piątek, 11 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 25

"Kiedy wydaje się, że wszystko właśnie się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna. "
-Yuuki! Co miało znaczyć to przerażenie w głosie Hany?
-Nie wiem... - powiedziałam obojętnie.
-Hej! Zostaw moją dziewczynę!- warknął Kai przyciągając mnie do siebie.
-Zgodziła się by ze mną iść.- czerwonowłosy przyciągnął mnie do siebie.
-Ona jest pijana!- Kai odciągnął mnie na bok.
-Ale chce..
-Ale ja nie chcę!- nie dał mu skończyć i strzelił mu z pięści w twarz.
-Kai!- odsunęłam go od chłopaka. -Uspokój się!
-Nie Yuuki!- przerzucił mnie sobie przez ramię i wziął do samochodu.
-Co ty robisz?!- krzyknęłam do niego. Byłam tak pijana, że nie byłam wstanie się mu sprzeciwić.
-Zabieram cię do domu.- oparł mnie o samochód
-Ale ja nie chce tam wracać!- rozpłakałam się. -Jest tam tylko puste miejsce, które zostawił po sobie Hinata...
-Jestem też ja!- pocałował mnie czule a ja spojrzałam na niego zaskoczona.-Nie zapominaj o mnie.
-Chce do Hinaty!- wybuchłam płaczem.
-Rozumiem Yuuki...-westchnął i wsadził mnie do samochodu i zapiął pasami.
                 Droga była cicha. Żadne z nas nie odważyło się odezwać. 
                 Noc też nie była dla mnie łaskawa. Spędziłam wymiotując w toalecie resztki mojej dumy. Kai stał przy mnie i trzymał mi włosy. 
                 Rano obudziłam się w jego koszuli i samej bieliźnie. Głowa mi pękała. Czułam się jakby ktoś mi wbijał w nią gwoździe młotkiem. Chciałam się podnieść, ale poczułam taki ból w żołądku, że zwinęłam się na łóżku z bólu. 
                 Kai wszedł do pokoju.
-I jak się czujesz? Podle, co nie?- w rękach trzymał tacę z lekarstwami i sucharami oraz herbatą na śniadanie.
-Ile wczoraj wypiłam..?- złapałam się za głowę.
-Chyba bardzo dużo...- mruknął. -Masz. To cię postawi na nogi.- podał mi lekarstwo.
                 Wzięłam lekarstwo i popiłam ciepłą herbatą. 
-Muszę z tym skończyć.- westchnęłam.
-Tak... to cię załatwi.
-Przepraszam i dziękuje za wczoraj... - mruknęłam biorąc suchara.
-Nie ma sprawy...- uśmiechnął się.
-Dzięki, że mnie przebrałeś...- powiedziałam biorąc kołnierz koszuli i wciągnęłam zapach.
-Proszę bardzo. Wygodnie ci się spało?
-Tak. - uśmiechnęłam się.
-Dobrze... smacznego. Zostać z tobą?
-Jeżeli wyjdziesz zacznę myśleć o Hinacie... a co za tym idzie będę płakać.
                 Złapał ją za rękę.
-Zostanę...
                 Uśmiechnęłam się. 
-Dziękuje.  
-Hej, Luca dzwonił.- powiedział po chwili ciszy.
-Naprawdę? Co tam u niego?- zapytałam pożerając suchary.
-Chciał z tobą porozmawiać.
                 Popatrzyłam na niego trochę zniechęcona.
-O czym?
-Mówił że to ważne, ale poza tym nic mi nie powiedział.
-Mhm... - mruknęłam.
-Będzie po południu.
                 Te parę godzin szybko minęło. Zrobiłam wspólnie z Kaiem obiad. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam tak syty posiłek. Zazwyczaj nie mogłam jeść po zerwaniu z Hinatą. Kiedy stanęłam w samej bieliźnie przed lustrem dopiero teraz zauważyłam widocznie wystające kości - żebra, kości miednicowe, obojczyki i łopatki. Stanęłam na wadze. Ważę dziesięć kilo mniej! Byłam przerażona. 
                  Wrześniowe dni były coraz zimniejsze. Założyłam na siebie jeansy, które kiedyś były na mnie dobre a teraz są za duże, burgundowy sweter i martensy w kwiaty. Luca czekał już na mnie na dole. Podbiegłam do niego szczęśliwa i rzuciłam na szyję. 
-Cześć Luca!
-Yuuki! Tak chciałem się z tobą zobaczyć!- przytulił mnie mocno.
-Ja ciebie też... tak bardzo tęskniłam.- powiedziałam czule.
-Ja też Yuukiś... strasznie schudłaś...
-Tak, wiem... całe dziesięć kilo.- westchnęłam.
-Biedactwo... musisz coś jeść.
-Nie mogłam jeść...- mruknęłam.
-Z powodu Hinaty? Kochana, nie możesz tak się zaniedbywać z jego powodu... on by tego nie chciał... Kai też. Ani ja, ani nikt z nas...
-Wiem...- powiedziałam spuszczając wzrok. 
                   Poszliśmy razem do parku. Wszędzie leżały kolorowe liście. Nasza rozmowa jak zwykle była beztroska i przyjazna. Nagle Luca spoważniał i zatrzymał się siadając na ławce. Usiadłam obok niego trochę zaniepokojona.
-Yuuki. Jest coś czego ci nie powiedziałem... mogę ci powiedzieć pod warunkiem że chociaż postarasz się tak nie załamywać.
                   Zmartwiłam się. 
-Dobrze...
-Hinata powiedział ci coś o mnie zanim... no wiesz. Czy chcesz wiedzieć więcej? Myślę że ci się to należy. W końcu jesteś moją przyjaciółką.
-Chciałabym...- powiedziałam nieśmiało.
-Od kiedy by tu zacząć...
-Od początku... - mruknęłam łapiąc go za rękę.
-Trudno mi powiedzieć kiedy się zaczęło... coś we mnie pękło już po rozstaniu rodziców. Ja i mój brat zostaliśmy z tatą... był dla nas zły i często nas bił. Ja nie mogłem już wytrzymać, ale Mikel powstrzymywał mnie od ucieczki. Zawsze uśmiechał się do mnie, przytulał mnie i mówił że będzie dobrze. Był taki wesoły i miły choć tak wiele przeżył... starałem się być taki jak on. Kochałem go bardzo... był najlepszym młodszym bratem pod słońcem. To głównie dzięki niemu nie uciekłem. Ale gdy pewnego dnia mieliśmy wypadek samochodowy...
-Jaki wypadek..?- zapytałam delikatnie łapiąc go za rękę.
              W jego oczach zebrały się łzy.
-Pewnego dnia... ktoś zadzwonił po policję. Ojciec był kompletnie pijany. Kazał nam wsiadać do samochodu. Nie mieliśmy wyboru... wsiedliśmy i pojechaliśmy z nim. Ledwo chodził, a co dopiero jechał... wpadliśmy samochodem do grząskiego jeziora. Woda szybko zbierała się w samochodzie. Odpiąłem pas i pomogłem ojcu, potem próbowałem pomóc Mikelowi. Niestety było zbyt dużo wody, jego pas się zaciął. Chciałem mu pomóc... i gdybym najpierw odpiął jego pas to może i bym mu pomógł. Samochód był już pełen wody. Przednia szyba pękła. Kawałki szkła poraniły mnie po rękach. Chciałem przeciąć nimi pas, ale było już za późno. Stracił powietrze... widziałem jak uchodzi z niego życie...- rozpłakał się. -Ostatnim skinieniem ręki kazał mi uciekać. Wypłynąłem z samochodu i razem z ojcem zostałem zabrany do szpitala. Tam dowiedziałem się, że policja wcale nas nie szuka, że tą ucieczka była na marne. Byłem wściekły na ojca, na siebie, na cały świat... stałem się cieniem życia. Myślałem dlaczego to ja wtedy nie umarłem... wróciłem z ojcem do domu, bez słowa spędziłem z nim jeden dzień, potem kolejny... wszystko było bez sensu bez Mikela. Spakowałem się i uciekłem w nieznane przy pierwszej okazji. Błąkałem się przez około jeden dzień. Spotkałem uroczego rudego kociaka. Trochę mnie pocieszył łasząc się do mnie. Nagle, zaczął gdzieś biec. Goniłem go aż do szkoły. Tam spotkałem Tsukiego... ale to już inna historia...
                 Zakryłam usta obiema dłońmi i się rozpłakałam. Byłam poruszona tą historią. Czułam jak jego emocje przepływają do mnie. Cała się trząsałam jakby ta historia wydarzyła się przed chwilą na moich oczach. Luca objął mnie jedną ręką i też się rozpłakał.
                 Wszyscy ludzie na około się na nas gapili. Chwile z nim popłakałam i odkleiłam się od niego. Otarłam łzy rękawem mojego swetra z jego policzków.
-Tak mi przykro Luca...- mruknęłam.
-Mi też... świat stracił tak cudownego człowieka... a ja straciłem ukochanego brata.
                  Przytuliłam go do swojej piersi. 
-Widocznie tak musiało się stać... gdyby Mikel nie odszedł... nigdy nie poznałbyś Tsukiego. - pocałowałam go w głowę.
                  Westchnął.
-Może coś w tym jest... ale dlaczego Mikel?- rozpłakał się bardziej.
-Ciii...- pogłaskałam go po plecach. -Mikel na pewno nie chciałby, żebyś był smutny...
-Nie... na pewno nie. Chciał żebym zawsze był uśmiechnięty...- wytarł łzy z oczu.
-Wiem Luca, że chcesz wszystkich uszczęśliwić, ale przy mnie nie musisz wymuszać uśmiechu.- mruknęłam odgarniając mu włosy z czoła.
-Ja nie udaję uśmiechu... jestem szczęśliwy z wami wszystkimi...
                 Uśmiechnęłam się lekko. Oparłam się o niego. 
-A jak ci idzie z Kaiem?
-Z Kaiem?- zdziwiłam się.
-No tak. On cię kocha. Chociaż spróbuj się do niego zbliżyć.
                 Zapadła chwila ciszy.
-Ja... nie wiem czy jestem gotowa na nowy związek... zresztą on mnie nie kocha. Czy ty widziałeś jak ja wyglądam?- powiedziałam cicho.
-C-co?! On cię kocha Yuuki!- powiedział łapiąc mnie za ręce.
-A-ale ja nie dam rady...
-Powiedziałem spróbuj... nie musisz od razu wyznawać mu miłości i w ogóle. Po prostu przytul go od czasu do czasu, powiedz coś miłego...
-Masz rację...- mruknęłam nieśmiało.
-Yuuki... i dbaj o siebie i o Kaia. Nie zagłodź go...
                 Zawstydziłam się. 
-Tak masz racje... myślę tylko o sobie.
-Dasz radę spełnić moją prośbę?
-Mhm...- mruknęłam. -Może wpadniesz do mnie... trochę się rozerwiemy.
-Zrobimy ciastka?
-Pewnie.- uśmiechnęłam się.
-Taaaak! Chodźmy!- cały smutek z twarzy Luki zniknął w jednej chwili.
                 Wróciliśmy do domu. Przebrałam się w wygodne rzeczy i założyłam fartuch.
-To co robimy? - uśmiechnęłam się do niego.
-Co zechcesz!
-Hmmm... mam ochotę na faworki. - uśmiechnęłam się i otworzyłam książkę kucharską.
                  Zatrzymałam się na właściwym przepisie. Wyciągnęłam składniki na blat. Byłam szczęśliwa w towarzystwie Luki. Nagle oboje zaczęliśmy się sypać mąką. Cała kuchnia była brudna nie wspominając już o nas samych. Niespodziewanie do kuchni wszedł Kai. Odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem. Kai był wyraźnie zaskoczony widząc prawdziwy uśmiech na mojej twarzy. Dawno go nie widział.
-Cześć Yuuki, hejka Luca.
                  Podeszłam do niego i maźnęłam go po nosie mąką. 
-Cześć Kai.
                  Zaśmiał się i objął mnie.
-Widzę że masz dobry humor.
                  Przytuliłam się do niego. 
-Tak...- uśmiechnęłam się. -Uważaj bo mam mąkę we włosach. 
-Nie szkodzi. Ważne że masz uśmiech na ustach.- dotknął mnie palcem w nos. -Widzę, że Luca pomógł ci z humorem...
-Tak. - powiedziałam szczęśliwa i odeszłam od niego. -Robimy faworki. 
                  Włożyłam ciasto do piekarnika. Usiadłam na blacie i zaczęłam ruszać nogami.
-O czym rozmawialiście?
-O przeszłości i przyszłości...- mruknęłam.
-I to tak poprawiło ci humor?
-Poprawiło mi humor same przebywanie z Luką.- uśmiechnęłam się.
-Jak chyba każdemu.- uśmiechnął się do Luki.
                   Poszliśmy do salonu i czekaliśmy na ciastka. Usiadłam obok Kaia i oparłam się o jego ramie. Kai objął mnie jedną ręką. Zamknęłam oczy i się do niego przytuliłam. Odprężyłam się. On pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał po plecach bez słowa. Siedzieliśmy tak dopóki piekarnik nie zapikał. Chciałam iść je wyciągnąć, ale Kai złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Luca pośpiesznie poszedł do kuchni.
-Yuuki... chcę żebyś zawsze była taka wesoła.
                   Spojrzałam na niego zawstydzona i spuściłam nieśmiało wzrok.  
-Miałam kiepski okres... ale powoli z tego wychodzę.
-W porządku... rozumiem to.
                   Złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam. 
-Kai przepraszam, że się od ciebie oddaliłam... ale nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek.
-Dobrze Yuuki. Wiem, że musisz się trochę otrząsnąć i uspokoić.
                   Uśmiechnęłam się i czule na niego spojrzałam. Do pokoju wszedł Luca z talerzem ciastek. Zjedliśmy wspólnie ciastka, ale zostawiliśmy trochę dla Tsukiego. 
                   Późnym wieczorem siedzieliśmy z Kaiem w sali kinowej i oglądaliśmy film. Kai obejmował mnie ramieniem i bawił się włosami. Starałam skupić się na filmie, ale czułam na sobie wzrok Kaia.
-Masz śliczne włosy.
                   Zarumieniłam się.  
-Dziękuję...- spojrzałam mu w oczy.
                   Kai popatrzył jej w oczy i nagle jakby czas się zatrzymał. Zaczęłam się powoli, niepewnie zbliżać do jego twarzy nie spuszczając wzroku z jego oczu. Przesunął delikatnie dłonią po moim policzku. Poczułam to samo zimno, które czułam przebywając z Hinatą. Zatrzymałam się nagle i zacisnęłam powieki w dwie kreski. Poczułam przeszywający ból tęsknoty i poczucia winy. Przecież nadal kocham Hinatę.
-Yuuki... co się stało?
-Nie mogę...- pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy.
-Spokojnie...- pogłaskał mnie po włosach.
                    Przytuliłam się do jego klatki piersiowej i starałam uspokoić.
-To twoje załamanie trwa już zdecydowanie za długo Yuuki...
                   Wstałam i stanęłam przed nim. 
-Bardzo przepraszam, że zawracam ci głowę.- zaczęłam płakać i poszłam prosto do pokoju.
                   Położyłam się i przez płacz zasnęłam. 
                  W następny weekendowy wieczór poszłam się przejść na miasto. Potrzebowałam chwilę odreagować. Było chłodno i ciemno bo noce były coraz dłuższe. Usiadłam na niedużym murowanym moście.  Moje nogi zwisały w dół i brakowało do wody jakieś sześć metrów. Delektowałam się zimnym wiatrem wywiewającym do tyłu moje włosy. Patrzyłam w górę, w piękne gwiazdy. Nagle usłyszałam znajomy krzyk. 
-Yuuki!- zawołał wesoło Hinata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz