wtorek, 29 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 29

"Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni Twojego życia! Wracaj do nich, ilekroć w Twoim życiu wszystko zaczyna się walić."


-Dzięki, że przyszliście.- uściskałam ich wszystkich.
          Przytulili mnie w trójkę.
-Będziemy tęsknić.- Ola otarła łzę spływającą po jej policzku.
-Nie płacz... spotkamy się jeszcze.- uśmiechnęłam się do niej.
-Trzymamy cię za słowo.- Czarek odwzajemnił mój uśmiech.
-Zawsze możesz wrócić.- Kacper przytulił mnie mocno.
-Tak... wiem.- wtuliłam się w niego.
          Moi najlepsi przyjaciele wyszli. Kiedy to zrobili nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wróciłam na górę szczęśliwa i położyłam się myśląc o Kaiu. Poczułam, że znów się zakochałam. Gdybym mogła to zapewne latałabym pod gwieździstym niebem.
         Nie mogłam spać więc wzięłam zeszyt i zaczęłam skrobać w nim wersy piosenki.
         Rano dowiedziałam się, że Andrzej jedzie w delegacje. Zatkało mnie kiedy powiedział mi gdzie. Do Paryża.
-Mogę jechać z wami? Proszę...- zrobiłam smutne oczka.
-Oczywiście, że tak.- uśmiechnął się do mnie Andrzej. -I tak mieliśmy dodatkowy bilet.
-Leć się spakować. Wyjeżdżamy wieczorem na lotnisko.- pogoniła mnie mama.
          Szybko ruszyłam na górę. Spakowałam swoje stare ubrania. Wszystko było dobre. Ah... teraz widzę plusy bycia niską. 
          O dwudziestej byliśmy już na lotnisku. Przed wyjazdem pożegnałam się ze wszystkimi. Pewnie zastanawia was gdzie jest mój mały braciszek..? Tak się składa, że pojechał na obóz piłkarski dzień przed moim przyjazdem.
          Przed rozpoczęciem się odprawy wyciągnęłam mój telefon i zrobiłam sobie zdjęcie. Wysłałam je Kaiowi z podpisem:
"Widzimy się jutro w Paryżu."
          Odprawa trwała trzy bite godziny. Myślałam, że tam wykituje. O północy wylecieliśmy z Wrocławia. Musiałam wyłączyć telefon w samolocie.
-Jak się czujesz?- zapytała mama głaskając mnie po ręce.
-Wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się.
-Klaudia... nie powiedziałaś mi jaki jest ten chłopak.- spojrzała na mnie wyczekująco.
-Um... mamuś... on jest... po prostu idealny.- uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o Kaiu. -Jest czuły, troskliwy, opiekuńczy, miły, kochany, odpowiedzialny a co najważniejsze... świetnie gotuje.
         Mama spojrzała na mnie czule się uśmiechając.
-Widzę, że jesteś z nim szczęśliwa...
-Tak, bardzo.- odwzajemniłam jej uśmiech.
        Położyłam głowę na oparciu i spojrzałam za okno. Z góry zobaczyłam światła miast. Wyglądały jak gwizdy na ziemi. Włożyłam słuchawki i zasnęłam słuchając piosenki Years & Years - Eyes Shut. 
        W hotelu byliśmy o 5 rano. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do apartamentu. Mieszkaliśmy w hotelu Park Hyatt. Pospałam sobie dwie godzinki i wstałam, żeby zjeść śniadanie. Zamówiłam naleśniki z dżemem. Były pyszne...
        O dwunastej założyłam na siebie spodenki z wysokim stanem, różowy top i trampki. Zjechałam do holu windą i przypadkiem podsłuchałam rozmowę dwóch pracowników.
-Wszystko musi być gotowe. Może tu być w każdej chwili.- powiedziała panikując kobieta.
-Dlaczego zadzwonił dopiero wczoraj wieczorem?!- zapytał zirytowany mężczyzna.
-Nie marudzić tylko brać się do pracy.- powiedziała szefowa.
        Wyszłam na piękną pogodę. Było ponad trzydzieści stopni. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę centrum.
        W Paryżu jest pięknie. Wszystko tutaj wydaje się piękniejsze. W końcu to miasto zakochanych. Gdzie nie spojrzę widzę szczęśliwą parę. Od razu myślę o Kaiu. Kupiłam sobie lody śmietankowe i ruszyłam w stronę rynku.
       Nagle w kieszeni moich spodni zadzwonił telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Gdzie jesteś?- usłyszałam twardy głos Kaia. Momentalnie się zatrzymałam.
-Gdzieś.- odpowiedziałam szybko i schowałam się za jedną z kolumn.
-Nie bawmy się w to Yuuki... i tak cię znajdę.- był wkurzony.
-Wcale, że nie.- powiedziałam wybiegając z kryjówki w stronę hotelu.
       Nad sobą usłyszałam helikopter. Spojrzałam szybko w górę i się zatrzymałam.
-Założymy się?- widziałam ten jego złowieszczy uśmiech.
-Jak ty..?- nie mogłam skleić zdania.
-Nie ruszaj się.- rozłączył się.
-Co?- zaniemówiłam.
       Z helikoptera na drabince spuścił się w dół Kai. Kiedy stanął na ziemi spojrzał na mnie wkurzony po czym złapał w tali i wciągnął na pokład. Złapałam się go mocno i pisnęłam. Miałam lęk wysokości.
        Kai zapiął mnie pasami z tyłu i kazał mężczyźnie ruszać po czym spojrzał na mnie wściekły.
-Jak mogłaś uciec?!- zbliżył się niebezpiecznie blisko.
-To nie tak Kai...- starałam się go uspokoić.
-To jak?- chyba wkurzyłam go tym jeszcze bardziej. -Do tego nie dawałaś przez trzy dni znaku życia.
-Kai posłuchaj...- zagłuszył mnie pocałunkiem.
        Otworzyłam szeroko oczy z zaskoczenia.
-Nigdy więcej tego nie rób!- powiedział po czym mocno mnie przytulił. -Yuuki nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił.- brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać.
        Puścił mnie i spojrzał w oczy czule. Już miał coś powiedzieć, kiedy namiętnie go pocałowałam. Zaskoczony objął mnie powoli i odwzajemnił pocałunek.
-Za dużo gadasz...- uśmiechnęłam się. -Stęskniłam się za tobą.
-Ja też.- powiedział trochę naburmuszony.
          Wylądowaliśmy na dachu mojego hotelu.
-Skąd się tu wzięłaś?- zapytał Kai pomagając mi wysiąść.
-Przyjechałam tu z rodzicami.- powiedziałam ciesząc się, że stoję na ziemi.
-Witamy panie Saheji...- powiedział jeden z pracowników otwierając drzwi przed nami.
-Więc to na ciebie czekali.- skojarzyłam fakty.
-Możliwe...- Kai złapał mnie za rękę.
          Zjechaliśmy windą na piąte piętro. Jego apartament był ogromny. Inny od tego, który mamy z rodzicami. Zamknął drzwi i rzucił się na mnie. Pisnęłam zaskoczona. Leżeliśmy na sofie. Kai spojrzał na moją szyję delikatnie przejeżdżając po niej palcami. Lekko się wzdrygnęłam. Blondyn zbliżył się do mojej szyi składając na niej pocałunek.
-Wytrzymałem się przez taki czas... ale dłużej już nie mogę.- wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
-Nie musisz...- opuściłam ramiączko od stanika razem z tym od bluzki.
         Kai spojrzał na mnie zaskoczony po czym bez wahania wgryzł się z moją szyję. To był straszny ból. Miotałam się pod nim lekko. Kai złapał za moje ręce i trzyma je w silnym uścisku. Jęknęłam cicho.
-Kai.. za dużo...- powiedziałam wykończona.
          Mimo to on nie przestawał. Posadził mnie sobie na kolanach i pił nadal. Wzdychałam ciężko.
-Kai... przestań.- starałam się go zatrzymać.
         Ale co ja mogłam? Poczułam, że tracę przytomność. Ostatnie słowa jakie udało mi się wypowiedzieć to jego imię.
         Obudziłam się leżąc na wielkim łóżku. Zaspana spojrzałam na okno. Było już ciemno. Przerażona podniosłam się w górę, ale natychmiast tego pożałowałam. Rozbolała mnie głowa.
-Leż spokojnie...- Kai wszedł do pokoju z tacą.
-A kto mnie tak urządził?- zapytałam retorycznie.
          Kai usiadł na łóżku kładąc na nim tace.
-Głodna?- uśmiechnął się do mnie.
-Bardzo... ale najpierw muszę iść pogadać z moimi rodzicami. Pewnie się o mnie martwią.- próbowałam wstać, ale Kai posadził mnie z powrotem.
-Rozmawiałem już z nimi... twoja matka to urocza kobieta.
-Co?- wypaliłam zaskoczona. -Ale jak to?
-Cicho...- wepchnął mi do buzi jabłko. -Jedz.
-Ale co oni powiedzieli?- zapytałam z pełną buzią.
-Właściwie to zjadłem z nimi obiad.- uśmiechnął się.
-Obiad?!- prawie się zakrztusiłam.
-Tak... przekazali cię mi pod opiekę.- był z tego chyba dumny.
-Tak szybko się mnie pozbyli...- naburmuszyłam się.
-Nie gadaj tyle tylko jedz... przelecimy się gdzieś.- wstał i ściągnął koszulkę.
        Teraz to już musiałam się zakrztusić. Nie wiem czy ze względu na to, że się przede mną rozebrał czy przez to, że ten idiota chce ze mną gdzieś polecieć.
-Nigdzie z tobą nie polecę!- powiedziałam uspokajając się.
-Tak, tak...- pocałował mnie w czoło i wszedł do łazienki.
-Niech cię ty przystojny dupku.- powiedziałam pod nosem.
-Słyszałem!- krzyknął z łazienki.
          Wypiłam szybko sok i po cichu wyszłam z łóżka. Postanowiłam zwiać do rodziców. Kiedy już otworzyłam drzwi jakaś silna ręka je zamknęła.
-A ty gdzie się wybierasz?- zapytał Kai.
-Przewietrzyć się...- powiedziałam zaskoczona.
          Na moje ramie kapła kropla wody. Biło od niego nienaturalne ciepło. Obróciłam się i zobaczyłam jego nagi tors. Zrobiło mi się słabo. Przywarłam do drzwi plecami. Kai miał na sobie tylko ręcznik zawinięty na tali. Jego włosy były mokre i zaczesane lekko do tyłu. Patrzył na mnie z dumą.
-Podobam ci się?- powiedział z szerokim uśmiechem.
-N-nie...- powiedziałam zamykając oczy i starając się nie myśleć o pół nagim chłopaku przede mną.
         Przejechał dłonią po moim policzku. Zrobiło mi się gorąco.
-Jesteś rozpalona... czy to przeze mnie?- uśmiechnął się dumnie.
-Nie... przestań Kai.- poczułam jego dłoń na swojej tali.
-Nie przestanę... to za to, że mnie zostawiłaś.- pocałował mnie przyciągając do swojego mokrego ciała.
        Zamruczałam cicho na tą pieszczotę. Kai zatrzymał się i odszedł ode mnie pozostawiając mnie nie spełnioną.
-Przebież się i lecimy...- odwrócił się do mnie po tych słowach. Kiedy zobaczył w jakim stanie jestem uśmiechnął się złośliwie. -I tak się nie wymigasz.- wrócił do łazienki.
       Zjechałam po drzwiach w dół. Co tu się właśnie stało? Podniosłam się w górę i zaczęłam szukać tej sukienki. Na fotelu leżała jaskrawa, żółta sukienka z wyciętymi plecami. Na piersiach miała specjalne wkładki. To znaczy... o nie.
       Z łazienki wyszedł Kai w samych bokserkach.
-Boże! Mógłbyś się ubrać?- zapytałam zawstydzona.
-Mógłbym... ale lepszy jest widok twojej zarumienionej twarzy.- puścił mi oczko.
       Spuściłam wzrok onieśmielona. Kai założył już spodnie od garnituru i koszulę a ja mimo to nadal patrzyłam na sukienkę.
-No dalej mała... nie mamy całej nocy.- powiedział.
-Dobra... to wyjdź.
-Po co..?- rozsiadł się na łóżku za mną.
-Jak to po co? Chcę się rozebrać.- powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Jak ostatnio się przede mną rozebrałaś to nie miałaś problemu.- uśmiechnął się złośliwie.
-C-co?! Niby kiedy?- zapytałam zaskoczona i zawstydzona.
-W dzień moich urodzin. Oh... to był niezapomniany widok.
-Kai! Nie kłam! Nie rozebrałabym się przed tobą bo...- nie dał mi skończyć.
-Bo byłaś z Hinatą?- powiedział patrząc mi w oczy stanowczo. -Byłaś wtedy pijana i wyznałaś mi uczucia.
        Zaniemówiłam na chwilę.
-To nie możliwe!
-A i owszem.- zaśmiał się krótko. -Także nie powstrzymuj się.
        Stanęłam do niego tyłem i starałam się zapomnieć, że tu jest. Powoli ściągnęłam bluzkę a po niej spodenki. Spojrzałam w lustro przed sobą, którego wcześniej nie zauważyłam. Kai w nim się odbijał i patrzył na moje ciało zadowolony.
-Nie patrz tak na mnie...- powiedziałam rumieniąc się.
-Tak czyli jak?
-Jakbyś chciał mnie zjeść.- odpowiedziałam.
-A konkretniej twoje piersi...
-Kai!
-Dobra, dobra...- podniósł ręce w geście poddania i odwrócił głowę.
        Ściągnęłam niepewnie stanik i szybko założyłam na siebie sukienkę.
-Muszę ci częściej kupować te sukienki.- uśmiechnął się do mnie.
-Oh... ucisz się.- powiedziałam zarumieniona.
        Kai zaprowadził mnie na dach, gdzie usiadł na miejscy pilota. Cofnęłam się o dwa kroki.
-Nie żartuj... gdzie jest pilot?- zapytałam lekko poddenerwowana.
-Ja nim jestem...- powiedział pewnie.
-Nie ma mowy! Nie wsiądę do tej diabelskiej maszyny.
-Yuuki... spokojnie. Zaufaj mi.- podał mi dłoń.
       Spojrzałam na niego niepewnie, ale podałam mu dłoń. On wciągnął mnie do środka i zapiął pasami.
-Jeżeli nie przeżyjemy to cię zabiję.- powiedziałam łapiąc się kurczowo fotela.
-Spokojnie.- założył mi na głowę słuchawki lotnicze. -Tylko nie krzycz.
       Wzlecieliśmy w górę. To był piękny widok. Wszystko wokół było oświetlone, ale najpiękniejsza była wieża Eiffla. Lecieliśmy obok niej. Przylgnęłam wtedy do szyby.
-Podoba się?- usłyszałam w słuchawkach głos Kaia.
-Bardzo.- uśmiechnęłam się.
       Mimo, że byliśmy tyle nad ziemią to się nie bałam. Zwalczyłam swoją fobię. Wszystko dzięki Kaiowi. Usiadłam tym razem pewnie w fotelu. Patrzyłam na światła miasta. Nigdy nie zapomnę tej wycieczki.
        Wylądowaliśmy z powrotem na dachu.
-Chcę cię zabrać gdzieś jeszcze.- Kai podniósł mnie za biodra i wyciągnął z helikoptera.
-Gdzie?- zapytałam trzymając się jego ramion.
-Zobaczysz. -uśmiechnął się dotykając swojej kieszeni.
        Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się do centrum miasta, Kai złapał mnie za rękę a ja przeplotłam palce przez jego z delikatnym uśmiechem. Pierwszy raz od dawna jestem szczęśliwa. Mogę patrzeć w twarz mojego ukochanego i nie czuć bólu.
        W końcu zatrzymaliśmy się na jakimś moście. Było tu mnóstwo kłódek. Chwila... to most Pont des Arts! No jasne. Kai wybrał się ze mną na spacer zakochanych. Oh... jest taki romantyczny. Spojrzałam na niego zaskoczona na co on wyciągnął z kieszeni kłódkę z naszymi imionami i dzisiejszym dniem.
-Ty przebiegły...
-Przypniemy ją razem?- zmienił szybko temat.
        Kai otworzył ją kluczykiem i wspólnie wzięliśmy się za przypinanie.
-Kocham cię...- powiedziałam zanim Kai ją zamknął.
        Wampir spojrzał na mnie zaskoczony po czym czule się uśmiechnął.
-Ja ciebie też Yuuki.
        Pocałowaliśmy wspólnie klucz a Kai wyrzucił go do rzeki. Niech ta kłódka będzie symbolem naszej trwałej, wiecznej, bezwarunkowej miłości.

_________________________
Oczywiście to nie koniec... Przepraszam, że tak długo czekaliście.
       
       
     

piątek, 25 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 28

"Każdy ma w życiu swoją walkę. Nie ważne czy przegram, czy wygram. To moja walka."

          Kiedy Kacper zniknął za drzwiami kawiarni wyszłam z zaułku i ruszyłam w stronę łąki niedaleko mojego domu. Patrzyłam cały czas pod nogi, żeby się nie wydać. Myślałam o tym co powiedziała mi mama. Trudno było mi to przyjąć do wiadomości.
          Właśnie wchodziłam na łąkę, kiedy usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny. Biegła za psem. Był to husky. Dość duży. Sama dziewczyna miała białe, farbowane włosy i ładną figurę.
           Nagle podbiegł do niej jakiś chłopak i przytulił od tyłu. Chwila... chwila. Czy to on?! Czy to Czarek?! Ten sam Czarek z obsesją na punkcie swoich włosów?! Dorastanie mu sprzyja. Widać, że trenuje na siłowni bo wygląda o wiele lepiej niż kiedy ostatnio go widziałam. Jego niebieskie oczy z przebłyskami żółci stały się jeszcze piękniejsze.
           Ja to mam po prostu szczęście! Musiałam wpaść na wszystkich znajomych. Jeszcze tylko Oli brakuje.
           Dopiero kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że dziewczyna jest bardzo ładna. Ma duże niebieskie oczy i pełne usta pomalowane różową szminką. Wyglądają razem na szczęśliwych.
           Nagle podbiegł do mnie pies. Miał jedno oko niebieskie a drugie brązowe. Zaczął na mnie szczekać po czym wskoczył na moje nogi.
-Ares! Zostaw panią!- usłyszałam głos Czarka, który zaczął iść w moją stronę.
           Kiedy do mnie podszedł spięłam się cała. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w psa. Patrzyłam na niego wrogo. To jego wina!
-Bardzo panią przepraszam... jest przyjacielski. Nie ma się czego bać.
-Dziękuję...- szepnęłam po czym zakaszlałam. -Dziękuję.- powiedziałam głośniej.
          Czarek przyglądał mi się uważnie. Schylił się trochę, żeby ujrzeć moją twarz.
-Przepraszam... ale czy my się przypadkiem nie znamy..?- zapytał aksamitnym głosem.
          Spojrzałam na niego zaskoczona. Widziałam w jego oczach przerażenie.
-Nie!- uciekłam szybko.
          Wbiegłam do domu zatrzaskując za sobą drzwi.
-Co się stało?- zapytała zaskoczona mama.
-Dlaczego ja mam takiego pecha?!- powiedziałam zirytowana kierując się do swojego pokoju.
          Super! Wszystko się wydało. Ciekawe co sobie pomyśli Cezary. Aghr..! Jestem skończoną idiotką! Mogłam nie wychodzić z domu!
           Nagle zadzwonił telefon. To Kai. Patrzyłam na jego zdjęcie, które widniało na wyświetlaczu.
-Czemu nie możesz poczekać?- szepnęłam odrzucając telefon  na drugą poduszkę.
           Zasnęłam pogrążona w myślach.
           Wieczorem obudziły mnie krzyki na dole.
-Proszę pani! Ja ją naprawdę widziałem!- usłyszałam głos Czarka.
-Nie! To nie możliwe!- mówiła matka błagalnym tonem.
-Proszę mnie puścić na górę!- krzyknęła Ola wbiegając po schodach.
             Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się. Zobaczyłam w nich Olę. Miała długie, lekko kręcone kruczoczarne włosy. Jej biodrówki i biała bluzka uwydatniała jej krągłości. Patrzyła na mnie swoimi czarnymi, szeroko rozwartymi oczami. Patrzyłam na nią przerażona.
-Klaudia?- zapytała zaskoczona po czym zaczęła lecieć do tyłu. 
-Ola!- złapał ją Czarek i spojrzał w moją stronę. -Ona naprawdę żyje...- powiedział niedowierzając w to co widzi.
-Nie rób sobie ze mnie żartów!- powiedział Kacper patrząc na mnie z uśmiechem.
           Zszedł on jednak szybko z jego ust a na jego twarzy namalowało się zaskoczenie.
-K-klaudia?- zapytał cofając się i wpadając na ścianę.
            Nie wiedziałam co powiedzieć. Trójka moich przyjaciół, która myśli, że nie żyje właśnie stoi przede mną.
-Ja...- nie wiedziałam co powiedzieć.
           Ola się obudziła.
-Czarek... Czarek! Czy ty wiesz, że Klaudia żyje?- zapytała łapiąc go za kołnierz bluzy.
-Tak... wiemy. Siedzi tam.- skinął głową w moją stronę.
           Ola zerwała się w górę i podbiegła do mnie mocno mnie przytulając.
-Ty głupia idiotko! Jak mogłaś nas tak oszukać?!- krzyczała na mnie.
-Przepraszam...- wydusiłam z siebie i przytuliłam ją mocno. -Tęskniłam.
           Obje się rozpłakałyśmy. Podeszli do nas Czarek i Kacper, którzy nas mocno przytulili.
           Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Kacper, Ola i Czarek mówili o tym co się wydarzyło w tym małym mieście pod Wrocławiem. Kacper znalazł niesamowitą dziewczynę. Czarek zakochał się w amerykańskiej piękności, która ma na imię Ciri. Ola za to wróciła do Michała i są razem już od 2 lat. Jest z nim bardzo szczęśliwa.
-A co z tobą?- zapytała Ola. -Znalazłaś swojego księcia z bajki?
            Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. 
-Um... więc... tak. Poznałam kogoś.- zarumieniłam się lekko.
             Ola zaśmiała się.
-Znam tą twoją minę!- wskazała na nią palcem. -Gadaj kto to i jak się nazywa.
-Uh... nazywa się Kai, ale nie jestem do końca pewna czy chce z nim być.- westchnęłam cicho.
-Dlaczego?- zapytała zdziwiona.
-Ponieważ boję się, że go skrzywdzę tak jak poprzedniego chłopaka...
-Klaudia...- spojrzała na mnie czule i położyła rękę na moim ramieniu. -Każdy popełnia błędy, ale życie pozwala nam zacząć od początku i nie popełnić ich ponownie.
          Ona ma rację! Oh... jak ja ją kocham. Muszę dać sobie i Kaiowi szansę. Chcę dać z siebie wszystko w tym związku i nie popełnić tych błędów, które popełniłam z Hinatą. Kocham Kaia i tym razem tego nie zniszczę.

________________________________
Przepraszam, że taki krótki. Postaram się następnym razem o dłuższe ;-;

wtorek, 22 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 27

"Jeżeli wspominasz miniony rok, a z oczy nie płyną ci łzy smutku ani radości, uważaj ten czas za stracony..."

          Matka patrzyła na mnie zaskoczona. Zrobiła się cała blada.
-Kto normalny dzwoni do drzwi o 4 nad ranem..?- warknął Andrzej kierując na mnie wzrok.
          Zatrzymał się momentalnie i zaniemówił jak matka. Blondynka zaczęła nagle płakać i rzuciła się na mnie, żeby mnie przytulić.
-Myślałam, że już nie wrócisz...- łkała przytulając mnie do siebie.
          Teraz to ja byłam zaskoczona. Skąd ona wiedziała, że nie umarłam?
-Wejdźcie do środka...- powiedział nie podobnie miłym do niego głosem.
           Usiedliśmy na kanapie w salonie. Mama przytulała mnie nie miłosiernie dusząc mnie przy tym.
-M-mamo...- udało mi się z siebie wydusić.
-Oh... wybacz.- puściła mnie i zaczęła oglądać mnie z góry na dół.
-Schudłaś tam. Nie karmią cię? A może wróciłaś bo źle cię tam traktują?- zapytała zmartwiona głaskając mnie po policzkach.
-N-nie mamo... wszystko w porządku. Po prostu miałam gorsze chwilę.- powiedziałam wymijająco.
-Ah... pewnie jesteś zmęczona po podróży. W twoim pokoju nic się nie zmieniło. Cały ten czas na ciebie czekałam...- powiedziała czule.
-Ale jak to? Mamo o co w tym wszystkim chodzi?- zapytałam zdezorientowana.
-Wszystko opowiem ci jutro.- pocałowała mnie w czoło. -Teraz idź odpocznij.
-Dobrze...- powiedziałam niepewnie i poszłam na górę.
           Kiedy weszłam do mojego pokoju wszystkie wspomnienia wróciły. Rzuciłam się na łóżko a torbę rzuciłam w kąt. Nie miałam zamiaru spać... chce wiedzieć wszystko o moim dawnym życiu. Chcę wiedzieć co znaczyły słowa Masaru "Życie ma przed tobą wiele tajemnic".
Słyszałam rozmowę na dole mamy z Andrzejem. Nie kłócili się. Brzmieli jakby obmyślali jakiś bardzo skomplikowany plan.
           Gdy rano wstałam w kuchni czekały już na mnie kanapki. Mama mi nie żałowała, kiedy zobaczyła mnie taką chudą. Pewnie mnie tutaj przytłuczy.
-Wyrosłaś na piękną kobietę...- usłyszałam aksamitny głos za sobą.
            Odwróciłam się szybko i zobaczyłam tam Andrzeja.
-Dlaczego jesteś dla mnie taki miły..?- zapytałam zaskoczona.
-Wiesz... tak na prawdę nigdy nie chciałem być złym ojcem. Po prostu chciałem, żebyś była bezpieczna i miała dobre przyszłe życie.- nie poznawałam go.
-Uh... bezpieczna?- powtórzyłam.
-To już nie moja rola...- wycofał się. -Mama z tobą o tym porozmawia.
-A-ale Andrzej!- zawołałam za nim lecz on już zniknął mi z pola widzenia.
            Szybko zjadłam kanapki i zaczęłam szukać mamy.
-Mamo! Gdzie jesteś?- zawołałam.
-Tutaj...- usłyszałam ją w salonie.
            Siedziała z albumem w rękach. Usiadłam obok niej i zaczęłam przyglądać się zdjęcia. To byłam ja. Jednak już kiedy miałam skończone 6 lat.
-Byłaś wtedy taka urocza...- powiedziała głaskając mnie po ręce.
            Uśmiechnęłam się do niej czule.
-Mamo... wiesz po co tu przyjechałam...- spojrzałam na nią wyczekująco.
-Kochanie.. to nie takie proste.- spojrzała mi prosto w oczy.
-Ale ja chcę wiedzieć.. mamo, czy ja jestem twoją córką?- zapytałam prosto z mostu.
-Klaudia... nie jesteś.- powiedziała z ciężkim sercem. 
            Widać po niej, że ją to bardzo bolało. Jednak ja na tą wieść nie zaczęłam płakać. Zrobiło mi się smutno. W końcu ta kobieta przez ten cały czas mnie wychowywała.
-Mamo... to znaczy...- kobieta spojrzała na mnie smutno.
-Nawet nie waż się mówić do mnie po imieniu. To ja cię wychowałam. To ja jestem twoją matką.- powiedziała wyglądając jakby miała zaraz zaczynając płakać.
-M-mamo...- sprostowałam na co trochę się rozchmurzyła. -Kim ja jestem?- zapytałam nieśmiało.
             Jej kobiece oczy wpatrywały się we mnie. Widać było, że w jej głowie toczyła się jakaś zacięta walka.
-Klaudia. Jesteś córką anioła.- powiedziała poważnie.
             Spojrzałam na nią z otwartą buzią. Gdyby nie powaga sytuacji pewnie zaczęłabym się śmiać. 
-To jakiś żart?- zapytałam dla pewności.
-Nie to nie żart. Kiedy miałaś 6 lat twoja matka przyleciała do mojego mieszkania z tobą na skrzydłach. Mieszkałam wtedy jeszcze niedaleko twojej szkoły w bloku. Kończyłam studia medyczne. Pamiętam tamten dzień jak wczoraj. Twoja matka wleciała przez drzwi balkonowe. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Jej biała sukienka była brudna i potargana a skrzydła... jeśli można było to tak nazwać wyglądały jak parę patyków, na których były pióra. Na jej twarzy, rękach, nogach było mnóstwo ran ciętych. A na rękach nie trzymała nic innego jak właśnie ciebie. Sześciolatkę o złotych włosach i idealnej cerze. Powiedziała wtedy do mnie "Błagam panią! Niech ją pani schowa! Ścigają mnie i zaraz tu będą. Jeżeli ją znajdą to ją zabiją." Patrzyłam na nią zaskoczona. Miałam wtedy zaledwie 24 lata. Twoja matka wcisnęła mi cię w ręce i pocałowała cię w czoło mówiąc "Żegnaj kwiatuszku." Przyłożyła dłoń do twojej głowy, powiedziała jakieś słowa i znikła za oknem. Kiedy spojrzałam na twoją twarzyczkę wiedziałam, że muszę się tobą zaopiekować. Nie powiedziała jak masz na imię więc nadałam ci imię, które pierwsze przyszło mi na myśl. Klaudia. Idealne imię dla dziewczynki zesłanej mi z nieba. Od tamtej pory jesteśmy razem.
               Wpatrywałam się z niedowierzaniem w moją mamę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ja? Córką Anielicy? To niedorzeczne. Mama dała mi chwilę na przyswojenie tych informacji.
-Wiedziałam, że w końcu będę musiała ci to powiedzieć...- spojrzała na mnie.
-Czy to prawda?- zapytałam wpatrując się w jakiś martwy punkt przede mną. 
               Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Chociaż byłam oblubienicą wampira. Powinno mi takie coś przyjść z łatwością. 
-Tak...- popatrzyła na mnie niepewnie. 
-Muszę wyjść.- powiedziałam wstając i kierując się do wyjścia.
-Klaudia! Gdzie ty chcesz iść?- powiedziała wstając zaraz za mną.
-Idę tylko się przejść...- wyszłam z domu i zarzuciłam na głowę kaptur.
               Mijałam idąc ulicą tak wiele znajomych twarzy, kiedy nagle jedna mnie zatrzymała. To Kacper. Nie poznałabym go gdyby nie ten szeroki uśmiech pełny białych, równych zębów. Jest teraz o wiele przystojniejszy. Stoi opierając się o budynek kawiarni z krwisto czerwoną różą w dłoni. Zatrzymałam się na chwilę, żeby wiedzieć na kogo czeka. Rozejrzałam się dookoła czy nikt na mnie nie patrzy. Do Kacpra podeszła nieco niższa od niego dziewczyna. Rzuciła mu się na szyję i go pocałowała. Przyglądałam cię całemu zajściu z boku. Dziewczyna miała długie brązowe, kręcone włosy. Oboje weszli do środka.
             Przebiegłam szybko przez ulicę na drugą stronę i weszłam do lokalu. Usiadłam z daleka od nich, ale tak, żeby mieć na nich dobry widok. Nagle podeszła do mnie kelnerka. W buzi miała gumę przez co ledwo ją rozumiałam.
-Podać coś?- zapytała jakby miał się przez to świat zawalić.
-Poproszę mrożoną herbatę..- powiedziałam lekko zakrywając twarz kapturem.
-Mhm...- mruknęła mierząc mnie z góry na dół i odeszła.
         Ah... ten urok Polski. Przyglądałam cię cały czas parze siedzącej na drugim końcu sali. Uroczo razem wyglądali. W tym momencie przypomniał mi się Kai. Wyciągnęłam z kieszeni wyłączony telefon i włączyłam go. Nagle na ekranie wyskoczyło mi 132 nieodebrane połączenia i 34 sms'y. Nie miałam ochoty ich teraz czytać. Weszłam w galerię i tym samym w zdjęcie Kaia. Wpatrywałam się w nie wzdychając. Tęsknie za nim...
        Nagle do mojego stolika podeszła ta sama wiedźma i postawiła przede mną mój napój.
-Dziękuję...- powiedziałam.
-W lokalu proszę zdjąć kaptur.- syknęła.
-Proszę?- zdziwiłam się.
-Powiedziałam zdejmij ten kaptur.- warknęła.
        Do mojego stolika podszedł inny kelner.
-Co się tutaj dzieje?- zapytał zdziwiony.
-Ta pani nie chcę zdjąć kaptura.- powiedziała zakładając ręce na piersi.
        Zaraz wszystko się wyda. Zaczęłam panikować.
-Przestań Weroniko... nie ma w tej restauracji takiego zakazu. Może siedzieć w tym kapturze.- westchnął i chciał odejść.
-A może jest tak brzydka, że nie chce się pokazać?- zaśmiała się kelnerka i ściągnęła mi z głowy kaptur.
         Zamarła. Wydawało mi się, że mnie rozpoznała, ale ona zamarła z powodu mojego wyglądu. Poznałam to po kelnerze, który widząc mnie zarumienił się. Szybko naciągnęłam kaptur na głowę. Czy na prawdę w czasie tych dwóch lat ludzie zapomnieli o mnie? O tym jak wyglądam? Zapomnieli o Klaudii?
-No na pewno jest ładniejsza od ciebie.- powiedział kolejny kelner i zgarnął dziewczynę na pogadankę. -Proszę pani.. dzisiaj je pani na koszt firmy.- powiedział odchodząc, nawet nie zdążyłam podziękować.
          Znów zajęłam się obserwacją Kacpra i jego dziewczyny. Wytężyłam słuch i udało mi się podsłuchać ich rozmowę.
-Tydzień temu minęły 2 lata...- powiedział smutno Kacper.
          Brunetka złapała go za rękę.
-Nie martw się. Ona na pewno nie chciałaby, żebyś to robił...- uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Skąd to możesz wiedzieć? Nie znałaś jej...- powiedział wzdychając.
-Masz rację... nie znałam jej. Ale z tego co mi opowiadałeś była naprawdę niesamowitą osobą. Nie chciałaby, żebyś teraz się przez nią smucił.- pogłaskała go po policzku.
-Masz rację...- wyglądał na zdeterminowanego. 
          Uśmiechnęłam się w duchu. Wyciągnęłam jedną z serwetek i poprosiłam panią o długopis. Zapisałam na niej.

"Uśmiechnij się. Jestem wokół."

          Wychodząc z lokalu podrzuciłam mu ją na stolik i pośpiesznie wyszłam kierując się w stronę domu. Szybko schowałam się we wnęce budynku. Nagle usłyszałam krzyk.
-Klaudia! Gdzie jesteś?!- Kacper krzyczał na cały regulator. -Tęsknię.- dodał po chwili.
-Ja także...- powiedziałam cicho pod nosem.

piątek, 18 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 26

"Życie to skomplikowany labirynt, z którego nie można wyjść, a czym dalej tym trudniej."

-Hinata..?- odwróciłam się i zobaczyłam jego rudą czuprynę. Pomyślałam, że mam jakieś przywidzenia.
-Tak! To ja. Wróciłem już.- uśmiechnął się do mnie tak jak od dłuższego czasu tego pragnęłam. Tak bardzo za nim tęskniłam.
          Zeskoczyłam z murku i podbiegłam do niego zawieszając się mu na szyi.
-Hinata! Tak bardzo tęskniłam!
-Ja też.- uśmiechnął się i przytulił mnie. -Ominęło mnie coś ciekawego?
-Chyba nie...- uśmiechnęłam się do niego nie chcąc robić mu zbędnych zmartwień.
-Chodź. Opowiesz mi trochę.- uśmiechnął się.
          Hinata zaprowadził nas do mojej ulubionej kawiarni, do której często razem przychodziliśmy. Zamówiłam herbatę. Kubek objęłam dłońmi i zaczęłam pochłaniać ciepło herbaty. 
-Gdzie byłeś?- zapytałam nagle.
-Byłem w domu.
-Co tam u nich słychać?- wzięłam pierwszy łyk herbaty.
-Bardzo dobrze. Ucieszyli się gdy zostałem na dłużej...- przerwał i trochę posmutniał.-I ciągle pytali o ciebie.
-I powiedziałeś im... no wiesz o czym..?- zapytałam spuszczając wzrok.
-Tak... nastała cisza, a potem wszyscy mnie przytulili.
           Zacisnęłam dłonie na kubku. Nawet nie zauważyłam, że sobie je opatrzyłam. 
-Yuuki... oni naprawdę cię polubili...
           Zamknęłam oczy. Czułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy.
-Hej, a co tam u Kaia?- szybko zmienił temat.
           Byłam troszkę zmieszana. 
-Wszystko w porządku... chociaż przez ostatnie parę miesięcy przysporzyłam mu wiele kłopotów.- mruknęłam.
-Jak to?
-Przez zerwanie z tobą... - urwałam. -Zaczęłam zapijać smutki w alkoholu... niedawno z tego wyszłam, ale było trudno. Kai był przy mnie cały czas...
-Już lepiej, prawda?- zapytał zmartwiony.
-Tak...- uśmiechnęłam się lekko jakby to było nic. -Ale nadal za tobą tęsknie.
-Ja za tobą też.- złapał mnie za rękę.
           Uśmiechnął się lekko a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Wiesz, myślę, że powinnaś być z Kaiem.
           Zacisnęłam rękę na jego dłoni i wzrokiem podążyłam za okno na przedmieścia Tokyo. 
-Wiem o tym... ale się boję i nadal cię kocham...- mruknęłam.
           Hinata spojrzał na mnie czule. W jego oczach widziałam ból i szczęście jednocześnie.
-Czego się boisz?
-Że go skrzywdzę tak jak ciebie...- spojrzałam na niego z bólem.
-Yuuki... nie dowiesz się póki nie sprawdzisz.
-Mam za wiele do stracenia, żeby się dowiadywać. - mruknęłam.
-Yuuki... nas nigdy nie stracisz. Spróbuj. Tylko spróbuj... dobra?
-Dobrze...- powiedziałam i puściłam jego rękę. 
           Skończyłam pić herbatę. Wyszliśmy przed lokal. Było już trochę zimno a światła na ulicach oświetlały okolicę.
-Dziękuje za rozmowę... bardzo mi pomogła.
-Nie ma sprawy... i powodzenia z Kaiem.
           Popatrzyłam na niego czule i przytuliłam się do niego. Objął mnie i pocałował w czoło 
-Dasz radę.
           Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. W tym momencie z piskiem opon zatrzymał się samochód. Dziecko odbiło się od zderzaka i poleciało dziesięć metrów dalej. Zrobiło się wokół duże zbiorowisko. Przebiłam się przez nie z Hinatą i uklękłam przy poturbowanym małym chłopcu. Zaczęłam badać jego oddech i tętno. Było niewyczuwalne. Hinata zrobił smutną minę i pokiwał przecząco głową. Nie słyszał bicia serca. Przytuliłam do siebie chłopca i zaczęłam płakać. Moje łzy spływały po policzkach wprost w jego czarne włosy. 
           Nagle poczułam, że coś złapało mnie za wskazujący palec u ręki. Spojrzałam na chłopca, który wyglądał na zdrowego. Popatrzyłam na Hinate, który patrzył na mnie ze zdziwieniem. Wszyscy ludzie wytrzeszczali gały na małego chłopca, łącznie z kierowcą samochodu. Chłopczyk wstał i otarł moje łzy z policzków. 
-Dziękuje miła pani.- jego szare oczy błysnęły. Odszedł ode mnie i skierował się do swojej mamy. Dalej klęczałam na ulicy. Hinata podszedł do mnie i podniósł mnie w górę.
-Co się właśnie stało?
-Ja.. ja nie mam pojęcia.- patrzyłam przerażona na swoje dłonie.
-Ty... zwróciłaś mu życie.- chwycił moje dłonie.
           Wyrwałam dłonie z jego uścisku. 
-Hinata, to nie możliwe...- powiedziałam myśląc, że to głupie.
-Możliwe. Masz jakieś niesamowite nadprzyrodzone zdolności... może brat Kaia by coś wiedział.
           Patrzyłam na niego przerażona i zaczęłam się trząść. Wróciłam z nim do domu. Kai był zaskoczony widząc mnie z Hinatą.
-Yuuki co się stało?- zapytał zaskoczony Kai.
          Nic nie powiedziałam. Tylko objęłam się rękami. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć. Kai spojrzał pytająco na Hinatę.
-Yuuki potrafi leczyć... ma jakąś uzdrawiającą moc.
         Kai przez chwilę się nie odzywał i wpuścił nas do środka.
-Naprawdę?
-Ja nie mam pojęcia jak to zrobiłam...- mruknęłam kiwając przecząco głową.
-To... to niesamowite. Yuuki! Wiesz co oznacza taka moc?
-Nie wiem...- mruknęłam patrząc na niego pytająco.
-Wielką odpowiedzialność.- chwycił moje dłonie i spojrzał w oczy.
-Odpowiedzialność?- skrzywiłam się.
-Tak. Masz władzę nad życiem i śmiercią...
         Opadłam na kanapę i zakryłam usta rękami. 
-To nie możliwe... - wymamrotałam jakby w transie i zaczęłam się trząść.
-Hej, Yuuki... to nie jest nic złego.- uklęknął przede mną.
-Nigdy nie chciałam decydować kto ma umrzeć a kto żyć  dalej... nie dam rady... - spojrzałam mu przerażona w oczy.
-Hej... możesz odwracać niepotrzebnie zadaną śmierć. To cudowne Yuuki...
        Trochę się uspokoiłam. Kai ma racje. To coś naprawdę cudownego. 
        Przez najbliższy tydzień myślałam o związku z Kaiem. Czy to ma jakiś sens? A co jeżeli będąc z Kaiem zacznę znów myśleć o Hinacie..? Boję się tego. Nadal tęsknie za Hinatą i chcę do niego wrócić a to, że wrócił do Tokyo wcale mi tego nie ułatwia. 
        Do głowy wpadł mi jeden pomysł. Nieco (bardzo) szalony. Postanowiłam wrócić do Polski na jakiś czas. To może nie wypalić i przyprawić moją matkę o zawał, ale muszę odpocząć od tych wszystkich problemów. Oczywiście pojadę tam o niczym nie mówiąc Kaiowi.
        Rano obudziła mnie czyjaś rozmowa. Jak mogli gadać pod moimi drzwiami. Jednym z rozmówców był Kai a drugim... Masaru?! Co on tutaj robi? Podeszłam do drzwi zaspana.
-Przyjechałem. Co się stało?- zapytał zaniepokojony Masaru.
-Odkryliśmy u Yuuki niezwykłe zdolności.- powiedział spokojnym tonem Kai.
-Jakie zdolności?
-Uzdrawianie.- kontynuował. 
           Masaru przez chwilę się nie odzywał.
-Wampiry nie mają takich zdolności.
           Zrobiło mi się słabo. To kim ja jestem?
-A jakie istoty mają takie umiejętności?- zapytał zniecierpliwiony Kai.
-Chyba tylko anioły...- powiedział po chwili zastanowienia.
           Co takiego? Przeszły przeze mnie ciarki. Nie możliwe, żebym była tak potężną istotą.
-Miałeś kiedyś do czynienia z aniołem?
-Tak... są naprawdę piękne. Idealne rysy twarzy, piękne włosy...
-Ten opis pasuje do Yuuki.- powiedział Kai.
-Tak... ale jest w niej coś nieanielskiego... jeszcze nie wiem co to...- powiedział zastanawiającym tonem. 
            Jeżeli jestem aniołem to ktoś z mojej rodziny musiał nim być, ale moja rodzina była zwykłymi ludźmi. To niemożliwe. Wstałam i otworzyłam drzwi. Spojrzałam to na Kaia to na Masaru. 
-Nie jestem aniołem. To niemożliwe.
-Yuuki... wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać?- Kai spojrzał na mnie zakładając ręce.
-Trudno tego nie robić kiedy gadacie o tym pod moim pokojem.- uniosłam jedną brew.
-To poważna rozmowa o twoich zdolnościach Yuuki...
-Nie mogę być aniołem. Moja matka jest człowiekiem a ojca nigdy nie znałam. 
-Yuuki... świat ma przed tobą wiele tajemnic.- powiedział Masaru wpatrując się we mnie uważnie.
              Te słowa cały czas nie dawały mi spokoju. Postanowiłam jak najszybciej udać się do mojego domu. Ale czy aby na pewno to dobry pomysł? Jak zareaguje mama widząc mnie żywą? A co jak dostanie zawału? Starałam się o tym nie myśleć. 
              Następnego dnia udałam się do domu Luki. Otworzył mi Tsuki.
-Oh... Yuuki hej. Co tam u ciebie?- zapytał z uśmiechem.
-Cześć... pomalutku do przodu. Mogę wejść?
-Uh... jasne.- wpuścił mnie do środka.
             Weszłam do ich domu. Jak zawsze panował tu nieład, ale i zarazem porządek.
-Chciałabym cię o coś prosić Tsuki...- spojrzałam mu w oczy.
-Tak?- zaciekawił się.
-Chciałabym się dostać do Polski...
              Tsuki spojrzał na mnie zaskoczony.
-Ale czy ty jesteś tego pewna? Wiesz co się może stać kiedy ktoś cię zobaczy żywą?- zapytał surowo.
-Tak wiem... po prostu chciałabym wyjechać z tego miasta i odpocząć.- westchnęłam.
-A czy Kai o tym wie?
-O nie! On ma się o tym nie dowiedzieć. Chcę w spokoju wszystko przemyśleć i załatwić parę spraw.
-A co z Luką?
-Jemu możesz powiedzieć. Tylko nie chcę, żeby Kai o tym wiedział. Kiedy przyjdzie się o mnie zapytać. Po prostu powiedzcie, że wyjechałam. Żadnych szczegółów.- spojrzałam błagająco na Tsukiego.
-Eh... no dobra.- powiedział wzdychając Tsuki. -Bądź tu jutro z jakimś małym bagażem.
-Dziękuję! Jesteś wielki!- rzuciłam mu się na szyję.
-Tak wiem, wiem...- objął mnie. -Wiesz, że Kai ukręci mi kark jak się dowie, że to ja ci pomogłem?
-Oh... nie będzie tak źle.- poklepałam go po policzku. -Na pewno jutro będę.            
                Wieczorem spakowałam parę potrzebnych rzeczy i myślałam nad tym czy na pewno dobrze robię zostawiając Kaia samego... może się o mnie zamartwiać. Moje myśli biły się ze sobą. Zdecydowałam dopiero rano, że jednak wrócę do Polski. Potrzebuję odpowiedzi matki na kilka pytań.
               Zanim wyszłam z domu skierowałam się do pokoju Kaia. Spał zmęczony. Na jego łóżku znajdowało się mnóstwo książek. Wzięłam jedną do ręki. Była oprawiona w skórę a na niej był wygrawerowany złoty napis "Anioły". Odłożyłam książkę i spojrzałam czule na Kaia. 
              Wyrwałam kartkę z jego notatnika i napisałam krótki liścik.
Kai,
Musiałam wyjechać... musiałam. Chcę przemyśleć parę rzeczy i załatwić kilka spraw zamykając przeszłość. Chciałabym tu w Japonii móc żyć bez ciągłych wyrzutów sumienia i zapomnieć choć trochę o Hinacie... Proszę nie szukaj mnie. Daj mi trochę wolności.
Będę tęsknić,
Yuuki
.
               Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go najpierw w czoło a potem delikatnie w usta.
-Chciałabym utworzyć z tobą poważny związek... daj mi czas i mnie nie szukaj.- szepnęłam i wyszłam z pokoju.
               Kiedy łapałam za klamkę od drzwi zatrzymał mnie aksamitny głos.
-Jesteś pewna, że chcesz mu to zrobić?- zapytał Masaru zakładając ręce.
               Złapałam mocniej za klamkę.
-Muszę tam wrócić Masaru... chcę się dowiedzieć wszystkiego o mojej przeszłości, której nie mogę sobie przypomnieć. Chce znać moje pochodzenie.- powiedziałam niepewnie.
-Rozumiem...- powiedział wyrozumiałym tonem.
-Proszę zostań przy nim... nie zostawiaj go samego kiedy mnie nie będzie.- spojrzałam na niego błagająco.
-Obiecuję Yuuki.- złożył mi obietnice. 
-Dziękuję.- popatrzyłam na niego wdzięcznie i wyszłam. 
             Parę minut później byłam już w domu Tsukiego i Luki. 
-Ale Yuukiś jesteś tego pewna?- zapytał niepewnie Luca.
-Tak...- spojrzałam na niego z uśmiechem.
-A ile to będzie trwało?- zapytał tęskno.
-Nie wiem Luca... mamy już wakacje, skończyliśmy szkołę. Mam dużo czasu... wrócę kiedy będę pewna.- przytuliłam się do mojego najlepszego przyjaciela.
-Będę tęsknić Yuukiś..- powiedział mi we włosy.
-Ja też...- uśmiechnęłam się do niego.
-To co?- zapytał Tsuki. -Jesteś gotowa?
-Jak nigdy...- uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę.
-Kierunek... Polska.- powiedział Tsuki.
                W kilka sekund przed swoimi oczami widziałam już swoją starą willę. Swój ogród, sąsiadów, swoje dzieciństwo... wszystko zaczęło mi się przypominać. 
-Dasz radę?- Tsuki ścisnął moją dłoń
-Tak...- powiedziałam z delikatnym uśmiechem i go przytuliłam. -Dziękuję... za wszystko.
-Nie ma sprawy maleńka.- uśmiechnął się i zniknął zanim zdążyłam mu coś powiedzieć.
               W Polsce był środek nocy. Zarzuciłam sobie kaptur na głowę, żeby sąsiedzi mnie nie rozpoznali. Otworzyłam bramkę i weszłam po cichu do środka. Stanęłam przed drzwiami wejściowymi i wciągnęłam i wypuściłam powietrze po czym zadzwoniłam dzwonkiem. 
               Wydawało mi się, że czekam tak nieskończoność, jednak po chwili zobaczyłam zapalające się światła i oburzenie Andrzeja. Mama otworzyła mi drzwi w szlafroku. Nie rozpoznała mnie przez ten kaptur.
-Mogę w czymś pomóc? Zgubiła się pani?- zapytała zaspana.
               Powoli poniosłam głowę w górę ściągając kaptur i odsłaniając przy tym twarz.
-Cześć mamo.

______________________________________

Jak się podoba? ^^
Do następnego! 















piątek, 11 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 25

"Kiedy wydaje się, że wszystko właśnie się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna. "
-Yuuki! Co miało znaczyć to przerażenie w głosie Hany?
-Nie wiem... - powiedziałam obojętnie.
-Hej! Zostaw moją dziewczynę!- warknął Kai przyciągając mnie do siebie.
-Zgodziła się by ze mną iść.- czerwonowłosy przyciągnął mnie do siebie.
-Ona jest pijana!- Kai odciągnął mnie na bok.
-Ale chce..
-Ale ja nie chcę!- nie dał mu skończyć i strzelił mu z pięści w twarz.
-Kai!- odsunęłam go od chłopaka. -Uspokój się!
-Nie Yuuki!- przerzucił mnie sobie przez ramię i wziął do samochodu.
-Co ty robisz?!- krzyknęłam do niego. Byłam tak pijana, że nie byłam wstanie się mu sprzeciwić.
-Zabieram cię do domu.- oparł mnie o samochód
-Ale ja nie chce tam wracać!- rozpłakałam się. -Jest tam tylko puste miejsce, które zostawił po sobie Hinata...
-Jestem też ja!- pocałował mnie czule a ja spojrzałam na niego zaskoczona.-Nie zapominaj o mnie.
-Chce do Hinaty!- wybuchłam płaczem.
-Rozumiem Yuuki...-westchnął i wsadził mnie do samochodu i zapiął pasami.
                 Droga była cicha. Żadne z nas nie odważyło się odezwać. 
                 Noc też nie była dla mnie łaskawa. Spędziłam wymiotując w toalecie resztki mojej dumy. Kai stał przy mnie i trzymał mi włosy. 
                 Rano obudziłam się w jego koszuli i samej bieliźnie. Głowa mi pękała. Czułam się jakby ktoś mi wbijał w nią gwoździe młotkiem. Chciałam się podnieść, ale poczułam taki ból w żołądku, że zwinęłam się na łóżku z bólu. 
                 Kai wszedł do pokoju.
-I jak się czujesz? Podle, co nie?- w rękach trzymał tacę z lekarstwami i sucharami oraz herbatą na śniadanie.
-Ile wczoraj wypiłam..?- złapałam się za głowę.
-Chyba bardzo dużo...- mruknął. -Masz. To cię postawi na nogi.- podał mi lekarstwo.
                 Wzięłam lekarstwo i popiłam ciepłą herbatą. 
-Muszę z tym skończyć.- westchnęłam.
-Tak... to cię załatwi.
-Przepraszam i dziękuje za wczoraj... - mruknęłam biorąc suchara.
-Nie ma sprawy...- uśmiechnął się.
-Dzięki, że mnie przebrałeś...- powiedziałam biorąc kołnierz koszuli i wciągnęłam zapach.
-Proszę bardzo. Wygodnie ci się spało?
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-Dobrze... smacznego. Zostać z tobą?
-Jeżeli wyjdziesz zacznę myśleć o Hinacie... a co za tym idzie będę płakać.
                 Złapał ją za rękę.
-Zostanę...
                 Uśmiechnęłam się. 
-Dziękuje.  
-Hej, Luca dzwonił.- powiedział po chwili ciszy.
-Naprawdę? Co tam u niego?- zapytałam pożerając suchary.
-Chciał z tobą porozmawiać.
                 Popatrzyłam na niego trochę zniechęcona.
-O czym?
-Mówił że to ważne, ale poza tym nic mi nie powiedział.
-Mhm... - mruknęłam.
-Będzie po południu.
                 Te parę godzin szybko minęło. Zrobiłam wspólnie z Kaiem obiad. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam tak syty posiłek. Zazwyczaj nie mogłam jeść po zerwaniu z Hinatą. Kiedy stanęłam w samej bieliźnie przed lustrem dopiero teraz zauważyłam widocznie wystające kości - żebra, kości miednicowe, obojczyki i łopatki. Stanęłam na wadze. Ważę dziesięć kilo mniej! Byłam przerażona. 
                  Wrześniowe dni były coraz zimniejsze. Założyłam na siebie jeansy, które kiedyś były na mnie dobre a teraz są za duże, burgundowy sweter i martensy w kwiaty. Luca czekał już na mnie na dole. Podbiegłam do niego szczęśliwa i rzuciłam na szyję. 
-Cześć Luca!
-Yuuki! Tak chciałem się z tobą zobaczyć!- przytulił mnie mocno.
-Ja ciebie też... tak bardzo tęskniłam.- powiedziałam czule.
-Ja też Yuukiś... strasznie schudłaś...
-Tak, wiem... całe dziesięć kilo.- westchnęłam.
-Biedactwo... musisz coś jeść.
-Nie mogłam jeść...- mruknęłam.
-Z powodu Hinaty? Kochana, nie możesz tak się zaniedbywać z jego powodu... on by tego nie chciał... Kai też. Ani ja, ani nikt z nas...
-Wiem...- powiedziałam spuszczając wzrok. 
                   Poszliśmy razem do parku. Wszędzie leżały kolorowe liście. Nasza rozmowa jak zwykle była beztroska i przyjazna. Nagle Luca spoważniał i zatrzymał się siadając na ławce. Usiadłam obok niego trochę zaniepokojona.
-Yuuki. Jest coś czego ci nie powiedziałem... mogę ci powiedzieć pod warunkiem że chociaż postarasz się tak nie załamywać.
                   Zmartwiłam się. 
-Dobrze...
-Hinata powiedział ci coś o mnie zanim... no wiesz. Czy chcesz wiedzieć więcej? Myślę że ci się to należy. W końcu jesteś moją przyjaciółką.
-Chciałabym...- powiedziałam nieśmiało.
-Od kiedy by tu zacząć...
-Od początku... - mruknęłam łapiąc go za rękę.
-Trudno mi powiedzieć kiedy się zaczęło... coś we mnie pękło już po rozstaniu rodziców. Ja i mój brat zostaliśmy z tatą... był dla nas zły i często nas bił. Ja nie mogłem już wytrzymać, ale Mikel powstrzymywał mnie od ucieczki. Zawsze uśmiechał się do mnie, przytulał mnie i mówił że będzie dobrze. Był taki wesoły i miły choć tak wiele przeżył... starałem się być taki jak on. Kochałem go bardzo... był najlepszym młodszym bratem pod słońcem. To głównie dzięki niemu nie uciekłem. Ale gdy pewnego dnia mieliśmy wypadek samochodowy...
-Jaki wypadek..?- zapytałam delikatnie łapiąc go za rękę.
              W jego oczach zebrały się łzy.
-Pewnego dnia... ktoś zadzwonił po policję. Ojciec był kompletnie pijany. Kazał nam wsiadać do samochodu. Nie mieliśmy wyboru... wsiedliśmy i pojechaliśmy z nim. Ledwo chodził, a co dopiero jechał... wpadliśmy samochodem do grząskiego jeziora. Woda szybko zbierała się w samochodzie. Odpiąłem pas i pomogłem ojcu, potem próbowałem pomóc Mikelowi. Niestety było zbyt dużo wody, jego pas się zaciął. Chciałem mu pomóc... i gdybym najpierw odpiął jego pas to może i bym mu pomógł. Samochód był już pełen wody. Przednia szyba pękła. Kawałki szkła poraniły mnie po rękach. Chciałem przeciąć nimi pas, ale było już za późno. Stracił powietrze... widziałem jak uchodzi z niego życie...- rozpłakał się. -Ostatnim skinieniem ręki kazał mi uciekać. Wypłynąłem z samochodu i razem z ojcem zostałem zabrany do szpitala. Tam dowiedziałem się, że policja wcale nas nie szuka, że tą ucieczka była na marne. Byłem wściekły na ojca, na siebie, na cały świat... stałem się cieniem życia. Myślałem dlaczego to ja wtedy nie umarłem... wróciłem z ojcem do domu, bez słowa spędziłem z nim jeden dzień, potem kolejny... wszystko było bez sensu bez Mikela. Spakowałem się i uciekłem w nieznane przy pierwszej okazji. Błąkałem się przez około jeden dzień. Spotkałem uroczego rudego kociaka. Trochę mnie pocieszył łasząc się do mnie. Nagle, zaczął gdzieś biec. Goniłem go aż do szkoły. Tam spotkałem Tsukiego... ale to już inna historia...
                 Zakryłam usta obiema dłońmi i się rozpłakałam. Byłam poruszona tą historią. Czułam jak jego emocje przepływają do mnie. Cała się trząsałam jakby ta historia wydarzyła się przed chwilą na moich oczach. Luca objął mnie jedną ręką i też się rozpłakał.
                 Wszyscy ludzie na około się na nas gapili. Chwile z nim popłakałam i odkleiłam się od niego. Otarłam łzy rękawem mojego swetra z jego policzków.
-Tak mi przykro Luca...- mruknęłam.
-Mi też... świat stracił tak cudownego człowieka... a ja straciłem ukochanego brata.
                  Przytuliłam go do swojej piersi. 
-Widocznie tak musiało się stać... gdyby Mikel nie odszedł... nigdy nie poznałbyś Tsukiego. - pocałowałam go w głowę.
                  Westchnął.
-Może coś w tym jest... ale dlaczego Mikel?- rozpłakał się bardziej.
-Ciii...- pogłaskałam go po plecach. -Mikel na pewno nie chciałby, żebyś był smutny...
-Nie... na pewno nie. Chciał żebym zawsze był uśmiechnięty...- wytarł łzy z oczu.
-Wiem Luca, że chcesz wszystkich uszczęśliwić, ale przy mnie nie musisz wymuszać uśmiechu.- mruknęłam odgarniając mu włosy z czoła.
-Ja nie udaję uśmiechu... jestem szczęśliwy z wami wszystkimi...
                 Uśmiechnęłam się lekko. Oparłam się o niego. 
-A jak ci idzie z Kaiem?
-Z Kaiem?- zdziwiłam się.
-No tak. On cię kocha. Chociaż spróbuj się do niego zbliżyć.
                 Zapadła chwila ciszy.
-Ja... nie wiem czy jestem gotowa na nowy związek... zresztą on mnie nie kocha. Czy ty widziałeś jak ja wyglądam?- powiedziałam cicho.
-C-co?! On cię kocha Yuuki!- powiedział łapiąc mnie za ręce.
-A-ale ja nie dam rady...
-Powiedziałem spróbuj... nie musisz od razu wyznawać mu miłości i w ogóle. Po prostu przytul go od czasu do czasu, powiedz coś miłego...
-Masz rację...- mruknęłam nieśmiało.
-Yuuki... i dbaj o siebie i o Kaia. Nie zagłodź go...
                 Zawstydziłam się. 
-Tak masz racje... myślę tylko o sobie.
-Dasz radę spełnić moją prośbę?
-Mhm...- mruknęłam. -Może wpadniesz do mnie... trochę się rozerwiemy.
-Zrobimy ciastka?
-Pewnie.- uśmiechnęłam się.
-Taaaak! Chodźmy!- cały smutek z twarzy Luki zniknął w jednej chwili.
                 Wróciliśmy do domu. Przebrałam się w wygodne rzeczy i założyłam fartuch.
-To co robimy? - uśmiechnęłam się do niego.
-Co zechcesz!
-Hmmm... mam ochotę na faworki. - uśmiechnęłam się i otworzyłam książkę kucharską.
                  Zatrzymałam się na właściwym przepisie. Wyciągnęłam składniki na blat. Byłam szczęśliwa w towarzystwie Luki. Nagle oboje zaczęliśmy się sypać mąką. Cała kuchnia była brudna nie wspominając już o nas samych. Niespodziewanie do kuchni wszedł Kai. Odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem. Kai był wyraźnie zaskoczony widząc prawdziwy uśmiech na mojej twarzy. Dawno go nie widział.
-Cześć Yuuki, hejka Luca.
                  Podeszłam do niego i maźnęłam go po nosie mąką. 
-Cześć Kai.
                  Zaśmiał się i objął mnie.
-Widzę że masz dobry humor.
                  Przytuliłam się do niego. 
-Tak...- uśmiechnęłam się. -Uważaj bo mam mąkę we włosach. 
-Nie szkodzi. Ważne że masz uśmiech na ustach.- dotknął mnie palcem w nos. -Widzę, że Luca pomógł ci z humorem...
-Tak. - powiedziałam szczęśliwa i odeszłam od niego. -Robimy faworki. 
                  Włożyłam ciasto do piekarnika. Usiadłam na blacie i zaczęłam ruszać nogami.
-O czym rozmawialiście?
-O przeszłości i przyszłości...- mruknęłam.
-I to tak poprawiło ci humor?
-Poprawiło mi humor same przebywanie z Luką.- uśmiechnęłam się.
-Jak chyba każdemu.- uśmiechnął się do Luki.
                   Poszliśmy do salonu i czekaliśmy na ciastka. Usiadłam obok Kaia i oparłam się o jego ramie. Kai objął mnie jedną ręką. Zamknęłam oczy i się do niego przytuliłam. Odprężyłam się. On pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał po plecach bez słowa. Siedzieliśmy tak dopóki piekarnik nie zapikał. Chciałam iść je wyciągnąć, ale Kai złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Luca pośpiesznie poszedł do kuchni.
-Yuuki... chcę żebyś zawsze była taka wesoła.
                   Spojrzałam na niego zawstydzona i spuściłam nieśmiało wzrok.  
-Miałam kiepski okres... ale powoli z tego wychodzę.
-W porządku... rozumiem to.
                   Złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam. 
-Kai przepraszam, że się od ciebie oddaliłam... ale nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek.
-Dobrze Yuuki. Wiem, że musisz się trochę otrząsnąć i uspokoić.
                   Uśmiechnęłam się i czule na niego spojrzałam. Do pokoju wszedł Luca z talerzem ciastek. Zjedliśmy wspólnie ciastka, ale zostawiliśmy trochę dla Tsukiego. 
                   Późnym wieczorem siedzieliśmy z Kaiem w sali kinowej i oglądaliśmy film. Kai obejmował mnie ramieniem i bawił się włosami. Starałam skupić się na filmie, ale czułam na sobie wzrok Kaia.
-Masz śliczne włosy.
                   Zarumieniłam się.  
-Dziękuję...- spojrzałam mu w oczy.
                   Kai popatrzył jej w oczy i nagle jakby czas się zatrzymał. Zaczęłam się powoli, niepewnie zbliżać do jego twarzy nie spuszczając wzroku z jego oczu. Przesunął delikatnie dłonią po moim policzku. Poczułam to samo zimno, które czułam przebywając z Hinatą. Zatrzymałam się nagle i zacisnęłam powieki w dwie kreski. Poczułam przeszywający ból tęsknoty i poczucia winy. Przecież nadal kocham Hinatę.
-Yuuki... co się stało?
-Nie mogę...- pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy.
-Spokojnie...- pogłaskał mnie po włosach.
                    Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i starałam uspokoić.
-To twoje załamanie trwa już zdecydowanie za długo Yuuki...
                   Wstałam i stanęłam przed nim. 
-Bardzo przepraszam, że zawracam ci głowę.- zaczęłam płakać i poszłam prosto do pokoju.
                   Położyłam się i przez płacz zasnęłam. 
                  W następny weekendowy wieczór poszłam się przejść na miasto. Potrzebowałam chwilę odreagować. Było chłodno i ciemno bo noce były coraz dłuższe. Usiadłam na niedużym murowanym moście.  Moje nogi zwisały w dół i brakowało do wody jakieś sześć metrów. Delektowałam się zimnym wiatrem wywiewającym do tyłu moje włosy. Patrzyłam w górę, w piękne gwiazdy. Nagle usłyszałam znajomy krzyk. 
-Yuuki!- zawołał wesoło Hinata.

czwartek, 3 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 24

"Czy się boję? Tak, boję się każdego poranka, że dziś znów Cię nie zobaczę, nie usłyszę, nie poczuję. I obawy się sprawdzają. Nie ma Cię. Zakopany w pościeli, duszony milionami wspomnień, zasypiam."
             Nie wiedziałam co powiedzieć. Otworzyłam oczy i zakryłam usta ręką. -J-ja...
-Hinata to nie tak... - starałam się opanować sytuację.
-Nie, nie... rozumiem. Od początku kochałaś Kaia.
-Nie... to ciebie kocham.- złapałam go za rękę.
-Yuuki, proszę... mam dość tych kłamstw.
-Ale... ale to nie są kłamstwa! Kocham was obu... nie potrafię żyć ani bez ciebie ani bez Kaia.- powiedziałam błagalnym tonem.
-Nie możesz być z dwiema osobami na raz.
-Wiem... ale to jest takie bolesne.- mruknęłam zaciskając pięść w okolicy serca.
-Ja nie mogę tak żyć Yuuki. Tą świadomość że kochasz Kaia... nie możemy być razem.
-Nie... proszę cię. Nie zostawiaj mnie! - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Yuuki... tylko będziemy się krzywdzić. Chciałbym zostać, ale to niemożliwe. Zostańmy przyjaciółmi.
-Doskonale wiesz, że to tak nie działa... - wydukałam. -To nie możliwe, żebyśmy byli tylko przyjaciółmi.
-Wiem... niestety...- westchnął i opadł na łóżko. -Tak mi przykro...
                Schowałam głowę w kolanach i zaczęłam płakać.
-Hej... Yuuki. Nie chcę żebyś przeze mnie płakała.- usiadł koło mnie i objął jedną ręką.
                Przytuliłam się do niego zakrywając twarz rękami. Starałam się uspokoić.
-Już... uspokój się trochę i ubierz.
                Zarumieniłam się i odsunęłam od niego. Zeszłam z łóżka i założyłam na siebie sukienkę. Stanęłam przed lustrem i wytarłam policzki wewnętrzną stroną dłoni.
-Już lepiej?- założył ubrania i podszedł do mnie.
-Nie... i nie będzie.- mruknęłam patrząc na niego.
-Mi też jest ciężko... ale pamiętaj, że bez względu na wszystko zawsze będziesz moją księżniczką.-pocałował mnie w policzek.
                 Popatrzyłam mu w oczy a po moich policzkach zaczęły spływać słone, ciepłe łzy. Nawet nie sięgnęłam po to, żeby je wytrzeć. 
-A ty zawsze będziesz moim księciem na białym koniu.
                 Przetarł łzy z moich policzków i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam jego uśmiech.
-Idziemy?- otworzył drzwi.
-Tak... - mruknęłam i przeszłam obok niego. 
                 Razem wróciliśmy do chłopaków. Oczywiście, że nikt nie zauważył śladów łez na moim policzkach oprócz Kaia.
-Yuuki... coś się stało? Przyniosłem poncz a ciebie nie było... płakałaś?
                 Szybko otarłam policzki z resztek łez. 
-Nie... tylko rozmawiałam z Hinatą. Wybacz...- mruknęłam wymijająco.
-A... okej.- trochę posmutniał widząc że coś przed nim ukrywam.
-A teraz pora na ostatni taniec!- powiedział organizator imprezy.
-Ja chyba spasuje... - mruknęłam opadając na kanapę obitą w czerwoną skórę.
-Ja też.- mruknął Hinata i usiadł obok mnie.
-Jeśli Hinata nie tańczy to ja też.- powiedział stanowczo Yasuo i usiadł obok Hinaty.
                Między mną a Hinatą panowała dziwna atmosfera. Oboje uważaliśmy aby przypadkiem się nie dotknąć. Dawało się to zauważyć w towarzystwie, w którym spędzamy większość czasu.
-Hej,  Hinata. Wszystko w porządku?- Yasuo położył głowę na jego kolanach i spojrzał mu w oczy.
-Tak...
-Stary, przecież widzę że coś jest nie halo...
-Wydaje ci się.
               Spojrzałam na obserwującego mnie Kaia. W tle nadal było słychać zmartwionego Yasuo.
-Ale wyglądasz jakbyś się miał zaraz rozkleić...- przytulił Hinatę mocno.
               Kai patrzył na mnie przenikliwie. Spuściłam wzrok, żeby nie było widać moich zaszklonych oczu.
-Yuuki... ciebie też przytulić?- zapytał Yasuo.
               Opanowałam się i przyjęłam pokerową twarz. Spojrzałam na niego z uśmiechem. 
-Wszystko w jak najlepszym porządku.
-I tak cię przytulę.- uśmiechnął się szeroko i wskoczył Hnacie na kolana by ją sięgnąć.
               Wtuliłam się w niego.
-Naprawdę wszystko dobrze, ale dziękuję.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Nie ma za co.- zaśmiał się.
               Przypadkiem położyłam rękę na dłoni Hinaty. Oboje szybko się od siebie odsunęliśmy przyciągając do siebie ręce. Yasuo wywrócił się i leżał na ich kolanach.
-Hej! Co to miało być?
-Ja-ja... -zawiesiłam się ze wzrokiem w Hinacie. 
               Nigdy już nie będzie nas. Będzie tylko Yuuki i Hinata. Kiedy w końcu to do mnie doszło poczułam jakby ktoś przywalił mi prosto w splot słoneczny. Straciłam oddech. Wybiegłam z sali a łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Zadziwiające jak szybko biegłam w tak wysokich butach. Za rękę złapał mnie Kai i obrócił ku sobie.
-Yuuki... wtedy gdy zniknęliście, coś się stało tak?- zapytał.
-Nie... nic.- mruknęłam ocierając łzy i udając uśmiech.
-Widzę, że udajesz... rozmawialiście o pocałunku.- stwierdził.
-Wcale nie.- nieudolnie zaprzeczałam.
-Mnie nie oszukasz. Nie jestem głupi...- mruknął i zbliżył się do mnie.
             Rozpłakałam się. 
-Nie mogę tak dłużej.
             Objął mnie i przytulił.
-Jak nie możesz?
-Rozstałam się z Hinatą...- wydukałam przez łzy.
-Tak mi przykro... to z mojego powodu, prawda?
-Nie... z mojego. - mruknęłam zakrywając usta bo zaczęłam wydawać z siebie skrzeczliwe dźwięki.
-Spokojnie...-Pogłaskał ją po plecach.-Jak to z twojego powodu?
-Bo... bo kocham was obu. - powiedziałam cicho.
-To nic złego Yuuki...
-Jak to noc złego?- powiedziałam zdziwiona. -Chciałabyś,  żebym była z tobą i kochała innego chłopaka..?
-Nie... nikt by nie chciał. Chodzi o to że nie powinnaś się obwiniać.
-Ale to jest moja wina... - powiedziałam przerywając płaczem. -Nie wmówisz mi, że nie.
-Yuuki... miłość nie wybiera.
              Rozryczałam się na te słowa. 
-Chce wrócić do domu!
-Teraz?
-Tak... jeżeli zobaczę Hinate to zacznę płakać.- mruknęłam zaciskając pięści na jego koszuli. 
               Nie chciałam mu powiedzieć, że przed chwilą mu się prawie oddałam.
-Zabrać cię do domu?- pogłaskał mnie po włosach.
-Jeśli możesz...- powiedziałam cicho.
-Mogę... tylko powiem chłopakom.
-Dobrze...- mruknęłam.
                Kai wrócił do stolika a ja stałam oparta o okno z założonymi na piersi rękami patrząc w gwiazdy. Łzy cały czas mi spływały po policzkach. Starałam się je ocierać, ale to było bez sensu. Kiedy ocierałam łzę to już leciała następna.
 Czułam się jak najgorsza szmata. Co ja sobie myślałam? Mam ochotę ze sobą skończyć.
                Kai po chwili przyszedł z Luką.
-Nie puszczę cię dopóki nie dowiem się dlaczego. -powiedział trzymając jego rękę.
-Yuuki!- Luca błyskawicznie odkleił się od Kaia i mnie przytulił. -Co się stało?
               Przytuliłam się do niego. Byłam tak zapowietrzona, że nie mogłam nic powiedzieć, tylko płakałam.
-Biedactwo moje... co ci się stało?- zapytał gładząc ją czule po włosach.
-H-hinata... - wydukałam.
-Coś ci zrobił?
-T-to koniec... - wybuchłam głośnym płaczem.
-Zerwał z tobą?- przeżywał to prawie tak jak ja.
-Tak... 
               Objął mnie i przytulił.
-Nie wierzę! To nie może być prawda!- zaczął płakać w moje ramię.
-Ale jest...- płakałam w jego koszule. -Chce już wrócić do domu...
-Ja też... Kai! Weź nas do domu.- wypłakał.
-A Tsuki?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Ah, zapędziłem się trochę...
               Puściłam Luce i podeszłam do Kaia. 
-Dziękuje za wszystko Luca... i przepraszam, że nie zawsze jestem dobrą przyjaciółką.
-Nie szkodzi kochana... nikt nie jest idealny.
                Kai zarzucił mi swoją marynarkę na ramiona i razem poszliśmy do samochodu. Z początku jechaliśmy w ciszy i chciałam, żeby tak zostało. Nie miałam ochoty odpowiadać na żadne jego pytania. Chce po prostu wrócić do domu i zostać sama.
-Yuuki... co działo się w tym pokoju?
                Zarumieniłam się cała. 
-Nie mogę tego powiedzieć...
-Proszę... mnie możesz zaufać.
-Wiem o tym... ale to co Hinata zrobił, żeby dowiedzieć się, że ciebie też kocham... nie spodziewałam się tego po nim.- wydusiłam z siebie.
-Co zrobił?
-Zmienił postać...- mruknęłam cicho.
-W kogo się przemienił?
-W ciebie. - powiedziałam nieśmiało.
-We mnie? Ale po co?
-Chciał... o mój Boże nie zmuszaj mnie do powiedzenia tego... - byłam cała czerwona.
-Pomyśl o tym...
Zapanowała długa cisza. -Hinata chciał być pewny mojej zdrady... on... udał, że chce "to" ze mną zrobić. - powiedziałam nieśmiało.
-To... sprytne.
-Powiedział, że nie zrobi nic wbrew mojej woli...
-I nie zrobił?
Popatrzyłam za okno. -Zrobił...
-Jak to? Co ci zrobił?
-Ty zrobiłeś... - popatrzyłam na niego.
-ja?
-Byłam pewna że to ty...- mruknęłam
-Dlaczego?
-Podobnie całował... - powiedziałam zarumieniona.
-Nie patrz tak na mnie... ja nie wiem skąd wie jak całuję.-zarumienił się.
               Odwróciłam wzrok i spojrzałam w gwiazdy przykrywając się jego marynarką. Wyciągnęłam zapach jego męskich perfum, które tak bardzo mi się podobają.
               Całą noc nie spałam. Płakałam przez cały tydzień. Nie wystawiałam nosa poza swój pokój. Kai wielokrotnie próbował mnie do tego zachęcić, ale byłam przeciwna. Praktycznie nic nie jadłam ani nie piłam. Wyglądałam okropnie. Kai już od wielu tygodni nie pił mojej krwi... nie dziwie mu się. Sama siebie obrzydzam. Nigdy jeszcze tak bardzo mi kogoś nie brakowało. Wszyscy starali się mnie pocieszać, ale nie potrafili. 
              Chciałam, żeby Hinata przyszedł i mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze posyłając mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów. Hinata wyjechał. Od dawna go nie widziałam. Zostawił po sobie przeszywającą pustkę i smutne wspomnienie. Tak bardzo za nim tęskniłam. Wieczorami siadałam na oknie w moim pokoju i słuchałam piosenki, którą dla niego napisałam.
               Nocami męczyły mnie koszmary, ale nie te z mężczyznami, którzy chcieli mnie zabrać. Lecz z Hinatą. Za każdym razem były takie same. Mówił mi "Ja nie mogę tak żyć Yuuki. Tą świadomość że kochasz Kaia... nie możemy być razem."
                W snach często rzucałam się z mostów, albo wbiegałam pod pędzący samochód. Przez chwile czułam dziwne uczucie, które dawało mi ulgę. Jednak chwilę później się budziłam i znów wracała ta świadomość, że go przy mnie nie ma, że zostałam sama i nigdy do mnie nie wróci. Nie miałam ochoty żyć.
                Myślicie, że nie chciałam popełnić samobójstwa? Owszem tak. Jednak byłam za dobrze pilnowana przez Kaia. Jak tylko słyszał jakieś moje złe myśli natychmiast znajdował się w moim pokoju z tą samą srogą miną choć w jego oczach było tylko jedno... ból. Zapewne nigdy nie spodziewał się, że będzie mnie widział w takiej rozsypce. Pewnie już mnie nie kocha po tym jak zobaczył, że doprowadziłam się do takiego stanu. Jestem psychicznie wykończona.
               Kai parę razy zaprowadził mnie do psychiatry. Nic to nie dało. Siedziałam tylko u tej kobiety i patrzyłam się w sufit bez słowa. Jednak pewnego dnia powiedziała powiedziała jedno zdanie, które wyprowadziło mnie z równowagi.
-Yuuki... wiem jak się czujesz.- powiedziała spokojnie.
              Natychmiast zerwałam się z sofy i spojrzałam jej w oczy.
-Nie wiesz! Nikt nie wie! Pierdolicie tylko o tym, że wszystko będzie dobrze, ale nie będzie! Go już nie ma! Zostałam całkiem sama!- krzyczałam rozwalając jej cały gabinet.
              Nagle do gabinetu wbiegł Kai i objął mnie swoim silnym uściskiem podnosząc w górę. Zaczęłam się wyrywać. 
-Nienawidzę was wszystkich! Po prostu mnie zabijcie i skończą się wasze problemy! Prędzej czy później i tak się zabiję!- pielęgniarz wbił mi strzykawkę w udo z jakimś tajemniczym płynem, po którym zaczęłam odpływać. -Nie potrafię bez niego żyć...- w tym momencie obraz znikł mi sprzed oczu.
               Każdego kolejnego dnia były tylko gorzej i gorzej. Zastanawiałam się co on teraz robi. Wiele razy zbierałam się, żeby do niego zadzwonić, ale po pierwszym sygnale się rozłączałam. Pewnego dnia to zrobiłam.
-Halo?- usłyszałam jego ciepły głos. 
               Po moich plecach przeszły ciarki a po policzkach zaczęły spływać łzy. Ja sama się nie odezwałam. Wsłuchiwałam się tylko w jego głos.
-Yuuki... jesteś tam?- pytał ciągle jednak nie odpowiadałam tylko delektowałam się jego głosem. 
               W tle słyszałam szum morza. Od razu przypomniały mi się krótkie wakacje z nim. Plaża, wymiany uśmiechów, kąpiel w morzu, jego bliskość, objęcia, pocałunki. Zaczęłam cicho łkać.
-Hinata... przepraszam...- wydukałam i się rozłączyłam.
               Nie wiedziałam kompletnie co ze sobą zrobić. Życie płynęło mi powolnie jakby każda sekunda trwała dłużej. Zaczęłam zapijać smutki w alkoholu. Pewnej soboty poszłam razem z Haną do klubu. Wypiłam cztery mocne drinki i poszłam tańczyć z czerwonowłosym chłopakiem. Tańczyliśmy niczym jedno ciało. Blisko siebie
-Hej, może pójdziemy do mnie?- zapytał nagle.
-Jasne.- uśmiechnęłam się lekko. 
             Chłopak złapał mnie za ramie i przyciągnął do siebie. Przeciskaliśmy się przez odbijające o nas ciała. Przy barze złapała mnie Hana.
-Yuuki!  Gdzie idziesz?- zapytała spanikowana.
-Ten miły chłopak zaprosił mnie do domu.- mruknęłam z uśmiechem. 
-C-co?!- powiedziała przerażona. -Yuuki nie rób noc pochopnie! Nie znasz tego chłopaka! 
-Ale zobacz jaki jest miły... zaprosił mnie do domu.- byłam zdecydowanie pod wpływem.
-Dobrze, że Kai tu zaraz będzie.- mruknęła pod nosem.
-C-co?- zdenerwowałam się. -Dlaczego zadzwoniłaś po Kaia?!
-B-bo się martwiłam.- powiedziała łapiąc mnie za rękę. 
-Chodźmy. -złapałam chłopaka za rękę i skierowałam do wyjścia z klubu. 
             Kiedy już miałam wychodzić do klubu wszedł Kai.

____________________________

Płakałam pisząc ten rozdział... był on dla mnie naprawdę trudny do napisania bo nie chciałam rozstawać się z Hinatą. Za bardzo się do niego przywiązałam... tak jak do każdego bohatera tej książki... Dla mnie oni naprawdę istnieją. To mnie kiedyś zgubi...

środa, 2 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 23

"Nie mamy wpływu na wszystko co nas spotyka. Nie możemy planować życia w detalach. Czasem, po prostu dokonujemy złych wyborów i tyle."
            Rano obudziło mnie słońce. Kiedy wstałam Hinata zaczął sięgać ręką i mówić cicho moje imię. Złapał Tetsu i przyciągnął go do siebie z uśmiechem. Nie był świadomy tego co robi. Zaśmiałam się i zeszłam na dół. Mama Hinaty już nie spała. Razem wypiłyśmy kawę na werandzie patrząc na morze. Hinata przyszedł w białej koszulce i się przeciągnął.
-Cześć wszystkim.- uśmiechnął się i przytulił mamę od tyłu.
-Hej.- uśmiechnęłam się. -Jak się spało z bratem?
-Dobrze. A ty gdzie się podziałaś?
-Patrzyłam jak śpisz.- uśmiechnęłam się złośliwie.
-O ty...- zaśmiał się.
            Hinata usiadł obok mnie a ja usiadłam mu na kolanach. 
-Planujecie dzieci?
-Mamo! 
            Zaśmiałam się cicho. 
-Najpierw zamierzam skończyć szkołę.
            Popatrzył na mnie trochę speszony. Udawałam, że tego nie widziałam. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Siedzieliśmy tak jakiś czas. Wsłuchiwałam się w szum morza.
-Yuuki... niedługo wracamy.-mruknął trochę smutno.
            Westchnęłam. 
-Tak wiem.
-Może wpadniemy gdzieś po drodze?
-Gdzie?- zapytałam.
-Gdzie chcesz...
-Obiecałam Kaiowi, że wrócę prosto do domu... - mruknęłam.
-Do Kaia? Jesteś jego siostrą, kuzynką czy oblubienicą?- zapytała matka Hinaty.
-Oblubienicą.- uśmiechnęłam się.
-I chodzisz z Hinatą? Nieźle..
-W czym problem?- zdziwiłam się.
-Nie znałam nigdy przypadku aby oblubienica jednego wampira chodziła z innym.
-Właśnie pani poznała.- starałam się tego jej nie warknąć bo naprawdę ją polubiłam.
            Uśmiechnęła się życzliwie.
-To bardzo ciekawe. Życzę wam szczęścia.
            Poszłam nad morze. Usiadłam na plaży i patrzyłam jak fale wzbudzają morze. Wracałam myślami do rozmowy z mamą Hinaty. Może ona ma racje... zagapiłam się i nawet nie zauważyłam,  że przede mną stanął Hinata.
-Hej słonko. Chcesz się jeszcze przejść na lody?- zapytał z uśmiechem.
-Z chęcią. - uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. 
             Poszliśmy wzdłuż wody.
-Jak się czuje moja piękna księżniczka?
-Chciałabym tu zostać...- westchnęłam.
-Uwierz, że ja też... niestety to nie możliwe.
-Wiem...- westchnęłam z bólem.
-Gdybyś chodziła z Tsukim to mogłabyś mieszkać gdzie zechcesz... albo z Yasuo. Obaj mają po jednej mocy z kategorii kontroli czasu i przestrzeni.
             Uśmiechnęłam się.
-Ale uwielbiam jeździć samochodem. To by była dla nich męczarnia.
-Nie... wszyscy uwielbiamy jeździć. No może z wyjątkiem Luki... ale to przez ten wypadek.
-Jaki wypadek?- zmartwiłam się.
-Ten, w którym zginął jego brat... nie mówił ci?
-Nie nigdy...- prawie się rozkleiłam.
-O... chyba nie chciał byś brała go na litość. Luca ma bardzo przykrą przeszłość.
Spuściłam wzrok i jedna łza skapła na ciepły piasek.
-Dlaczego mi nic nigdy nie powiedział..?
-Nie wiem. Może sama go zapytasz. Przez wiele lat nie wracał do przeszłości. Chciał zawsze być naszym wesołym i beztroskim Luką. Czasami jednak okazuje się że takie właśnie osoby są najbardziej pokrzywdzone przez los... ukrywają swój ból i smutek przed innymi by móc rozdawać tylko radość i miłość, a zapominają o sobie.
                Poczułam się jakby Hinata właśnie przejrzał moje, życie jak zwykły album ze zdjęciami. Jest niesamowitą osobą. Nie zasługuję na niego nawet w malutkim stopniu. Popatrzyłam w dal jakbym chciała tam zobaczyć sensowną odpowiedź co mam teraz z sobą zrobić. Luca jest taką samą osobą jak ja... dlatego zawsze tak dobrze się dogadujemy. Nie... on jest o wiele lepszą osobą. Pozbierał się po wszystkich wyrządzonych mu krzywdach. Stara się wszystkich pocieszać mimo, że wie, że nasze problemy są pikusiem w przeciwieństwie do jego, z którymi nikt mu nie pomaga. A ja mimo tego, że chciałam porzucić przeszłość nadal w nią brnę. Mam tak wiele pytań do życia, na które nigdy nie uzyskam odpowiedzi. 
-O, już widzę lodziarnię.- zawołał wesoło.
                Wróciłam do rzeczywistości. Mała lodziarnia stała na plaży. Hinata pociągnął mnie za rękę pod nią. Nagle podeszła do nas szczupła dziewczyna w stroju kąpielowym o kruczo czarnych włosach i wrogim spojrzeniu w kolorze morza.
-Hinuś... wróciłeś?-zawołała i podbiegła do Hinaty aby go uściskać. 
                Chłopak był w szoku. Patrzyłam to na Hinate to na dziewczynę. Chciałam wyjaśnień. Puściłam jego rękę i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Po chwili osłupienia Hinata otrząsnął się.
-S-sakura?
-Tak skarbie. Nie cieszysz się?
-Skarbie? - byłam tak zszokowana, że aż zła. Z bezsilności zachciało mi się śmiać.
-Oj weź! Nie pamiętasz mnie kutafonie?- szturchnęła go przyjacielsko w ramię.
                  W jednej chwili znienawidziłam tą dziewczynę. Za jej wyższość w stosunku do innych. Mam ochotę jej przywalić prosto w ten jej plastycznie robiony, blady nos. Dalej stałam wyczekując wyjaśnień.
-Yuuki... to moja kumpela z dziecięcych lat - Sakura. Sakura poznaj moją dziewczynę Yuuki...
-Hej...- mruknęłam jakbym chciała jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Właśnie przyszliśmy na lody. Trochę się śpieszmy.
-Chcesz mnie spławić? 
-Tak.- warknęłam za Hinate. On nie odważyłby się tego powiedzieć.
                    Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym uśmiechnął się.
-Hinata!- jęknęła.
                    Starałam się ją ignorować.  Zamówiliśmy lody i mieliśmy zamiar iść kiedy Sakura przyciągnęła do siebie Hinate i go pocałowała w usta. Nigdy nie byłam w takiej furii. Wskoczyłam na nią i zaczęłyśmy się okładać pięściami. 
-Co ty sobie wyobrażasz?- warknęłam.
                    Hinata odgrodził nas ręką osłaniając mnie.
-Sakura! Yuuki! Przestańcie się bić!
                    Odepchnęłam go i właśnie w tym momencie Sakura rozbiła mi wargę. Zdzieliłam ją z liścia w twarz. Wtedy Hinata otoczył mnie rękami w pasie i podniósł w górę. 
-Puszczaj!- zaczęłam się szamotać. -Ta suka pożałuje, że mnie poznała!
-Yuuki... spokojnie. Ja z nią porozmawiam...
                   Uspokoiłam się. Hinata postawił mnie na ziemi. Przycisnęłam do wargi dłoń. Okropnie piecze.
-Mogę jakoś pomóc?
-Tak... pogadaj z nią albo zaraz sprawie, że ten jej plastycznie robiony nos będzie złamany.- mruknęłam.
-Spokojnie.- pocałował mnie w usta i podszedł do Sakury.
                   Spojrzałam na nią mrożącym wzrokiem. Zaczął z nią rozmawiać, a ona zaczęła krzyczeć coś do niego. Nie interesowało mnie to. Usiadłam pod parasolem i nie patrzyłam na nich. Zastanawiałam się nad moim zachowaniem. Bezmyślnie rzuciłam się na tą dziewczynę. Nie mogę uwierzyć w to, że dałam zrobić sobie krzywdę. Mój trener nie byłby zadowolony ani z tego, że oberwałam ani z tego, że rzuciłam się na nią z pięściami. Po chwili do stolika przyszedł Hinata z czerwonym policzkiem. Podeszłam do niego spanikowana. 
-Wszystko dobrze misiu?- zapytałam troskliwie dotykając jego policzka.
-Tak, tak... to nic takiego.- uśmiechnął się.
                   Pocałowałam go w obolały policzek. 
-Przepraszam... to moja wina. - mruknęłam.
-Nie twoja tylko temperamentu Sakury.
-O co się kłóciliście?- zmartwiłam się.
-O ciebie...
                  Westchnęłam z bólem w głosie.  
-O co konkretnie..?
-Sakura zawsze chciała być moją dziewczyną i jest po prostu strasznie zazdrosna.
-"Przyjaciele z dzieciństwa" hmmm..? - powiedziałam w cudzysłowie. -Nie oddam cie jej. - powiedziałam czule. 
                  Nie oddam cie dlatego, że zbyt wiele straciłam będąc z tobą.
-Spokojnie... nie zostawię cię.
                  Wróciliśmy do domu. Godzinę później staliśmy już przed drzwiami żegnając się z rodziną Hinaty. Tetsu się rozpłakał. Uklękłam i go mocno do siebie przytuliłam.
-Ale wrócisz, prawda?
-Oczywiście, że tak... będę bardzo tęsknić.- mruknęłam całując go w policzek.
-Trzymam cię za słowo.
                    Wstałam i pomierzwiłam mu rudą czuprynę. 
-Trzymaj się mały.
-Będę. Obiecuję...
-Jeszcze raz dziękuję za gościnę...- uśmiechnęłam się do matki Hinaty.
-Och, proszę bardzo kochana.
                    Pożegnałam się również z siostrą Hinaty i wyszłam, żeby zadzwonić do Kaia. Nie odbierał więc dobijałam się do niego jeszcze dziesięć razy. Za jedenastym razem usłyszałam w słuchawce znajomy głos, jednak nie potrafiłam stwierdzić czyj.
-Halo?- zapytałam lekko spanikowana.
-Hej Yuuki. To ja Yasuo.
-Gdzie jest Kai?- zapytałam zmartwiona.
-Śpi słodko.- zaśmiał się.
                    Westchnęłam z ulgą. 
-Co wczoraj robiliście?
-Heh. Porządnie się napiliśmy...
                    Westchnęłam ciężko. 
-Kiedy się obudzi powiedz mu, że dzwoniłam i że niedługo będę. - mruknęłam
-Okej. Możesz na mnie liczyć.
-Dzięki. Pa.- powiedziałam do telefonu i się rozłączyłam. 
                    Wtedy Hinata podszedł do mnie z trochę wymuszonym uśmiechem. Wiedziałam, że nie chce wyjeżdżać... to tak samo jak ja.
-To co? Jedziemy?
-Tak. - uśmiechnęłam się. 
                     Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy powoli. Tym razem nie mogłam spać. Jechałam całą drogę wpatrując się w krajobraz poza oknem. Kiedy przyjechałam do domu było południe. 
-Dziękuje za niezapomniany weekend.- uśmiechnęłam się do Hinaty.
              Pocałowałam go czule w usta i się uśmiechnęłam. Wyszłam z samochodu i weszłam do domu. Kai siedział na kanapie i wydawał się na czymś skupiony. 
-Cześć.- mruknęłam z uśmiechem.
-O, cześć.- wyrwał się z zamyślenia.
-Jak się czujesz?- zmartwiłam się.
-Dobrze... wszystko jest w porządku.
-Wczoraj tak nie brzmiałeś...- powiedziałam.
-Teraz jesteś ze mną...- uśmiechnął się lekko.
            Uśmiechnęłam się i chciałam go pogłaskać po policzku, ale w ostatniej chwili zatrzymałam dłoń.
-Coś się stało?
-Nie, nic... też się cieszę,  że cię widzę.- mruknęłam.
          W dniu moich urodzin w znanym hotelu odbywała się impreza z okazji wygrania przez chłopaków mistrzostw Japonii w piłce nożnej. Jako dziewczyna kapitana musiałam dobrze się prezentować. Założyłam czarną, krótką koronkową sukienkę z głęboko wyciętymi plecami. Do tego wysokie czarne botki. Włosy beztrosko opadały mi falami na ramiona. Wszyscy wodzili za mną wzrokiem. Dziewczyny z zazdrości a chłopacy mogli pooglądać mnie w obcisłej sukience.
           Pierwszy wolny taniec z Hinatą wydawał się idealny, aż za idealny. Dłonie Hinaty spoczywały na moich biodrach a moje ręce zaplotłam na jego szyi. Cały czas szeptaliśmy sobie czułe słówka na ucho. 
-Wyglądasz ślicznie. Schrupałbym cię.- uśmiechnął się.
-Dzięki przystojniaku.- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w ucho.
           Kiedy tańczyłam z Yasuo mogłam bardziej wykazać moje umiejętności taneczne. Podczas tańca nasze ciała były naprawdę blisko, ale ograniczały nas przyjacielskie relacje.
-Świetnie tańczysz Yuuki.-uśmiechnął się i zakręcił mną.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się -Ty też jesteś dobry.
            Na następny taniec zaprosił mnie Kai. Nie ukrywam, że bałam się tego. Mimo, że muzyka była szybka to tańczyliśmy w swoim rytmie.  Kai jedną ręką złapał moją dłoń a drugą położył na tyłach moim pleców. Ja delikatnie położyłam mu rękę na ramieniu.  Po chwili niepewności poczułam komfort i położyłam głowę na ramieniu Kaia. Zamknęłam oczy i się odprężyłam. Kai prowadził mnie spokojnie i delikatnie. 
            Popatrzyłam na niego z dołu. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na jego usta a potem z powrotem w oczy. Miałam wielką potrzebę pocałowania go. Brakowało mi tego od paru miesięcy. Chciałam, żeby to zrobił. Zapomniałam o realnym świecie. Teraz istnieliśmy tylko ja i Kai. Pocałował mnie delikatnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek zaciskając dłoń na jego ramieniu.
            Muzyka zatrzymała się.
-Zaraz następna piosenka. Pójdę po poncz, dobrze?
-Mhm...- mruknęłam. Kai odszedł ode mnie a ja od razu poczułam się winna.
            Poszukałam wzrokiem Hinaty. Nigdzie go nie było. Mam nadzieję, że tego nie widział. Kai wrócił po chwili bez ponczu i z tajemniczym uśmiechem.
-Hej... gdzie poncz?- zapytałam.
-Ah, poncz? Nie było.
            Spojżałam na stół. W tym momencie Kai obrócił moją twarz ku sobie. Dziwnie się zachowywał.
-Hej, Yuuki... chodź to coś ci pokażę.- uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
-C-co?- zdziwiłam się.
-Nie bój się. Chodź...- pogłaskał mnie po policzku i uśmiechnął się czule.
            Zarumieniłam się.  
-D-dobrze.
           Kai zaprowadził mnie do jednego z pokoi hotelowych i zamknął drzwi. Zaczął mnie namiętnie całować przyciskając lekko do ściany. Odepchnęłam go. 
-Kai co ty...- zagłuszył mnie pocałunkiem.
-Ciii... nie zrobię nic wbrew twojej woli.- pogłaskał mnie delikatnie po włosach.
           Zarumieniłam się. 
-Mówiłam ci, że nie zostawię Hinaty... - mruknęłam nieśmiało.
-Nawet dla mnie?- położył mi ręce na biodrach i czule pocałował.
-To jest dla mnie bardzo trudne...- powiedziałam cicho.
-Yuuki proszę... nalegam. Kocham cię.
           Zarumieniłam się mocno. Uległam mu. 
-Zgadzam się na wszystko...- mruknęłam nieśmiało. 
           Kai położył mnie na łóżku i zaczął całować. Ściągnęłam z niego marynarkę nie przestając go całować. Podciągnął jej sukienkę i pogłaskał ją po udzie. Zarumieniłam się mocno. Kai ściągnął z siebie koszule nie przestając mnie całować. Kai zaczął ściągać swoje spodnie.
-Jesteś tego pewna?- wyszeptał.
-Niczego nigdy nie byłam tak pewna jak tego.- powiedziałam nieśmiało.
          Kai odsunął się ode mnie i powoli wstał. 
-Yuuki... myślałem, że mnie kochasz...
-K-kai?- przeraziłam się.
          Nagle, Kai zaczął zmieniać kształt. Jego włosy stały się płomienisto czerwone. Przed Yuuki stał Hinata.
-Widziałem jak się całujecie...


__________________________

Tylko nie bijcie ;-;