~Matthew~
Rozmowa z Emmą tak mnie pochłonęła, że zapomniałem o Rosalie. Emma jest piękna, bystra i słodka. Nie tak jak Rose. Ona jest zbyt idealna co sprawia, że jest nudna. Poprosiłem ją o rękę tylko dlatego, że mój ojciec tego ode mnie wymagał. Gdybym miał wybór wyjechałbym z kraju i zaczął podróżować, ale to nie możliwe. Jestem księciem i jestem zobowiązany robić wszystko dla dobra mojego kraju.
-Może się przejdziemy?- zaproponowała Emma.
-Z wielką przyjemnością.- posłałem jej uśmiech.
Wiedziałem, że jej się podobam. Postanowiłem to wykorzystać. Jest taka naiwna. Uwierzy w każde moje słowo.
Razem wyszliśmy z przyjęcia. Chodziliśmy po korytarzach zamku mijając strażników. Kurde... tutaj tego nie zrobię. Postanowiłem znaleźć jakieś ustronne miejsce, w którym nikt nas nie zobaczy. I pomyśleć, że jest przyjaciółką naszej królewny. Jest głupsza niż myślałem. Zaciągnięcie ją do łóżka będzie prostsze niż mi się wydawało na początku.
Zabrałem ją na balkon za szklanymi drzwiami. Była trochę zdezorientowana, ale parę komplementów sprawiło, że oddała mi się bezmyślnie. Takie dziewczyny lubię. Na jedną noc.
Wiał zimny wiatr, którego i tak nie czułem. Przycisnąłem ją do ściany i złapałam za jej podbródek.
-C-co ty robisz?- zapytała zdezorientowana wlepiając we mnie swoje szafirowe oczy.
-Zobaczysz.- zbliżyłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
-Nie powinniśmy...- nie dokończyła bo pogłębiłem pocałunek.
Emma się nie opierała. Wręcz przeciwnie. Odwzajemniała moje pocałunki. Jej usta smakują jak krew. Musiała niedawno jeść. Zacząłem ją obmacywać. Taka sama jak każda księżniczka przed nią... myślałem, że chodź trochę będzie się od nich różnić.
Otworzyłem oczy i spojrzałem za szklane drzwi, żeby sprawdzić czy ktoś nie patrzy. Moje najgorsze przeczucia się sprawdziły. Przy drzwiach pokoju z Masonem na rękach stała Rose. Patrzyła na mnie nie wściekła, nie smutna, nie zaskoczona, ale zawiedziona.
Oderwałam się od Emmy i chciałem iść wytłumaczyć wszystko Rosalie, ale ona znikła za drzwiami pokoju swojego brata.
~Rosalie~
Jak on mógł mi to zrobić? Mimo tego, że się nie kochamy mamy zostać małżeństwem. Czy mu nie zależy na dobru swojego państwa? Wybrałam jego bo myślałam, że jest inny od reszty. Spokojny, inteligentny, rozsądny, odpowiedzialny, sprawiedliwy i miłosierny. Idealny król. Ale jednak myliłam się co do niego.
Przebrałam brata w pidżamę i położyłam się na łóżku obok niego. Mason przytulił się do mnie a ja odpowiedziałam na to delikatnym uśmiechem. Przykryłam go i siebie kołdrą.
Przez całą noc myślałam co zrobić z Matthew'em. I znalazłam tylko jedno wyjście - zerwę zaręczyny. Nie mam innego wyjścia. Pokazał swoją prawdziwą twarz. Nie chce mieć nic do czynienia z takimi mężczyznami.
Na początku myślałam, że może coś z tego będzie, ale teraz widzę, że to nie ma najmniejszego sensu. Jest taki sam jak reszta. Babiarze, którzy chcą tylko sobie sprawić przyjemność. Nie zabraniam mu... niech idzie. Droga wolna. Smutno mi na pewno nie będzie.
Przytuliłam się do brata i zasnęłam po północy. Kiedy księżyc już górował na niebie... Mike czy o mnie jeszcze pamiętasz? Gdzie jesteś? Co robisz? Czy jesteś szczęśliwy? Czy się zakochałeś? Bo ja o tobie nie zapomnę nigdy... a uwierz, że u mnie to spory kawał czasu.
Rano obudził mnie skaczący po mnie Mason.
-Dzień dobry siostrzyczko!- uspokoił się na chwilę i usiadł obok mnie.
-Dzień dobry braciszku...- pomierzwiłam mu włosy.
-Spałaś ze mną?
-Tak... nie chciałam wieczorem wracać do swojego pokoju a ty zasnąłeś.- potargałam go za policzek.
-Ał, ał, ał!- zaczął jęczeć.
-Co słodziaku?- ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam w czoło.
-N-nic.- zarumienił się uroczo.
Podczas porannej herbaty wszyscy zbieramy się w ogrodzie na zewnątrz i pijemy herbatę. Przy stole siedziałam z Matthew'em i Emmą. Nie chce mieć z nimi nigdy więcej nic wspólnego. Widziałam jak Matthew się uważnie we mnie wpatruje. Wyglądał jakby chciał odgadnąć moje uczucia w stosunku do nim. Jednak ja przyjęłam pokerową twarz i uśmiechałam się lekko do braci i rodziców kiedy mówili o naszym związku z Matthew'em.
Po skończeniu herbaty wstałam od stołu dziękując i skierowałam się do swojego pokoju. W połowie drogi zatrzymała mnie Emma.
-Rose porozmawiajmy.- powiedziała błagalnym tonem.
-Odejdź. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć.- powiedziałam stanowczym tonem.
-Nie... błagam Rosalie nie rób mi tego. Jestem twoją jedyną i najlepszą przyjaciółką.
-Nigdy nią nie byłaś. Utrzymywałam naszą przyjaźń tylko dla dobra kraju. Po nic innego. Już cię nie potrzebuję.- powiedziałam zimnym tonem i odeszłam.
Kiedy weszłam do pokoju zatrzasnęłam za sobą drzwi i zjechałam po nich w dół. Wcale tak nie myślę, ale nie mogę dłużej przyjaźnić się z kimś kto całował się z moim były przyszłym mężem. Muszę od tego wszystkiego odpocząć i pomyśleć jak z nim zerwać.
Przygotowałam sobie moje czarne bryczesy, krótkie oficerki, zwykłą białą koszulkę, czarną, skórzaną kurtkę i skórzane rękawiczki bez palców - mój ulubiony zestaw do jazdy. Ubrałam się, związałam włosy w kucyk i zeszłam do stajni. Poszłam na sam koniec do mojego czarnego ogiera - Zeusa.
Jest to koń fryzyjski masy czarnej z białą łatką na czole. To bardzo wyniosły koń. To, że jest czystej krwi sprawia, że jest jeszcze bardziej arogancki, ale kocham go. Znam go od mojej pierwszej lekcji kiedy jeszcze był źrebakiem. Nie jeździłam na nim, ale na jego matce. Spokojna klacz. Uwielbiałam ją. Teraz został mi tylko on.
-Cześć malutki.- weszłam do boksu.
-"Wcale nie taki malutki."- poruszył głową w górę z bulwersem.
Wspominałam o tym, że potrafię rozmawiać ze zwierzętami? Nie..? To taka moja wampirza umiejętność. Nie wiele wampirów ją posiada. Jest rzadka. Powstała ona poprzez dobry kontakt mój ze zwierzętami.
-Oj... już się tak nie denerwuj.- wyprowadziłam go przed boks i przywiązałam.
-"Gdzie się dzisiaj wybierzemy?"- zapytał podając mi kopyto do wyczyszczenia.
-Byle jak najdalej stąd.- powiedziałam do niego z dołu.
-"A co się stało naszej księżniczce?"- prychnął.
-Nie ważne... nie tutaj Zeus.
Nie odpowiedział mi.
Sklejone miejsca na jego sierści przeczesałam gumowym zgrzebłem po czym całą jego sierść miękką szczotką. Na koniec jego czarną jak smoła grzywę uczesałam metalową szczotką. Stanęłam na przeciwko niego zmęczona.
-To jak... czujesz się już piękny?- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w nos.
-"Ja zawsze jestem piękny."- podniósł z dumą głowę do góry.
Zaśmiałam się i odeszłam po resztę rzeczy. Wszystko było koloru krwisto czerwonego oprócz skórzanego, czarnego siodła. Założyłam mu czaprak, siodło, dostosowałam do siebie strzemienia. Do tego założyłam mu ogłowie. Do ukrytej pod siodłem sakiewki włożyłam parę kostek cukru.
Zeus szturchnął mnie nosem.
-"Grzecznie stałem... chcę nagrodę."- pomyślał wyniośle.
-Masz ty dumny koniu.- powiedziałam dając mu kostkę cukru.
Pod siodłem schowałam, także łuk i ostry nóż. Mam zamiar zapolować.
Założyłam swoje skórzane rękawiczki bez palców, kurtkę i wsiadłam na Zeusa.
-No to jedziemy...- poklepałam go lekko.
Zeus powoli wyszedł ze stajni. Jaki pech sprawił, że właśnie przed nią szedł książę Matthew?
-Księżniczko!- krzyknął zanim zdążyłam wyruszyć.
Zeus odwrócił się do niego.
-"A ten tu czego?"- pomyślał zirytowany.
-Spokojnie...- zsiadłam z niego i stanęłam przed księciem.
-Rosalie to nie tak jak myślisz, ja...- nie dałam mu skończyć.
-Nie chcę słyszeć żadnych tłumaczeń. Widziałam co widziałam. Wszystko już wiem.- powiedziałam pewna siebie.
-C-co? Księżniczko... proszę.- zrobiło mi się go przez chwilę żal, ale nie na długo.
-Wiesz... szczerze myślałam, że jesteś inny. Widziałam w tobie dobrego króla i przyszłego męża, ale ty okazałeś się dupkiem tak jak wszyscy. Nie chcę cię znać. To koniec.- wsiadłam na Zeusa.
-J-jak to koniec?- spojrzał na mnie przestraszony.
Spojrzałam na niego z góry.
-Zrywam nasze zaręczyny.- rzuciłam i odjechałam.
-"Nieźle mu dogadałaś."- pomyślał.
-Nie dam się jakiemuś księciuniowi.- mruknęłam.
Zatrzymałam się przed bramą do dworu.
-Gdzie się wybierasz księżniczko?- zapytał wartownik z góry.
-Wybieram się na polowanie...- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Czy ojciec o tym wie?- zapytał niepewnie.
-Oczywiście.- powiedziałam pewnie.
-Bardzo proszę... Chłopaki dawać!- machnął do mężczyzn, którzy zaczęli kręcić kołami, które podniosły bramę.
-Dziękuję bardzo. Wrócę wieczorem.- rzuciłam na koniec i wyjechałam na Zeusie omijając ludzi.
Galopowałam na nim prosto do lasu. Do tego, w którym poznałam się z Mikiem. Stępem wymijaliśmy drzewa i większe krzaki. Zeus ze mną w siodle cwałował przez łąkę.
Zatrzymaliśmy się na skraju lasu. Zeskoczyłam z Zeusa i wyciągnęłam łuk z pod siodła.
-Zaraz wrócę. Zostań tu.- nakazałam i weszłam do lasu.
Naprężyłam łuk i kierowałam nim w krzaki w poszukiwaniu królików. Weszłam głębiej kiedy nagle za sobą usłyszałam dźwięk sideł i skomlenie. Podeszłam w tę stronę ze strzałą w gotowości, ale nie spodziewałam się tego co tam zobaczyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz