sobota, 3 października 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 10

"Nie cierpię swoich uczuć. I nie cierpię swoich wyrzutów sumienia. Jedne i drugie prowadzą ze sobą ciągłą wojnę, a ja nie jestem pewna, ku czemu powinnam się skłaniać."
          Chłopak odwrócił się a ja zobaczyłam jego czarne włosy lekko opadające na czoło i niebieskie oczy przeszywające mnie na wylot. W pierwszej chwili skamieniał, ale po chwili podbiegł do mnie i podniósł w górę kręcąc do okoła. Myślałam, że spalę się ze wstydu. Nawet Hinata stojący na końcu tłumu mnie zobaczył. Wiktor postawił mnie na ziemi i odgarnął włosy z mojej twarzy. 
-Klaudia... ty żyjesz.- powiedział z jakby lekko zaszklonymi oczami po czym mnie pocałował tak jakby chciał nadrobić stracony rok czasu. 
          Patrzyłam z otwartymi oczami i nie wiedziałam co się dzieje dopóki ktoś mnie od niego nie odciągnął. To był Kai.
-Ej! Zostaw ją! Co ty sobie myślisz?!
          Wiktor patrzył na mnie mrużąc oczy i próbując zorientować się w sytuacji. Roześmiał się głośno. 
-Więc to dlatego tu jesteś. - zwrócił się do mnie. -Oj maleńka... nieźle wpadłaś. - mruknął i zaczął przeciskać się przez tłum. 
          Pobiegła za nim grupka dziewczyn. A ja wciąż stałam i nie wiedziałam co się dzieję.
-Skąd go znasz Yuuki? I dlaczego mówi do ciebie "Klaudia"?
-To jest mój były chłopak - powiedziałam nadal nie obecna. -Klaudia to moje prawdziwe imię.
-Ahm... czyli cały czas mnie okłamywałaś?- spuścił głowę.
-Co?! Nic takiego nie zrobiłam... zmieniłam imię bo myślałam, że to pozwoli oderwać się od mojej przeszłości. - powiedziałam patrząc mu w oczy. -Nigdy bym cie nie okłamała. - mruknęłam dźgając go palcem w klatkę piersiową.
          Uśmiechnął się lekko i zbliżył do mnie.
-Cieszę się. Bardzo mi na tobie zależy...
          Zarumieniłam się i mogłabym go w tej chwili pocałować, gdyby wzrok Hinaty, który z bólem patrzy na każdy mój ruch. Odeszłam się od Kaia i wybiegłam przeciskając się między uczniami. Na końcu wpadłam prosto na Hinate. Czułam się okropnie. Odsunęłam się od niego i biegłam przed siebie. Łzy zasychały mi na policzkach. 
Gdy otworzyłam oczy byłam na podwórku. Nie wiedziałam dokładnie gdzie, ale zobaczyłam piękne wiśniowe drzewo. Usiadłam pod nim i skuliłam się. Szlochałam przez całą następną lekcje. Czułam się rozdarta. Czułam się jak najgorsza suka na świecie. Nagle usłyszałam czyjeś kroki odwróciłam się i zobaczyłam Luke. Trzymał w ręku moją torbę. Szybko otarłam łzy i udawałam jakby nic nigdy się nie stało, ale moje opuchnięte oczy nie zmyliły Luki.
-Yuukiś... co się stało?
-Oprócz tego, że jestem najgorszą suką na świecie to nic!- przycisnęłam głowę do kolan
-Nie mów tak...-usiadł obok mnie.
-Ale to prawda! Rozkochałam w sobie Hinate a nie jestem pewna swoich uczuć do niego, ani do Kaia... - wybuchłam płaczem i przytuliłam się do Luki.
-Nic się nie stało... to nie koniec świata. Możesz im wszystko wytłumaczyć. Tylko zastanów się który z nich jest bliki twojemu sercu.-objął mnie i przytulił lekko.
-Mhm... - mruknęłam pociągając nosem. -Ale nie potrafię odtrącić ani jednego ani drugiego.
-Zastanów się co tak w nich lubisz.
          Starałam się skupić, ale bicie jego serca wytrącało mnie z równowagi. Jestem przyzwyczajona, że go nie słyszę. Upajałam się tym dźwiękiem. 
-Wybacz. Ale teraz nie potrafię pozbierać myśli.
-Nie martw się... teraz po prostu się uspokój.
-To będzie dość trudne, ponieważ zobaczyłam mojego ex i znów wracam do przeszłości... -  mruknęłam.
-Co? Kim on jest?
-Wiktor Lorenco.- mruknęłam.
-Och, naprawdę? Kumplowaliśmy się z nim kiedyś...
-Naprawdę? - zdziwiłam się. -Kiedy to było? 
-Tak ze trzy lata temu... zanim wykręcił numer Kaiowi.
-Co mu zrobił? - zapytałam. 
-Zrobił z niego pośmiewisko przed całą szkołą.
          Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego. 
-Nie gadaj..!
-Naprawdę... to było przykre.
-Nie wierze... chociaż w sumie może i wierzę.- powiedziałam a potem dodałam. -W końcu zdradził mnie z moją byłą najlepszą przyjaciółką.
-Ojej... a to dupek.
-A wiesz co potem powiedział? "To nie moja wina, że wszystkie na mnie lecą. " - nawet mnie to już nie boli. -Przywaliłam mu tak w twarz, że złamałam mu nos... potem już go nie widziałam.
-Zwiał pewnie do swoich panienek...
-Nie obchodzi mnie to już nawet.- mruknęłam.- Chociaż naprawdę za nim tęskniłam... kochałam go a on bez mrugnięcia okiem zamienił mnie na inną.
-Wiesz, że ludzie nigdy nie przestają kochać?
-Tak to prawda... nie kochałam go... byłam zauroczona tym jak gra na gitarze i jak delikatnie się ze mną obchodzi.- westchnęłam.
-Nie szkodzi. Chyba każdy szuka na tym świecie trochę ciepła i miłości... a gdy ją znajdzie to nie chce już utracić. Nie martw się... zawsze masz nas.
          Uśmiechnęłam się po czym wybuchłam płaczem i rzuciłam się mu w ramiona. 
-Kocham cię...- wydukałam
-C-co?!- podskoczył w miejscu.
-Jak przyjaciela... - mruknęłam ocierając łzy.
-Ufff... przestraszyłaś mnie.- zaśmiał się.
          Uśmiechnęłam się do niego i usłyszałam dzwonek na lekcje. 
-Tej lekcji już nie mogę opuścić. - mruknęłam biorąc do ręki torbę. -Dzięki, że ją przyniosłeś.
-Proszę bardzo. Jak będziesz miała problem to jestem do usług.-uśmiechnął się.
-Wiem. - uśmiechnęłam się i ruszyłam razem z nim do wejścia do szkoły. 
Pożegnaliśmy się i poszłam na zajęcia z fizyki. Niechętnie, ale poszłam. Wszystkie oczy się we mnie wpatrywały. Mogli by sobie dać spokój. Miałam ich dość. 
Gdy siadam do ławki. Nauczycielka kazała nam wyciągnąć kartki i napisać godzinny sprawdzian.  Na początku myślałam, że to jakiś żart, ale inni utwierdzili mnie w przekonaniu, że nim nie jest. Wyciągnęłam kartkę i przez godzinę wpatrywałam się w pytania i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Myślałam bardziej o moich problemach osobistych niż o sprawdzianie, który wtedy pisałam. 
Gdy skończyła się lekcja nauczycielka powiedziała nam, że na jutro zostaną sprawdzone wszystkie sprawdziany. Super. Jeszcze tego brakowało żeby Kai się na mnie wściekł za oblanie testu. Wysalam ze szkoły i włożyłam słuchawki do uszu. Nie zadzwoniłam po szofera. Poszłam na piechotę szukając odpowiedzi na moje pytania. Z którym z nich chce być? I dlaczego? Przez moje rozterki miłosne nie zauważyłam, że obok mnie zatrzymała się limuzyna i jakaś silna ręka wciągnęła mnie do samochodu zakrywając ręką usta. Zaczęłam się rzucać, ale po chwili poznałam zapach perfum. To Wiktor. Obróciłam się w jego stronę. 
-Czego ode mnie chcesz?! - zapytałam zirytowana. 
-Spokojnie kotku. - odgarnął mi włosy za ucho. -Tylko odwożę cię do domu.
-Nie potrzebuję żebyś mnie odwoził. - powiedziałam stanowczo i sięgnęłam po klamkę od drzwi.
          Wiktor złapał moją rękę w ostatniej chwili.
-Chcesz się zabić? Kai by mi chyba ukręcił głowę.- powiedział ze zgrzytem.
-Już powinien to zrobić. - powiedziałam stanowczo. 
-Dalej się gniewasz za to, że cię zdradziłem?- powiedział lekkoduszne. 
-Nie wręcz przeciwnie. Mam to w dupie.
          Był wyraźnie zaskoczony tym jak mu odpowiedziałam. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Gdy wjechaliśmy na podjazd wysiadłam w gniewie i ruszyłam do drzwi wejściowych. Już chciałam je otworzyć, gdy Wiktor oparł się o nie ramieniem i tym samym zamknął. 
-Zaprosisz mnie do środka? - zapytał z uśmiechem. 
-Nie. - powiedziałam próbując otworzyć drzwi.
-W takim razie sam się zaproszę. - wszedł szybko do domu i przywitał się z jedną z pokojówek całując ją w rękę. 
          Ona się zarumieniła i go wpuściła do środka domu. Rzucił się na kanapę w salonie.
-Dawno tu nie byłem. 
          Usiadłam obok niego.
-Po co tu przyszedłeś?
-Mam informacje, które cie na pewno zainteresują.- powiedział z uśmiechem. 
-Jakie ty możesz mieć informację, które mnie zainteresują? - zapytałam niedowierzając. 
-Na pewno interesuje cię twój pogrzeb.
          To zdanie wystarczy, żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Wiktor przygląda mi się tylko uważnie.
-I co mogę zostać? - uśmiechnął się.
-Tak.- odpowiedziałam z niechęcią.
-No dalej. Pytaj. - powiedział. 
          Nie wiedziałam od czego zacząć.
-Jak się trzyma Ola? - zapytałam.
-Jest z Michałem, który jej pomaga. Bardzo płakała.
          Wyobraziłam sobie płaczącą nade mną Ole.
-Co z mamą? 
-Dalej jest z tym frajerem Andrzejem. Co dziwne nie płakała nad tobą jak Czarek czy Kacper.
-Płakali?
-I to jak jakieś dwie baby.- powiedział przez śmiech.
-Widzę, że to dla ciebie zabawne... - mruknęłam z irytacją. 
-Nawet nie wiesz jaka ta sytuacja jest dla mnie zabawna. Moja była chodzi z moim byłym kumplem.- uśmiechnął się. 
-Nie chodzimy ze sobą. - warknęłam. 
-Naprawdę? Cała szkoła huczy, że się pobieracie bo masz jego nazwisko.
-Co takiego?! To tylko ze względów bezpieczeństwa. 
-Dobra... dobra... teraz moja kolej zadawać pytania.
-Co? O niczym takim nie było mowy.
-Rok po rozstaniu ze mną już się zaręczyłaś? - zapytał poważanie.
-Co? - zapytałam zaskoczona.
-Chłopak nie opuszczał cie na krok. Stał przy twojej trumnie i jej pilnował. Nawet nie wiedział, że w środku nie było twojego ciała.
          Otworzyłam buzie i nie wiedziałam co powiedzieć.
-A teraz drugie pytanie. Jak ty się tu do cholery znalazłaś?- zapytał z ironicznym tonem.
-To długa historia... - wydusiłam z siebie. 
-Mam czas. - założył ręce na piersi.
          Westchnęłam i opowiedziałam mu wszystko co się działo od zaczęcia się snów aż po przebudzenie w domu Kaia. Skupiony przysłuchiwał się każdemu mojemu słowu.
-Nie możliwe, że Wróżka Czasu do ciebie przemówiła. To bardzo potężna istota, której raczej bie interesuje los innych.
-Nie mów tak o Rin! - krzyknęłam i uderzyłam go w ramie.
-Ał. Mówię tylko prwde.
          Westchnęłam. 
          Nagle do domu wszedł Kai. Stanął w drzwiach i spojrzał na nas zdziwiony.
-Yuuki... masz na to wytłumaczenie, prawda?
-Ja... ja...- nie mam żadnego wytłumaczenia.
-Spokojnie. Właśnie się zbierałem.- powiedział Wiktor i wstał ruszając w stronę Kaia.                       Poklepał go po ramieniu a ten go odtrącił. Wiktor właśnie wychodził, gdy nagle odwrócił się do Kaia. 
-Następnym razem jak wybierasz sobie dziewczynę nie zapomnij zapytać jej czy nie jest zaręczona. - wyszedł śmiejąc się.
          Spojrzał nią i zmarszczył brwi.
-Zaręczona? Dlaczego od kiedy pojawił się tu Wiktor dowiaduję się o tobie coraz więcej?
-Ponieważ jest moją przeszłością. Wie o byłej mnie o wiele więcej niż ty. Tylko, że ja porzuciłam starą siebie. - przełknęłam ślinę. -Zerwałam zaręczyny w noc przed waszym przybyciem.
          Westchnął cicho.
-Okej... wierzę ci.
          Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, ale wiedziałam, że muszę powiedzieć mu prawdę.
-Kai to były zaręczyny wbrew mojej woli. Mój ojczym je zorganizował, nie miałam o niczym pojęcia. Zerwałam zaręczyny jeszcze w tą noc, w którą zostałam zaręczona. Co miałam mu powiedzieć "nie mogę za ciebie wyjść bo jutro umrę" ? Przecież by mi nie uwierzył... - nie zwróciłam uwagi na łzy spływające po moich policzkach. 
          Zakryłam twarz rękami. 
-Boże jak ja mogłam się zgodzić.
          Podszedł do niej i chwycił jej twarz w ręce delikatnie ścierając kciukami łzy z jej policzków.
-Już dobrze Yuuki. Nie gniewam się na ciebie.- objął mnie delikatnie.
-To dobrze... - powiedziałam przytulając się do niego.
          Pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czubek głowy.
          Odsunęłam się od niego.  
-Dzięki za otuchę. Właśnie się dowiedziałam, że moja matka nie płakała no moim pogrzebie.
-Może płakała dopiero w domu? Każdy przeżywa żałobę po swojemu.
-Kiedy zmarła moja babcia płakała w domu, na pogrzebie a nawet w aucie. - mruknęłam. -Nie rozmawiajmy o tym. Bardziej jestem zirytowana tym, że w naszej szkole wyszła plotka, że się pobieramy.
-Co?! Ja z tobą? Kto tak powiedział?
-Nie wiem kto wypuścił tą plotkę.- westchnęłam. -Ale skoro Wiktor o tym wie to cała szkoła o tym huczy.
-Mhm... trudno. To w sumie nie aż tak źle.
-Nie aż tak źle?! Ja za ciebie nie wychodzę a nawet nie jesteśmy parą!- powiedziałam z irytacją
-Uwierz mi, mogło być gorzej.
-Na przykład?- skrzyżowałam ręce.
-Nie wiem...- schował ręce do kieszeni i odwrócił wzrok.
-Nie ważne. Idę do siebie. - mruknęłam biorąc torbę i kierując się do pokoju. 
          Rzuciłam torbę w kąt i wyciągnęłam z niej telefon siadając na siedzeniu na oknie. Weszłam w esms'y z Hinatą. Nie dostałam żadnego więc postanowiłam napisać.
Ja: Hej. Co tam? :)
          Nie odpisywał przez dłuższy czas więc zaczęłam się martwić, ale nagle moja komórka zawibrowała.
Hinata: Kim był ten chłopak?
          Westchnęłam i odpisałam.
Ja: To był mój były chłopak...
Hinata: Dlaczego cię pocałował?
           Skąd miałam do cholery wiedzieć. Zrobił to przecież wbrew mojej woli. 
Ja: Nie mam pojęcia, ale on dla mnie nic nie znaczy, jest dla mnie nikim. Hinata proszę uwierz mi...
Hinata: Wierzę ci. 
Ja: Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Hinata: Ja też Yuuki. 
          Wpatrywałam się w tą wiadomość. 
Usiadłam do lekcji i pisaliśmy ze sobą jeszcze długo po tym jak skończyłam je odrabiać. Wieczorem postanowiłam się przejść i pomyśleć nad tym, na którym mi bardziej zależy. I wiedziałam tylko tyle, że jest do bani bo nie potrafię żadnego odrzucić. Wróciłam do domu i zrobiłam sobie ciepłe kakao. 
Poszłam do sali kinowej, w której siedział Kai. Usiadłam obok niego. 
-Co oglądasz? - zapytałam.
-Eh, jakiś słaby horror.- uśmiechnął się.
-Mhm... - mruknęłam odkładając kakao bo było gorące i spojrzałam na telewizor. 
          To nie był jakiś słaby horror tylko Ring! I trafiłam akurat na scenę jak wychodzi z telewizora. 
-To nie jest żaden słaby horror! Wychodzę. 
          Złapał mnie za rękę.
-Zostań... proszę.
-Ale jeżeli nie będę mogła zasnąć to będzie twoja wina.- powiedziałam siadając koło niego.
-Spokojnie. Nie bój się.- objął mnie jedną ręką.
          Przybliżyłam się do niego i cały film oglądałam przez szpary między palcami.
Nagle, z telewizora wyłoniła się postać w białym, zakrwawionym ubraniu i długich ciemnych włosach opadających na twarz. Serce mi zamarło. Patrzyłam z przerażeniem jak postać na czworaka się do mnie zbliża. Gdy dotknęła mnie w nogę zaczęłam z piskiem uciekać do pokoju i się w nim zamknęłam. Serce waliło mi jak szalone i zaczęłam płakać. 
          Gdy usłyszałam śmiechy na dole wiedziałam, że to był tylko głupi żart, ale nadal byłam roztrzęsiona i siedziałam z przyciągniętymi kolanami do klatki piersiowej w kącie pokoju.
-Hej Yuuki... to był tylko żart.- mruknął Kai opierając się o drzwi.
-Odejdź stąd! Nienawidzę cię!- krzyknęłam wciąż skulona.
-Oj przepraszam...
-Trzeba było myśleć zanim to zrobiłeś.- powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie, wybacz Yuuki. To mój pomysł.- odezwał się Tsuki.
-J-jak mogłeś... -wydukałam.
-Przepraszam. To miał być żart... chyba się nie udał. Bardzo mi przykro Yuuki. Możesz tu przyjść i osobiście zdzielić mnie w twarz.
           Wstałam opierając się o szafkę nocną i doszłam do drzwi. Przekręciłam klucz i otworzyłam je lekko. 
-Jestem zbyt roztrzęsiona żeby to zrobić. - wyszłam przed nich cała zapłakana i trzęsąc się.
-Yuuki... ja cię doprowadziłem do takiego stanu?- Tsuki trochę się przeraził na mój widok.
          Odrazu podszedł do mnie i przytulił.
-Strasznie boję się horrorów.- powiedziałam cicho.
-Już dobrze... przepraszam cię, tak mi przykro.- pogłaskał mnie po włosach.
          Uspokoiłam się i wytarłam łzy w jego koszule. Odsunęłam się od niego. 
-Masz u mnie za to duży minus.- wskazałam z uśmiechem na niego.
-Heh. Bardziej się boję tego co Luca mi zrobi.- zaśmiał się nerwowo.
-Masz racje... powinieneś się tego obawiać.- zaśmiałam się i już nie pamiętałam za co byłam na niego zła.
-Może jak się przyznam to dostanę mniejszą karę...
-Przecież mu nie powiem.- uśmiechnęłam się. -Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Przynieś mi kakao z sali kinowej bo boję się tam wejść.- powiedziałam poważnie.
-Um... okej.- poszedł do sali i po chwili wrócił z kakaem.
          Zabrałam je od niego i przycisnęłam do policzka. 
-Jeszcze ciepłe. Dzięki.
-Proszę.- uśmiechnął się. -Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
-Jak kiedyś cię o coś poproszę musisz się na to zgodzić.- mruknęłam pokazując mu mały palec mojej prawej ręki. -Obiecaj.
-Okej.- mruknął i skrzyżował z moim małym palcem swój mały palec.
          Uśmiechnęłam się i puściłam jego palca. 
-Trzymam cię za słowo. A teraz dobranoc.- mruknęłam wchodząc do pokoju. 
          Usiadłam na oknie i wypiłam kakao. Wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć przez ten durny żart. Przyszło mi do głowy tylko jedno. Poszłam na boso do pokoju Kaia. Siedział na łóżku i czytał jakąś książkę przy zapalonej lampce nocnej. Nie zwrócił uwagi na to, że weszłam.
-Nie śpisz jeszcze?- zapytałam cicho.
-Nie... -mruknął odrywając się od książki. -I ty też nie śpisz...
-Nie mogę spać...- mruknęłam nieśmiało.
-Nie możesz spać?- odłożył książkę na szafkę nocną. -W porządku. Chodź tutaj. -mruknął z uśmiechem i przesunął się na łóżku by zrobić jej miejsce.
          Uśmiechnęłam się delikatnie i wpełzłam mu do łóżka. Położył się na boku podpierając głowę na ręce i patrzył na nią.
-Nie patrz tak na mnie... nie dość, że pierwszy raz leże sama z chłopakiem w łóżku to ty to jeszcze utrudniasz... - zarumieniłam się.
-Przepraszam... nie mogę się powstrzymać.
          Moje serce przyśpieszyło. Głupie serce uspokój się bo jeszcze usłyszy. Nie to pewne że już usłyszał.
-Coś nie tak?- zrobił zmartwioną minę... przy czym wyglądał tak uroczo. 
          Sięgnął ręką w moją stronę. Im jego ręka była bliżej tym moje serce szybciej biło. Aż w końcu mnie dotknął... pogłaskał mnie swoją zimną dłonią po zaczerwienionym policzku. Potem zjechał niżej zatrzymując się w miejscu gdzie znajduje się aorta.
-Rany... twoja krew buzuje jak szalona.- mruknął. -Czymś się stresujesz?
-Nie... niczym.- odpowiedziałam.
-Jesteś cała czerwona, twoje serce bije nadnaturalnie szybko... czy to arytmia?
-Co? Nie...- powiedziałam a rumieniec znikł z mojej twarz.
-Już ci lepiej?
-Tak zdecydowanie... dobranoc.- obróciłam się na drugi bok.
-Okej...- westchnął cicho i zamknął oczy.
          Obróciłam się w jego stronę i zamknęłam oczy. 
-Dobranoc. - szepnęłam jeszcze raz.
-Dobranoc Yuuki.- przysunął się do mnie trochę.
          Uśmiechnęłam się i zasnęłam.

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 9

"Jak ktoś Cię zrani, coś w Tobie pęka. Inaczej patrzysz na słońce, boisz się ufać. Pojawia się strach przed kolejnym zranieniem. Nie umiesz żyć."
          Usłyszałam Kaia schodzącego po schodach na dół. Wyczekiwałam tylko chwili aż wejdzie na górę. Nie doczekałam się jej więc stwierdziłam, że jest świetna pogoda na bieganie. Ubrałam krótkie spodenki i zwykłą białą bluzkę. Schodząc na dół spotkałam Kaia, który wydawał się zaskoczony tym, że jestem o tej godzinie na nogach. Przeszłam koło niego obojętnie.
-Ignorujesz mnie.
-Hah... no co ty nie powiesz? - mruknęłam zawiązując sznurowadła.
-Nic... w pełni cię rozumiem.
          Podeszłam do niego i poklepałam go po ramieniu.
-To się cieszę. -wybiegłam z domu.
          Pobiegłam do ogrodu. Przebiegłam obok fontanny i ruszyłam prosto przed siebie. Po pół godzinie wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Padałam z nóg po nieprzespanej nocy. Ubrałam się w mundurek i pojechałam do szkoły. 

          Na przerwach parę razy minęłam się z Kaiem i jego wiankiem dziewczynek. Na piątej lekcji zaczęły do mnie dochodzić myśli ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu piętnastu metrów. Moja głowa prawie wybuchła od informacji. Nagle zostałam wywołana do odpowiedzi. Wstałam opierając się o ławkę i nagle straciłam równowagę i upadłam na ziemie. Mocno grzmotnęłam ramieniem o podłogę. Zapadła wszechobecna ciemność. 
          Obudziłam się w jakimś samochodzie. Opierałam się głową o coś miękkiego. Zamruczałam cicho i przytuliłam się do poduszki, która okazała się być Kaiem.
-Co się stało?- zapytał z ukrywanym zmartwieniem.
-Pamiętam tylko mocny ból głowy i twardą podłogę...- mruknęłam.
          Pogłaskał mnie po głowie.
-Już dobrze...
-Mówiłam ci ze słyszę myśli... i jeszcze nie spałam w nocy.- za dużo powiedziałam.
-I ja na to pozwoliłem...- westchnął. -Muszę cię bardziej pilnować.
-To nie twoja wina... gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Do domu.
          Wyprostowałam się od razu i spojrzałam na niego 
-A co z twoją pracą?
-Dam sobie radę. Musisz odpocząć...
          Położyłam głowę z powrotem na jego ramie. 
-Przepraszam za kłopot...
-Mam nadzieję... przez ciebie będę miał duże braki...- mruknął chłodno.
          Odsunęłam się od niego i usiadłam na drugim końcu fotela. Patrzyłam za okno. Brakowało mi już po prostu do niego słów. Myśli tylko o sobie.
          Patrzył znudzony przez okno.
          Gdy tylko się zatrzymaliśmy pośpiesznie wysiadłam z limuzyny. Gdyby nie mój stan fizyczny pewnie zaczęłabym się z nim kłócić, ale wiem, że to tylko pogorszy naszą sytuację. Nie czekając na niego weszłam do domu i zwróciłam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nagle dostałam esms'a od Hinaty.

Hinata: Wszystko w porządku? Usłyszałem od Luki że zasłabłaś na lekcji. 
Ja: Nie spałam w nocy... po prostu byłam wyczerpana. 
Hinata: Już lepiej? Martwię się o ciebie. 
Ja: Tak. Czuje się lepiej, ale zdecydowanie muszę się dłużej przespać.  
Hinata: Dobranoc. Śpij dobrze. :)
Ja: Dzięki. Pa pa.
         Wgramoliłam się pod kołdrę i zasnęłam w szkolnym mundurku. 
         Gdy się obudziłam było już późne popołudnie. Wstałam w pogiętych ubraniach, zrzuciłam je z siebie i przebrałam w wygodne dresy i koszulkę z krótkim rękawem. Zeszłam na dół w samych skarpetkach. Kai siedział w salonie na kanapie i coś czytał. 
-Hej.- mruknęłam do niego zaspana ocierając oczy.
-Cześć, wyspałaś się?
-Mhm...- usiadłam obok niego i podkuliłam nogi. -Co czytasz?- zerknęłam w książkę.
-Książkę od fizyki...
-To jakiś żart?- wyrwałam mu książkę i spoglądam na niego pewna, że tylko żartował, ale to nie był żart. -Nienawidzę fizyki... jestem z niej strasznie słaba.- mruknęłam oddając mu książkę.
-Cóż... każdy ma słabsze strony.
-A ty lubisz fizykę?- zapytałam
-Trochę...
-Oficjalnie wykreślam cię z listy najlepszych przyjaciół.- zaśmiałam się
-Dlaczego?
-Bo lubisz fizykę.- powiedziałam. -Lubie matmę... lubię geografie... biologie, ale fizyki za nic nie trawie.
-Jest nawet spoko.
-Dobra, dobra...- mruknęłam wstając. -Może herbaty?- uśmiechnęłam się.
-Zielonej poproszę.
-Z cukrem czy bez?- krzyknęłam wchodząc do kuchni.
-Bez. Wystarczy, że ty jesteś słodka.
          Gdy doszły do mnie słowa Kaia trzymałam w rękach właśnie dwa kubki. Momentalnie je wypuściłam i roztłukły się w to mniejsze to większe kawałki. Schyliłam się, żeby zacząć sprzątać. Zacięłam się na opuszku palca. Wstałam i chciałam zapytać Kaia gdzie są plastry, ale on już stał naprzeciw mnie i patrzył na mnie jak na jedzenie.
-Yuuki... to zajmie tylko chwilę.
-Co zajmie tylko chwilkę?- przeraziłam się i cofnęłam o krok.
-Jak się napiję.
          Od razu przypomniał mi się ból poprzedniego wysysania ze mnie krwi. Byłam przerażona. Starałam się odszukać drogi ucieczki, ale ich nie było. Popatrzyłam na niego tylko przestraszona i skamieniałam.
-Nie bój się...
-Nie wiesz jak to boli...- wydukałam.
-Wiem...
          Przełknęłam ślinę. 
-J-jak to?
-Nie czas na wyjaśnienia.
-Ja nie ucieknę.- powiedziałam czekając aż podejdzie.
-A ja dłużej nie wytrzymam...- podszedł bliżej.
           Położyłam mu rękę na klatce piersiowej i spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy. Czekałam na kolejny jego ruch.
-Co ty robisz?- zdziwił się i spojrzał na mnie.
          Zarumieniłam się i miałam ochotę zapaść pod ziemię. 
-N-nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam... - odsunęłam się od niego.
-Liczyłaś na usłyszenie mojego serca?
          Spuściłam wzrok nieśmiało i się zarumieniła. 
-Może trochę...
-Nie bije...- mruknął trochę chłodnym, a raczej beznamiętnym głosem.
-Ja nie chciałam...- nie wiedziałam co powiedzieć, cholera.
-Nie szkodzi... miejmy to już z głowy.- westchnął.
-Mówisz to od niechcenia... chyba właśnie zmieniłam zdanie. - mruknęłam bardziej pewna siebie i wybiegając z kuchni posmarowałam mu policzek krwią z palca. 
          Właśnie miałam wbiec do swojego pokoju, gdy nagle Kai pociągnął mnie za rękę i przerzucił sobie przez ramie.
-Jesteś okropna...- mruknął i zaniósł mnie do pokoju.
-Puszczaj mnie! Puszczaj! - krzyknęłam do niego.
-Nie. Nie krzycz tak. Nikt ci nie pomoże.
          Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy, chociaż wiedziałam, że nic to nie da.
Rzucił mnie na łóżko i przycisnął do niego swoim ciałem.
-Nie wyrywaj się to będzie mniej boleć.
          Zacisnęłam zęby i próbowałam go odrzucić, ale jest za silny. Wgryzł się w moją szyję i wypił z litr krwi. Poczułam jak odpływam. 
-Kai... - mruknęłam cicho. 
          Nie pamiętam co chciałam do niego powiedzieć. Ogarnęło mnie znużenie. Kai zaniósł mnie do jej pokoju troskliwie chowając w swoich ramionach. Położył na łóżku i pocałował delikatnie w usta.
-Dobranoc piękna.
-Mhm... -mruknęłam nie świadomie. 
          Miałam piękny sen o mnie i Kaiu. To był naprawdę piękny dzień. Wybraliśmy się na piknik wśród drzew wiśniowych, które właśnie traciły swoje kwiaty. Miałam je wszędzie, a szczególnie we włosach. Kai wyciągał jeden po drugim z uśmiechem na ustach, gdy nagle pocałował mnie delikatnie w usta i powiedział 
-Dobranoc piękna. 
Obudziłam się z głębokim oddechem. Miałam strasznie obolałą szyję. Wstałam i ruszyłam do łazienki wspominając sen. Umyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół w pidżamę. Miałam naprawdę świetny nastrój dopóki nie doszło do mnie, że to był tylko sen. W trochę kiepskim nastroju zeszłam do kuchni i zjadłam płatki na mleku. Dołączyłam do Kaia, który właśnie jadł jajecznice.
          Usiadłam koło niego i zaczęłam konsumować głośno moje mussli.
-Cześć Yuuki. Jak się spało?
-Ehh... dobrze. - mruknęłam jakby od niechcenia -A tobie?
-Świetnie. Było przyjemnie chłodno.
-Jakim cudem było ci chłodno?- zapytałam niedowierzając.
-To takie dziwne uczucie po wypiciu krwi.
-Pierwszego dnia jak się spotkaliśmy też zrobiłeś się ciepły po wypiciu krwi.
          Zapadła chwila ciszy i skupiliśmy się na jedzeniu swojego śniadania.
-Coś ostatnio wspominałaś że czytasz w myślach. Pożyczyć ci mój eliksir?
-Naprawdę? Mógłbyś?- uśmiechnęłam się.
-Pewnie.- uśmiechnął się lekko.
-Jestem uratowana! - uśmiechnęłam się.
-Okej. Przyniosę ci ten eliksir.
-Mhm... - mruknęłam z uśmiechem.
          Po chwili wrócił ze swojego pokoju z fiolką eliksiru w ręce.
-Jakieś dawkowanie? - mruknęłam biorąc do ręki eliksir.
-Na wyczucie. Do momentu gdy uznasz, że wystarczy.
-No dobra... - wylałam na język pierwszą kroplę. 
           Nic nie dała. Dopiero po piątej poczułam, że nic nie słyszę. Ta cisza była ukojeniem dla mnie i mojej głowy. 
-Kocham ciszę... - mruknęłam zamykając oczy.
-Już dobrze?- uśmiechnął się lekko.
-Ciii...- zakryłam mu usta dłońmi. -Daj mi chwilę się nią ukoić.
           Chwile później odpowiedziałam na jego pytanie. 
-Tak jest świetnie.
           Zaśmiał się.
-Tęskniłaś za tą ciszą?
-Tak... bardzo. Uwielbiam ciszę. Szczególnie jeśli ktoś ma mi gadać o tym jaka zła jestem - mruknęłam.
-Co? Kto tak robi?
-To było czysto hipotetyczne.- skłamałam.
-Ahm... dobrze. Idziesz dzisiaj do szkoły?
-A mam jakiś inny wybór? Nie chce im pokazać jaka słaba jestem. Wiem... już to zrobiłam mdlejąc na lekcji.- powiedziałam przygnębiona.
-No, może trochę...
-Teraz powinieneś powiedzieć "Nie martw się Yuuki to nie twoja wina, że byłaś tak bardzo wyczerpana, że zemdlałaś."- nie wiem dlaczego mnie to tak bardzo wkurzyło.
-Nie będę cię okłamywać. To ty nie spałaś. Nikt inny.
          Uspokój się. On nie chce cie zranić. Ma całkowitą rację dlatego to cię tak boli. 
-Żałuj, że nie widziałeś min swoich dziewczynek, które się dowiedziały, że jestem twoją oblubienicą.
-A wiesz, że widziałem?- uśmiechnął się lekko.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Przyszły na skargi i zażalenia.- zaśmiał się.
-Po tym jak wyszłam?- byłam podekscytowana.
-Tak... są naprawdę zabawne.
          Wybuchłam śmiechem. 
-Dobra ja idę na górę.- powiedziałam przez śmiech. 
          Wróciłam na górę i przebrałam się w mundurek. Z mojego niebieskiego pasemka zaplotłam warkoczyk. Zeszłam na dół i skamieniałam. Kai wciąż stał i na mnie czekał. 
-Nie mówiłeś, że masz dużo pracy?
-Mam dzisiaj okienko. Poświęcę ten czas dla ciebie.
           Serce zabiło mi szybciej. Poczułam w tym zdaniu uczucia, których tak bardzo od niego chciałam. Otrząsnęłam się. My nigdy nie będziemy razem. 
-Oh... dziękuje.
-Proszę bardzo. Chcesz się gdzieś przejść?
-Wiem, że to będzie trochę bez sensu... ale moglibyśmy pójść na piechotę do szkoły?- zapytałam szybko dodając później. -Nie ważne nie było pytania.
-Nie, nie. Możemy iść.
-Naprawdę? - ucieszyłam się i podeszłam bliżej niego.
-Tak.- uśmiechnął się.
          Moje serce znów zabiło szybciej. To jak na mnie działa... naprawdę to lubię, ale może usłyszeć szybsze bicie mojego serca. Szliśmy do szkoły i rozmawialiśmy to o moich wrażeniach związanych ze szkołą, a to o jego ciężkiej pracy.
-Może oprowadzić cię po szkole?
-Jas... - urwałam. -Wybacz obiecałam to już Hinacie.
-Aha... spoko. Baw się dobrze.
-Z nim na pewno.- uśmiechnęłam się.
-Tak...- westchnął cicho.
          Właśnie prawie wchodziliśmy na teraz szkoły, gdy nagle jedna dziewczyna zobaczyła Kaia i krzyknęła
-To Kai Saheji!
          Nagle zza rogu wybiega tłum dziewczyn. Nie wiem co zrobić, stoję i przyglądam się jak spora grupa dziewczyn zaraz mnie staranuje. Czuję że ktoś ciągnie mnie za rękę do tyłu. To Kai. Krzyczy coś do mnie, ale go nie rozumiem więc tylko biegnę za nim ciągnięta za rękę. Jesteśmy zdecydowanie szybsi od dziewczyn.
-Dajesz radę?
-Tak. - uśmiechnęłam się. 
          Dopiero dotarło do mnie co się dzieje. Widzę między budynkami szparę wielkości pięciu metrów. Zaciągam go tam szybko i schowaliśmy się za wielkimi worami plastikowych butelek. Gdy usłyszałam, że dziewczyny przebiegły i nie zauważyły nas wstałam i schyliłam się opierając o kolana. Szybko oddychałam jakby mi miało zaraz zabraknąć tlenu.
-Wszystko gra Yuuki?
          Spojrzałam na niego i się wyprostowałam. 
-Jest dobrze... - mruknęłam i jakby znikąd zapytałam. -Ty jesteś jakimś celebrytą?
-Powiedzmy... coś w tym stylu. Jestem z dobrej rodziny i jestem przystojny.
-To akurat wiem...- powiedziałam obojętnie i westchnęłam. -Będę musiała wrócić do formy...
-Może ci pomóc?
-Umiesz biegać na długie dystanse? - zapytałam.
-No pewnie. W ogóle się nie męczę.
-I gdzie tu sprawiedliwość? - zaśmiałam się. -Jutro czwarta trzydzieści na ogrodzie.
-Okej. Będę na ciebie czekał.
          Uśmiechnęłam się. 
-Wracajmy na zajęcia.
-Mhm.- mruknął.
          Doszliśmy szybszym krokiem do szkoły. Przytuliłam się do niego przez sekundę i odeszłam. 
-To pa. - mruknęłam machając do niego ręką i odchodząc.
          Odmachał mi z uśmiechem i odszedł w swoją stronę.
Nim się obejrzałam była już długa przerwa. Siedziałam nad książką od biologii, gdy nagle usłyszałam. 
-Hej jest tu może Yuuki?- zapytał znajomy mi głos. 
          Podniosłam głowę i zobaczyłam Hinate gadającego z jakimś chłopakiem, który wskazał na mnie palcem. Uśmiechnął się do mnie powalająco a ja poczułam, że prawie wpadłam do przepaści.
-Hej.- machnęłam do niego nie wstając z miejsca.
-Świetnie dziś wyglądasz. Widzę, że się wyspałaś.- skomplementował mnie.
-Hah... dzięki. - uśmiechnęłam się z rumieńcem.
-Właśnie cię szukałem. Obiecałem ci w końcu że oprowadzę cię po szkole.- uśmiechnął się lekko i podał jej rękę.
           Złapałam go za rękę i wstałam. 
-Wskaż drogę. - uśmiechnęłam się do niego. 
          Zaprowadził mi na szkolne podwórko, pokazał numerację sal i wszystkie piętra oraz co się na nich znajduje.
-Ta szkoła jest ogromna!- powiedziałam wykończona.
-Tak. Może chcesz odpocząć na patio?
-Chętnie. - uśmiechnęłam się.
          Zaprowadził mnie na puste, małe podwórko w murach szkoły.
-To jedno z moich ulubionych miejsc. Następnym razem mogę ci pokazać inne.
-Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się. 
          Usiadłam na trawie i skierowałam twarz do słońca. A Hinata usiadł zaraz koło mnie po turecku.
-Cieszę się, że spędzamy razem czas.
-Ja też. Naprawdę dobrze mi się go z tobą spędza.- uśmiechnęłam się do niego.
          Zarumienił się lekko.
-Cieszę się. Robię co mogę.
          Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Hinata położył się kawałek ode mnie i spojrzał w niebo. Obróciłam twarz w jego stronę otwierając oczy a on zrobił to samo. Ogarnęły mnie miłe drgawki. Jego turkus otaczał mnie z każdej strony. Nie martwiłam się o to, że się gapię. Zarumieniłam się i nasze twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jak spadam w dół przepaści. Nagle usłyszałam czyjś krzyk.
-Przyjechał! - poderwałam się w górę i tym samym złapałam się za wystający korzeń w połowie drogi do dna przepaści. -Co się dzieje?
-Chodź zobaczyć.- uśmiechnął się.
          Wstałam i ruszyliśmy za zbierającym się tłumem dziewcząt. 
-Słyszałam, że pojechał na pogrzeb.- powiedziała podekscytowana jedna z dziewczyn a ja łapałam się za głowę kto to może być. W końcu wszyscy zebrali się przed wejściem do szkoły. Jako, że jestem niska przecisnęłam się między nimi na sam początek a Hinata został z tyłu. Nie wiem kto to. Stoi tyłem do mnie, ale chwila... kojarzę tą bujną fryzurę i szerokie plecy. Popatrzyłam na chłopaka niedowierzając.
-Wiktor... - powiedziałam cicho.