wtorek, 29 grudnia 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 29

"Nigdy nie zapominaj najpiękniejszych dni Twojego życia! Wracaj do nich, ilekroć w Twoim życiu wszystko zaczyna się walić."


-Dzięki, że przyszliście.- uściskałam ich wszystkich.
          Przytulili mnie w trójkę.
-Będziemy tęsknić.- Ola otarła łzę spływającą po jej policzku.
-Nie płacz... spotkamy się jeszcze.- uśmiechnęłam się do niej.
-Trzymamy cię za słowo.- Czarek odwzajemnił mój uśmiech.
-Zawsze możesz wrócić.- Kacper przytulił mnie mocno.
-Tak... wiem.- wtuliłam się w niego.
          Moi najlepsi przyjaciele wyszli. Kiedy to zrobili nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wróciłam na górę szczęśliwa i położyłam się myśląc o Kaiu. Poczułam, że znów się zakochałam. Gdybym mogła to zapewne latałabym pod gwieździstym niebem.
         Nie mogłam spać więc wzięłam zeszyt i zaczęłam skrobać w nim wersy piosenki.
         Rano dowiedziałam się, że Andrzej jedzie w delegacje. Zatkało mnie kiedy powiedział mi gdzie. Do Paryża.
-Mogę jechać z wami? Proszę...- zrobiłam smutne oczka.
-Oczywiście, że tak.- uśmiechnął się do mnie Andrzej. -I tak mieliśmy dodatkowy bilet.
-Leć się spakować. Wyjeżdżamy wieczorem na lotnisko.- pogoniła mnie mama.
          Szybko ruszyłam na górę. Spakowałam swoje stare ubrania. Wszystko było dobre. Ah... teraz widzę plusy bycia niską. 
          O dwudziestej byliśmy już na lotnisku. Przed wyjazdem pożegnałam się ze wszystkimi. Pewnie zastanawia was gdzie jest mój mały braciszek..? Tak się składa, że pojechał na obóz piłkarski dzień przed moim przyjazdem.
          Przed rozpoczęciem się odprawy wyciągnęłam mój telefon i zrobiłam sobie zdjęcie. Wysłałam je Kaiowi z podpisem:
"Widzimy się jutro w Paryżu."
          Odprawa trwała trzy bite godziny. Myślałam, że tam wykituje. O północy wylecieliśmy z Wrocławia. Musiałam wyłączyć telefon w samolocie.
-Jak się czujesz?- zapytała mama głaskając mnie po ręce.
-Wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się.
-Klaudia... nie powiedziałaś mi jaki jest ten chłopak.- spojrzała na mnie wyczekująco.
-Um... mamuś... on jest... po prostu idealny.- uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o Kaiu. -Jest czuły, troskliwy, opiekuńczy, miły, kochany, odpowiedzialny a co najważniejsze... świetnie gotuje.
         Mama spojrzała na mnie czule się uśmiechając.
-Widzę, że jesteś z nim szczęśliwa...
-Tak, bardzo.- odwzajemniłam jej uśmiech.
        Położyłam głowę na oparciu i spojrzałam za okno. Z góry zobaczyłam światła miast. Wyglądały jak gwizdy na ziemi. Włożyłam słuchawki i zasnęłam słuchając piosenki Years & Years - Eyes Shut. 
        W hotelu byliśmy o 5 rano. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do apartamentu. Mieszkaliśmy w hotelu Park Hyatt. Pospałam sobie dwie godzinki i wstałam, żeby zjeść śniadanie. Zamówiłam naleśniki z dżemem. Były pyszne...
        O dwunastej założyłam na siebie spodenki z wysokim stanem, różowy top i trampki. Zjechałam do holu windą i przypadkiem podsłuchałam rozmowę dwóch pracowników.
-Wszystko musi być gotowe. Może tu być w każdej chwili.- powiedziała panikując kobieta.
-Dlaczego zadzwonił dopiero wczoraj wieczorem?!- zapytał zirytowany mężczyzna.
-Nie marudzić tylko brać się do pracy.- powiedziała szefowa.
        Wyszłam na piękną pogodę. Było ponad trzydzieści stopni. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i ruszyłam w stronę centrum.
        W Paryżu jest pięknie. Wszystko tutaj wydaje się piękniejsze. W końcu to miasto zakochanych. Gdzie nie spojrzę widzę szczęśliwą parę. Od razu myślę o Kaiu. Kupiłam sobie lody śmietankowe i ruszyłam w stronę rynku.
