"Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia."
Właśnie schodziłam po schodach oparta o poręcz kiedy w drzwiach zobaczyłam Luke. Od razu na moich ustach pojawił się uśmiech. Chciałam się rozpłakać bo znów przypomniałam sobie o moich przyjaciołach, jednak Kai to chyba wyczuł i przeszył mnie lodowatym wzrokiem. Otrząsnęłam się i podeszłam do Luki.
-Hej.- uśmiechnęłam się przyjacielsko.
-Cześć Yuukiś! Jak się dzisiaj czujesz?
-Jest w porządku...- uśmiechnęłam się. -A u ciebie?
-Też dobrze.- uśmiechnął się szeroko i wyciągnął zza pleców paczuszkę ciastek domowej roboty.
-To dla mnie?- ucieszyłam się.
-Mhm. Specjalnie piekłem wczoraj wieczorem... naszła mnie wena na nowy smak makaroników.
-Jaki?- otworzyłam puszkę żeby sprawdzić.
-Śliwkowe i bananowe.
Wzięłam smak śliwkowy
-Mmm... naprawdę dobre...- mruknęłam z pełną buzią.
-Wiem... dlatego nie rozumiem dlaczego nikt nie wymyślił jeszcze takiego smaku.
-Ja też nie...- wepchnęłam sobie do ust bananowy.-Te są jeszcze lepsze...- powiedziałam z pełnymi ustami.
Kai chciał sięgnąć po jednego makaronika do puszki, wtedy ja przytuliłam do siebie i zabrałam poza zasięg jego ręki.
-Moje.- powiedziałam ze złośliwym uśmiechem.
Zmarszczył brwi.
-Nie bądź taka zachłanna...
-No dobrze...- udałam skruchę i podałam mu puszkę.
Kiedy chciał sięgnąć po makaronika to przesunęłam puszkę w bok i robiłam tak w kółko dopóki się nie zdenerwował.
-Argh! Jesteś złośliwa.-warknął.
Luca zachichotał cicho.
-Nic za darmo...- zaśmiałam się krótko.
-Okej. Zapłacę na swój sposób.- mruknął i przyciągnął mnie do siebie obdarowując pocałunkiem.
Kai miał te same zimne usta co Wiktor. Zarumieniłam się zakrywając usta i spojrzałam mu w oczy. Przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym szybko chwycił jeden makaronik i oddalił się trochę.
-Dzięki.- powiedział z uśmiechem.
Trudno było się domyślić czy ten pocałunek był tylko po to by odwrócić uwagę czy było w nim coś więcej niż złośliwość. Postanowiłam się opanować. Rumieniec zszedł z mojej twarzy i odwróciłam się w stronę Luki.
-Dziękuje.
-Proszę bardzo. Pójdziemy do twojego pokoju?
-Jasne.- uśmiechnęłam się i ruszyliśmy do mojego pokoju.
Przysiadłam na łóżku i wskazałam Luce fotel na przeciwko mnie.
-Okej. O czym dzisiaj porozmawiamy?
-Wiesz... trochę boję się iść do waszej szkoły...- mruknęłam nieśmiało.
-Dlaczego?- spojrzał na mnie troskliwie.
-Boje się, że mnie nie zaakceptują...- mruknęłam. -A co jeżeli mnie znienawidzą?- przewidywałam najgorsze scenariusze.
-Spokojnie. Nie musisz się martwić. Będę z tobą, i Kai i Tsuki, no i Hinata też.
-Hinata? To ten rudy?
-Tak. Ten co cię obserwuje, gdy myśli że nie widzisz.
Zaśmiałam się krótko.
-Tak. Pamiętam go.
-No, i masz swojego własnego stalkera.- zaśmiał się.
-Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać.- powiedziałam żartobliwie.
-Chyba cieszyć...
Westchnęłam.
-Nie szukam chłopaka... mam większe problemy. -powiedziałam poważnym tonem.
-Oj... ale to znaczy, że jesteś ładna.
Zarumieniłam się lekko i nic nie odpowiedziałam.
-No co?
-Nie... nic po prostu mnie zaskoczyłeś.- mruknęłam nieśmiało. -Dawno tego od nikogo nie słyszałam.
-Myślałem że słyszysz to codziennie... jesteś naprawdę ładna.- uśmiechnął się.
-Błagam przestań... - zakryłam mu usta rękami. -Bo się zarumienię.
-Eh, okej. Jeśli nie lubisz tego słyszeć...
-Nie... to nie tak... każda dziewczyna lubi to słyszeć, ale kiedy słyszę komplementy robię się nieśmiała...- mruknęłam lekko zarumieniona.
-Hah. Spoko. Rozumiem...
-Nie mów, że ty nie... - uśmiechnęłam się.
-Może trochę... ale tylko gdy Tsuki to mówi. Robi to tak... uroczo.
Uśmiechnęłam się szeroko i poklepałam go delikatnie po policzku.
-Mało takich przystojniaków jak ty widziałam.
-Hah. Dzięki. Miło to słyszeć.- uśmiechnął się szeroko.
Telefon w kieszeni bluzy Luki zadzwonił.
-Ojej. To chyba Tsuki wzywa mnie do domu...
-Ah... szkoda...- mruknęłam lekko przyćmiona.
-Tak... szkoda.- odebrał telefon.-Halo? Już wracam.
Wstałam i odprowadziłam go do drzwi. Pożegnałam go i czekałam, aż wyjdzie poza pole mojego widzenia. Nagle obok mnie jakby znikąd zmaterializował się Kai. Odskoczyłam od niego przerażona.
-O, cześć.
-Przestraszyłeś mnie!- uderzyłam go przyjacielsko w ramie.
-Cóż. Nic na to nie poradzę, że jestem taki strasznie... przystojny.- zaśmiał się.
-Hahaha.- zaśmiałam się. -Świetny żart... Myślałeś żeby zapisać się do kółka kabaretowego?
-Nie... mam inne zajęcia.
-Chyba nie zrozumiałeś aluzji...- mruknęłam.
-Możliwe że nie...
-Nie uważasz, że jesteś zbyt narcystyczny?- powiedziałam krzyżując ręce.
-A ty nie uważasz, że jesteś niska? Takie fakty się wie.
-Ale ja zawsze mogę założyć szpilki a ty co możesz zrobić ze swoim charakterem.- odgryzłam się mu.
-Nie nadrabiam sztucznie swoich braków. Akceptuję się takim jakim jestem.
-Ja bym nie była w stanie się zaakceptować, gdybym była tobą.- warknęłam.
-Na szczęście nie jesteś mną.- odparł chłodno i wyszedł.
-Nawet nie wiesz jak się z tego powodu ciesze!- krzyknęłam do niego i pobiegłam do swojego pokoju.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. O morfinie nie ma mowy, ponieważ lekarka zabrała wszystkie zapasy ze sobą. Sumienie mnie zaczęło zżerać... w końcu to ja zaczęłam kłótnie... Nie! To nie ty. To jego wina, że jest jak paw i nie zwraca uwagi na uczucia innych. Leżałam na łóżku przez długi czas bijąc się z myślami. W końcu wstałam z łóżka i zaczęłam działać. Pomaszerowałam wolnym krokiem do jego pokoju i zapukałam do drzwi.
-Kto tam?
-To ja...- powiedziałam cicho i oparłam się o drzwi.
-Aha...- burknął nie szczególnie zadowolony. -Wejdź.
Uchyliłam lekko drzwi i przecisnęłam się przez szparę. Spuściłam nieśmiało wzrok na podłogę.
-Przyszłam cię przeprosić...- mruknęłam cicho.
-Za co? Za to, że jestem dumnym idiotą? To nie twoja wina.- podniósł głowę znad rąk. W jednej trzymał scyzoryk, a w drugiej kawałek drewna.
-Nie... to ja przesadziłam... nie powinnam ci wytykać wad, gdy sama nie jestem idealna.- powiedziałam podchodząc bliżej.
-Nikt nie jest idealny...
-Tylko odreagowuję złość. Czuję się spokojniej gdy mam nóż w ręce. Jeszcze nie wiem co wyrzeźbię.
-To moja wina..?- zapytałam podłamana.
-Nie. To nie z twojego powodu mam nóż ciągle pod ręką.
-A z jakiego..?- zapytałam niepewnie bo wiedziałam, że nie lubi o sobie mówić.
Spuścił wzrok.
-Nie musisz udawać, że cię interesuję...
Stanęłam wyprostowana z wbitym w niego wzrokiem. Podniosłam w górę rękę jakbym przymieżała się do uderzenia, ale tylko pstryknęłam go w czoło.
-Najchętniej palnęłabym cie w ten pusty łep, ale wiem, że mnie to bardziej zaboli niż ciebie...
Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ale o co ci chodzi?
-Myślisz, że gdybyś dla mnie nic nie znaczył to bym przyszła do ciebie i cie przeprosiła?
-Niektórzy tak robią żeby nie mieć tego na sumieniu...
-Jak mam ci udowodnić, że mi na tobie zależy? - zapytałam przejęta.
-Nie musisz. Wystarczy, że to mówisz... że pokazujesz, troszczysz się.
Pogłaskałam go po policzku.
-Pamiętaj, że jestem tu dla ciebie.
-Pamiętam...
Uśmiechnęłam się.
-To powiesz mi... dlaczego?- zapytałam delikatnie.
-To z powodu trudnego dzieciństwa...
Spojrzałam na niego czule i przykucnęłam na przeciwko niego. Delikatnie wyciągnęłam z jego dłoni nóż i kawałek drewna. Położyłam je na biurku. Złapałam za jego ręce.
-Co się dzieje?
-Nie... nic. Od kiedy jestem tutaj nic mi nie jest.
-Możesz mi powiedzieć...
-A co chcesz wiedzieć?
-Dlaczego nosisz przy sobie nóż?- zapytałam delikatnie.
-Ah, z przyzwyczajenia.- zaśmiał się krótko.
-Jezu... kiedyś przyprawisz mnie o zawał. - fochałam się, ale po chwili się zaśmiałam cicho.
-Hah... spokojnie. Postaram się tego nie zrobić.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Powiedz mi coś więcej o sobie... zawsze rozmawiamy o takich błahych sprawach... chce się trochę o tobie dowiedzieć...
-Nie mówię o sobie, bo nie pytasz... zapytaj o to co dokładnie chcesz wiedzieć.
-Jakie jest twoje hobby?
-Hmm... lubię malować, uprawiać sport, grać na fortepianie...
-Naprawdę?- zdziwiłam się i złapałam jego dłoń wewnętrzną strona do siebie i delikatnie przejechałam po niej palcami. -Faktycznie masz bardzo delikatne opuszki.
Drgnął i błyskawicznie zabrał rękę.
-C-co? Co ty robisz?- zarumienił się.
-Pianiści mają bardzo delikatne opuszki palców.- mruknęłam zdziwiona jego reakcją.
Udawał obojętnego ukrywając rumieniec.
-Ahm... okej. Twoje palce też są dość delikatne.-mruknął.
-Ponieważ też gram.- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Może kiedyś zagramy razem...
-Z przyjemnością.- uśmiechnęłam się do niego.
-Okej... to... jak już się pogodziliśmy, to gdzieś się przejdziemy?
-Z chęcią.- uśmiechnęłam się i wstałam.
-Okej. Gdzie chcesz iść?
-Uwielbiam twój ogród...
-Możemy tam pójść.
-Super.- ucieszyłam się i poszliśmy do ogrody.
Przycupnęłam na fontannie i rozkoszowałam się zimnym powietrzem.
-Przyjemnie tu...- uśmiechnął się.
-Tak, bardzo.- uśmiechnęłam się odgarniając kosmyk włosów za ucho.
Patrzył na mnie ukradkiem. Siedział na ławce niedaleko fontanny. Zwróciłam się w jego stronę i w ciemności dostrzegłam jego oczy wbijające we mnie wzrok. Odwróciłam szybko twarz i zarumieniłam się. Nadal patrzył, czerpiąc z tego coraz większą satysfakcję. Nie odważyłam się ponowie odwrócić w jego stronę. Zastanawiałam się dlaczego tak na mnie patrzy, ale bałam się zapytać. Nie wiem sama na co czekałam.
-Zrobiłaś coś z włosami?
-N-nie...- zdziwiłam się.
-Ahm... nie było pytania.
-D-dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałam nieśmiało nie patrząc na niego.
-A, od tak sobie...
-Dlaczego jesteś taki obojętny?- odwróciłam na niego wzrok i chciałam usłyszeć odpowiedź prosto w oczy.
-Nie lubię pokazywać moich emocji...
Wstałam i ruszyłam w jego stronę.
-Powiedz mi o czym myślisz..?
-O tobie...- wyrwało mu się.
Nawet do niego nie doszłam tylko stanęłam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Znaczy... ładna pogoda.- zarumienił się i uciekł wzrokiem w bok.
-T-tak... piękny zachód słońca...-mruknęłam wymijająco.
Zaśmiał się.
-Lubisz zachody słońca?- zapytał z uśmiechem.
-Tak.- usmiechnełam się. -Ale nie tak bardzo jak oglądać gwiazdy.
-Tak... gwiazdy są naprawdę piękne.
-Jeśli oglądasz je z właściwymi osobami... są jeszcze piękniejsze.- mruknęłam spoglądając na niego.
-Czuję się wyróżniony...- uśmiechnął się lekko.
-To ja się czuje wyróżniona... straciłeś swój jedyny raz na mnie...- uśmiechnęłam się do niego.
-Tak... zobaczyłem że jesteś inna niż wszystkie. Nie mogłem dać ci umrzeć.
-Po czy stwierdziłeś, że jestem inna niz wszystkie?- zaśmiałam się.
-Po twojej wyjątkowej śmiałości.- uśmiechnął się.
-Po prostu jetem szczera...- westchnęłam. -Mówię to co myślę... tylko czasami zostawiam myśli dla siebie.
-To dobrze... lubię wiedzieć co myślisz bez grzebania ci w myślach.
-Oczekiwałabym tego samego od ciebie...- mruknęłam siadając obok niego i podkulając nogi.
-Nie potrafię się tak łatwo otworzyć...
-Rozumiem to...- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę?- spojrzał na mnie zaskoczony. Jego oczy błyszczały żywo.
-Miałam okres, w którym się totalnie zamknęłam na ludzi i odpowiadałam na różne pytania tylko tak lub nie...- powiedziałam cicho.
-Mhm... kiedy to było?
-Po śmierci mojej babci...- powiedziałam cicho chowając głowę w kolanach.
Objął mnie jedną ręką.
-Rozumiem...
Spojrzałam w jego błyszczące oczy, w których odbijał się zachód słońca. Oparłam głowę o jego ramie i zamknęłam oczy.
-Dziękuję... za wszystko.- mruknełam.
-Nie ma za co...
Zadrżałam z zimna. To był dość zimny wieczór i jeszcze przytulałam się do chłopaka o temperaturze ciała około zero stopni.
-Zimno? Rany... przepraszam. Czasami zapominam, że jestem taki zimny.
-Nic się nie stało... jest dobrze.- zadrżałam ponownie.
-Cała drżysz. Chodź do domu.
-Mhm...- mruknęłam i wstałam pocierając dłoń o dłoń. -Idziesz?- obróciłam się do niego.
-Tak.- podbiegł trochę i wyprzedził mnie. -Zawsze o krok przed tobą.- zaśmiał się.
-Tak bardzo lubisz być lepszy od innych?- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie. Lubię być przed nimi i torować im drogę.
Gdy tylko się odwrócił rozpędziłam się i wskoczyłam mu na barana.
-Wio mój wierny rumaku!- zaśmiałam się.
-Haha. Nie za wygodnie ci?- zaśmiał się i przytrzymał mnie.
-Lepszy stąd widok.- powiedziałam przez uśmiech.
-No wiadomo...
-Ale wiesz.. są też plusy bycia niską... -uśmiechnęłam się.
-Nie chodzi o to, że jesteś niska... jakie plusy?
-Mieszczę się w miejsca, w które ty nie jesteś w stanie się zmieścić.- mruknęłam.
-Na przykład?
-Hmmm... rok temu schowali mnie do walizki i zawieźli wychowawczyni... o mało zawału nie dostała.- zaśmiałam się na wspomnienia.
-D-dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałam nieśmiało nie patrząc na niego.
-A, od tak sobie...
-Dlaczego jesteś taki obojętny?- odwróciłam na niego wzrok i chciałam usłyszeć odpowiedź prosto w oczy.
-Nie lubię pokazywać moich emocji...
Wstałam i ruszyłam w jego stronę.
-Powiedz mi o czym myślisz..?
-O tobie...- wyrwało mu się.
Nawet do niego nie doszłam tylko stanęłam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Znaczy... ładna pogoda.- zarumienił się i uciekł wzrokiem w bok.
-T-tak... piękny zachód słońca...-mruknęłam wymijająco.
Zaśmiał się.
-Lubisz zachody słońca?- zapytał z uśmiechem.
-Tak.- usmiechnełam się. -Ale nie tak bardzo jak oglądać gwiazdy.
-Tak... gwiazdy są naprawdę piękne.
-Jeśli oglądasz je z właściwymi osobami... są jeszcze piękniejsze.- mruknęłam spoglądając na niego.
-Czuję się wyróżniony...- uśmiechnął się lekko.
-To ja się czuje wyróżniona... straciłeś swój jedyny raz na mnie...- uśmiechnęłam się do niego.
-Tak... zobaczyłem że jesteś inna niż wszystkie. Nie mogłem dać ci umrzeć.
-Po czy stwierdziłeś, że jestem inna niz wszystkie?- zaśmiałam się.
-Po twojej wyjątkowej śmiałości.- uśmiechnął się.
-Po prostu jetem szczera...- westchnęłam. -Mówię to co myślę... tylko czasami zostawiam myśli dla siebie.
-To dobrze... lubię wiedzieć co myślisz bez grzebania ci w myślach.
-Oczekiwałabym tego samego od ciebie...- mruknęłam siadając obok niego i podkulając nogi.
-Nie potrafię się tak łatwo otworzyć...
-Rozumiem to...- uśmiechnęłam się.
-Naprawdę?- spojrzał na mnie zaskoczony. Jego oczy błyszczały żywo.
-Miałam okres, w którym się totalnie zamknęłam na ludzi i odpowiadałam na różne pytania tylko tak lub nie...- powiedziałam cicho.
-Mhm... kiedy to było?
-Po śmierci mojej babci...- powiedziałam cicho chowając głowę w kolanach.
Objął mnie jedną ręką.
-Rozumiem...
Spojrzałam w jego błyszczące oczy, w których odbijał się zachód słońca. Oparłam głowę o jego ramie i zamknęłam oczy.
-Dziękuję... za wszystko.- mruknełam.
-Nie ma za co...
Zadrżałam z zimna. To był dość zimny wieczór i jeszcze przytulałam się do chłopaka o temperaturze ciała około zero stopni.
-Zimno? Rany... przepraszam. Czasami zapominam, że jestem taki zimny.
-Nic się nie stało... jest dobrze.- zadrżałam ponownie.
-Cała drżysz. Chodź do domu.
-Mhm...- mruknęłam i wstałam pocierając dłoń o dłoń. -Idziesz?- obróciłam się do niego.
-Tak.- podbiegł trochę i wyprzedził mnie. -Zawsze o krok przed tobą.- zaśmiał się.
-Tak bardzo lubisz być lepszy od innych?- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie. Lubię być przed nimi i torować im drogę.
Gdy tylko się odwrócił rozpędziłam się i wskoczyłam mu na barana.
-Wio mój wierny rumaku!- zaśmiałam się.
-Haha. Nie za wygodnie ci?- zaśmiał się i przytrzymał mnie.
-Lepszy stąd widok.- powiedziałam przez uśmiech.
-No wiadomo...
-Ale wiesz.. są też plusy bycia niską... -uśmiechnęłam się.
-Nie chodzi o to, że jesteś niska... jakie plusy?
-Mieszczę się w miejsca, w które ty nie jesteś w stanie się zmieścić.- mruknęłam.
-Na przykład?
-Hmmm... rok temu schowali mnie do walizki i zawieźli wychowawczyni... o mało zawału nie dostała.- zaśmiałam się na wspomnienia.
-Haha. Kto miał takie poczucie humoru?
-Czarek...- uśmiechnęłam się. -Musiał mnie błagać, żebym to zrobiła... ale na końcu przekupił mnie słodyczami.
-To musiał być dopiero ubaw...
Kai odprowadził mnie do pokoju a ja zeskoczyłam mu z pleców. Weszłam do pokoju i przez uchylone drzwi ostatni raz na niego spojrzałam.
-Dobranoc...
-Czarek...- uśmiechnęłam się. -Musiał mnie błagać, żebym to zrobiła... ale na końcu przekupił mnie słodyczami.
-To musiał być dopiero ubaw...
Kai odprowadził mnie do pokoju a ja zeskoczyłam mu z pleców. Weszłam do pokoju i przez uchylone drzwi ostatni raz na niego spojrzałam.
-Dobranoc...
-Branoc.- uśmiechnął się i odszedł w kierunku swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gorący prysznic. Poszłam spać z mokrymi włosami.
Już jutro spotkam inne wampiry.
Zamknęłam drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gorący prysznic. Poszłam spać z mokrymi włosami.
Już jutro spotkam inne wampiry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz