jednak było widać tam silną ręke.
"Powodzenia w szkole ~ Kai"
          Usiadłam z wrażenia ma krześle obrotowym i położyłam dłoń na ustach. Nie moge się rozpłakać.
-Nie wierze, że mi to zrobił...- wstałam i wybiegłam z mojego pokoju. 
           Sprawdziłam w każdym pokoju i go nie znalazłam. Wróciłam zrezygnowana do pokoju i zjechałam po drzwiach w dół. Rozryczałam się. Podeszłam roztrzęsiona do telefonu i znalazłam w kontaktach numer Luki. Ledwo trafiłam palcem w jego kontakt i przyłożyłam telefon do ucha.
-Cześć Yuukiś!- w słuchawce odezwał się wesoły głos Luki.
-Luca mam problem... - pociągnęłam nosem.
-Co się stało?- zapytał zmartwiony.
-Kai mnie zostawił...- powiedziałam rozklejając się.
-To wy byliście razem?- zdziwił się.
-C-co? Nie!- powiedziałam stanowczo. -Zostawił mnie w mój pierwszy dzień szkoły...
-Aaaa... samą w domu?
-Tak... nigdzie go nie ma.- mruknęłam. -Nie dam rady...
-Za chwilę u ciebie będę. Tylko obudzę Tsukiego. Kochanieeeeeeeeee! Wstawaaaaaaaaaaj!
          Odsunęłam machinalnie telefon od ucha.
-Dziękuje... to do zobaczenia.
-Do zobaczenia Yuuki... Nie! Nie dam ci minutki. Wstajesz teraz!
          Rozłączyłam się i zaśmiałam. Z pomocą krzesła wstałam na równe nogi. Poszłam do łazienki i obmyłam twarz z łez. Związałam włosy w koka. Zeszłam na dół gdzie czekało na mnie śniadanie. Zjadłam je i wróciłam na góre, spakowałam wszystkie rzeczy do torby. Dopiero teraz zauważyłam mundurek. Była to krótka spódnica w czerwono niebieską kratę, zwykła biała koszula z długim rękawem, krawat w czerwono niebieskie paski, czarna marynarka i czerwone podkolanówki. Patrzyłam skrzywiona na spódniczkę, ale ostatecznie przebrałam się w mundurek i podeszłam do lustra patrząc na siebie. Uśmiechnęłam się i próbowałam poprawić sobie samopoczucie. Jednak nic to nie pomogło. Rozpuściłam włosy i spojrzałam na zmarnowaną siebie w lustrze. Poprawiłam krawat i zeszłam na dół. Wzięłam drugie śniadanie i usłyszałam trąbienie samochodu. Wychyliłam się zza drzwi wejściowych i zobaczyłam Luke wysiadającego z czarnej limuzyny. Podeszłam do niego i się przywitałam.
-Cześć.
-Hej, hej. Chodź tu biedactwo...- przytulił ją mocno.
          Przytuliłam się do niego i starałam się nie rozryczeć.
-Już dobrze... chodź. Zawieziemy cię do szkoły.
-Dzięki...- mruknęłam
-Masz wszystko co potrzebne? Zjadłaś coś?
-O to się nie martw Luca. - uśmiechnęłam się i wsiadłam do limuzyny. -Hej Tsuki.
-Hej. Wiesz może dlaczego Luca mnie obudził tak wcześnie?
-To moja wina... - mruknęłam cicho.
-Aha... spoko. Co się stało?
-Kai mnie zostawił samą w pierwszym dniu szkoły.
-Normalka... możesz się przyzwyczajać do takich numerów. Kai ma bardzo napięty grafik.
-Rozumiem to, ale mógł mi chociaż powiedzieć a nie napisać liścik.- powiedziałam wyciągając z kieszeni liścik i pokazując go Tsukiemu.
-Może nie chciał cię budzić tak wcześnie... 

-Jaki dupek! Nie mogę w to uwierzyć. I to w pierwszy dzień szkoły?- oburzył się Luca.
-Wiecie gdzie mogę go znaleźć?- zapytałam
-W gabinecie przewodniczącego. Pewnie znowu załatwia sprawy szkolne.
-Chwila, moment... on jest przewodniczącym?- zdziwiłam się.
-Tak. Nie powiedział ci? 
-A to świnia...- Tsuki zasłonił usta Luki ręką.
          Uśmiechnęłam się delikatnie do Luki.
-Sprzedałaś mu kiedyś z liścia w twarz?
-Nie... jeszcze nie.- mruknęłam.

-Najwyższy czas!- powiedział Luca. Tsuki przetrzymał go. 
-Wybacz mu... pod wpływem emocji jest bardzo wylewny.
          Cicho się zaśmiałam. Naprawdę mi poprawili humor. Resztę drogi rozmawialiśmy o Luce. Gdy dojechaliśmy do szkoły wzięłam parę wdechów i dopiero wtedy wysiadłam. Zobaczyłam ogromną, starą szkołę podobną do tych z filmów o Harrym Potterze.
-Łał...- tylko tyle z siebie wydusiłam

-Duża, prawda?
-Ile uczniów do niej chodzi? - zapytałam pod wrażeniem.
-Bardzo dużo... taka informacja powinna ci wystarczyć.
-Tak... nie liczyłam na dokładną liczbę. - uśmiechnęłam się do Tsukiego. -Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
-Proszę bardzo.-uśmiechnął się. Luca przytulił mnie mocno.
-Poradzisz sobie dalej?
-Tak... i tak już wiele dla mnie zrobiłeś. Teraz muszę dać sobie rade sama... - mruknęłam z uśmiechem.
-Okej.-puścił ją i przykleił się do Tsukiego.
          Uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w stronę szkoły. W szkole było równie pięknie jak na zewnątrz. Wszystko było zrobione z kremowej cegły. Nie musiałam nawet szukać jego gabinetu. Od razu w oczy rzuciła mi się grupa dziewcząt stojąca przed jakąś salą. To był "gabinet przewodniczącego". Przecisnęłam się między nimi i już chciałam wejść gdy jedna powiedziała do mnie.
-Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że możesz od tak sobie wchodzić do pokoju przewodniczącego? Kim ty właściwie jesteś?- zapytała z pogardą a wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać.
          Odwróciłam się w jej stronę.
-Jestem Yuuki Saheji... jakiś problem?- zapytałam z wyższością.
          Uciszyły się i otworzyły szeroko oczy.
-N-nie żaden.- powiedziała.
-Tak też myślałam. -teraz to ja się uśmiechałam.
          Weszłam do gabinetu.
-Miałyście tu nie wchodzić gdy pracu...- był schylony nad papierami. -Yuuki.- podniósł powoli głowę.
-Jak mogłeś zostawić mnie samą w pierwszy dzień szkoły?!- powiedziałam ze łzami w oczach.
-Przepraszam... naprawdę chciałem sam cię obudzić śniadaniem do łóżka, zawieźć do szkoły i po niej oprowadzić, ale... to stało się tak nagle.
          Rozpłakałam się.
-Myślałam, że chodź trochę ci na mnie zależy... -wydukałam i wybiegłam z gabinetu trzaskając przy tym drzwiami.
          Szybko pobiegłam do toalety, żeby się ogarnąć. Kiedy wychodziłam z toalety nauczyciel mnie złapał.
-Wszędzie cię szukałem Saheji!- złapał mnie za rękę siwo włosy nauczyciel.
-J-ja...- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Robisz problemy już w pierwszy dzień szkoły.- pokręcił przecząco głową. -Chodź ze mną do klasy.-zaciągnął mnie do klasy.
          Kiedy stanęłam przed klasą zrobiło mi się gorąco.
-No już! Cicho!- krzyknął nauczyciel. -To nasza nowa uczennica. Przedstaw się.
-Jestem Yuuki Saheji.- starałam zgrywać pewną siebie.
          Nagle zaczęły docierać do mnie ich szepty na mój temat, ale chwila... oni nie otwierają ust tylko wgapiają we mnie wzrok. Byłam trochę przerażona, ale starałam się tego nie okazywać.
-Ha?! Seheji?! To Kai nieźle zaszalał na tych wakacjach!- krzyknął jeden z chłopaków.
-Dziewczyny, z nią nie macie szans!- zaśmiał się blondyn.
-Zamknij się Atasuke! -krzyknęła brunetka z kocimi oczami.
-Oj, już myszko... nie denerwuj się, zawsze masz mnie.- uśmiechnął się szeroko.
-Wszyscy cicho! A ty- wskazał palcem na chłopaka. -Uważaj na słowa bo znów spotkasz się z dyrektorem!
-Tak, tak...- zbagatelizował. -Maleńka pamiętaj, że ja zawsze jestem chętny na małe co nie co.- puścił mi oko.
-Dość tego! Atasuke do dyrektora!- krzyknął nauczyciel.
-Dobra, dobra...- westchnął blondyn i przeskoczył ławkę całując brunetkę w policzek.
-Atasuke!- krzyknęła dziewczyna rumieniąc się lekko.
          Chłopak wystawił jej język i wyszedł szybkim krokiem z klasy.
-Yuuki zajmij swoje miejsce.- powiedział wykończony nauczyciel poprawiając okulary.
          Przeszłam między ławkami starając się unikać kontaktu wzrokowego. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem. Przede mną siedziała dziewczyna drobnej postury o krótkich, puszystych, karmelowych włosach. Kiedy się do mnie obróciłam zobaczyłam jej idealną bladą cerę i szare oczy.
-Nie przejmuj się Atasuke... on tak zawsze.- uśmiechnęła się do mnie nieznajoma dziewczyna.
           Jej myśli były ciekawe mojej osoby.
-Nie przejmuje się...- odpowiedziałam. -Ale dzięki za troskę.- odwzajemniłam uśmiech.
-A tak... nie przedstawiłam się. Jestem Hana Shibasaki. Miło mi cię poznać.- podała mi ręke.
-Mi również. Jestem Yuuki... ale to już chyba wiesz.- uśmiechnęłam się.
-Dziewczyny! Cicho tam!- krzyknął nauczyciel.
-Tak, tak.- westchnęła Hana i się odwróciła.
          Po lekcji starałam się na korytarzu nie wpaść na Kaia. Siedziałam między automatem z napojami a ściąną. Nagle usłyszałam jakiś głos zza rogu. Wstałam i podeszłam bliżej. Zobaczyłam tam chłopaka z trzeciego roku przyciskającego dziewczynę do ściany. Jego myśli były jednoznaczne z tym co chciał zrobić. Jednak dziewczyna, która była unieruchomiona zwyczajnie była przerażona. Chciałam się odwrócić i iść w przeciwnym kierunku, ale coś kazało mi zostać. Podbiegłam do nich i odepchnęłam brązowo okiego chłopaka o ciemnych włosach. Był dobrze zbudowany i bardzo silny.
-Zostaw ją! - krzyknęłam do niego zasłaniając dziewczynę.
-Dlaczego?-zdziwił się chłopak.
-Nie widzisz, że ona tego nie chce?!
-Haha. A co? Ty jesteś chętna?-zaśmiał się i przejechał dłonią po jej policzku.
-Zabieraj łapy!- powiedziałam odpychając jego rękę.
-Oj, zadziorna.- zaśmiał się i przycisnął ją do ściany.
          Wywróciłam oczami i pociągnęłam go za kołnierz w dół kopiąc w brzuch. Upadł na ziemie podtrzymując się na łokciu.
-Widzę, że nie chcesz po dobroci panienko...- mruknął podnosząc się z ziemi.
          Wyglądał na rozgniewanego. Obok nas zrobiło się duże zbiorowisko. Stanęłam przed nim spokojna i założyłam ręce za plecy.
-Nie wiesz co robisz mała...
-Małego to masz w spodniach. Ja jestem niska... - powiedziałam z irytacją
-Co ty powiedziałaś?- oburzył się i zamachnął pięścią w moją stronę.
          Zrobiłam unik i złapałam za jego pięść. Wykręciłam ją przechodząc pod jego ramieniem i przewróciłam go na ziemie.
-Przeproś ją - rozkazałam wskazując na dziewczynę.
-Nie ma mowy...
          Wykręciłam ją bardziej, gdy nagle dotarł do mnie głos Kaia przeciskającego się między uczniami.
-Yuuki!- krzyczał zmartwiony. -Nic ci nie jest?
          Gdy zobaczyłam jego twarz skamieniałam. Momentalnie odsunęłam się od chłopaka.  Nie wiedziałam co powiedzieć. Podbiegł do mnie i złapał mnie za ręce.
-Nic ci się nie stało?
          Wyrwałam dłonie z jego uścisku i się cofnęłam.
-Ze mną wszystko w porządku.- mruknęłam.
          Poszkodowany chłopak wstał i zamachnął się na mnie. Wiedziałam, że nie dam rady się ochronić. Nagle ktoś mnie odepchnął w tył i uderzyłam plecami w ścianę. Spojrzałam na osobę, która mnie odepchnęła i zobaczyłam rudą czuprynę. Hinata nie tylko przyjął cios na siebie, ale również oddał z podwójną siłą.
          Kai zaskoczony patrzył na kumpla. 
-Dobrze, że nic ci nie zrobił.- uśmiechnął się rudzielec przecierając ręką krew z pękniętej wargi.
-O mój Boże, ty krwawisz... - powiedziałam przerażona i dotknęłam jego wargi.
-Nic takiego. Oberwałem w twarz...- uśmiechnął się lekko. -Nic mi nie będzie. Ważne, że cię obroniłem.
-Żadne nic takiego! Musimy iść do pielęgniarki. - mruknęłam wstając i ciągnąc go za sobą za róg. 
          Po chwili zorientowałam się, że nie mam pojęcia gdzie jest pokój pielęgniarki.
-Do pielęgniarki w drugą stronę.- uśmiechnął się. -Zaprowadzę cię.
          Zarumieniłam się lekko i nieśmiało spuściłam wzrok.
-Nie martw się. Niewiedza to nic złego.- złapał mnie delikatnie za rękę. -Mogę cię oprowadzić po szkole.
-Naprawdę? Miło z twojej strony. - uśmiechnęłam się do niego.
-Proszę bardzo. Z tobą to będzie czysta przyjemność.
          Hinata ma piękne turkusowe oczy. Jego spojrzenie było tak przenikliwe i tak intensywne, że... Jezu muszę przestać się gapić!
-Coś nie tak?
-Nie... wszystko w porządku. To którędy do tej pielęgniarki?- zapytałam z delikatnym uśmiechem.
-A, tędy.- wskazał schody na piętro. -Możesz prowadzić jeśli chcesz.
-Dobrze... - skinęłam głową i poprowadziłam go do drzwi z napisem "pielęgniarka". Gdy weszłam do środka nikogo nie było. 
-To chyba jakiś żart..?
          Wszedł do środka i usiadł na krześle.
-Nie martw się. Zaraz ktoś przyjdzie. -powiedział z uśmiechem.
-Nie mam zamiaru czekać... - mruknęłam i włożyłam białe jałowe rękawiczki. 
          Wyciągnęłam z szuflady biały gazik i płyn dezynfekujący do ran. Wylałam trochę środku dezynfekującego na gazik.
-Może piec. - mruknęłam przykładając gazik do jego ust.
-Um... Yuuki znasz się na tym?
-Pewnie... uczyli mnie tego w szkole. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam w szuflady mały kremowy plaster. 
          Przykleiłam go delikatnie do ust Hinaty. Robiąc to czułam się niezręcznie.
-Mogę cię o coś prosić?- zapytał nagle przerywając ciszę.
-Jasne. O co chcesz. - uśmiechnęłam się.
-Chciałbym żebyś mnie pocałowała...- mruknął rumieniąc się. -Znaczy... jeśli nie chcesz to nie musisz. Nie zmuszam cię... zrozumiem jeśli tego nie zrobisz.
           Zaśmiałam się krótko i delikatnie go pocałowałam uważając na ranę. Nagle do pokoju wszedł Kai.
-Yuuki...- spojrzał na mnie, a potem na Hinatę.
          Wydawał się nie zauważyć pocałunku.
-O co chodzi?-wyprostowałam się i odskoczyłam od Hinaty.
-Zwolnić cię z lekcji?- zapytał zmartwiony.
          Po chwili jednak opanował zmartwienie i wrócił do obojętnego wyrazu twarzy.
-Znaczy... powinnaś wrócić na lekcje.
-Nie musisz się o mnie martwić...- mruknęłam - Gdybyś nie przyszedł wtedy i nie zdezorientował mnie, chłopak siedział by tutaj zamiast Hinaty. - burknęłam.
-Wybacz... następnym razem będę siedział w swoim gabinecie.- powiedział opryskliwym tonem i obracając się na pięcie skierował się do wyjścia.
-I tak też zrób... - mruknęłam i dodałam potem cicho. -Dam sobie rade nawet bez ciebie.
-Jak chcesz.- burknął i wyszedł. 
-Kim jest dla ciebie Kai?- zapytał nagle Hinata.
-Kim dla mnie jest..? Hmmm... raz jest przyjacielem a raz kimś kogo za wszelką cenę nie potrafię zrozumieć... - mruknęłam.
-Z tego co widzę, to nie najlepiej się z nim dogadujesz.
-Znasz Kaia zdecydowanie dłużej niż ja... może potrzeba nam czasu..?- westchnęłam.
-Myślę, że tak... z tego co widzę to martwi się o ciebie.
-Tak...- uśmiechnęłam się. -Też się o niego martwię... ale on zawsze musi zrobić coś co mnie skrzywdzi.
-Spokojnie... ja cię na pewno nie skrzywdzę. Jeśli on nie widzi jaką cudowną osobą jesteś to jego strata.
          Spojrzałam w jego turkusowe oczy. Miałam wrażenie, że zaczęłam się topić w turkusowym oceanie.
-"Znowu się gapię"- powiedziałam do siebie w myślach i zarumieniłam się delikatnie.
-Uroczo wyglądasz.- uśmiechnął się lekko i dotknął mnie delikatnie w policzek. Zrobił to tak ostrożnie jakbym była z porcelany a on nie chciał mnie stłuc czy zarysować.
          Miałam wrażenie, że stoję nad przepaścią i gonią mnie wściekłe psy. Boję się wskoczyć bo nie wiem czy na dole czeka woda czy może skały.
-Ja już pójdę... - mruknęłam pośpiesznie wychodząc z gabinetu i kierując się do klasy - zamierzam uciekać wzdłuż przepaści.
          Po lekcjach czekam na limuzynę, po którą przed chwilą zadzwoniłam i przyglądam się parze, która siedzi na ławce na przeciwko szkoły. Chłopak wstaje i odchodzi a dziewczyna zaczyna szlochać. Nie chce ponownie tak skończyć... Wsiadłam do limuzyny i wróciłam do domu. Zjadłam obiad. Odrobiłam lekcje. Zaczęłam czytać książkę i wszystko było w porządku, jedynie martwiłam się o Kaia, który nie wracał do domu. Usłyszałam, że drzwi wejściowe trzasnęły. 
          Wstałam z łóżka i podbiegłam do drzwi mojego pokoju po czym je otworzyłam i zobaczyłam Kaia, który właśnie coś wykrzykiwał do jednej z pokojówek, która tylko chciała jego kurtkę. Szybko podbiegłam do niego i lekko go przesunęłam w tył.
-Tylko spokojnie.
-Czego chcesz?- warknął.
          Powąchałam go.
-Śmierdzi od ciebie alkoholem.- powiedziałam przejęta.
-No i? Nie twoja sprawa.- odepchnął mnie.
          Podparłam się o wieszak, na który prawie upadłam.
-Przestań się tak zachowywać. - powiedziałam łagodnym tonem.   
          Starałam się zrozumieć jego  zachowanie pod wpływem.
-Spadaj. Powiedziałaś, że mnie nie potrzebujesz.- poszedł chwiejnym krokiem w stronę swojego pokoju.
-Chciałabym ci przypomnieć, że to ty mnie zostawiłeś samą dzisiaj rano. -powiedziałam zwalniając bo moje oczy się zaszkliły.
          Wciąż stałam w miejscy i czekałam na jego reakcje.
-Nie chciałem tego zrobić... ale ciebie to i tak pewnie nie obchodzi!- wydawał się być smutny gdy to mówił jakby miał się zaraz popłakać.
          Poszedł szybkim krokiem do swojego pokoju.
-Stój! Karze ci się zatrzymać! - wykrzykiwałam i pobiegłam za nim.   
          Złapałam go za rękę i obróciłam ku sobie.
 -Obchodzi mnie to! Mogłeś mnie obudzić... - powiedziałam łagodniejszym tonem.
-Nie mogłem. Było za wcześnie. Nie wyspałabyś się.
-Spałam tak długo tylko dlatego, że nie miałam ustawionego budzika. Normalnie alarm mnie budzi o czwartej trzydzieści kiedy muszę wstać i iść biegać.
-Eh, nie ważne...
-No tak jasne. Idź do swojego pokoju i się w nim zamknij na zawsze tak, żeby nikt cię nie mógł skrzywdzić.- powiedziałam do niego zdenerwowana.
-Nie mów mi co mam robić!- krzyknął i trzasnął drzwiami.
          Co ja najlepszego zrobiłam... Cofnęłam się o dwa kroki i stałam tak przez dłuższą chwile przypominając sobie szczegóły rozmowy. Odeszłam powoli od drzwi i ruszyłam do swojego pokoju. Poszłam do łazienki i wzięłam zimny, wręcz lodowaty prysznic. Przebrałam się w pidżamę i zeszłam na dół, żeby zrobić sobie duży kubek herbaty na uspokojenie. Wróciłam na góre i usiadłam na siedzisku na oknie, przyglądałam się gwiazdą i księżycowi.

          Dlaczego nie możemy się dogadać?