       Nagle w kieszeni moich spodni zadzwonił telefon.
-Halo?- odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Gdzie jesteś?- usłyszałam twardy głos Kaia. Momentalnie się zatrzymałam.
-Gdzieś.- odpowiedziałam szybko i schowałam się za jedną z kolumn.
-Nie bawmy się w to Yuuki... i tak cię znajdę.- był wkurzony.
-Wcale, że nie.- powiedziałam wybiegając z kryjówki w stronę hotelu.
       Nad sobą usłyszałam helikopter. Spojrzałam szybko w górę i się zatrzymałam.
-Założymy się?- widziałam ten jego złowieszczy uśmiech.
-Jak ty..?- nie mogłam skleić zdania.
-Nie ruszaj się.- rozłączył się.
-Co?- zaniemówiłam.
       Z helikoptera na drabince spuścił się w dół Kai. Kiedy stanął na ziemi spojrzał na mnie wkurzony po czym złapał w tali i wciągnął na pokład. Złapałam się go mocno i pisnęłam. Miałam lęk wysokości.
        Kai zapiął mnie pasami z tyłu i kazał mężczyźnie ruszać po czym spojrzał na mnie wściekły.
-Jak mogłaś uciec?!- zbliżył się niebezpiecznie blisko.
-To nie tak Kai...- starałam się go uspokoić.
-To jak?- chyba wkurzyłam go tym jeszcze bardziej. -Do tego nie dawałaś przez trzy dni znaku życia.
-Kai posłuchaj...- zagłuszył mnie pocałunkiem.
        Otworzyłam szeroko oczy z zaskoczenia.
-Nigdy więcej tego nie rób!- powiedział po czym mocno mnie przytulił. -Yuuki nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił.- brzmiał jakby miał się zaraz rozpłakać.
        Puścił mnie i spojrzał w oczy czule. Już miał coś powiedzieć, kiedy namiętnie go pocałowałam. Zaskoczony objął mnie powoli i odwzajemnił pocałunek.
-Za dużo gadasz...- uśmiechnęłam się. -Stęskniłam się za tobą.
-Ja też.- powiedział trochę naburmuszony.
          Wylądowaliśmy na dachu mojego hotelu.
-Skąd się tu wzięłaś?- zapytał Kai pomagając mi wysiąść.
-Przyjechałam tu z rodzicami.- powiedziałam ciesząc się, że stoję na ziemi.
-Witamy panie Saheji...- powiedział jeden z pracowników otwierając drzwi przed nami.
-Więc to na ciebie czekali.- skojarzyłam fakty.
-Możliwe...- Kai złapał mnie za rękę.
          Zjechaliśmy windą na piąte piętro. Jego apartament był ogromny. Inny od tego, który mamy z rodzicami. Zamknął drzwi i rzucił się na mnie. Pisnęłam zaskoczona. Leżeliśmy na sofie. Kai spojrzał na moją szyję delikatnie przejeżdżając po niej palcami. Lekko się wzdrygnęłam. Blondyn zbliżył się do mojej szyi składając na niej pocałunek.
-Wytrzymałem się przez taki czas... ale dłużej już nie mogę.- wyglądał jakby walczył sam ze sobą.
-Nie musisz...- opuściłam ramiączko od stanika razem z tym od bluzki.
         Kai spojrzał na mnie zaskoczony po czym bez wahania wgryzł się z moją szyję. To był straszny ból. Miotałam się pod nim lekko. Kai złapał za moje ręce i trzyma je w silnym uścisku. Jęknęłam cicho.
-Kai.. za dużo...- powiedziałam wykończona.
          Mimo to on nie przestawał. Posadził mnie sobie na kolanach i pił nadal. Wzdychałam ciężko.
-Kai... przestań.- starałam się go zatrzymać.
         Ale co ja mogłam? Poczułam, że tracę przytomność. Ostatnie słowa jakie udało mi się wypowiedzieć to jego imię.
         Obudziłam się leżąc na wielkim łóżku. Zaspana spojrzałam na okno. Było już ciemno. Przerażona podniosłam się w górę, ale natychmiast tego pożałowałam. Rozbolała mnie głowa.
-Leż spokojnie...- Kai wszedł do pokoju z tacą.
-A kto mnie tak urządził?- zapytałam retorycznie.
          Kai usiadł na łóżku kładąc na nim tace.
-Głodna?- uśmiechnął się do mnie.
-Bardzo... ale najpierw muszę iść pogadać z moimi rodzicami. Pewnie się o mnie martwią.- próbowałam wstać, ale Kai posadził mnie z powrotem.
-Rozmawiałem już z nimi... twoja matka to urocza kobieta.
-Co?- wypaliłam zaskoczona. -Ale jak to?
-Cicho...- wepchnął mi do buzi jabłko. -Jedz.
-Ale co oni powiedzieli?- zapytałam z pełną buzią.
-Właściwie to zjadłem z nimi obiad.- uśmiechnął się.
-Obiad?!- prawie się zakrztusiłam.
-Tak... przekazali cię mi pod opiekę.- był z tego chyba dumny.
-Tak szybko się mnie pozbyli...- naburmuszyłam się.
-Nie gadaj tyle tylko jedz... przelecimy się gdzieś.- wstał i ściągnął koszulkę.
        Teraz to już musiałam się zakrztusić. Nie wiem czy ze względu na to, że się przede mną rozebrał czy przez to, że ten idiota chce ze mną gdzieś polecieć.
-Nigdzie z tobą nie polecę!- powiedziałam uspokajając się.
-Tak, tak...- pocałował mnie w czoło i wszedł do łazienki.
-Niech cię ty przystojny dupku.- powiedziałam pod nosem.
-Słyszałem!- krzyknął z łazienki.
          Wypiłam szybko sok i po cichu wyszłam z łóżka. Postanowiłam zwiać do rodziców. Kiedy już otworzyłam drzwi jakaś silna ręka je zamknęła.
-A ty gdzie się wybierasz?- zapytał Kai.
-Przewietrzyć się...- powiedziałam zaskoczona.
          Na moje ramie kapła kropla wody. Biło od niego nienaturalne ciepło. Obróciłam się i zobaczyłam jego nagi tors. Zrobiło mi się słabo. Przywarłam do drzwi plecami. Kai miał na sobie tylko ręcznik zawinięty na tali. Jego włosy były mokre i zaczesane lekko do tyłu. Patrzył na mnie z dumą.
-Podobam ci się?- powiedział z szerokim uśmiechem.
-N-nie...- powiedziałam zamykając oczy i starając się nie myśleć o pół nagim chłopaku przede mną.
         Przejechał dłonią po moim policzku. Zrobiło mi się gorąco.
-Jesteś rozpalona... czy to przeze mnie?- uśmiechnął się dumnie.
-Nie... przestań Kai.- poczułam jego dłoń na swojej tali.
-Nie przestanę... to za to, że mnie zostawiłaś.- pocałował mnie przyciągając do swojego mokrego ciała.
        Zamruczałam cicho na tą pieszczotę. Kai zatrzymał się i odszedł ode mnie pozostawiając mnie nie spełnioną.
-Przebież się i lecimy...- odwrócił się do mnie po tych słowach. Kiedy zobaczył w jakim stanie jestem uśmiechnął się złośliwie. -I tak się nie wymigasz.- wrócił do łazienki.
       Zjechałam po drzwiach w dół. Co tu się właśnie stało? Podniosłam się w górę i zaczęłam szukać tej sukienki. Na fotelu leżała jaskrawa, żółta sukienka z wyciętymi plecami. Na piersiach miała specjalne wkładki. To znaczy... o nie.
       Z łazienki wyszedł Kai w samych bokserkach.
-Boże! Mógłbyś się ubrać?- zapytałam zawstydzona.
-Mógłbym... ale lepszy jest widok twojej zarumienionej twarzy.- puścił mi oczko.
       Spuściłam wzrok onieśmielona. Kai założył już spodnie od garnituru i koszulę a ja mimo to nadal patrzyłam na sukienkę.
-No dalej mała... nie mamy całej nocy.- powiedział.
-Dobra... to wyjdź.
-Po co..?- rozsiadł się na łóżku za mną.
-Jak to po co? Chcę się rozebrać.- powiedziałam trochę zdenerwowana.
-Jak ostatnio się przede mną rozebrałaś to nie miałaś problemu.- uśmiechnął się złośliwie.
-C-co?! Niby kiedy?- zapytałam zaskoczona i zawstydzona.
-W dzień moich urodzin. Oh... to był niezapomniany widok.
-Kai! Nie kłam! Nie rozebrałabym się przed tobą bo...- nie dał mi skończyć.
-Bo byłaś z Hinatą?- powiedział patrząc mi w oczy stanowczo. -Byłaś wtedy pijana i wyznałaś mi uczucia.
        Zaniemówiłam na chwilę.
-To nie możliwe!
-A i owszem.- zaśmiał się krótko. -Także nie powstrzymuj się.
        Stanęłam do niego tyłem i starałam się zapomnieć, że tu jest. Powoli ściągnęłam bluzkę a po niej spodenki. Spojrzałam w lustro przed sobą, którego wcześniej nie zauważyłam. Kai w nim się odbijał i patrzył na moje ciało zadowolony.
-Nie patrz tak na mnie...- powiedziałam rumieniąc się.
-Tak czyli jak?
-Jakbyś chciał mnie zjeść.- odpowiedziałam.
-A konkretniej twoje piersi...
-Kai!
-Dobra, dobra...- podniósł ręce w geście poddania i odwrócił głowę.
        Ściągnęłam niepewnie stanik i szybko założyłam na siebie sukienkę.
-Muszę ci częściej kupować te sukienki.- uśmiechnął się do mnie.
-Oh... ucisz się.- powiedziałam zarumieniona.
        Kai zaprowadził mnie na dach, gdzie usiadł na miejscy pilota. Cofnęłam się o dwa kroki.
-Nie żartuj... gdzie jest pilot?- zapytałam lekko poddenerwowana.
-Ja nim jestem...- powiedział pewnie.
-Nie ma mowy! Nie wsiądę do tej diabelskiej maszyny.
-Yuuki... spokojnie. Zaufaj mi.- podał mi dłoń.
       Spojrzałam na niego niepewnie, ale podałam mu dłoń. On wciągnął mnie do środka i zapiął pasami.
-Jeżeli nie przeżyjemy to cię zabiję.- powiedziałam łapiąc się kurczowo fotela.
-Spokojnie.- założył mi na głowę słuchawki lotnicze. -Tylko nie krzycz.
       Wzlecieliśmy w górę. To był piękny widok. Wszystko wokół było oświetlone, ale najpiękniejsza była wieża Eiffla. Lecieliśmy obok niej. Przylgnęłam wtedy do szyby.
-Podoba się?- usłyszałam w słuchawkach głos Kaia.
-Bardzo.- uśmiechnęłam się.
       Mimo, że byliśmy tyle nad ziemią to się nie bałam. Zwalczyłam swoją fobię. Wszystko dzięki Kaiowi. Usiadłam tym razem pewnie w fotelu. Patrzyłam na światła miasta. Nigdy nie zapomnę tej wycieczki.
        Wylądowaliśmy z powrotem na dachu.
-Chcę cię zabrać gdzieś jeszcze.- Kai podniósł mnie za biodra i wyciągnął z helikoptera.
-Gdzie?- zapytałam trzymając się jego ramion.
-Zobaczysz. -uśmiechnął się dotykając swojej kieszeni.
        Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się do centrum miasta, Kai złapał mnie za rękę a ja przeplotłam palce przez jego z delikatnym uśmiechem. Pierwszy raz od dawna jestem szczęśliwa. Mogę patrzeć w twarz mojego ukochanego i nie czuć bólu.
        W końcu zatrzymaliśmy się na jakimś moście. Było tu mnóstwo kłódek. Chwila... to most Pont des Arts! No jasne. Kai wybrał się ze mną na spacer zakochanych. Oh... jest taki romantyczny. Spojrzałam na niego zaskoczona na co on wyciągnął z kieszeni kłódkę z naszymi imionami i dzisiejszym dniem.
-Ty przebiegły...
-Przypniemy ją razem?- zmienił szybko temat.
        Kai otworzył ją kluczykiem i wspólnie wzięliśmy się za przypinanie.
-Kocham cię...- powiedziałam zanim Kai ją zamknął.
        Wampir spojrzał na mnie zaskoczony po czym czule się uśmiechnął.
-Ja ciebie też Yuuki.
        Pocałowaliśmy wspólnie klucz a Kai wyrzucił go do rzeki. Niech ta kłódka będzie symbolem naszej trwałej, wiecznej, bezwarunkowej miłości.

_________________________
Oczywiście to nie koniec... Przepraszam, że tak długo czekaliście.
       
       
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz