"Jak ktoś Cię zrani, coś w Tobie pęka. Inaczej patrzysz na słońce, boisz się ufać. Pojawia się strach przed kolejnym zranieniem. Nie umiesz żyć."Usłyszałam Kaia schodzącego po schodach na dół. Wyczekiwałam tylko chwili aż wejdzie na górę. Nie doczekałam się jej więc stwierdziłam, że jest świetna pogoda na bieganie. Ubrałam krótkie spodenki i zwykłą białą bluzkę. Schodząc na dół spotkałam Kaia, który wydawał się zaskoczony tym, że jestem o tej godzinie na nogach. Przeszłam koło niego obojętnie.
-Ignorujesz mnie.
-Hah... no co ty nie powiesz? - mruknęłam zawiązując sznurowadła.
-Nic... w pełni cię rozumiem.
Podeszłam do niego i poklepałam go po ramieniu.
-To się cieszę. -wybiegłam z domu.
Pobiegłam do ogrodu. Przebiegłam obok fontanny i ruszyłam prosto przed siebie. Po pół godzinie wróciłam do domu i wzięłam szybki prysznic. Padałam z nóg po nieprzespanej nocy. Ubrałam się w mundurek i pojechałam do szkoły.
Na przerwach parę razy minęłam się z Kaiem i jego wiankiem dziewczynek. Na piątej lekcji zaczęły do mnie dochodzić myśli ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu piętnastu metrów. Moja głowa prawie wybuchła od informacji. Nagle zostałam wywołana do odpowiedzi. Wstałam opierając się o ławkę i nagle straciłam równowagę i upadłam na ziemie. Mocno grzmotnęłam ramieniem o podłogę. Zapadła wszechobecna ciemność.
Obudziłam się w jakimś samochodzie. Opierałam się głową o coś miękkiego. Zamruczałam cicho i przytuliłam się do poduszki, która okazała się być Kaiem.
-Co się stało?- zapytał z ukrywanym zmartwieniem.
-Pamiętam tylko mocny ból głowy i twardą podłogę...- mruknęłam.
Pogłaskał mnie po głowie.
-Co się stało?- zapytał z ukrywanym zmartwieniem.
-Pamiętam tylko mocny ból głowy i twardą podłogę...- mruknęłam.
Pogłaskał mnie po głowie.
-Już dobrze...
-Mówiłam ci ze słyszę myśli... i jeszcze nie spałam w nocy.- za dużo powiedziałam.
-I ja na to pozwoliłem...- westchnął. -Muszę cię bardziej pilnować.
-To nie twoja wina... gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Do domu.
Wyprostowałam się od razu i spojrzałam na niego
-Mówiłam ci ze słyszę myśli... i jeszcze nie spałam w nocy.- za dużo powiedziałam.
-I ja na to pozwoliłem...- westchnął. -Muszę cię bardziej pilnować.
-To nie twoja wina... gdzie jedziemy?- zapytałam.
-Do domu.
Wyprostowałam się od razu i spojrzałam na niego
-A co z twoją pracą?
-Dam sobie radę. Musisz odpocząć...
Położyłam głowę z powrotem na jego ramie.
-Dam sobie radę. Musisz odpocząć...
Położyłam głowę z powrotem na jego ramie.
-Przepraszam za kłopot...
-Mam nadzieję... przez ciebie będę miał duże braki...- mruknął chłodno.
Odsunęłam się od niego i usiadłam na drugim końcu fotela. Patrzyłam za okno. Brakowało mi już po prostu do niego słów. Myśli tylko o sobie.
Patrzył znudzony przez okno.
Gdy tylko się zatrzymaliśmy pośpiesznie wysiadłam z limuzyny. Gdyby nie mój stan fizyczny pewnie zaczęłabym się z nim kłócić, ale wiem, że to tylko pogorszy naszą sytuację. Nie czekając na niego weszłam do domu i zwróciłam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nagle dostałam esms'a od Hinaty.
-Mam nadzieję... przez ciebie będę miał duże braki...- mruknął chłodno.
Odsunęłam się od niego i usiadłam na drugim końcu fotela. Patrzyłam za okno. Brakowało mi już po prostu do niego słów. Myśli tylko o sobie.
Patrzył znudzony przez okno.
Gdy tylko się zatrzymaliśmy pośpiesznie wysiadłam z limuzyny. Gdyby nie mój stan fizyczny pewnie zaczęłabym się z nim kłócić, ale wiem, że to tylko pogorszy naszą sytuację. Nie czekając na niego weszłam do domu i zwróciłam się do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nagle dostałam esms'a od Hinaty.
Hinata: Wszystko w porządku? Usłyszałem od Luki że zasłabłaś na lekcji.
Ja: Nie spałam w nocy... po prostu byłam wyczerpana.
Hinata: Już lepiej? Martwię się o ciebie.
Ja: Tak. Czuje się lepiej, ale zdecydowanie muszę się dłużej przespać.
Hinata: Dobranoc. Śpij dobrze. :)
Ja: Dzięki. Pa pa.Wgramoliłam się pod kołdrę i zasnęłam w szkolnym mundurku.
Gdy się obudziłam było już późne popołudnie. Wstałam w pogiętych ubraniach, zrzuciłam je z siebie i przebrałam w wygodne dresy i koszulkę z krótkim rękawem. Zeszłam na dół w samych skarpetkach. Kai siedział w salonie na kanapie i coś czytał.
-Hej.- mruknęłam do niego zaspana ocierając oczy.
-Cześć, wyspałaś się?
-Mhm...- usiadłam obok niego i podkuliłam nogi. -Co czytasz?- zerknęłam w książkę.
-Książkę od fizyki...
-To jakiś żart?- wyrwałam mu książkę i spoglądam na niego pewna, że tylko żartował, ale to nie był żart. -Nienawidzę fizyki... jestem z niej strasznie słaba.- mruknęłam oddając mu książkę.
-Cóż... każdy ma słabsze strony.
-A ty lubisz fizykę?- zapytałam
-Trochę...
-Oficjalnie wykreślam cię z listy najlepszych przyjaciół.- zaśmiałam się
-Dlaczego?
-Bo lubisz fizykę.- powiedziałam. -Lubie matmę... lubię geografie... biologie, ale fizyki za nic nie trawie.
-Jest nawet spoko.
-Dobra, dobra...- mruknęłam wstając. -Może herbaty?- uśmiechnęłam się.
-Zielonej poproszę.
-Z cukrem czy bez?- krzyknęłam wchodząc do kuchni.
-Bez. Wystarczy, że ty jesteś słodka.
Gdy doszły do mnie słowa Kaia trzymałam w rękach właśnie dwa kubki. Momentalnie je wypuściłam i roztłukły się w to mniejsze to większe kawałki. Schyliłam się, żeby zacząć sprzątać. Zacięłam się na opuszku palca. Wstałam i chciałam zapytać Kaia gdzie są plastry, ale on już stał naprzeciw mnie i patrzył na mnie jak na jedzenie.
-Yuuki... to zajmie tylko chwilę.
-Co zajmie tylko chwilkę?- przeraziłam się i cofnęłam o krok.
-Jak się napiję.
Od razu przypomniał mi się ból poprzedniego wysysania ze mnie krwi. Byłam przerażona. Starałam się odszukać drogi ucieczki, ale ich nie było. Popatrzyłam na niego tylko przestraszona i skamieniałam.
-Nie bój się...
-Nie wiesz jak to boli...- wydukałam.
-Wiem...
Przełknęłam ślinę.
-Cześć, wyspałaś się?
-Mhm...- usiadłam obok niego i podkuliłam nogi. -Co czytasz?- zerknęłam w książkę.
-Książkę od fizyki...
-To jakiś żart?- wyrwałam mu książkę i spoglądam na niego pewna, że tylko żartował, ale to nie był żart. -Nienawidzę fizyki... jestem z niej strasznie słaba.- mruknęłam oddając mu książkę.
-Cóż... każdy ma słabsze strony.
-A ty lubisz fizykę?- zapytałam
-Trochę...
-Oficjalnie wykreślam cię z listy najlepszych przyjaciół.- zaśmiałam się
-Dlaczego?
-Bo lubisz fizykę.- powiedziałam. -Lubie matmę... lubię geografie... biologie, ale fizyki za nic nie trawie.
-Jest nawet spoko.
-Dobra, dobra...- mruknęłam wstając. -Może herbaty?- uśmiechnęłam się.
-Zielonej poproszę.
-Z cukrem czy bez?- krzyknęłam wchodząc do kuchni.
-Bez. Wystarczy, że ty jesteś słodka.
Gdy doszły do mnie słowa Kaia trzymałam w rękach właśnie dwa kubki. Momentalnie je wypuściłam i roztłukły się w to mniejsze to większe kawałki. Schyliłam się, żeby zacząć sprzątać. Zacięłam się na opuszku palca. Wstałam i chciałam zapytać Kaia gdzie są plastry, ale on już stał naprzeciw mnie i patrzył na mnie jak na jedzenie.
-Yuuki... to zajmie tylko chwilę.
-Co zajmie tylko chwilkę?- przeraziłam się i cofnęłam o krok.
-Jak się napiję.
Od razu przypomniał mi się ból poprzedniego wysysania ze mnie krwi. Byłam przerażona. Starałam się odszukać drogi ucieczki, ale ich nie było. Popatrzyłam na niego tylko przestraszona i skamieniałam.
-Nie bój się...
-Nie wiesz jak to boli...- wydukałam.
-Wiem...
Przełknęłam ślinę.
-J-jak to?
-Nie czas na wyjaśnienia.
-Ja nie ucieknę.- powiedziałam czekając aż podejdzie.
-A ja dłużej nie wytrzymam...- podszedł bliżej.
Położyłam mu rękę na klatce piersiowej i spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy. Czekałam na kolejny jego ruch.
-Co ty robisz?- zdziwił się i spojrzał na mnie.
Zarumieniłam się i miałam ochotę zapaść pod ziemię.
-Nie czas na wyjaśnienia.
-Ja nie ucieknę.- powiedziałam czekając aż podejdzie.
-A ja dłużej nie wytrzymam...- podszedł bliżej.
Położyłam mu rękę na klatce piersiowej i spojrzałam głęboko w jego niebieskie oczy. Czekałam na kolejny jego ruch.
-Co ty robisz?- zdziwił się i spojrzał na mnie.
Zarumieniłam się i miałam ochotę zapaść pod ziemię.
-N-nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam... - odsunęłam się od niego.
-Liczyłaś na usłyszenie mojego serca?
Spuściłam wzrok nieśmiało i się zarumieniła.
-Liczyłaś na usłyszenie mojego serca?
Spuściłam wzrok nieśmiało i się zarumieniła.
-Może trochę...
-Nie bije...- mruknął trochę chłodnym, a raczej beznamiętnym głosem.
-Ja nie chciałam...- nie wiedziałam co powiedzieć, cholera.
-Nie szkodzi... miejmy to już z głowy.- westchnął.
-Mówisz to od niechcenia... chyba właśnie zmieniłam zdanie. - mruknęłam bardziej pewna siebie i wybiegając z kuchni posmarowałam mu policzek krwią z palca.
-Nie bije...- mruknął trochę chłodnym, a raczej beznamiętnym głosem.
-Ja nie chciałam...- nie wiedziałam co powiedzieć, cholera.
-Nie szkodzi... miejmy to już z głowy.- westchnął.
-Mówisz to od niechcenia... chyba właśnie zmieniłam zdanie. - mruknęłam bardziej pewna siebie i wybiegając z kuchni posmarowałam mu policzek krwią z palca.
Właśnie miałam wbiec do swojego pokoju, gdy nagle Kai pociągnął mnie za rękę i przerzucił sobie przez ramie.
-Jesteś okropna...- mruknął i zaniósł mnie do pokoju.
-Puszczaj mnie! Puszczaj! - krzyknęłam do niego.
-Nie. Nie krzycz tak. Nikt ci nie pomoże.
Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy, chociaż wiedziałam, że nic to nie da.
Rzucił mnie na łóżko i przycisnął do niego swoim ciałem.
-Puszczaj mnie! Puszczaj! - krzyknęłam do niego.
-Nie. Nie krzycz tak. Nikt ci nie pomoże.
Zaczęłam uderzać pięściami w jego plecy, chociaż wiedziałam, że nic to nie da.
Rzucił mnie na łóżko i przycisnął do niego swoim ciałem.
-Nie wyrywaj się to będzie mniej boleć.
Zacisnęłam zęby i próbowałam go odrzucić, ale jest za silny. Wgryzł się w moją szyję i wypił z litr krwi. Poczułam jak odpływam.
Zacisnęłam zęby i próbowałam go odrzucić, ale jest za silny. Wgryzł się w moją szyję i wypił z litr krwi. Poczułam jak odpływam.
-Kai... - mruknęłam cicho.
Nie pamiętam co chciałam do niego powiedzieć. Ogarnęło mnie znużenie. Kai zaniósł mnie do jej pokoju troskliwie chowając w swoich ramionach. Położył na łóżku i pocałował delikatnie w usta.
-Dobranoc piękna.
-Mhm... -mruknęłam nie świadomie.
-Mhm... -mruknęłam nie świadomie.
Miałam piękny sen o mnie i Kaiu. To był naprawdę piękny dzień. Wybraliśmy się na piknik wśród drzew wiśniowych, które właśnie traciły swoje kwiaty. Miałam je wszędzie, a szczególnie we włosach. Kai wyciągał jeden po drugim z uśmiechem na ustach, gdy nagle pocałował mnie delikatnie w usta i powiedział
-Dobranoc piękna.
Obudziłam się z głębokim oddechem. Miałam strasznie obolałą szyję. Wstałam i ruszyłam do łazienki wspominając sen. Umyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół w pidżamę. Miałam naprawdę świetny nastrój dopóki nie doszło do mnie, że to był tylko sen. W trochę kiepskim nastroju zeszłam do kuchni i zjadłam płatki na mleku. Dołączyłam do Kaia, który właśnie jadł jajecznice.
Usiadłam koło niego i zaczęłam konsumować głośno moje mussli.
-Cześć Yuuki. Jak się spało?
-Ehh... dobrze. - mruknęłam jakby od niechcenia -A tobie?
-Świetnie. Było przyjemnie chłodno.
-Jakim cudem było ci chłodno?- zapytałam niedowierzając.
-To takie dziwne uczucie po wypiciu krwi.
-Pierwszego dnia jak się spotkaliśmy też zrobiłeś się ciepły po wypiciu krwi.
Usiadłam koło niego i zaczęłam konsumować głośno moje mussli.
-Cześć Yuuki. Jak się spało?
-Ehh... dobrze. - mruknęłam jakby od niechcenia -A tobie?
-Świetnie. Było przyjemnie chłodno.
-Jakim cudem było ci chłodno?- zapytałam niedowierzając.
-To takie dziwne uczucie po wypiciu krwi.
-Pierwszego dnia jak się spotkaliśmy też zrobiłeś się ciepły po wypiciu krwi.
Zapadła chwila ciszy i skupiliśmy się na jedzeniu swojego śniadania.
-Coś ostatnio wspominałaś że czytasz w myślach. Pożyczyć ci mój eliksir?
-Naprawdę? Mógłbyś?- uśmiechnęłam się.
-Pewnie.- uśmiechnął się lekko.
-Jestem uratowana! - uśmiechnęłam się.
-Okej. Przyniosę ci ten eliksir.
-Mhm... - mruknęłam z uśmiechem.
Po chwili wrócił ze swojego pokoju z fiolką eliksiru w ręce.
-Jakieś dawkowanie? - mruknęłam biorąc do ręki eliksir.
-Na wyczucie. Do momentu gdy uznasz, że wystarczy.
-No dobra... - wylałam na język pierwszą kroplę.
-Coś ostatnio wspominałaś że czytasz w myślach. Pożyczyć ci mój eliksir?
-Naprawdę? Mógłbyś?- uśmiechnęłam się.
-Pewnie.- uśmiechnął się lekko.
-Jestem uratowana! - uśmiechnęłam się.
-Okej. Przyniosę ci ten eliksir.
-Mhm... - mruknęłam z uśmiechem.
Po chwili wrócił ze swojego pokoju z fiolką eliksiru w ręce.
-Jakieś dawkowanie? - mruknęłam biorąc do ręki eliksir.
-Na wyczucie. Do momentu gdy uznasz, że wystarczy.
-No dobra... - wylałam na język pierwszą kroplę.
Nic nie dała. Dopiero po piątej poczułam, że nic nie słyszę. Ta cisza była ukojeniem dla mnie i mojej głowy.
-Kocham ciszę... - mruknęłam zamykając oczy.
-Już dobrze?- uśmiechnął się lekko.
-Ciii...- zakryłam mu usta dłońmi. -Daj mi chwilę się nią ukoić.
Chwile później odpowiedziałam na jego pytanie.
-Już dobrze?- uśmiechnął się lekko.
-Ciii...- zakryłam mu usta dłońmi. -Daj mi chwilę się nią ukoić.
Chwile później odpowiedziałam na jego pytanie.
-Tak jest świetnie.
Zaśmiał się.
Zaśmiał się.
-Tęskniłaś za tą ciszą?
-Tak... bardzo. Uwielbiam ciszę. Szczególnie jeśli ktoś ma mi gadać o tym jaka zła jestem - mruknęłam.
-Co? Kto tak robi?
-To było czysto hipotetyczne.- skłamałam.
-Ahm... dobrze. Idziesz dzisiaj do szkoły?
-A mam jakiś inny wybór? Nie chce im pokazać jaka słaba jestem. Wiem... już to zrobiłam mdlejąc na lekcji.- powiedziałam przygnębiona.
-No, może trochę...
-Teraz powinieneś powiedzieć "Nie martw się Yuuki to nie twoja wina, że byłaś tak bardzo wyczerpana, że zemdlałaś."- nie wiem dlaczego mnie to tak bardzo wkurzyło.
-Nie będę cię okłamywać. To ty nie spałaś. Nikt inny.
Uspokój się. On nie chce cie zranić. Ma całkowitą rację dlatego to cię tak boli.
-Tak... bardzo. Uwielbiam ciszę. Szczególnie jeśli ktoś ma mi gadać o tym jaka zła jestem - mruknęłam.
-Co? Kto tak robi?
-To było czysto hipotetyczne.- skłamałam.
-Ahm... dobrze. Idziesz dzisiaj do szkoły?
-A mam jakiś inny wybór? Nie chce im pokazać jaka słaba jestem. Wiem... już to zrobiłam mdlejąc na lekcji.- powiedziałam przygnębiona.
-No, może trochę...
-Teraz powinieneś powiedzieć "Nie martw się Yuuki to nie twoja wina, że byłaś tak bardzo wyczerpana, że zemdlałaś."- nie wiem dlaczego mnie to tak bardzo wkurzyło.
-Nie będę cię okłamywać. To ty nie spałaś. Nikt inny.
Uspokój się. On nie chce cie zranić. Ma całkowitą rację dlatego to cię tak boli.
-Żałuj, że nie widziałeś min swoich dziewczynek, które się dowiedziały, że jestem twoją oblubienicą.
-A wiesz, że widziałem?- uśmiechnął się lekko.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Przyszły na skargi i zażalenia.- zaśmiał się.
-Po tym jak wyszłam?- byłam podekscytowana.
-Tak... są naprawdę zabawne.
Wybuchłam śmiechem.
-A wiesz, że widziałem?- uśmiechnął się lekko.
-Jak to?- zdziwiłam się.
-Przyszły na skargi i zażalenia.- zaśmiał się.
-Po tym jak wyszłam?- byłam podekscytowana.
-Tak... są naprawdę zabawne.
Wybuchłam śmiechem.
-Dobra ja idę na górę.- powiedziałam przez śmiech.
Wróciłam na górę i przebrałam się w mundurek. Z mojego niebieskiego pasemka zaplotłam warkoczyk. Zeszłam na dół i skamieniałam. Kai wciąż stał i na mnie czekał.
-Nie mówiłeś, że masz dużo pracy?
-Mam dzisiaj okienko. Poświęcę ten czas dla ciebie.
Serce zabiło mi szybciej. Poczułam w tym zdaniu uczucia, których tak bardzo od niego chciałam. Otrząsnęłam się. My nigdy nie będziemy razem.
-Mam dzisiaj okienko. Poświęcę ten czas dla ciebie.
Serce zabiło mi szybciej. Poczułam w tym zdaniu uczucia, których tak bardzo od niego chciałam. Otrząsnęłam się. My nigdy nie będziemy razem.
-Oh... dziękuje.
-Proszę bardzo. Chcesz się gdzieś przejść?
-Wiem, że to będzie trochę bez sensu... ale moglibyśmy pójść na piechotę do szkoły?- zapytałam szybko dodając później. -Nie ważne nie było pytania.
-Nie, nie. Możemy iść.
-Naprawdę? - ucieszyłam się i podeszłam bliżej niego.
-Tak.- uśmiechnął się.
Moje serce znów zabiło szybciej. To jak na mnie działa... naprawdę to lubię, ale może usłyszeć szybsze bicie mojego serca. Szliśmy do szkoły i rozmawialiśmy to o moich wrażeniach związanych ze szkołą, a to o jego ciężkiej pracy.
-Może oprowadzić cię po szkole?
-Jas... - urwałam. -Wybacz obiecałam to już Hinacie.
-Aha... spoko. Baw się dobrze.
-Z nim na pewno.- uśmiechnęłam się.
-Tak...- westchnął cicho.
Właśnie prawie wchodziliśmy na teraz szkoły, gdy nagle jedna dziewczyna zobaczyła Kaia i krzyknęła
-To Kai Saheji!
Nagle zza rogu wybiega tłum dziewczyn. Nie wiem co zrobić, stoję i przyglądam się jak spora grupa dziewczyn zaraz mnie staranuje. Czuję że ktoś ciągnie mnie za rękę do tyłu. To Kai. Krzyczy coś do mnie, ale go nie rozumiem więc tylko biegnę za nim ciągnięta za rękę. Jesteśmy zdecydowanie szybsi od dziewczyn.
-Dajesz radę?
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-Proszę bardzo. Chcesz się gdzieś przejść?
-Wiem, że to będzie trochę bez sensu... ale moglibyśmy pójść na piechotę do szkoły?- zapytałam szybko dodając później. -Nie ważne nie było pytania.
-Nie, nie. Możemy iść.
-Naprawdę? - ucieszyłam się i podeszłam bliżej niego.
-Tak.- uśmiechnął się.
Moje serce znów zabiło szybciej. To jak na mnie działa... naprawdę to lubię, ale może usłyszeć szybsze bicie mojego serca. Szliśmy do szkoły i rozmawialiśmy to o moich wrażeniach związanych ze szkołą, a to o jego ciężkiej pracy.
-Może oprowadzić cię po szkole?
-Jas... - urwałam. -Wybacz obiecałam to już Hinacie.
-Aha... spoko. Baw się dobrze.
-Z nim na pewno.- uśmiechnęłam się.
-Tak...- westchnął cicho.
Właśnie prawie wchodziliśmy na teraz szkoły, gdy nagle jedna dziewczyna zobaczyła Kaia i krzyknęła
-To Kai Saheji!
Nagle zza rogu wybiega tłum dziewczyn. Nie wiem co zrobić, stoję i przyglądam się jak spora grupa dziewczyn zaraz mnie staranuje. Czuję że ktoś ciągnie mnie za rękę do tyłu. To Kai. Krzyczy coś do mnie, ale go nie rozumiem więc tylko biegnę za nim ciągnięta za rękę. Jesteśmy zdecydowanie szybsi od dziewczyn.
-Dajesz radę?
-Tak. - uśmiechnęłam się.
Dopiero dotarło do mnie co się dzieje. Widzę między budynkami szparę wielkości pięciu metrów. Zaciągam go tam szybko i schowaliśmy się za wielkimi worami plastikowych butelek. Gdy usłyszałam, że dziewczyny przebiegły i nie zauważyły nas wstałam i schyliłam się opierając o kolana. Szybko oddychałam jakby mi miało zaraz zabraknąć tlenu.
-Wszystko gra Yuuki?
Spojrzałam na niego i się wyprostowałam.
-Wszystko gra Yuuki?
Spojrzałam na niego i się wyprostowałam.
-Jest dobrze... - mruknęłam i jakby znikąd zapytałam. -Ty jesteś jakimś celebrytą?
-Powiedzmy... coś w tym stylu. Jestem z dobrej rodziny i jestem przystojny.
-To akurat wiem...- powiedziałam obojętnie i westchnęłam. -Będę musiała wrócić do formy...
-Może ci pomóc?
-Umiesz biegać na długie dystanse? - zapytałam.
-No pewnie. W ogóle się nie męczę.
-I gdzie tu sprawiedliwość? - zaśmiałam się. -Jutro czwarta trzydzieści na ogrodzie.
-Okej. Będę na ciebie czekał.
Uśmiechnęłam się.
-Powiedzmy... coś w tym stylu. Jestem z dobrej rodziny i jestem przystojny.
-To akurat wiem...- powiedziałam obojętnie i westchnęłam. -Będę musiała wrócić do formy...
-Może ci pomóc?
-Umiesz biegać na długie dystanse? - zapytałam.
-No pewnie. W ogóle się nie męczę.
-I gdzie tu sprawiedliwość? - zaśmiałam się. -Jutro czwarta trzydzieści na ogrodzie.
-Okej. Będę na ciebie czekał.
Uśmiechnęłam się.
-Wracajmy na zajęcia.
-Mhm.- mruknął.
Doszliśmy szybszym krokiem do szkoły. Przytuliłam się do niego przez sekundę i odeszłam.
-Mhm.- mruknął.
Doszliśmy szybszym krokiem do szkoły. Przytuliłam się do niego przez sekundę i odeszłam.
-To pa. - mruknęłam machając do niego ręką i odchodząc.
Odmachał mi z uśmiechem i odszedł w swoją stronę.
Nim się obejrzałam była już długa przerwa. Siedziałam nad książką od biologii, gdy nagle usłyszałam.
Odmachał mi z uśmiechem i odszedł w swoją stronę.
Nim się obejrzałam była już długa przerwa. Siedziałam nad książką od biologii, gdy nagle usłyszałam.
-Hej jest tu może Yuuki?- zapytał znajomy mi głos.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Hinate gadającego z jakimś chłopakiem, który wskazał na mnie palcem. Uśmiechnął się do mnie powalająco a ja poczułam, że prawie wpadłam do przepaści.
-Hej.- machnęłam do niego nie wstając z miejsca.
-Świetnie dziś wyglądasz. Widzę, że się wyspałaś.- skomplementował mnie.
-Hah... dzięki. - uśmiechnęłam się z rumieńcem.
-Właśnie cię szukałem. Obiecałem ci w końcu że oprowadzę cię po szkole.- uśmiechnął się lekko i podał jej rękę.
Złapałam go za rękę i wstałam.
-Hej.- machnęłam do niego nie wstając z miejsca.
-Świetnie dziś wyglądasz. Widzę, że się wyspałaś.- skomplementował mnie.
-Hah... dzięki. - uśmiechnęłam się z rumieńcem.
-Właśnie cię szukałem. Obiecałem ci w końcu że oprowadzę cię po szkole.- uśmiechnął się lekko i podał jej rękę.
Złapałam go za rękę i wstałam.
-Wskaż drogę. - uśmiechnęłam się do niego.
Zaprowadził mi na szkolne podwórko, pokazał numerację sal i wszystkie piętra oraz co się na nich znajduje.
-Ta szkoła jest ogromna!- powiedziałam wykończona.
-Tak. Może chcesz odpocząć na patio?
-Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Zaprowadził mnie na puste, małe podwórko w murach szkoły.
-Ta szkoła jest ogromna!- powiedziałam wykończona.
-Tak. Może chcesz odpocząć na patio?
-Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Zaprowadził mnie na puste, małe podwórko w murach szkoły.
-To jedno z moich ulubionych miejsc. Następnym razem mogę ci pokazać inne.
-Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się.
-Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się.
Usiadłam na trawie i skierowałam twarz do słońca. A Hinata usiadł zaraz koło mnie po turecku.
-Cieszę się, że spędzamy razem czas.
-Ja też. Naprawdę dobrze mi się go z tobą spędza.- uśmiechnęłam się do niego.
Zarumienił się lekko.
-Cieszę się. Robię co mogę.
Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Hinata położył się kawałek ode mnie i spojrzał w niebo. Obróciłam twarz w jego stronę otwierając oczy a on zrobił to samo. Ogarnęły mnie miłe drgawki. Jego turkus otaczał mnie z każdej strony. Nie martwiłam się o to, że się gapię. Zarumieniłam się i nasze twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jak spadam w dół przepaści. Nagle usłyszałam czyjś krzyk.
-Cieszę się, że spędzamy razem czas.
-Ja też. Naprawdę dobrze mi się go z tobą spędza.- uśmiechnęłam się do niego.
Zarumienił się lekko.
-Cieszę się. Robię co mogę.
Położyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Hinata położył się kawałek ode mnie i spojrzał w niebo. Obróciłam twarz w jego stronę otwierając oczy a on zrobił to samo. Ogarnęły mnie miłe drgawki. Jego turkus otaczał mnie z każdej strony. Nie martwiłam się o to, że się gapię. Zarumieniłam się i nasze twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jak spadam w dół przepaści. Nagle usłyszałam czyjś krzyk.
-Przyjechał! - poderwałam się w górę i tym samym złapałam się za wystający korzeń w połowie drogi do dna przepaści. -Co się dzieje?
-Chodź zobaczyć.- uśmiechnął się.
Wstałam i ruszyliśmy za zbierającym się tłumem dziewcząt.
-Chodź zobaczyć.- uśmiechnął się.
Wstałam i ruszyliśmy za zbierającym się tłumem dziewcząt.
-Słyszałam, że pojechał na pogrzeb.- powiedziała podekscytowana jedna z dziewczyn a ja łapałam się za głowę kto to może być. W końcu wszyscy zebrali się przed wejściem do szkoły. Jako, że jestem niska przecisnęłam się między nimi na sam początek a Hinata został z tyłu. Nie wiem kto to. Stoi tyłem do mnie, ale chwila... kojarzę tą bujną fryzurę i szerokie plecy. Popatrzyłam na chłopaka niedowierzając.
-Wiktor... - powiedziałam cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz