"Wystarczy tylko się uśmiechnąć, by ukryć zranioną duszę, i nikt nawet nie zauważy, jak bardzo cierpisz"-Nieee!- obudziłam się z krzykiem.
Obudziłam się cała spocona i ze łzami w oczach. Siedziałam na łóżku i wmawiałam sobie, że to nie może być prawda, że to tylko zwykły sen... ale zwykłe sny nie śnią się codziennie takie same. Ogarnął mnie niepokój i obawa, że to może być jednak prawda.
-Nie... to przecież nie możliwe... wampiry nie istnieją... za dużo "Zmierzchu".-powiedziałam do siebie.
Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Rozkoszowałam się gorącą wodą spływającą po moim ciele. Nie chciałam wychodzić spod prysznica, ale za parę godzin muszę być na wielkim bankiecie, który odbędzie się w Poznaniu. To stamtąd pochodzi rodzina Andrzeja.
Wyszłam spod prysznica i poszłam w ręczniku do swojego pokoju. Usłyszałam, że moja mama wstała więc zaraz zacznie się bieganina. Tu będzie przyszykowywała mojego brata, tu siebie a skończy się na tym, że powie, że nie miała czasu.
Wyciągnęłam z szafy małą, czarną walizkę do, której schowałam niebieską sukienkę, czarne szpilki, rajstopy, kosmetyki i lokówkę. Zamknęłam walizkę i ją zapięłam. O godzinie dziesiątej wyjeżdżamy więc pewnie po trzynastej tam będziemy. Bankiet zaczyna się o szesnastej i będzie tam cała rodzina Andrzeja. Cała impreza organizowana jest w willi mojego "kuzyna". To jedyna osoba z rodziny, która mnie zna i lubi.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, ponieważ po wczorajszej akcji myślę, że nikt nie chce ze mną rozmawiać. Zjadłam jajecznice i wróciłam do pokoju po drodze mijając moją mamę biegnącą na dół robić śniadanie.
Ubrałam szare dresy z Nike a do tego czarna bluzkę z Adidasa bo wiedziałam, że ta podróż będzie długa. Nie pierwszy raz jadę na takie spotkanie rodzinne. Jest to bardzo duża rodzina. Spotykają się raz na rok w tym samym miejscu.
Jechaliśmy dużym rodzinnym samochodem. Z przodu siedział Andrzej z moją mamą a z tyłu ja z bratem. Siedziałam pod oknem z słuchawkami w uszach a mój brat grał na PSP. Patrząc za okno zrobiłam się senna i zasnęłam.
Znalazłam się na łące. Leżałam w wysokiej trawie, gdy spojrzałam w górę oślepiło mnie słońce. Usiadłam, a wokół mnie nic nie było tylko łąką a zaraz dookoła wielki las. Wstałam na równe nogi. Wszędzie rosło pełno kwiatów. Nagle na skraju lasu stanął ten przystojny blondyn ze snu. W przeciągu sekundy znalazł się przede mną. Uniósł mój podbródek w górę i spojrzał głęboko w oczy. Nie do opisania było jakie jego oczy były piękne. Złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Zjechał wzrokiem na moją szyję, odgarną z niej włosy i złapał mnie mocno jedną ręką w pasie. Zbliżył twarz do mojej szyi i wbił w nią kły. Poczułam taki ogromny ból, że odpłynęłam.
Obudziłam się leżąc na czymś twardym. Otworzyłam oczy, ale nic nie widziałam... jakbym cały czas miała je zamknięte. Nagle w oddali ujrzałam jakieś światło. To była mała wróżka. Podleciała do mnie i z uśmiechem powiedziała:
-Witaj!
-Powiesz mi co się tutaj dzieje?!- powiedziałam lekko spanikowana.
-Dobrze... już ci mówię. Jestem Wróżką Czasu. Jutro twoi przyjaciele zostaną zabici przez wampira... chyba, że...-mruknęła niepewnie.
-Chyba, że co?- zapytałam niecierpliwie.
-Chyba, że oddasz za nich własne życie...-powiedziała zmartwiona.
W uszach rozbrzmiewało mi "oddasz za nich własne życie". Zamilkłam na dłuższą chwilę. Myślałam o tym, że więcej ich już nie zobaczę, ale jeżeli tego nie zrobię będę miała wyrzuty sumienia, że nic nie zrobiłam. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Przyciągnęłam kolana do twarzy i zaczęłam szlochać.
-Zgadzam się. Zrobię wszystko co każesz... tylko nie pozwól im umrzeć.-mówiłam błagalnie przez łzy.
-Dobrze... tylko nie płacz.- uśmiechnęła się lekko.
-On to zrobi prawda... ten blondyn...-mruknęłam ocierając łzy z twarzy.
-Tak...-westchnęła.-A teraz wracaj...
-Co?- powiedziałam zdziwiona.
Obudziłam się w samochodzie. Wszystko było normalne. Byłam tak przerażona, że nawet sprawdziłam czy na szyi nie mam śladów po kłach.
Byliśmy już na miejscu. Staliśmy przed wielką białą willą z wieloma oknami. Przed domem stał Łukasz. Ubrany był już w czarny smoking. Był blondynem o brązowych oczach.
-Już jesteśmy!- powiedziała szczęśliwa moja mama.
Łukasz podszedł do moich drzwi i je otworzył. Był bardzo dobrze wychowany. Podał mi rękę i pomógł wysiąść.
-Dobrze ci w dresach.- zaśmiał się.
-Ha-ha. Bardzo śmieszne.- uśmiechnęłam się złośliwie.
-No co? Mowie prawdę.- uśmiechnął się powalająco i wyciągnął moją torbę z bagażnika.-Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju.
Poprowadził mnie wielkimi marmurowymi, białymi schodami na górę i wskazał pokój.
-Z niecierpliwością na ciebie czekam.- uśmiechnął się szarmancko.
-Postaram się być jak najszybciej.- odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi.
Pokój był wielki i cały w bieli. W centrum stało wielkie łóżko, na które od razu się rzuciłam. Niedaleko łóżka stała ogromna biała szafa obok, której stała piękna, ozdobna toaletka. Na ścianach wisiały obrazy znanych artystów. Spojrzałam na zegarek trzy po czternastej. Mam dużo czasu... ale lubię być przed czasem.
Wstałam i obmyłam twarz, żeby się troszkę rozbudzić. Rozebrałam się i włożyłam nieco bledsze od swojej skóry rajstopy. Usiadłam do toaletki i zaczęłam robić sobie makijaż. Zakryłam wszelkie niedoskonałości, zrobiłam kreski eyeliner'em i wytuszowałam rzęsy. Włożyłam na siebie niebieską, asymetryczną sukienkę, bez ramiączek, która wydłużyła moje krótkie nogi. Sukienka była zrobiona z paru warstw i ciągnęła się lekko po ziemi. Ponownie przysiadłam do toaletki i lokówką zrobiłam sobie duże loki eksponując moje niebieskie pasemko. Na szyi mam złotą obrączkę babci na łańcuszku. Założyłam na nogi czarne, zamszowe szpilki z paskiem przeplecionym w "x" na nodze i zapięciem nad kostką.
Stanęłam przed dużym lustrem i sprawdziłam jak wyglądam z każdej strony. Było dobrze. Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do okna z dużym marmurowym parapetem. Patrzyłam na przyjeżdżających gości. Wydawało się ich więcej niż zazwyczaj. Myślałam o tym śnie... naprawdę umrę?
Nagle usłyszałam głos Łukasza.
-Łał! Świetnie wyglądasz! Przeszłaś samą siebie!- powiedział z podziwem.
-Naprawdę?- wstałam z parapetu i lekko się zarumieniłam.
-Tak. Mogę prosić?- uśmiechnął się powalająco pokazując mi ramie.
-Jasne.- uśmiechnęłam się.
Zeszliśmy na dół i witaliśmy gości. Zdawali się zachwyceni tym, że stoimy razem z Łukaszem pod rękę.
Gdy już wszyscy się zjawili przeszliśmy z Łukaszem do bawialni. Była wielka i cała w zdobieniach. Było tam pełno jedzenia, picia i kelnerzy chodzili z szampanem. Większość imprezy przesiedziałam w towarzystwie Łukasza. Rozmawialiśmy o starych dziejach.
Kiedy wszyscy ruszyli na parkiet Łukasz postanowił nie zwlekać z zaproszeniem. Stanął przede mną, podał rękę i lekko się ukłonił. Spojrzał mi w oczy.
-Mogę prosić panią do tańca?
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się z rumieńcem.
Ruszyliśmy na parkiet. Łukasz położył swoją rękę w mojej talii a ja na jego ramieniu. Był ode mnie wyższy. Razem uczyliśmy się tańczyć w wieku 8 lat kiedy się nienawidziliśmy. Łukasz wyrywał mi włosy a ja sprzedawałam mu kopniaki. Nie było nam trudno się do siebie przyzwyczaić skoro razem się uczyliśmy.
-Wszyscy się na nas patrzą.- mruknęłam do niego szeptem.
-Nie przejmuj się nimi. Patrz tylko na mnie.- uśmiechnął się powalająco patrząc mi w oczy.
Reszta tańca to były ciche szepty i wymiana spojrzeń. Dopóki na scenę nie wyszedł ojciec Łukasza i nas na nią nie wywołał. Łukasz wziął mnie pod ramie i weszliśmy na scenę. Stanęliśmy zaraz obok ojca Łukasza, twarzą do ludzi.
-Dzisiejsze spotkanie to nie tylko spotkanie rodzinne...- powiedział głośno do mikrofonu.- Są to również zaręczyny mojego starszego syna z tą oto młodą damą.
Cała rodzina zaczęła klaskać i gwizdać. Serce mi zamarło. Nie mogłam się odezwać i ruszyć. Jednak Łukasz nie wydawał się tym faktem zdziwiony. Uśmiechał się do wszystkich tak beztrosko.
-Jestem z was dumny.- mruknął do nas ojciec Łukasza odchodząc od mikrofonu.
Spojrzałam na Andrzeja. Patrzył na mnie z perfidnym uśmiechem i uniósł lekko kieliszek szampana do góry. Wyczytałam z jego ruchu warg -"Twoje zdrowie".
Łukasz obrócił mnie ku sobie i włożył na palec diamentowy pierścionek po czym pocałował mnie w usta. Myślałam, że się tam zaraz rozpłacze. Zeszłam szybko ze sceny trzymając w ręce materiał sukienki, żeby się o niego nie potknąć.
Gdy wybiegłam z sali słyszałam w tle głos ojca Łukasza.
-Proszę o spokój... po prostu jest zaskoczona i szczęśliwa.- powiedział. W jego głosie można było wyczuć niepokój.
Wbiegłam na dach i usiadłam w kącie. Płakałam cicho, ale dużo. Głowę schowałam w kolanach a kolana oplotłam jeszcze rękami. Nagle słyszę, że ktoś wszedł na dach. To był Łukasz. Znalazł mnie po mniej niż minucie.
-Klaudia...- podszedł do mnie i usiadł obok.
-Dlaczego...? Powiedz mi dlaczego? -wydukałam we łzach.
Nie odpowiedział.
-Nie płacz bo jesteś brzydka jak płaczesz.-mruknął delikatnie.
-Co z tego?-powiedziałam w złości.-Właśnie zostałam zaręczona wbrew mojej woli!
-Chciałem żebyś była szczęśliwa.-powiedział podnosząc mi głowę i ocierając łzy rękawem swojej marynarki. -Żebyś się w końcu od niego uwolniła i spełniała własne marzenia.
Żadne słowo nie chciało mi przejść przez gardło. Nie odezwałam się tylko spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie przyjacielsko. Nie mogłam zrozumieć dlaczego to robi... jakie ma w tym cele?
-Ale ja ciebie nie kocham...-wydukałam nieśmiało.
-To nic... bo ja cię kocham...- powiedział łapiąc mnie za rękę. -Proszę wyjdź za mnie.
Zarumieniłam się cała a serce zaczęło mi tak szybko bić, że myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Ma rację uwolniłabym się od Andrzeja. Ale ja jutro umrę...
-Ja...-mruknęłam spuszczając wzrok.-Nie mogę...
-To nic... bo ja cię kocham...- powiedział łapiąc mnie za rękę. -Proszę wyjdź za mnie.
Zarumieniłam się cała a serce zaczęło mi tak szybko bić, że myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Ma rację uwolniłabym się od Andrzeja. Ale ja jutro umrę...
-Ja...-mruknęłam spuszczając wzrok.-Nie mogę...
-Klaudia odkąd byliśmy mali zawsze zwracałem na ciebie uwagę...- powiedział nieśmiało. -Chciałem stać się mężczyzną, który cię obroni przed całym złem tego świata.
Otworzyłam szeroko oczy i nie mogłam nic z siebie wydusić. Miałam mu powiedzieć, że jutro umrę? Nie uwierzyłby...
-Klaudia... proszę cię... nie musisz mnie kochać... wystarczy mi, że ja cię kocham. -przytulił mnie mocno do siebie. -Błagam nie odtrącaj mnie...
Pod wpływem chwili się zgodziłam.
-Dobrze... zgadzam się.
Łukasz wziął moją lewą dłoń i pocałował ją.
-Ślubuję ci wierność do końca swojego życia.-mruknął i pocałował mnie w usta.
Nie mogłam go odepchnąć.
Łukasz pomógł mi wstać. Poszliśmy do mojego pokoju. Ja zmyłam cały makijaż z oczu i podeszłam do toaletki.
-Ładniej ci bez makijażu. -mruknął z uśmiechem.
-Tak... tak oczywiście.- uśmiechnęłam się i wytuszowałam rzęsy.
-No co? -podszedł do mnie, położył ręce na ramionach i pocałował mnie w policzek.-Mowie prawdę.
Odbijał się w lustrze zaraz obok mnie. Nie powinnam się zgadzać. Przeze mnie będzie cierpiał. Wolę umrzeć już teraz niż zejść tam na dół i czuć ich wzrok na sobie.
Zeszliśmy na dół i ponownie usiedliśmy przy stoliku. Rozmowa się nawet kleiła dopóki do naszego stolika nie podszedł Andrzej. Był wyraźnie pijany.
-Mogę prosić panią do tańca? - plątał mu się język.
-Nie.-powiedział dosadnie Łukasz.
-Spokojnie młody. Moja córka się właśnie zaręczyła a ja nawet nie mogę z nią zatańczyć? -ledwo stał na nogach.
-Łukasz to nie ma sensu... on się nie odczepi dopóki z nim nie zatańczę.- mruknęłam podając rękę Andrzejowi.
-Mądra dziewczynka. - powiedział z niepodobny do niego uśmiechem i pociągnął mnie mocno za rękę na parkiet.
Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie.
-Podziękujesz mi za zeswatanie ciebie z Łukaszem?-szepnął mi na ucho.
-Więc to twoja sprawka? -zdenerwowałam się i próbowałam odepchnąć go, ale przycisnął mnie mocno do siebie.
-Mówiłem, że się ciebie pozbędę.-powiedział władczo mi na ucho.
Przeraziłam się i dostałam gęsiej skórki.
-Co? Twoja niewyparzona gęba nagle się zamknęła.-powiedział zadowolony.
-Jesteś najgorszy... jak możesz wydać mnie za mąż wbrew mojej woli...- łzy napłynęły mi do oczu.
-Najgorszy?- powiedział oburzony, odsunął się ode mnie i uderzył w twarz.
Upadłam na podłogę i złapałam się za policzek. Policzek mnie piekł i zaczęłam płakać. Ludzie wzięli ode mnie Andrzeja i Łukasz do mnie podbiegł.
-Nic ci nie jest?- powiedział przerażony.
Nic nie powiedziałam i nadal płakałam a Łukasz wziął mnie w ramiona jak księżniczkę i wyniósł z sali.
-Mogłem się nie zgadzać na to...- wymamrotał pod nosem.
-Nic nie mogłeś zrobić...- powiedziałam zakrywając mu palcem usta.
Wniósł mnie do pokoju i posadził mnie na łóżku.
-Przebierz się i pojedziesz z moim szoferem do domu.- powiedział kładąc mi dłoń na policzku i wyszedł z pokoju.
Przebrałam się i spakowałam walizkę. Łukasz czekał na mnie przed pokojem i zaprowadził mnie do limuzyny.
-Szofer zawiezie cię prosto do domu...-mruknął przytulając mnie do siebie.-Uważaj na siebie.
-Mhm...-mruknęłam ściśnięta.
Pościł mnie i spojrzał na mnie jakby chciał zapamiętać każdy kawałek mojego ciała. Odgarną mi włosy za ucho i pocałował w nie.
Wsiadłam do limuzyny i spojrzałam na niego zza okna. Limuzyna odjechała a on wciąż na nią patrzył dopóki nie znikła mu z oczu.
Powiedziałam sobie, że nie będę płakać. Po godzinie drogi zasnęłam otulona światłem księżyca.
-Jesteś najgorszy... jak możesz wydać mnie za mąż wbrew mojej woli...- łzy napłynęły mi do oczu.
-Najgorszy?- powiedział oburzony, odsunął się ode mnie i uderzył w twarz.
Upadłam na podłogę i złapałam się za policzek. Policzek mnie piekł i zaczęłam płakać. Ludzie wzięli ode mnie Andrzeja i Łukasz do mnie podbiegł.
-Nic ci nie jest?- powiedział przerażony.
Nic nie powiedziałam i nadal płakałam a Łukasz wziął mnie w ramiona jak księżniczkę i wyniósł z sali.
-Mogłem się nie zgadzać na to...- wymamrotał pod nosem.
-Nic nie mogłeś zrobić...- powiedziałam zakrywając mu palcem usta.
Wniósł mnie do pokoju i posadził mnie na łóżku.
-Przebierz się i pojedziesz z moim szoferem do domu.- powiedział kładąc mi dłoń na policzku i wyszedł z pokoju.
Przebrałam się i spakowałam walizkę. Łukasz czekał na mnie przed pokojem i zaprowadził mnie do limuzyny.
-Szofer zawiezie cię prosto do domu...-mruknął przytulając mnie do siebie.-Uważaj na siebie.
-Mhm...-mruknęłam ściśnięta.
Pościł mnie i spojrzał na mnie jakby chciał zapamiętać każdy kawałek mojego ciała. Odgarną mi włosy za ucho i pocałował w nie.
Wsiadłam do limuzyny i spojrzałam na niego zza okna. Limuzyna odjechała a on wciąż na nią patrzył dopóki nie znikła mu z oczu.
Powiedziałam sobie, że nie będę płakać. Po godzinie drogi zasnęłam otulona światłem księżyca.
Czy ta łąka ze snu to inspiracja ze Zmierzchu?
OdpowiedzUsuńTak :D
Usuń