-Witaj księżniczko.- Matthew pocałował moją dłoń.
-Miło cię widzieć książę Matthew.- uśmiechnęłam się do niego.
Matthew jest tak samo jak ja szlachetnej krwi. Jest księciem innego państwa. Te zaręczyny są w celu utrzymania do tych czasowego pokoju między krajami. Jest blondynem o czerwonych oczach. Jest ode mnie o dwa lata starszy. Jest wysoki i dobrze zbudowany. To jego wybrałam z pośród długiej listy kandydatów. Reszta była tylko łasa na tron ojca a on... on wydał mi się inny od reszty. Nie żałuję, że to jego wybrałam. Mat pochodzi z rodu Ruby - rubin. Nazwa rodu wzięła się od koloru ich krwistoczerwonych oczu.
-Znowu podwalasz się do mojej siostry?- zaśmiał się podchodząc Lucas.
Uśmiechnęłam się do niego lekko. Lucas jest trzy lata ode mnie starszy. Jest idealnym starszym bratem. Zawsze mam w nim oparcie. To on zajmował się mną kiedy nie było rodziców. Ma tak samo jak ja białe włosy i szkarłatnego koloru duże oczy. Pochodzimy z rodu Diamond - diament. Zostaliśmy tak nazwani dzięki czystości naszej krwi i włosach w kolorze idealnej bieli.
-Teraz jesteśmy już zaręczeni...- powiedziałam jak zawsze łagodnym i ciepłym tonem.
-Wiem, wiem...- podszedł do mnie i objął mnie ramieniem całując w czubek głowy.
-Wiesz, że zawsze możesz się wycofać?- szepnął mi na ucho.
-Wiem... ale nie zrobię tego tobie i Isabel.- odpowiedziałam.
Isabel to piękna kobieta. Pracuje na naszym dworze. Ma kruczoczarne długie włosy i idealną figurę. Jedynym przeciwieństwem ich związku jest to, że ona jest człowiekiem. Ojciec nigdy się na to nie zgodzi.
Stanie się wampirem jest bardzo bolesne... nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wszyscy twoi dotychczasowi bliscy zapominają o tobie i wszystkich rzeczach związanych z tobą. Lucas jej tego nigdy nie zrobi.
Lucas spojrzał na mnie czule i pocałował mnie w czoło.
-Wiesz, że jesteś moją najlepszą siostrą?- zapytał retorycznie przytulając mnie do siebie.
-I jedyną.- dodałam z delikatnym uśmiechem.
Było mi naprawdę ciężko, ponieważ nie kochałam Mata. Był naprawdę świetnym facetem a ktoś musi objąć tron po moim ojcu i tylko on z nich wszystkich się na to nadawał. Lucas chce być z Isabel. Nie mam nic przeciwko. Tak wiele rzeczy dla mnie zrobił. Teraz moja kolej.
-Gotowa?- podszedł do mnie Matthew i złapał pod ramię.
-Naturalnie.- uśmiechnęłam się do niego lekko.
Wyszliśmy na balkon i zaczęliśmy machać do poddanych. Zgromadziło się tu całe królestwo. Byli bardzo podekscytowani moimi zaręczynami. Prowadzono wiele zakładów, którego z książąt wybiorę.
Widziałam stąd cały dwór. Był wielki. Pracowało tu wielu ludzi. Zapytacie jak się powstrzymywaliśmy? My szlachecki ród potrafimy to robić. Jednak ludziom, którzy zostali przemienieni w wampiry jest o wiele trudniej, ale jest to wykonalne.
Zamek jest zbudowany w stylu barokowym i gotyckim. Wielu szlachciców może tylko o takim pomarzyć.
Po przywitaniu się z poddanymi razem z Matem poszliśmy do sali balowej gdzie odbywał się bal z okazji moich zaręczyn. Przyjechało wiele wampirów nie tylko szlacheckiej krwi. Wszyscy byli ubrani w piękne stroje. Panie miały na sobie długie suknie balowe zdobione różnymi kamieniami szlacheckimi. Zazwyczaj na tych balach pokazuję się swój cały dorobek tak, aby każdy ci zazdrościł. Panowie mieli na sobie drogie stroje wieczorowe.
Zasiedliśmy przy wielkim stole. Było na nim wszystko... co prawda wampiry mogą jeść, ale to raczej dla samego smaku niż najedzenia się. Jest to nam zupełnie nie potrzebne. Wystarczy nam samo picie krwi. Wspominając o tym... czuję jej zapach. Mmm... tak ślicznie pachnie.
Dziewczyna. Wiek ok. 20 lat. Krew w bardzo dobrym stanie. Niestety już nie żyje. Zmartwiłam się na tą myśl. Nie lubię kiedy wampiry zabijają ludzi. Ja sama z obawy przed tym, że się nie powstrzymam piję zwierzęcą krew. Zapytacie, które ze zwierząt najbardziej mi smakowało? Hmm... królik. Zdrowo się odżywiają i są pyszne! Co prawda są niczym w porównaniu z ludzką krwią, ale wolę mimo wszystko nie ryzykować. Nie pamiętam kiedy piłam ludzką krew.
-Chciałbym wznieść toast za moją córkę i przyszłego zięcia!- wstał mój ojciec a zaraz za nim cała reszta. Czułam na sobie ich wzrok, jednak cały czas trzymałam wysoko głowę tak samo jak Matthew.
Spojrzałam na niego przez chwilę. Nie wyglądał na zadowolonego... raczej zmęczonego. Po chwili na jego twarzy zagościł uśmiech. Tak jakby przyjął inna maskę. Byłam zaskoczona. Czy on wszystkich oszukuje?
Spotkanie rozpoczęliśmy tradycyjnym tańcem. Ja z księciem Matthew tańczyliśmy w środku. Cały czas się do siebie uśmiechaliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. W skrócie... udawaliśmy idealną parę tak jak tego od nas wszyscy oczekiwali, choć nie mówili tego głośno.
Uważacie, że życie księżniczki jest idealne i posypane różami? Grubo się mylicie. Od urodzenia jestem uczona bycia przykładem dla innych i wszystkich przeróżnych zasad prawidłowego to trzymania filiżanki, to właściwego ułożenia sztućców. Można powiedzieć, że to bez sensu i nie potrzebne. Bo tak jest, ale nie dla księżniczki, która ma być ideałem kobiety. Ćwiczyliście kiedyś taniec na wysokich obcasach ze stosem książek na głowie? Nie..? Nie polecam...
Od szóstego roku życia jestem uczona gry na pianinie, baletu, tańca towarzyskiego, malowania, jazdy konnej i innych rzeczy, które musi potrafić księżniczka. W sekrecie mój brat uczył mnie strzelać z łuku. Powiedział, że jestem niesamowita. Z biegiem lat stałam się w tym naprawdę dobra zresztą jak w każdej z tych rzeczy.
-Witam księżniczkę.- usłyszałam znajomy głos za sobą.
To Emma. Moja najlepsza przyjaciółka. Spojrzałam na nią z szerokim uśmiechem na ustach.
-Co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić za tydzień!- przytuliłam ją.
-Wybłagałam tatę, żebyśmy wrócili szybciej... w końcu moja przyjaciółka się żeni.
-Oh... dzięki.- spojrzałam na nią.
Jej brązowe jak ziarna kawy włosy były spięte w koka. Miała na sobie śliczną niebieską, rozkloszowaną sukienkę do ziemi, która pasowała jej do oczu. Jej cera jest biała tak jak moja. Pochodzi ona z rodu Sapphire - szafir. Nazwa rodu wzięła się z przepięknego szmaragdowego koloru ich oczu.
-To co..? Przedstawisz mnie swojemu kochasiowi?- Emma uśmiechnęła się złośliwie.
-Przecież wiesz po co to robię...- spojrzałam na nią wymownie.
-Dobra, dobra... jednak za niego wychodzisz więc musisz coś w nim widzieć.
-No... powiem ci, że jest naprawdę przystojny i inteligentny.- zarumieniłam się lekko.
-A jaki miałby być skoro pochodzi z rodu Ruby?- puściła mi oczko.
Miała rację. Poszłam do Mata i usiadłam obok niego na krześle.
-Będzie mi naprawdę miło jak kogoś poznasz...- spojrzałam na niego błagająco.
-Jeżeli to ktoś tak ważny dla księżniczki to bardzo chętnie.- uśmiechnął się zniewalająco.
-Tak... bardzo.
Zaprowadziłam go do Emmy. Kiedy się nawzajem zobaczyli zamilkli. W oczach Emmy pojawił się błysk. Zawsze się pojawia kiedy widzi przystojnego mężczyznę, który jej się podoba. Za to Matthew pożerał ją wzrokiem a Emmie się to jeszcze podobało bo uśmiechała się do niego słodko. Nie wierzyłam własnym oczom.
-Witaj Pani.- ukłonił się i pocałował jej dłoń. -Miło cię poznać. Nazywam się książę Matthew Ruby. A jak zwie się imię tak pięknej kobiety jak ty?
Zachichotała zarumieniona.
-Jestem księżniczka Emma... Emma Sapphire.- złapała za materiał sukienki i lekko go unosząc ukłoniła się.
-Jakie piękne imię... dla równie pięknej kobiety.- uśmiechnął się zniewalająco.
Halo! Ja tu jestem! Jak można podrywać inne kobiety w towarzystwie swojej narzeczonej?! Odeszłam na pięcie i wróciłam do stołu. Siedziałam przy nim znudzona myśląc o zachowaniu Emmy i Mata.
Oh... właśnie siedzą i rozmawiają. Czy oni nie mają za grosz kultury?
-Zatańczymy?- usłyszałam za sobą głos młodszego z braci.
Logan ma średniej długości białe włosy i jest geniuszem. W każdej nauce, którą rozpoczyna jest niesamowity. Patrzy na mnie teraz swoimi dużymi czerwonymi oczami. Wielokrotnie mówił mi, że nie rozumie jak mogę się tak poświęcać dla ludu. Ma 14 lat i jest kopią Lucasa.
-Z wielką chęcią braciszku.- podałam mu dłoń.
Logan jest nieco niższy ode mnie. Snuliśmy się w swoim tempie po parkiecie. To ja go nauczyłam tańca towarzyskiego. Na początku nie potrafił zrobić kroku nie nadeptując mi na stopę, a teraz? Prawdziwy z niego tancerz.
-Coś cię martwi siostrzyczko?- zapytał kręcąc mną.
-Nie... wszystko dobrze.- uśmiechnęłam się sztucznie.
Już dawno temu nauczyłam się przyjmować różne maski. Często udaję uśmiech i zadowolenia albo smutek czy żal. Jestem świetną aktorką. Nikt nie potrafi rozpoznać czy kłamię czy nie... jedynie mój starszy brat często mnie na tym przyłapuje.
Kiedy skończyliśmy tańczyć podbiegł do nas najmłodszy z braci - Mason. Uroczy ośmiolatek. Jeżeli zapytalibyście go co najbardziej kocha na świecie odpowiedziałby "siostrzyczkę". Mason jest jak "pies na baby" uroczy, dżentelmen i dużo już rozumie jak na taki młody wiek. Kobiety go kochają.
Mały uczepił się mojej sukienki.
-Teraz ja! Teraz ja siostrzyczko!- powiedział z uśmiechem.
-Dobrze.- odwzajemniłam jego uśmiech i wzięłam go na ręce.
Tańczyliśmy razem dopóki mały nie zasnął mi na ramieniu.
-Mój mały książę...- pocałowałam go w czoło.
Postanowiłam go zanieść do jego komnaty. Wyszłam z sali balowej i skierowałam się w górę schodów. Kilku strażników życzyło mi dobrej nocy. Kiedy chciałam złapać za diamentową gałkę odwróciłam się nagle. Dlaczego? Nie wiem. Było by lepiej jakbym tego nie widziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz