sobota, 23 stycznia 2016

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 32

" Marzyć oznacza pragnąć gwiazdki z nieba. Działać to wiedzieć której."
-Yuuki... gdzie ty byłaś?
         Szybko zamknęłam książkę i stanęłam tak, żeby zakryć je plecami.
-Eee... no tutaj.- powiedziałam lekko zdenerwowana.
 -Och, dobrze...
-Nie martw się... przecież nie ucieknę. - uśmiechnęłam się czule na niego patrząc.
-Wiem... po prostu się martwiłem.
         Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na książki. 
-Pomógłbyś mi je odłożyć na miejsce?
-Co to za książki?
-O Aniołach...- mruknęłam lekko zawstydzona. -Chciałam się o nich trochę dowiedzieć. - zaczęłam układać mu na rękach książki. Na samej górze znajdowała się książka "Zakazane związki". Pięknie.
-Tylko o aniołach?- skinieniem głowy wskazał na książkę.
          Zakryłam dłonią tytuł książki. 
-To nie istotne.
-Aha... okej.
         Poszliśmy z Kaiem między regały i odłożyłam książki na miejsce. Kai objął mnie z zaskoczenia i pocałował namiętnie.
-Chodź.. zaprowadzę cię gdzieś.
-Gdzie?- uśmiechnęłam się i położyłam mu ręce na ramionach.
-Zobaczysz.
-Okej.- mruknęłam i złapałam go za rękę
         Wampir zasłonił mi oczy i poprowadził w jakieś miejsce. Było tam bardzo jasno i spokojnie, co można było zauważyć i zamkniętymi oczami. Byliśmy w ogrodzie. 
-Gdzie jesteśmy?- zapytałam łapiąc go za nadgarstki.
-Otwórz oczy i zobacz.
         Otworzyłam oczy i zobaczyłam ten sam piękny ogród, który widziałam z okna swojego pokoju. 
-Jest piękny.- powiedziałam z szerokim uśmiechem ruszając do przodu.
-Pokażę ci cały.
         Złapałam go za rękę i przytuliłam się do niej. 
-Prowadź.
         Kai oprowadził mnie po całym wielkim ogrodzie. Zatrzymaliśmy się w ustronnym miejscu pełnym pięknych, czerwonych róż. Kai zarzucił mi na ramiona swoją bluzę. Uśmiechnęłam się lekko a Kai usiadł za mną i przyciągnął mnie do siebie. Położył mi głowę na ramieniu, a on dmuchnął mi w szyje. Zadrżałam i chciałam wstać, ale szybko mnie złapał i przyciągnął do siebie po czym ugryzł mnie delikatnie w ucho. Zarumieniłam się i zajęczałam cicho z wyczerpania. Lekko odchylił materiał bluzki z obojczyka i mnie w niego pocałował robiąc mi malinkę. 
-Kai... znęcasz się nade mną...- powiedziałam wykończona pieszczotami.
-Mhm... chcesz się trochę poznęcać nade mną?-zaśmiał się pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Nad tobą nie da się znęcać.- mruknęłam patrząc mu w oczy zaczerwieniona.
-Możesz spróbować.- uśmiechnął się.
-Jakie masz słabe punkty?- zapytałam siadając na nim okrakiem.
-Nie powiem ci tego. Sama musisz je znaleźć.
-Ale to nie fair.- westchnęłam i pocałowałam go pnąc w górę ręką pod jego białą koszulką.
         Uśmiechnął się.
-Myślisz, że to moja słabość?
-Nie wiem...- prychnęłam trochę zdezorientowana.
         Zaczęłam sprawdzać wszystkie miejsca, do których mógł mieć słabość - uszy, szyja, obojczyki, brzuch, klata, łaskotki. Nic. Kompletnie nic.
-Poddaje się... nie mam pojęcia.- westchnęłam.
-Podpowiem ci...- przysunął się do mnie i odsłonił kawałek swojej szyi. Wskazał palcem punkt za uchem.
         Dotknęłam tego miejsca lekko.
-Tutaj?- zapytałam przyglądając się temu miejscu.
-Tak. Łaskoczesz.- zaśmiał się.
         Zaczęłam go łaskotać i uśmiechać się złośliwie.
-Hahahahahah! Prze-przestań.- prawie płakał ze śmiechu.
-Dobrze, ale chce coś w zamian. - uśmiechnęłam się przestając.
-Co?
         Pociągnęłam go delikatnie za brodę do siebie i pocałowałam. 
-To.- uśmiechnęłam się nie otwierając oczu.
-To już sobie wzięłaś... może coś jeszcze?
         Oplotłam go nogami i pocałowałam namiętnie w usta krzyżując ręce na jego szyi. Uśmiechnął się i objął mnie. Przestałam go całować i spojrzałam mu w oczy. Błękit jego oczu otaczał mnie z każdej strony. 
-Jesteś idealny...- powiedziałam odgarniając mu włosy z czoła.
-Tak jak ty kochanie...- uśmiechnął się delikatnie.
-Mogłabym się patrzeć w twoje oczy już zawsze.- mruknęłam nie spuszczając z niego wzroku.
-Oj bo się uzależnisz...
-Za późno...- uśmiechnęłam się lekko. -Jestem uzależniona od całego ciebie.
        Zaśmiał się.
-To chyba dobry nałóg... kocham cię Yuuki.
-A ja kocham ciebie Kai.- pocałowałam go.
        Przytulił mnie i położył głowę na moim ramieniu. Pogłaskałam go po plecach i pocałowałam w kark. 
-Lubię cię pieścić.- uśmiechnęłam się.
-A ja lubię gdy to robisz... jesteś słodka.
-Próbowałeś?- zaśmiałam się krótko.
-Tak...
-Jak smakuje moja krew?
-Słodka... jak ty.- pocałował mnie.
          Uśmiechnęłam się.  
-Jesteś kochany. 
          Chwile później zawiał zimny wiatr. Przytuliłam się do niego mocno, chociaż to nic nie dało.
-Wracamy do środka? 
-Mhm...- mruknęłam i oplotłam go mocno nogami. -Zaniesiesz mnie?
-Pewnie kochanie.- objął mnie przytrzymując.
          Zaśmiałam się cicho. 
-Czuje się jak małe dziecko.
-Haha. To urocze.
          Kai zaniósł mnie na górę do pokoju. 
-Nie chce schodzić.- powiedziałam cicho.
-Dlaczego?
-Wole być w twoich ramionach niż siedzieć sama na łóżku.
           Uśmiechnął się i usiadł na łóżku.
-Dobrze...
           Siedzieliśmy tak razem aż do kolacji. Kai znów napakował mi masę jedzenia na talerz. Zostawiłam trochę i wróciłam do siebie. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się do łóżka. Brakowało mi Kaia, chociaż wiedziałam, że jest w tym samym domu co ja to byłam samotna. Nagle dostałam sms'a. Sięgnęłam po telefon na szafkę nocną. To Kai. 

Kai: Yuuki. Chodź do mnie. Tęsknię.

        Musiałam przeczytać dwa razy tą wiadomość, żeby do mnie to doszło. Szybko zerwałam się i wyszłam cicho z pokoju. Kiedy już miałam wchodzić do pokoju Kai usłyszałam za sobą głos Tsukiego.
-Gdzie idziesz Yuuki?
       Odskoczyłam przerażona. 
-Boże, przestraszyłeś mnie!
        Zaśmiał się.
-Wybacz Yuuki...
-Idę do Kaia, a ty gdzie się wybierasz?- zapytałam ze złośliwym uśmiechem.
-Heh. Mi i Luce też dali osobny pokój. Idę do niego żeby nie był samotny.
        Uśmiechnęłam się lekko. 
-To tak samo jak ja. - powiedziałam i wślizgnęłam się cicho do pokoju Kaia. Było tak ciemno, że nie wiedziałam nawet gdzie iść. 
-Jak tu ciemno...- westchnęłam. 
       Nagle Kai złapał mnie za rękę i wciągnął do łóżka. Krzyknęłam cicho przerażona.
-Ciii...- położył mi palec na ustach po czym pocałował.
       Uśmiechnęłam się lekko. 
-Co chcesz robić?
-Przede wszystkim nie być sam.
-Nie jesteś...- powiedziałam czule. -Zawsze jestem przy tobie sercem... myślę o tobie w każdej chwili.
-Oh, Yuuki...
        Dotknęłam jego klatki piersiowej i zorientowałam się, że nie ma koszulki. Szybko zabrałam rękę. 
-Ty... jesteś bez koszulki.- powiedziałam lekko zaczerwieniona.
-Tak. A ty?- zaśmiał się i położył ręce na moich biodrach.
-Mam.- mruknęłam nieśmiało.
-To możesz ją ściągnąć... jest ciemno.
-Nie ściągnę koszulki.- powiedziałam odsuwając się lekko od niego.
      Westchnął.
-Dobrze...
      Przysunęłam się do niego. 
-Jesteś zimny...- mruknęłam kładąc rękę na jego mięśniach brzucha.
-Mhm... ja tego nie czuję.
      Powędrowałam ręką wyżej. 
-A czujesz moje ciepło?
-Czuję jak twoja skóra pulsuje.
      Położyłam mu głowę na klatce piersiowej nie ściągając ręki. 
-Uwielbiam to, że jesteś taki zimny.
-Nie marzniesz od tego?
-Może trochę, ale to nic.- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w klatkę piersiową. -Uwielbiam zapach twojej skóry i dotykać twoich umięśnionych rąk.- mruknęłam dotykając jego bicepsa.
       Pocałowałam go namiętnie w ustna pnąc ręką do jego szyi. Zamruczał z zadowolenia. Wzięłam jego ręce i dałam nad jego głowę. 
-Dzisiaj to ty jesteś mój.- mruknęłam przerywając pocałunek. Zaczęłam całować go po szyi.
-Hej, hej...  co robisz?
-Nie zawsze lubię być tą na dole...- szepnęłam mu do ucha i go w nie lekko ugryzłam.
-A o mnie to nie pomyślałaś...
-Co?- zapytałam zaskoczona. Kai przewrócił mnie na plecy i dał mi ręce nad głowę.
-Ja bardzo lubię być na górze.- pocałował mnie przygryzając moją dolną wargę.
        Uśmiechnęłam się lekko odwzajemniając pocałunek.
-Mam nadzieję że ci to nie przeszkadza.
-Wręcz przeciwnie.- uśmiechnęłam się.
-Jak dobrze...-pocałował ją jeszcze w szyję.
        Zamruczałam cicho z zadowolenia. Kai wsunął mi delikatnie rękę pod koszulkę. Poczułam motylki w brzuchu i zaczęłam trzeć kolanami o siebie. Wampir podciągnął moją bluzkę i pocałował w brzuch. Jęknęłam głośno i szybko zakryłam usta ręką rumieniąc się mocno. Przejechał mi nosem od podbrzusza do mostka. Trzymałam mocno rękę na ustach, żeby żaden domownik nie usłyszał moich jęków. 
-Spokojnie piękna.. zaopiekuję się tobą.
-Ufam ci...- mruknęłam niemrawo.
-Yuuki... robiłaś to już kiedyś?
-Nie...- powiedziałam nieśmiało.
-Dziewica?- mruknął pod nosem.
-Tak...- mruknęłam.
-Łał...- otworzył szerzej oczy. -To rzadkie... jeśli to twój pierwszy raz, to postaram się by był niezapomniany.
-Czekałam na właściwą osobę...- uśmiechnęłam się lekko.
-Znalazłaś ją... tak jak ja.
        Kai powoli zsunął moje spodenki od pidżamy i kontynuował całowanie po ciele. Mruczałam cicho z zadowolenia. Ściągnął mi bluzkę i złapał za zapięcie od biustonosza. Zadrżałam i się do niego przytuliłam. 
-Mogę ci go ściągnąć?
-Mhm...- mruknęłam niepewnie.
-Na pewno? Nie chcę nic robić wbrew twojej woli...
-Jest dobrze... zgadzam się na wszystko.- powiedziałam cicho.
        Rozpiął powoli mój biustonosz i go ściągnął. Spojrzałam na niego nieśmiało. -Nie masz się co wstydzić piękna...-uśmiechnął się i przesunął rękami od jej brzucha, aż do piersi.
-Na pewno jesteś gotowa?
-Tak...- powiedziałam i go pocałowałam.
       Powoli zsunął z siebie spodnie i złapał za gumę od bokserek.
-Hej... może ty to zrobisz?
-Eh...- zarumieniłam się. -Dobrze.- ściągnęłam nieśmiało jego bokserki.
       Uśmiechnął się.
-W zamian, ja tobie też ściągnę majtki.
       Zacisnęłam powieki i się mu oddałam. Zsunął mi powoli majtki i pocałował ją namiętnie w usta. Wsunęłam język do jego ust i przytuliłam go do siebie. Kai starał się być delikatny. Czułam to po jego dotyku. Traktował mnie jak porcelanową lalkę, która mogła w każdej chwili pęknąć. Złapał mnie za ręce, które dał mi na wysokość głowy. Przeplótł przez nie palce i spojrzał mi w oczy. Oplotłam go nogami. Swoje biodra przybliżył do moich i zagłuszył mój jęk pocałunkiem. Powtórzył to jeszcze kilkukrotnie z wszelką ostrożnością. Z bólu łzy zaczęły wypływać mi z oczu. Kai uspokajał mnie trochę i scałował moje łzy. Uśmiechnęłam się z wysiłkiem. Byłam wyczerpana.To był piękny ból. Niczego nie żałuję.

______________________________

Dziewczyny pamiętajcie... Męska odpowiedź na pytanie "czy chcesz się bzykać" brzmi zawsze TAK! XD

czwartek, 14 stycznia 2016

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 31

"Kiedy ludzie patrzą w przyszłość z nadzieją, otrzymują siłę w teraźniejszości."
         Śniłam o tej samej łące, która kiedyś mi się śniła. Stałam na nim razem z Kaiem trzymaliśmy się za ręce. Nagle on podniósł w górę moje dłonie i pocałował je. Spuścił je z powrotem na dół i powoli puszczał odchodząc z bólem w oczach. Kiedy się obudziłam zaniepokojona nie było przy mnie Kaia. Leżałam w jego koszuli przykryta kołdrą. Potrzebowałam go zobaczyć, żeby być pewną, że nie odszedł. Zeszłam szybko na boso na dół. Usłyszałam jego głos z kuchni. Z uśmiechem do niej podeszłam, gdy nagle niespodziewanie usłyszałam głos Masaru.
-Kai... takie związki są zakazane.
        O czym on mówi? Podeszłam bliżej wejścia, żeby usłyszeć o czym rozmawiają.
-Masaru... ale ja kocham Yuuki.
-Niestety Demon nie może być z Aniołem.
        Wybrzmiewało mi to w uszach. Łzy zaczęły same spływać po policzkach i kąpać na drewnianą podłogę. Objęłam się rękami i cicho szlochałam z nadzieją, że nikt mnie nie usłyszy. Nie chce, żeby Kai mnie zostawiał. Nagle, do kuchni wszedł Luca. Było słychać po jego wesołym głosie, że nie wie co się dzieje.
-Gdzie Yuu... tutaj jest!- podszedł do mnie wesoło i przytulił.
        Spojrzałam czerwonymi od płaczu oczami na Kaia.
-Yuuki... ty płaczesz?- zapytał zaskoczony. -Dlaczego?
-Obiecałeś mnie nie zostawiać...- wydukałam cofając się do tyłu.
-I tego nie zrobię.- złapał mnie za rękę zanim zdążyłam się cofnąć.
-A-ale Masaru powiedział, że to zakazany związek...- mruknęłam ze łzami w oczach.
-Co mnie obchodzą zasady...
        Rzuciłam się mu w ramiona. Kai objął mnie i mocno do siebie przytulił. 
-Kocham cię...- szepnęłam cicho tak, żeby tylko on to usłyszał.
-Ja ciebie też...- wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek.
-A o co z tym chodzi? Jakim aniołem? Co? Jak?- Luca wyglądał na zmieszanego.
       Odkleiłam się od Kaia i spojrzałam na Luce. 
-Jestem Aniołem...- mruknęłam z delikatnym uśmiechem.
-Łaaał. Jak to jest? Masz skrzydła?
-Yyy... nie.- skrzywiłam się.
-Ooo... myślałem, że każdy anioł ma skrzydła...
       Zaśmiałam się.  
-Wybacz, że cię rozczarowałam.
-Wcale nie... na pewno masz coś lepszego niż skrzydła.
       Uśmiechnęłam się i przytuliłam do Luki. 
-Dziękuje.
-Ehhh... Kai, musimy uciekać do rodziców.- powiedział wzdychając Masaru.
       Spojrzałam na Kaia ze zmartwieniem. Czułam się winna.
-Nie... to nie twoja wina...- powiedział Kai patrząc mi w oczy.
-Nie próbuj mnie pocieszać.- mruknęłam do Kaia. -Doskonale wiem, że to moja wina.
-Tak samo jak moja.
      Po obiedzie spakowałam kilka ważnych rzeczy. Kiedy zeszłam na dół czekali tam na mnie Tsuki, Luca i Hinata. 
-Co wy tutaj robicie?- stanęłam zaskoczona przed nimi z walizką.
-Jedziemy z tobą.- powiedział Luca.
-C-co?- spojrzałam ze zdziwieniem na Kaia.
-Tak...- kiwnął głową.
       Zostawiłam walizkę i przytuliłam do siebie Hinate. 
-Jak dobrze wiedzieć, że będziecie bezpieczni.
-A nam dobrze wiedzieć, że ty będziesz bezpieczna.- uśmiechnął się.
       Uśmiechnęłam się.
       Wyjechaliśmy czterema samochodami. Hinata i Masaru jechali sami, Luca z Tsukim a ja z Kaiem. Droga była jeszcze dłuższa niż do rodziny Hinaty. Dojechaliśmy dopiero późnym wieczorem.  Rezydencja rodziców Kaia była ogromna. Miała piękny, duży ogród, który można było oglądać z tarasu. Wokół długiego podjazdu pod domem rosła zielona, idealnie przycięta trawa. Kiedy wjeżdżaliśmy otworzyła się przed nami wielka, zdobiona brama. Gdy podjechaliśmy pod sam wyszłam z samochodu i spojrzałam na wille. 
-Jest ogromna...- powiedziałam z otwartą buzią.
-Mhm...- mruknął zamykając samochód.
-Tutaj się wychowywałeś?- podeszłam do niego i złapałam za ręke.
-Tak...- uśmiechnął się do mnie lekko.
        Chwile później na podjazd wjechał najpierw Hinata a potem Masaru. Hinata z triumfem trzasnął drzwiami czerwonego ferrari.
-Ha! I co? Wygrałem.- uśmiechnął się dumnie.
        Wywróciłam oczami. Tsuki zaśmiał się cicho. Gdy Hinata chciał odejść od auta wywrócił się.
-Panie zwycięzco... zatrzasnąłeś bluzę w drzwiach samochodu.
        Wybuchłam śmiechem. Aż brzuch mnie zaczął boleć. Podeszłam do niego cały czas się śmiejąc i podałam mu rękę, żeby wstał. 
-Dzięki.- wstał i zaśmiał się.
        Wspólnie weszliśmy do domu. Wtedy zobaczyłam najpiękniejszą kobietę chodzącą po tej Ziemi. Blondynka o idealnej figurze i wpatrującymi się we mnie zielonymi oczami. Mężczyzna wysoki, dobrej budowy podobny do Masaru. Obejmował kobietę w pasie i uśmiechał się do nas. Nagle zza rogu wybiegła Shinobu. Chciała podbiec do Kaia, ale kiedy zobaczyła, że trzymamy się za ręce. Zmierzyła mnie zimnym wzrokiem. Nic się nie zmieniło. Dalej mnie nie lubi. Szybko puściłam jego rękę i udawałam, że o niczym nie wiem.
-Witajcie.- kobieta uśmiechnęła się lekko .
-Miło mi panią poznać.- ukłoniłam się lekko ze względu na jej statut społeczny.
-Zaprowadzę was do pokoi.
        Mój pokój był w innej części domu. Podziękowałam mamie Kaia i weszłam do pokoju. Był duży i oświetlony przez dwa duże okna. W rogu stało dwuosobowe łóżko. Po chwili oglądania pokoju rzuciłam się na łóżko. Topiłam się w nim.  Leżałam tak chwile wpatrując się w sufit. Nagle do mojego pokoju ktoś zapukał. Zerwałam się i usiadłam na łóżku. 
-Proszę.
        Kai wszedł do mojego pokoju.
-Kolacja... idziesz?
-Nie jestem głodna.- mruknęłam kładąc się na łóżku. 
        Przez tą całą sytuację znów przestałam jeść. Koszulka podwinęła mi się trochę do góry. Kai zobaczył moje wystające kości miednicowe.
-Yuuki... musisz coś zjeść.
-Nie mogę... cały czas myślę o tym, że może się wam coś stać, jestem zdruzgotana...- mruknęłam kładąc dłonie na oczach.  -Nie mogę myśleć a co dopiero jeść
-Ale głodzenie się nie jest dobre. Mam cię pilnować?- to zabrzmiało jak groźba.
-Nie... ja chętnie coś zjem.- uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. 
        Wszyscy zasiedli przy dużym, zdobionym, dębowym stole. Na stole było wszystko od ulubionej zupy pomidorowej Kaia po pieczony stek. Sięgnęłam po bułkę. Kai spojrzał na mnie lekko zirytowany i zaczął mi ładować na talerz jedzenie. 
-Kai ja tego nie zjem...- zatrzymałam jego rękę.
-Dasz radę...- nie zważał na to co mówię.
       Westchnęłam i wzięłam się za jedzenie. Na moim talerzu była góra pure z ziemniaków, kotlet schabowy, surówka z kapusty pekińskiej. Po dwóch kęsach byłam już najedzona, ale na końcu na moim talerzu został tylko kawałek kotleta. Wstałam od stołu. 
-Dziękuje. - mruknęłam i wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam gorącą kąpiel. 
       Założyłam na siebie tylko "byłą" koszulkę Kaia i majtki. Z mokrymi włosami położyłam się do łóżka. Leżałam na boku i wpatrywałam się w księżyc. Bałam się zasnąć bo byłam przerażona, że może mi się przyśnić koszmar z łowcami. Nagle drzwi mojego pokoju się uchyliły. Zerwałam się w górę. 
-Hej... też nie możesz spać?
-Mhm...- mruknęłam.
-Mogę spać z tobą?
-Tak.- powiedziałam i przesunęłam się bardziej pod okno.
      Uśmiechnął się.
-Dzięki...
      Kai położył się koło mnie a ja położyłam mu głowę na klatce piersiowej.
-Boję się o ciebie Yuuki...
-Dlaczego?- zapytałam cicho.
-Mogę cię stracić...
-Nie stracisz mnie.- złapałam go za dłoń i przeplotłam przez nią palce.
       Spojrzałam na Kaia a on pocałował mnie czule.
-Mam taką nadzieję...
       Podniosłam się lekko w górę i oparłam ręką na jego klatce piersiowej. Popatrzyłam mu głęboko w oczy i odgarnęłam włosy z czoła. Uśmiechnęłam się lekko. 
-Mam ogromne szczęście.
       Uśmiechnął się 
-Tak...
       Spochmurniałam. 
-Powinieneś teraz powiedzieć, że ty masz większe.- powiedziałam ironicznie i obróciłam się w stronę okna.
-Oj Yuuki... ja nie mam szczęścia... ale za to mam ciebie. Zastępujesz mi całe szczęście tego świata.
        Spojrzałam na niego zdziwiona i szybko pocałowałam go w usta głaskając go po klatce piersiowej. Odwzajemnił pocałunek i objął ją.
-Kocham cię Yuuki.
-Ja ciebie też, ale...- mruknęłam zmartwiona.
-Co się stało?
-Boje się,  że prędzej czy później zostaniemy rozdzieleni...- mruknęłam patrząc mu prosto w oczy.
-Ja też...- pogłaskał mnie po policzku.
-Chcesz to zakończyć?- zapytałam cicho zaciskając dłoń na jego koszulce.
-Zakończyć? Jak?- zapytał zaskoczony.
-Zakończyć nasz związek... tu i teraz bez bólu i krzyku. Kai oni będą mnie szukali do skutku.- powiedziałam ze łzami w oczach. 
        W pokoju panował półmrok Kai nie był w stanie tego zauważyć.
-Nie. Yuuki... nikt mi ciebie nie zabierze. Jesteś moja, jasne..?- przytulił mnie mocno.
-Tak...- powiedziałam cicho przytulając się do niego.
        Ułożyłam się do snu przytulona do Kaia. Noc była spokojna i chłodna.Rano obudziło mnie naruszanie mojej przestrzeni osobistej. Kai bawił się moimi włosami. Spojrzałam na niego z uśmiechem. 
-Dzień dobry.
-Witaj piękna. Jak się dzisiaj czujesz?- na jego twarzy pojawił się promienisty uśmiech.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się. -A ty jak się czujesz królewiczu?- zaśmiałam się cicho.
-Cudownie... z moją królewną.
        Uśmiechnęłam się i pocałowałam go głaszcząc po policzku. 
-Co byś chciała na śniadanie?
-Hm... naleśniki.- uśmiechnęłam się.
-Okej. Do łóżka czy przy stole?
-Poproszę do łóżka.- położyłam się na brzuchu i zgięłam nogi w kolanach.
-Zaraz będzie.- podniósł się z łóżka i poszedł na dół do kuchni.
        Rozciągnęłam się na łóżku i spojrzałam za okno. Słońce świeciło nad bajecznymi ogrodami, którymi zajmowała się właśnie służba. Po zjedzeniu śniadania Kai oprowadził mnie po wielkiej rezydencji. 
        Ojciec Kaia zaproponował mu, żeby powalczyli na miecze. W sali treningowej, która znajdowała się pod posiadłością spotkaliśmy się wszyscy, żeby to zobaczyć. Z dwóch stron sal wyszedł Kai i jego ojciec. Byli ubrani w białe koszule rozpięte do połowy i dziwne, czarne spodnie, które wyglądały jakby były na nich za duże.
         Kai wyraźnie przegrywał, ale ja zamiast na walce skupiłam się na sali obok, w której znajdował się metalowy łuk. Przedarłam się za chłopakami niezauważalne. Weszłam do sali i zobaczyłam w niej broń, której dawno nie trzymałam w rękach. Na ścianie sali znajdował się namalowany na ścianie człowiek z punktacją. Najwyżej punktowane było trafienie w jego serce. Wzięłam do rąk łuk oglądając jego detale. Sięgnęłam do kołczanu, który wisiał obok po metalową strzałę. Naciągnęłam ją na cięciwę, aż dotknęłam moich ciepłych ust. Zamknęłam jedno oko i wyciszyłam tak jak uczył mnie ojciec. Spojrzałam na cel. Chciałam trafić w sam środek, w jego serce. Skupiłam się maksymalnie i wypuściłam strzałę. Przecięła powietrze w sali i trafiła w samo serce. 
         Byłam tak skupiona na strzale, że nie zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą zza szyby. Byli zaskoczeni. Pierwszy do sali wszedł Kai. 
-Wow... Yuuki. Jak to zrobiłaś?
-Nie wiem...- powiedziałam zaskoczona tak samo jak on.
-Anioł i strzela z łuku... Yuuki, jesteś kupidynem!- zaśmiał się Luca.
          Wszyscy wybuchli śmiechem. 
-Luca ty to czasem potrafisz coś palnąć.
           Zadowolony z siebie Luca uśmiechnął się szeroko.
           Po  obiedzie w centrum uwagi była Shinobu więc, żeby nie być zazdrosna poszłam w ciche miejsce - do biblioteki. Była ogromna. Oświetlały ją trzy okna, które były od ziemi aż po sufit. Na ścianach były namalowane wzory aniołów i diabłów. Weszłam w głąb biblioteki i szukałam ksiąg o Aniołach. Po paru minutach znalazłam już pięć grubych ksiąg. Usiadłam z nimi do ciężkiego, drewnianego stolika. Pierwsza księga z napisem "Anioły - stworzenia piękne i niesamowite. " Na pożółkłych kartkach księgi zobaczyłam zupełnie inny język, który teraz nie funkcjonował. Dzięki zdolności rozumienia wszystkich języków bez problemu ją mogłam przeczytać. Dowiedziałam się z niej, że Anioły mają ustawiające łzy i mogą zagoić nimi prawie wszystkie rany. Przemiana u młodych Aniołów następuje tylko w razie niebezpieczeństwa czy zagrożenia życia innych bliskich. Skrzydła Anioła są śnieżnobiałe i piękne. W zależności od wieku Anioła i jego pozycji w hierarchii Anielskiej - wysoko postawione Anioły mogą posiadać bronie do zabijania demonów. 
          W reszcie książek nie znalazłam nic oprócz tego jakie Anioły są złe w życiu demonów, jednak w piątej książce o tytule "Demon i Anioł" znalazłam coś ciekawszego. Kiedyś na ziemi było mnóstwo dzieci Aniołów i Demonów. Jednak pod koniec lat dwudziestych powstała organizacją, która wytępiała takie związki i zabijała dzieci. Nazywano ich Łowcami. 
           Pół Demony pół Anioły są to bardzo potężne stworzenia, które posiadają moce i demonów i aniołów. Można je zabić tylko jednym sposobem. Odciąć im skrzydła i wbić kołek w serce a ich ciała spalić. Prochy pozostałe z ciała należy wrzucić do Rzeki Nocy. Płynie ona tylko w nocy a śmiertelnik, który do niej wpadnie tonie. Nadal istnieją dzieci pół Aniołów pół Demonów. 
Podeszłam do regału, który znajdował się na końcu pomieszczenia. Znalazłam tam książkę "Zakazane związki".
           Związki człowieka z Demonem czy człowieka z Aniołem są kategorycznie zakazane, ale najgorszy ze związków jest związek między Aniołem a Demonem. Dzieci rodzą się z mocami, których świat nigdy nie widział. Sąd Najwyższy i Sąd Piekielny stworzyli organizacje, która miała wytępić takie związki. Nazywali się Posłańcami Światła i Ciemności, ale potocznie na nich mówiono Łowcy. Na początku dwudziestego pierwszego wieku dostali rozkaz rozwiązania organizacji, ale oni nadal szukali dzieci z zakazanych związków. 
         W tym momencie do biblioteki wszedł Kai. 


poniedziałek, 11 stycznia 2016

"I Hate Men!" - Rozdział 1

Do moich nozdrzy dostało się zimne powietrze. Nie wiem ile czasu już tak biegnę, ale nie mam ochoty wracać do domu. Nie chcę widzieć twarzy mojej matki, która mnie zdradziła.

Zatrzymałam się na przystanku autobusowym. Zaczęłam szybko łapać tlen w płuca. Zmęczyłam się tym pół kilometrowym biegiem. Jest godzina 22. Nikogo w okół nie ma. Przysiadłam na przystanku i zaczęłam wspominać dzisiejsze wydarzenia...

Rano wstałam szybko, żeby zdążyć pobiegać. Przed szkołą wzięłam szybki prysznic i ruszyłam do tej instytucji, która podobno ma nam pomóc w "lepszym życiu".

Wydawało mi się, że czekanie na tą dziewczynę trwało wiecznie!

Z klatki wyszła dobrze znana mi dziewczyna. Miała długie blond włosy i cerę białą jak śnieg. Jej oczy świeciły jak dwa szmaragdy. Kiedy mnie zobaczyła na jej pełnych, czerwonych ustach zagościł uśmiech. Była ubrana w ten sam mundurek co ja. Miała na sobie granatową spódnice do połowy ud, białą koszule, burgundowy krawat i czarne podkolanówki. To Kimiko.

-Ile można na ciebie czekać?!- powiedziałam wkurzona.

-Oj... już się tak nie piekl Ayane...- jak zwykle dopisywał jej humor.

-Zaraz się przez ciebie spóźnimy do szkoły...- syknęłam.

-To idziemy pięknisiu.- zaśmiała się.

Nazywam się Ayane Kazumi. Mam 17 lat i chodzę do drugiej klasy liceum. Mam brązowe, lekko kręcone włosy do łokci i niebieskie oczy... chociaż kłóciłabym się bo w mojej tęczówce można zobaczyć też zielony kolor.

Jestem niewysoką dziewczyną z silnym charakterem, która nie pozwoli sobie wejść na głowę.
Nienawidzę mężczyzn! Po prostu jak na jakiegokolwiek patrze to zbiera mi się na wymioty.
Wszystko wiąże się z długą historią o moim ojcu...

W noc z piątku na sobotę zostałam wyrwana ze snu. Miałam wtedy 6 lat. Usłyszałam wrzaski i rzucanie różnymi przedmiotami.
Wybiegłam szybko z pokoju i zobaczyłam jak rodzice się kłócą.

-Gdzie do cholery wczoraj byłeś przez pół nocy?!- krzyczała moja mama.

-Mówiłem ci, że spałem u kolegi!- mój ojciec też nie oszczędzał głosu.

-Dzwoniłam do wszystkich twoich kolegów i u żadnego cię nie było!- moja mama krzyczała coraz głośniej.

-Nie znasz go!- wybuchł. -Nie musisz mnie kontrolować gdzie śpię!

-Zamknij się ty pierdolony oszuście!- moja matka zaczęła używać wulgaryzmów. -Doskonale wiem, że byłeś u tej dziwki!

-U jakiej dziwki?! Ty chyba jakaś chora jesteś!- postukał się po czole.

-Przestań kłamać! Mam już tego wszystkiego dość!- rzuciła talerzem o podłogę. -Jak mogłeś mnie zdradzić?!

-O czym ty w ogóle mówisz kobieto?! Nie zdradziłem cię!- powiedział coraz bardziej zdenerwowany.

-Tak..?- powiedziała ironicznie. -A co z tą dziewczyną, do której ciągle piszesz? Um... zacytuję... "Będzie jutro świetnie. Nie martw się. Żona o niczym się nie dowie."

Na twarzy ojca namalowana była wściekłość. Podszedł do mamy i zaczął ją bić, kopać i Bóg wie co jeszcze. Z pod lady w kuchni było słychać tylko płacz matki.

-Tato!- krzyknęłam swoim piskliwym głosikiem płacząc.

Spojrzał na mnie zaskoczony i odsunął się od zwijającej się z bólu matki.

-Czego chcesz mały bachorze?- warknął idąc w moją stronę.

Zaczęłam uciekać w stronę swojego pokoju, ale w ostatniej chwili mnie złapał i pobił tak, że wylądowałam w szpitalu w ciężkim stanie.

Z zamysłu wyrwała mnie moja przyjaciółka.

-Halo! Ziemia do Ayane! Czy ty mnie w ogóle słuchałaś?- powiedziała wkurzona.

-Tak, tak...- odpowiedziałam obojętnie.

-Tak..?- powiedziała ze złośliwym uśmiechem. -To wiedz, że tamci chłopacy cię obczajają.- wskazała na nich palcem.

Obróciłam głowę we właściwą stronę i zobaczyłam tam trzech chłopaków z mojej szkoły. Zmierzyłam ich najzimniejszym wzrokiem jaki potrafiłam zrobić i zabrałam ze sobą Kimi idąc pośpiesznie do szkoły.

Chodziłam do zwykłej, japońskiej szkoły. Nic tu się nie wyróżniało od innych szkół. Budynek był nowocześnie zrobiony, miał duże okna na łącznikach klas. W klasach siedziało się pojedynczo.

Przed bramą szkoły stał przewodniczący badając nasze mundurki.

Parę dziewczyn nie przepuścił, ponieważ ich spódniczki były za krótkie.

Przewodniczący ma czarne włosy okalające mu twarz. Zza jego czarnych okularów ujrzeć można jego zimne, niebieskie oczy. Chodził do 3 klasy. Nie mogłam doczekać się końca roku szkolnego...

-Witaj Ayane.- ukłonił się lekko na co się skrzywiłam.

Yoshida był dobrze wychowany co wcale mi nie pomagało.

-Mówiłam ci, że masz się mi nie kłaniać.- warknęłam.

-Tak... wiele razy.- uśmiechnął się.

Przeszłyśmy z Kimiko pośpiesznie przez bramę.

-Leci na ciebie!- zaczęła podekscytowana.

-Skończ! Rozmawiałyśmy już o tym!- spojrzałam na nią spode łba na co teatralnie wywróciła oczami.

W szkole wszyscy wiedzą, że nienawidzę mężczyzn. Ale czy ich to odpycha? Nie... wręcz przeciwnie. Oni jeszcze bardziej do mnie lgną.
Wszystko wydało się w drugiej klasie podstawówki, kiedy pobiłam się z chłopakiem. Miał zamiar mi udowodnić to, że chłopcy są lepsi od dziewczyn. Jednak mu się nie udało bo skończył ze złamanym nosem.

Od tamtej chwili ci mądrzy chłopcy trzymają się ode mnie z daleka a ci głupi... no cóż... z nimi mam akurat problem.

Kiedy weszłam do klasy rozmowy ucichły. Tak. Zawsze tak reagują.

Kimiko to moja jedyna i najlepsza przyjaciółka. Nie potrzebuję innych.

Gdy przechadzam się szkolnymi korytarzami wszyscy na mnie patrzą. Jak to jest, że nie mogą po prostu mieć mnie gdzieś? Jestem zwykłą dziewczyną, która nienawidzi mężczyzn. Odtrąciłam ich w swoim życiu już wielu.

Jak tylko o tym myślę przypomina mi się pewna scena z mojego życia...

Klasa druga gimnazjum. Siedziałam w środkowym rzędzie podpierając ręką twarz. Za mną siedziała grupka chłopaków z mojej klasy. Przypadkiem podsłuchałam ich rozmowę.

-Nie uważacie, że bycie z taką dziewczyną jak Ayane da ci poczucie wyższości?- powiedział jeden z chłopaków.

-A niby jak Kou?- zaśmiał się drugi.

-No jak to jak? Kiedy inni odtrąceni przez nią chłopacy cię zobaczą... będą czuli się upokorzeni.- wszyscy się zaśmiali.

-Niezły pomysł! Ale tylko tak na pokaz!- dodał kolejny chłopak.

Miałam już o tym zapomnieć. Potrząsnęłam głową, żeby się ocucić.

Wróciłam do domu przed 15. Mieszkam w wielkim apartamentowcu. Moja mama zarabia dużo pieniędzy więc nas na to stać. Mieszkamy na samej górze.

Nasze mieszkanie jest duże. Mamy trzy pokoje, wielki salon, kuchnię, dużą łazienkę i poddasze, które jest zamknięte. Od 10 lat jeden z pokoi jest pusty. Mianowicie pokój, w którym było biuro mojego ojca. Pomieszczenie jest zamknięte na klucz, który jest schowany przez moją matkę. Nigdy więcej nie chciała wracać do przeszłości, ale ja nie potrafiłam zapomnieć.

-Już jestem.- powiedziałam ściągając buty, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Jak zawszę.

Mama pracuje do wieczora a ja jestem sama. Westchnęłam cicho pod nosem i ruszyłam do kuchni. Na blacie leżała zapakowana w folię lazania i kartka. "Smacznego kochanie!"

Włożyłam lazanie do piekarnika i poszłam się przebrać w po domowe ubrania czyli dresy i luźną bluzkę.

Jedząc obiad przeglądałam internet. Nic ciekawego. Dziewczyny z mojej klasy dodają zdjęcia z "dzióbkami" i pokazanymi cyckami. Nie wiem po co to robią... ale jeszcze bardziej nie chce wiedzieć co chłopacy do tych zdjęć robią. Musiałam na chwilę przerwać jedzenie bo miałam ochotę zwymiotować.

Mama była w domu o 21. Siedziałam na kanapie przykryta kocem i czytałam książkę popijając czarną herbatę.

-Cześć mamuś!- oderwałam się od książki.

-Cześć córciu...- opadła zmęczona na sofę obok mnie.

Moja mama to bardzo piękna kobieta. Ma długie, teraz związane w koka, blond włosy i brązowe jak kakao oczy. Jej uśmiech pomaga mi w najgorszych chwilach. Ma idealną figurę. W tym momencie ma na sobie czarną, obcisłą sukienkę z wysokim dekoltem.

-Jak było w szkole?- zapytała.

-Ah... wiesz. Jak to w szkole. Nic nadzwyczajnego.- uśmiechnęłam się.

Napiła się mojej herbaty.

-Wiesz Ayane... muszę ci coś powiedzieć.- na jej twarzy pojawiła się powaga.

-Um... tak?- byłam troszkę zdezorientowana.

-Ja... mam kogoś.- powiedziała patrząc mi w oczy po czym dodała. -Spotykamy się już od 6 miesięcy...

Sześć miesięcy?!?! One przede mną to ukrywała przez tak długi czas?! Jak?!

-C-co?! Kto to jest?- wypytywałam przerażona.

-Poznaliśmy się na imprezie... Ayane bardzo go kocham.- powiedziała patrząc na mnie czule. -Błagam nie zniszcz tego.

-Zniszczyć?! - zapytałam coraz bardziej przerażona.

-Jutro o 18 mamy kolację. Przyjadę szybciej z pracy. Ubierz się ładnie.- spojrzała na mnie błagająco.

-Nie ma mowy! Nie spotkam się z żadnym twoim chłoptasiem!- uniosłam się. -Ukrywałaś przede mną to przez tak długi czas!

-Ayane! Nie tym tonem!- powiedziała do mnie.

-Z nikim się nie spotkam! Nie zmusisz mnie!- wybiegłam z domu zakładając trampki i porywając z wieszaka bluzę.

-Ayane, wracaj!- krzyczała za mną moja mama.

Zbiegłam po schodach płacząc. A co jak się powtórzy to co stało się z moim ojcem? Nie chce nawet o tym myśleć! Biegłam przed siebie co sił w nogach. Łzy zasychały mi na policzkach. Nigdzie nie pójdę! Nie chcę, żadnego mężczyzny w domu! Jeszcze go nie widziałam a już go nienawidzę!
_____________________________

Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu! ^^

Już niedługo pojawi się kolejny rozdział.

"I Hate Men!" - Opis

Mam 17 lat i chodzę do drugiej klasy liceum. W wieku 6 lat znienawidziłam wszystkich mężczyzn na ziemi. Pewnego wieczoru dowiedziałam się, że moja mama ma kogoś...

niedziela, 10 stycznia 2016

"Blue Moon" - Rozdział 1

-Witaj księżniczko.- Matthew pocałował moją dłoń.

-Miło cię widzieć książę Matthew.- uśmiechnęłam się do niego.

Matthew jest tak samo jak ja szlachetnej krwi. Jest księciem innego państwa. Te zaręczyny są w celu utrzymania do tych czasowego pokoju między krajami. Jest blondynem o czerwonych oczach. Jest ode mnie o dwa lata starszy. Jest wysoki i dobrze zbudowany. To jego wybrałam z pośród długiej listy kandydatów. Reszta była tylko łasa na tron ojca a on... on wydał mi się inny od reszty. Nie żałuję, że to jego wybrałam. Mat pochodzi z rodu Ruby - rubin. Nazwa rodu wzięła się od koloru ich krwistoczerwonych oczu.

-Znowu podwalasz się do mojej siostry?- zaśmiał się podchodząc Lucas.

Uśmiechnęłam się do niego lekko. Lucas jest trzy lata ode mnie starszy. Jest idealnym starszym bratem. Zawsze mam w nim oparcie. To on zajmował się mną kiedy nie było rodziców. Ma tak samo jak ja białe włosy i szkarłatnego koloru duże oczy. Pochodzimy z rodu Diamond - diament. Zostaliśmy tak nazwani dzięki czystości naszej krwi i włosach w kolorze idealnej bieli.

-Teraz jesteśmy już zaręczeni...- powiedziałam jak zawsze łagodnym i ciepłym tonem.

-Wiem, wiem...- podszedł do mnie i objął mnie ramieniem całując w czubek głowy.

-Wiesz, że zawsze możesz się wycofać?- szepnął mi na ucho.

-Wiem... ale nie zrobię tego tobie i Isabel.- odpowiedziałam.

Isabel to piękna kobieta. Pracuje na naszym dworze. Ma kruczoczarne długie włosy i idealną figurę. Jedynym przeciwieństwem ich związku jest to, że ona jest człowiekiem. Ojciec nigdy się na to nie zgodzi.

Stanie się wampirem jest bardzo bolesne... nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wszyscy twoi dotychczasowi bliscy zapominają o tobie i wszystkich rzeczach związanych z tobą. Lucas jej tego nigdy nie zrobi.

Lucas spojrzał na mnie czule i pocałował mnie w czoło.

-Wiesz, że jesteś moją najlepszą siostrą?- zapytał retorycznie przytulając mnie do siebie.

-I jedyną.- dodałam z delikatnym uśmiechem.

Było mi naprawdę ciężko, ponieważ nie kochałam Mata. Był naprawdę świetnym facetem a ktoś musi objąć tron po moim ojcu i tylko on z nich wszystkich się na to nadawał. Lucas chce być z Isabel. Nie mam nic przeciwko. Tak wiele rzeczy dla mnie zrobił. Teraz moja kolej.

-Gotowa?- podszedł do mnie Matthew i złapał pod ramię.

-Naturalnie.- uśmiechnęłam się do niego lekko.

Wyszliśmy na balkon i zaczęliśmy machać do poddanych. Zgromadziło się tu całe królestwo. Byli bardzo podekscytowani moimi zaręczynami. Prowadzono wiele zakładów, którego z książąt wybiorę.

Widziałam stąd cały dwór. Był wielki. Pracowało tu wielu ludzi. Zapytacie jak się powstrzymywaliśmy? My szlachecki ród potrafimy to robić. Jednak ludziom, którzy zostali przemienieni w wampiry jest o wiele trudniej, ale jest to wykonalne.

Zamek jest zbudowany w stylu barokowym i gotyckim. Wielu szlachciców może tylko o takim pomarzyć.

Po przywitaniu się z poddanymi razem z Matem poszliśmy do sali balowej gdzie odbywał się bal z okazji moich zaręczyn. Przyjechało wiele wampirów nie tylko szlacheckiej krwi. Wszyscy byli ubrani w piękne stroje. Panie miały na sobie długie suknie balowe zdobione różnymi kamieniami szlacheckimi. Zazwyczaj na tych balach pokazuję się swój cały dorobek tak, aby każdy ci zazdrościł. Panowie mieli na sobie drogie stroje wieczorowe.

Zasiedliśmy przy wielkim stole. Było na nim wszystko... co prawda wampiry mogą jeść, ale to raczej dla samego smaku niż najedzenia się. Jest to nam zupełnie nie potrzebne. Wystarczy nam samo picie krwi. Wspominając o tym... czuję jej zapach. Mmm... tak ślicznie pachnie.

Dziewczyna. Wiek ok. 20 lat. Krew w bardzo dobrym stanie. Niestety już nie żyje. Zmartwiłam się na tą myśl. Nie lubię kiedy wampiry zabijają ludzi. Ja sama z obawy przed tym, że się nie powstrzymam piję zwierzęcą krew. Zapytacie, które ze zwierząt najbardziej mi smakowało? Hmm... królik. Zdrowo się odżywiają i są pyszne! Co prawda są niczym w porównaniu z ludzką krwią, ale wolę mimo wszystko nie ryzykować. Nie pamiętam kiedy piłam ludzką krew.

-Chciałbym wznieść toast za moją córkę i przyszłego zięcia!- wstał mój ojciec a zaraz za nim cała reszta. Czułam na sobie ich wzrok, jednak cały czas trzymałam wysoko głowę tak samo jak Matthew.

Spojrzałam na niego przez chwilę. Nie wyglądał na zadowolonego... raczej zmęczonego. Po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech. Tak jakby przyjął inna maskę. Byłam zaskoczona. Czy on wszystkich oszukuje?

Spotkanie rozpoczęliśmy tradycyjnym tańcem. Ja z księciem Matthew tańczyliśmy w środku. Cały czas się do siebie uśmiechaliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. W skrócie... udawaliśmy idealną parę tak jak tego od nas wszyscy oczekiwali, choć nie mówili tego głośno.

Uważacie, że życie księżniczki jest idealne i posypane różami? Grubo się mylicie. Od urodzenia jestem uczona bycia przykładem dla innych i wszystkich przeróżnych zasad prawidłowego to trzymania filiżanki, to właściwego ułożenia sztućców. Można powiedzieć, że to bez sensu i nie potrzebne. Bo tak jest, ale nie dla księżniczki, która ma być ideałem kobiety. Ćwiczyliście kiedyś taniec na wysokich obcasach ze stosem książek na głowie? Nie..? Nie polecam...

Od szóstego roku życia jestem uczona gry na pianinie, baletu, tańca towarzyskiego, malowania, jazdy konnej i innych rzeczy, które musi potrafić księżniczka. W sekrecie mój brat uczył mnie strzelać z łuku. Powiedział, że jestem niesamowita. Z biegiem lat stałam się w tym naprawdę dobra zresztą jak w każdej z tych rzeczy.

-Witam księżniczkę.- usłyszałam znajomy głos za sobą.

To Emma. Moja najlepsza przyjaciółka. Spojrzałam na nią z szerokim uśmiechem na ustach.

-Co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić za tydzień!- przytuliłam ją.

-Wybłagałam tatę, żebyśmy wrócili szybciej... w końcu moja przyjaciółka się żeni.

-Oh... dzięki.- spojrzałam na nią.

Jej brązowe jak ziarna kawy włosy były spięte w koka. Miała na sobie śliczną niebieską, rozkloszowaną sukienkę do ziemi, która pasowała jej do oczu. Jej cera jest biała tak jak moja. Pochodzi ona z rodu Sapphire - szafir. Nazwa rodu wzięła się z przepięknego szmaragdowego koloru ich oczu.

-To co..? Przedstawisz mnie swojemu kochasiowi?- Emma uśmiechnęła się złośliwie.

-Przecież wiesz po co to robię...- spojrzałam na nią wymownie.

-Dobra, dobra... jednak za niego wychodzisz więc musisz coś w nim widzieć.

-No... powiem ci, że jest naprawdę przystojny i inteligentny.- zarumieniłam się lekko.

-A jaki miałby być skoro pochodzi z rodu Ruby?- puściła mi oczko.

Miała rację. Poszłam do Mata i usiadłam obok niego na krześle.

-Będzie mi naprawdę miło jak kogoś poznasz...- spojrzałam na niego błagająco.

-Jeżeli to ktoś tak ważny dla księżniczki to bardzo chętnie.- uśmiechnął się zniewalająco.

-Tak... bardzo.

Zaprowadziłam go do Emmy. Kiedy się nawzajem zobaczyli zamilkli. W oczach Emmy pojawił się błysk. Zawsze się pojawia kiedy widzi przystojnego mężczyznę, który jej się podoba. Za to Matthew pożerał ją wzrokiem a Emmie się to jeszcze podobało bo uśmiechała się do niego słodko. Nie wierzyłam własnym oczom.

-Witaj Pani.- ukłonił się i pocałował jej dłoń. -Miło cię poznać. Nazywam się książę Matthew Ruby. A jak zwie się imię tak pięknej kobiety jak ty?

Zachichotała zarumieniona.

-Jestem księżniczka Emma... Emma Sapphire.- złapała za materiał sukienki i lekko go unosząc ukłoniła się.

-Jakie piękne imię... dla równie pięknej kobiety.- uśmiechnął się zniewalająco.

Halo! Ja tu jestem! Jak można podrywać inne kobiety w towarzystwie swojej narzeczonej?! Odeszłam na pięcie i wróciłam do stołu. Siedziałam przy nim znudzona myśląc o zachowaniu Emmy i Mata.

Oh... właśnie siedzą i rozmawiają. Czy oni nie mają za grosz kultury?

-Zatańczymy?- usłyszałam za sobą głos młodszego z braci.

Logan ma średniej długości białe włosy i jest geniuszem. W każdej nauce, którą rozpoczyna jest niesamowity. Patrzy na mnie teraz swoimi dużymi czerwonymi oczami. Wielokrotnie mówił mi, że nie rozumie jak mogę się tak poświęcać dla ludu. Ma 14 lat i jest kopią Lucasa.

-Z wielką chęcią braciszku.- podałam mu dłoń.

Logan jest nieco niższy ode mnie. Snuliśmy się w swoim tempie po parkiecie. To ja go nauczyłam tańca towarzyskiego. Na początku nie potrafił zrobić kroku nie nadeptując mi na stopę, a teraz? Prawdziwy z niego tancerz.

-Coś cię martwi siostrzyczko?- zapytał kręcąc mną.

-Nie... wszystko dobrze.- uśmiechnęłam się sztucznie.

Już dawno temu nauczyłam się przyjmować różne maski. Często udaję uśmiech i zadowolenia albo smutek czy żal. Jestem świetną aktorką. Nikt nie potrafi rozpoznać czy kłamię czy nie... jedynie mój starszy brat często mnie na tym przyłapuje.

Kiedy skończyliśmy tańczyć podbiegł do nas najmłodszy z braci - Mason. Uroczy ośmiolatek. Jeżeli zapytalibyście go co najbardziej kocha na świecie odpowiedziałby "siostrzyczkę". Mason jest jak "pies na baby" uroczy, dżentelmen i dużo już rozumie jak na taki młody wiek. Kobiety go kochają.

Mały uczepił się mojej sukienki.

-Teraz ja! Teraz ja siostrzyczko!- powiedział z uśmiechem.

-Dobrze.- odwzajemniłam jego uśmiech i wzięłam go na ręce.

Tańczyliśmy razem dopóki mały nie zasnął mi na ramieniu.

-Mój mały książę...- pocałowałam go w czoło.

Postanowiłam go zanieść do jego komnaty. Wyszłam z sali balowej i skierowałam się w górę schodów. Kilku strażników życzyło mi dobrej nocy. Kiedy chciałam złapać za diamentową gałkę odwróciłam się nagle. Dlaczego? Nie wiem. Było by lepiej jakbym tego nie widziała.

"Blue Moon" - Prolog




-Mike czekaj!- krzyczałam za nim.

Mały wilkołak uciekał przede mną w głąb lasu.

-I tak cię dogonię!- biegłam za nim w wampirzym tępię uśmiechając się szeroko.

Mike zatrzymał się na skraju górki. Wbiegłam w niego i oboje stoczyliśmy się w dół po miękkiej trawie. Raz on był na dole raz ja.

Wylądowałam na miękkim futrze śmiejąc się. Usiadłam rozglądając się dookoła.

Było tutaj pięknie. Dużą łąkę otaczał wielki las, zza którego widać było dalekie góry.

Mike szturchnął mnie swoim zimny, mokrym nosem. Zaśmiałam się.

Oczy wilkołaka skierowały się ku moim. Widziałam w nich błysk. Jakby niebieski księżyc w pełni świecił na gwieździstym niebie.

Przytuliłam się do niego. Jego futro było delikatne i miłe w dotyku.

Mike położył pysk na moim ramieniu i łapą przysunął mnie do siebie. Jego łapa zaczęła zmieniać się w rękę a futro w oliwkowego koloru skórę.

-Rose...- powiedział odsuwając się ode mnie z uśmiechem.

Miał najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nigdy wcześniej nie widziałam wilkołaka. Mike ma duże niebieskie oczy i czarne jak węgiel włosy.

Większość istot, które widziałam są blade i zimne... a Mike jest ciepły i miły.

-Mam coś dla ciebie.- wyciągnął zza pleców naszyjnik z rzemyku a na nim był zawieszony, wyrzeźbiony w kości wyjący wilk.

Popatrzyłam na niego zaskoczona. Chłopak założył mi na szyję naszyjnik i spojrzał na niego ostatni raz po czym uśmiechnął się do mnie smutno.

-Rose... nigdy więcej się nie zobaczymy.- powiedział odgarniając niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy.

J-jak to się nie zobaczymy? O czym on mówi?

-C-co? Mike nie zostawiaj mnie!- wtuliłam się w niego.

Był taki ciepły... nie to co ja. Zawsze zimna jak lód.

Mike przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy.

-Przepraszam Rose... ale jesteśmy z dwóch różnych światów.- powiedział smutno.

-To nieważne!- wypłakałam.

Mike otarł moje łzy.

-Nie becz bo brzydko wyglądasz.- uśmiechnął się pokrzepiająco.

Odwzajemniłam jego uśmiech.

-Jutro zostanę oficjalnym członkiem watahy... nigdy więcej nie będę mógł przekroczyć granicy.- spojrzał mi swoim smutnym morzem w oczy.

Znów zachciało mi się płakać. Jednak powstrzymałam łzy. Wiem, że dla niego to również było ciężkie.

Poszliśmy za rękę nad rzekę. Jak zawsze płynęła szybko... nigdy nie zwalniała. Po drugiej stronie znajdował się Herd. Ziemia wilkołaków.

Też chciałam coś dać Mikowi od siebie. Jedyne co przy sobie miałam to bransoletka wysadzana diamentami. Wyciągnęłam jeden brylant i położyłam go na dłoni tak, żeby nie zdążył zauważyć co to jest. Szybko zacisnęłam jego dłoń w pięść.

-Obiecuj, że o mnie nie zapomnisz Mike...- powiedziałam z delikatnym uśmiechem chociaż miałam ochotę płakać.

-Obiecuję...- przytulił mnie mocno.

Czułam bicie jego serca. Słyszałam jak każda kropla krwi przemierza jego ciało. Mike ujął moją twarz w dłonie.

-Nigdy, ale to przenigdy o tobie nie zapomnę.- powiedział patrząc mi prosto w oczy.

-Ja też o tobie nie zapomnę Mike.- pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.


-Panienko! Miałaś być już gotowa!- powiedziała wparowując do pokoju moja niania.

Nazywam się Rosalie. Jestem księżniczką Aristo. Teraz mam 16 lat i jestem zaręczona z księciem innego rodu wampirów. Nie kocham go. Od dziecka zakochana jestem w Miku. Jednak wiem, że to niemożliwe abyśmy byli razem. On jest teraz szczęśliwy gdzie indziej a ja muszę zachowywać się jak księżniczka i zrobić wszystko co najlepsze dla mojego państwa.

-Tak, tak nianiu...- uśmiechnęłam się do niej.

-Książę Matthew już na ciebie czeka. Pośpiesz się.

"Blue Moon" - Opis

Aristo - kraj, którym włada silny ród wampirów. Jest to państwo monarchiczne, którego królem jest ojciec Rose. 
Herd - ziemia, na której żyją wilkołaki. Jest to państwo demokratyczne. W obydwu krajach żyją niczego nie świadomi ludzie. 
Setki lat temu oba państwa prowadziły między sobą krwawe wojny. Nienawidziły się... do tego czasu się to nie zmieniło. Teraz oddziela je rzeka - Separa. 
Czujecie czasem, że wszystko jest przeciwko wam? Tak czuje się 16 letnia wampirzyca zakochana po uszy w wilkołaku. 
Co wyniknie z tego zakazanego związku? 
Zapraszam do czytania^^ ~Klaudia

piątek, 8 stycznia 2016

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 30

"Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami."

         Wróciliśmy do Japonii jeszcze tej samej nocy. Zasnęłam w samolocie i nie pamiętam co się wokół mnie działo. Obudziłam się w łóżku Kaia. Chciałam wstać, ale coś ciężkiego mnie przytrzymało. Dopiero teraz poczułam zimne ciało wampira. Kai przytulał mnie od tyłu. Spaliśmy "na łyżeczkę". Zarumieniłam się lekko po czym westchnęłam.
-Kai..?- potrząsałam jego ręką.
-Yuuki?- powiedział niemrawo po czym jego ręce zatrzymały się na moich piersiach. -Yuuki.- potwierdził z uśmiechem.
        Zarumieniłam się mocno.
-Zostaw mnie ty zboczony wampirze.- odepchnęłam go z całej siły.
-No co?- obudził się. -Przecież jesteśmy parą a co twoje to moje.- uśmiechnął się szeroko.
        Sprzedałam mu liścia w twarz i wstałam, ruszając w stronę wyjścia.
-Zrobiłem coś nie tak?- zapytał.
        Odwróciłam się i spojrzałam na niego spode łba. Po czym prychnęłam i wyszłam.
-Ah... te kobiety.- westchnął.
-Słyszałam!- warknęłam trzaskając drzwiami.
        Rzuciłam się na łóżko wykończona. Ani trochę się nie zmienił! Ubrałam się i zeszłam na dół zjeść śniadanie. W kuchni siedział już Masaru i Kai z czerwonym policzkiem. Przysiadłam się do nich. Nagle zrobiło się cicho. Tak cicho ze słyszałam własne serce.
-A to co? Macie ciche dni?- zapytał Masaru z rozbawieniem. -Co się stało z twoim policzkiem braciszku?- zapytał złośliwie jakby nie wiedział.
         Kai siedział naburmuszony z założonymi rękami.
-Nie wiem o co jej chodzi...- burknął Kai.
         Wstałam napięta od stołu, nie patrząc na niego i pozmywałam po sobie. Kiedy chciałam wyjść z kuchni znalazł się w niej Masaru.
-Nie bądź dla niego taka oschła Yuuki... przez ostatnie parę dni tracił zmysły i zastanawiał się gdzie możesz być.
-Naprawdę?- spojrzałam na niego zaskoczona.
-Tak... bał się, że więcej cię nie zobaczy.- mruknął.
-Uh... przepraszam ja chciałam tylko...- Masaru mi przerwał.
-Wiem. Powiedz lepiej czy czegoś się dowiedziałaś.- powiedział zaciekawiony.
        Westchnęłam głośno i zamknęłam oczy. Nie myślałam o ty od ostatnich paru dni i nie chciałam do tego wracać.
-Więc byłam w domu...- zaczęłam.
-Tak.. Yuuki? Wysłów się.- ponaglał mnie.
-Moja matka... ona...- zacięłam się. -Była Aniołem.
        Na twarzy Masaru pojawiło się zaskoczenie. Które po chwili zmieniło się w współczucie. Tak właśnie na mnie patrzył.
-Yuuki... nie powiedziałem ci czegoś.- spojrzał na mnie.
-Czego?- zapytałam.
-Wtedy kiedy sprawdzałem twoją przyszłość... dowiedziałem się czegoś.- spojrzał na mnie bardzo poważnie. -Łowcy cie szukają i masz ich na ogonie.
       W tej samej sekundzie, kiedy Masaru mi o tym mówił wszedł Kai.
-Yuuki przepraszam...- zatrzymał się i spojrzał na brata zaskoczony. -Że co?!
       Masaru spojrzał na Kaia.
-Yuuki ścigają Łowcy... wiem tylko tyle. Nie wiem dlaczego ani po co.
-I mówisz mi o tym dopiero teraz?!- uniósł się.
-Spokojnie... Kai. Wymyślimy coś. Na razie musimy uważać.- powiedział Masaru.
-Jak mam być spokojny?! Yuuki grozi ogromne niebezpieczeństwo!- powiedział przytulając mnie do siebie. -Ktoś może mi ją zabrać!
         No dobra. Teraz to już nie mam zielonego pojęcia co się dzieję! Po pierwsze kto to do cholery są Łowcy i czego ode mnie chcą?! A po drugie... Kai nagle ze zboczonego wampira zmienił się w uległego, kochającego chłopaka. Ktoś mi to wytłumaczy? Nie wiem co mnie bardziej dziwi.
          Przylegałam do jego zimnego, umięśnionego brzucha i nie mogłam się ruszyć.
-Kai... zaraz mnie zgnieciesz.- powiedziałam przyciśnięta jednym policzkiem do jego klatki piersiowej.
-Oh... wybacz.- spojrzał na mnie zaskoczony i natychmiast puścił.
-Damy radę.- zapewnił Masaru brata. -Nie poddamy się bez walki.- posłał mi uśmiech i wyszedł.
          Kai spojrzał na mnie smutno po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w czoło.
-Nie znikaj mi z oczu słodka.- powiedział czule mnie przytulając.
          Przytuliłam się do niego nadal oszołomiona sytuacją. Chwilę się po kręciliśmy i... znikłam mu z oczu. A mianowicie musiałam się dowiedzieć kim są Łowcy. Wtedy usłyszałam dźwięk fortepianu. Zmysłowa muzyka rozchodziła się po całym domu. Weszłam cicho do pokoju muzycznego i usiadłam obok niego. Mimo tego nie przerywał tylko uniósł delikatnie jeden kącik swoich ust.
-Kim są Łowcy?- zapytałam kiedy tylko skończył.
-To taka grupa do wyłapywania błędów tego świata. Zakazane związki, czarna magia i tak dalej...- spojrzał na mnie uważnie.
          Jego oczy wbiły się w moje. Poczułam jakby przeszukiwał mój umysł.
-Więc nie powiedziałaś Kaiowi o tym, że jesteś Aniołem?- powiedział będąc tego pewny.
-Tak... boję się trochę jego reakcji. Zawsze byłam "małą, słodką Yuuki". Co zrobi kiedy dowie się, że jednak nie jestem taka jaka myślał, że byłam?- zaczęłam się nerwowo bawić palcami.
-Yuuki... czego ty się boisz? W dzień, w który pierwszy raz obudziłaś się w tym domu sprzedałaś mu kopniaka w przyrodzenie. Zapewniam cię... Kai spodziewał się wszystkiego tylko nie tego.- rozbawiłam Masaru.
-Ah... mhm.- uśmiechnęłam się lekko.
          Zapadła chwila ciszy. Masaru patrzył na mnie wzrokiem "wyduś to z siebie w końcu".
-Dlaczego akurat mnie ścigają?- powiedziałam w końcu.
-Nie wiem... może wiesz albo umiesz coś czego oni potrzebują.- powiedział niepewnie.
          Wstałam i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.
-Ehhh... dlaczego nie mogę być zwyczajną dziewczyna..?- zirytowałam się trochę.
-Yuuki...- złapał mnie za rękę. -Spokojnie... dowiemy się czego chcą.
           Przytuliłam go mocno. Pewnie ledwo co to poczuł.
-Dziękuję, że mi pomagasz, chociaż nie musisz...
           Uśmiechnął się lekko w moje włosy.
-Sam miałem z nimi do czynienia... nie pozwolę ci przez to przechodzić.- powiedział ze szczyptą smutku.
-Miałeś z nimi do czynienia?- puściłam go i spojrzałam na niego zaskoczona.
-Tak... bo, wiesz... Kai jest adoptowany, a dokładniej przygarnięty. Mieliśmy drobne problemy z powodu jego pochodzenia.
-Ja... nie wiedziałam, że był adoptowany... - spuściłam głowę. -Kai nigdy mi o tym nie mówił.
-Rany...dużo ci o sobie nie mówił...- podrapał się po głowie czując się winny, że powiedział mi to zamiast niego. 
          Westchnęłam z bólem i wstałam kierując się do drzwi. 
-Dziękuje, że mi powiedziałeś.
          Wyszłam i poszłam do pokoju Kaia. Leżał na łóżku z książką i okularami na nosie. Wyglądał w tym momencie na skupionego. Czyta swoją ulubioną książkę. Popatrzyłam na niego z bólem w oczach. Spojrzał na mnie i zaniepokoił.
-Yuuki, co się stało?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś o tak ważnej rzeczy?- zapytałam smutna.
-O czym słońce?
-O tym, że jesteś adoptowany...
          Na jego twarzy pojawił się ból i zaskoczenie. Potem się trochę zmieszał, aż w końcu westchnął. Wiedziałam, że powie mi prawdę.
-Ja... nie chciałem żebyś patrzyła na mnie jak na biedne porzucone dziecko...- powiedział nie patrząc mi w oczy.
          Podeszłam do niego, odłożyłam książkę na szafkę nocną i się do niego przytuliłam. 
-Nie pomyślałabym tak o tobie...
-Naprawdę?- spojrzał mi w oczy.
          W jego niebieskim oceanie pojawiło się coś na kształt promyczków nadziei. To tak jakby zobaczyć gwiazdy w biały dzień.
-Naprawdę...- pocałowałam go delikatnie w usta.
-Czyli mam nic przed tobą nie ukrywać?- uśmiechnął się.
-Będę wdzięczna.- mruknęłam z uśmiechem.
-Dobra... to powiedzmy, że mam ci dużo do powiedzenia.
-Zamieniam się w słuch. - usiadłam obok niego na łóżku po turecku.
-Od czego by tu zacząć... może odkąd pamiętam.
           Patrzyłam się na niego wyczekująco.
-Rodziców nie pamiętam...- wyglądał jakby nadal za nimi tęsknił mimo tego, że ich nie pamięta.
-Przykro mi... - złapałam go za rękę.
-Razem z Shinobu uciekaliśmy przed łowcami. Chcieli nas dorwać bo byliśmy wyjątkowi.
Pamiętam, że gdy błąkaliśmy się bez celu znalazł nas Masaru. Potem poznałem jego rodziców.
-Wyjątkowi?
-Nie wiem o co dokładnie im chodziło, ale to chyba miało związek z rodzicami.
-Ale już wszystko dobrze, prawda?- zapytałam zmartwiona.
-Tak. Z rodzicami Masaru jesteśmy bezpieczni.- uśmiechnął się lekko. -Teraz pytaj o co chcesz.
-Ile miałeś wtedy lat..?- zapytałam delikatnie.
-Może... z dwanaście?
-To dość dawno temu... - powiedziałam zamyślając się. -Jakie jest twoje najstarsze wspomnienie?
-Chyba z czasów gdy urodziła się Shinobu.
-I nie pamiętasz swoich rodziców?
-Nie za bardzo...- potrząsnął przecząco głową.
         Spojrzałam na niego smutno. 
-Wiesz przynajmniej skąd pochodzisz?
-Mniej więcej... chyba gdzieś w okolicach przedmieścia Tokio czy Yokohamy.
-Nigdy nie chciałeś ich poszukać?
-Na pewno ich już nie ma. Jeśli nas zostawili, to musieli wiedzieć, że nie przeżyją...- powiedział z bólem.
         Pogłaskałam go po ramieniu z delikatnym uśmiechem.
-Na pewno was bardzo kochali... - powiedziałam czule patrząc mu w oczy.
-Pewnie tak. Jak każdy rodzic swoje dziecko.
-A jak z rodzicami Masaru? Wszystko dobrze? Jak cię traktują?- zasypałam go pytaniami ze zmartwieniem.
-Bardzo dobrze. Wychowali mnie na porządną osobę i kochają jak własne dziecko.
         Uśmiechnęłam się lekko. 
-Dobrze to słyszeć.
-Mhm... jakieś jeszcze pytania?
-Jak się wychowywałeś?
-Było ciężko. Musiałem się opiekować Shinobu.
-Twoja siostra bardzo cię ceni...- powiedziałam starając się poprawić mu humor. Wiem jak jest mu teraz ciężko... otwierać stare rany.
-Mhm. I uwielbia moich wszystkich kumpli.
-Tak... wiem.- wywróciłam oczami. -Byłam zazdrosna o wasze bliskie relacje...- zarumieniłam się lekko unikając jego wzroku.
-Haha. Ty zazdrosna o Shinobu?
-Nie śmiej się!- zarumieniłam się jeszcze bardziej i zakryłam mu usta siadając na nim okrakiem.
-Ale to absurdalne żeby taka piękna dziewczyna była zazdrosna o dziecko.- wziął moje rękę ze swoich ust i pocałował mnie.
-Ale... - Kai zagłuszył mnie kolejnym pocałunkiem.
-Ciii... tak słodko się rumienisz...
-Wcale nie...- zarumieniłam się.
-A wcale, że tak.- dotknął mnie palcem w nos i zaśmiał się pokazując swoje idealne zęby.
-Teraz twoja kolej.- uśmiechnęłam się złośliwie i pocałowałam namiętnie w usta.
-Nie ma tak łatwo. -zaśmiał się gdy skończyłam go całować.
-Mam ściągnąć koszulkę?- zapytałam ze złośliwym uśmiechem.
-Haha jaka niegrzeczna... no dawaj.
-Tylko żartowałam...- mruknęłam.
-Oj nie żartuj tak przy mnie bo się podniecę...
          Zaśmiałam się i go pocałowałam. 
-Wole, żebyś ty ją ze mnie ściągnął. - powiedziałam prowokującym tonem.
-Jak sobie życzysz...- złapał za dolny brzeg mojej bluzki.
          Zarumieniłam się mocno.
-Mam to zrobić?
-Jak chcesz...- mruknęłam niepewnie.
-Ja bardzo chętnie...- wsunął mi swoje zimne dłonie pod bluzkę. -Pytam się czy TY chcesz...
          Zadrżałam. 
-Nie mam nic przeciwko...- powiedziałam nie patrząc się na niego.
          Podciągnął mi bluzkę do połowy a ja włożyłam mu rękę pod koszulkę dotykając jego idealnych mięśni brzucha.
-Może ja też ściągnę?- zaśmiał się i zdjął ze mnie koszulkę.
-Ja to zrobię...- ściągnęłam z niego koszulkę z kołnierzykiem w serek.
-I jak? Podoba się? Ja jestem zadowolony z tego co mam przed oczami...
-Ja też...- zarumieniłam się i przejechałam palcami po jego nagim brzuchu.
          Kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam przenikliwie spojrzenie Kaia na sobie. Poczułam się naga. Machinalnie zakryłam piersi.
-Hej... czego się wstydzisz?- pogłaskał mnie po ręce.
-Patrzysz na mnie jakbyś miał mnie zaraz zjeść...- mruknęłam z rumieńcem.
-Nie ciebie... twoje piersi.- uśmiechnął się szeroko.
          Zarumieniłam się mocno. 
-P-przestań.
-To źle, że mi się podobają?
-Nie, ale...- zacięłam się. -Ostatni raz rozbierałam się przed Hinatą.- zarumieniłam się lekko.
          Kai spojrzał mi wściekle w oczy. Nie poznawałam go. Przewrócił mnie na plecy i zaczął agresywnie całować. Starałam się odwzajemniać pocałunki, ale nie nadążałam. W końcu przestał i znów spojrzał mi wściekle w oczy.
-Nie wspominaj o nim kiedy jesteśmy sami... zrozumiano?- zapytał całując mnie po piersiach. 
          Zadrżałam pod jego dotykiem.
-Pytałem o coś.- powiedział wkładając nos pomiędzy moje piersi.
-Dobrze!- odpowiedziałam cała gorąca.
-Tego oczekiwałem.- uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie. 
          Kai zjechał pocałunkami po szyi i zrobił mi na nich dwie malinki w okolicy obojczyka. 
-Kiedy jesteś przy mnie... nie masz prawa myśleć o innym mężczyźnie, rozumiesz?- spojrzał mi pewnie w oczy.
-Mhm.- odpowiedziałam posłusznie patrząc mu cały czas w oczy.
          Kai zaczął mnie namiętnie całować nie dając odetchnąć. Jego dłonie spoczywały na mojej talii. Ja usadowiłam swoje na jego dużych plecach. W pewnym momencie mu się wyrwałam i zaczęłam ciężko oddychać. Kai patrzył mi w oczy uśmiechając się lekko.
-Wybacz... ale ja muszę czasem oddychać.- powiedziałam.
-Rozumiem... mogę czekać... im dłużej czekam, tym bardziej cię pragnę.
         Uśmiechnęłam się szeroko i szybko go do siebie przyciągnęłam. 
-Ja cię zawsze pragnę...- przygryzłam wargę.
-Oj Yuuki...- pocałował mnie w policzek. -Jesteś taka urocza
-Tak, wiem. I to we mnie lubisz. - uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-Dokładnie...
         Uśmiechnęłam się do niego czule. W tym momencie przypomniało mi się jak pierwszy raz mi powiedział o tym, że mnie kocha. Był tego nieświadomy, bo był w pół śnie. Wykorzystam to teraz, żeby wywołać jego rumieniec. 
-Pamiętasz kiedy pierwszy raz z tobą spałam?- zapytałam ze złośliwym uśmiechem.
-Um... tak.- powiedział wyczuwając podstęp.
-Wtedy powiedziałeś mi, że mnie kochasz i jestem całym twoim światem.- uśmiechnęłam się szeroko.
-C-co? Nie mówiłem nic takiego.- jego policzki powoli zaczęły się pokrywać czerwienią.
-Oj... tak.- byłam dumna, że dokonałam jego rumieńca. -Mówiłeś przez sen.
-Eh... przecież ja nie mówię przez sen.- próbował wybrnąć.
-"Yuuki... jesteś moim wszystkim."- udawałam jego głos. -Nie śniło ci się to wtedy przypadkiem?- uśmiechnęłam się szeroko.
-Um... śniło. Masz mnie.- uniósł ręce w geście poddania się.
         Zaśmiałam się cicho. 
-Jesteś słodki.- pogłaskałam go po zaczerwienionym policzku.
-Nie jestem słodki.- złapał moją rękę.
-Hm... no to jesteś uroczy.- uśmiechnęłam się.
-Nie jestem!
-Jesteś!- przekomarzałam się z nim.
-Nie. Nie jestem...
         Zrobiłam smutne oczka. 
-Nawet dla mnie?
-Dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
        Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta.
-Dziękuję misiu.
-Misiu? Dlaczego misiu?
-Nie mogę do ciebie pieszczotliwie mówić?
-Wybacz... nie jestem przyzwyczajony.
        Uśmiechnęłam się czule i pocałowałam go w nos. 
-Nadal uważam, że jesteś uroczy.
-Tak, tak... ale tylko dla ciebie.
-To kochane z twojej strony.- puściłam mu buziaczka w powietrze.
        Kai w sekundę zmienił pozycje. Położył się na mnie i zamknął oczy. Na mnie czytaj... na moich piersiach. 
-Jestem zmęczony...- powiedział lekko ściśnięty jedną z moich piersi.
-Przecież niedawno spałeś...- zaśmiałam się krótko.
-Nie spałem... przez całą noc cię obserwowałem. Bałem się, że znów mi znikniesz z oczu.- pogłaskał mnie do dłoni kciukiem.
        Zarumieniłam się lekko i nic nie powiedziałam zaskoczona. 
-Obiecuj, że tym razem nigdzie mi nie uciekniesz.- podniósł się i spojrzał mi w oczy.
        Jak mogłam odmówić tym pięknym oczom? Nie da się. Oczarował mnie.
-Obiecuję.- pogłaskałam go po policzku.
        Kai położył się na mnie ponownie i zasnął. Przytulał mnie jakby bał się, że mogę gdzieś odejść, ale już nie mogę. Nigdy nie mogłam. Zbyt go kocham, żeby teraz odejść. Złapał mnie w swoje sidła i już nigdy nie będę w stanie opuścić jego ramion. Pogłaskałam go po plecach na co lekko się uśmiechnął. 
-Kocham cię..- szepnęłam i pocałowałam go w czoło po czym sama zasnęłam.

_______________________________
Nie wiem czy wiecie, ale Kai ma aktualnie 20 lat! :o Yuuki ma 18. Są pomiędzy nimi 2 lata różnicy ^^