-O to samo mógłbym zapytać ciebie...
-Mamo?- spojrzałam na nią zaskoczona.
-Córciu poznaj Subaru... ale jak widać chyba już się znacie. To jest Katsumi.- wskazała na dobrze zbudowanego mężczyznę o brązowych oczach i włosach.
Na nosie miał czarne okulary. Ubrany był w białą koszulę delikatnie rozpiętą od góry. Jego włosy były dobrze ułożone. Nie przypominał ani trochę ojca. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Jego uśmiech mógł powalić każdą kobietę.
Zarumieniłam się delikatnie. Chwila... co?! Dlaczego się rumienię? Ayane miałaś go nienawidzić! Jednak nie potrafiłam... z oczu mu dobrze patrzyło. Od razu go polubiłam.
-Miło pana poznać.- ukłoniłam się delikatnie i usiadłam do stołu obok Subaru.
Czułam jak mnie lustrował. Udawałam, że tego nie widzę zaciskając pięści pod stołem. Subaru był ubrany w beżową koszulkę z dekoltem w serek i długimi rękawami, które podwinął do łokci.
Wcześnie w szkole przyjrzałam mu się trochę. Miał dłuższe włosy koloru karmelu. Jego oczy miały żółty kolor. Nigdy wcześniej takich nie widziałam. Jego twarz miała idealny kształt. Brwi... niby nic ale chowały się za grzywką, która opadała mu lekko na oczy. W płatku uszu miał dwa srebrne kolczyki "kółeczka". Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał ok. 1,85 wzrostu. Miał szerokie ramiona a w biodrach był wąski.
Nagle obrócił wzrok z mojej mamy na mnie. Nasze oczy spotkały się na chwilę a na moich policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Szybko spuściłam wzrok zakrywając twarz grzywką. Boże, dlaczego?!
-Chcemy wam coś powiedzieć.- Katsumi złapał moją mamę za rękę z uśmiechem. -Chcemy razem zamieszkać i wziąć ślub.
Czułam jak robi mi się gorąco. Na chwilę przestałam oddychać. Ona chyba żartuje! Ten koleś ma zostać moim bratem?!
Subaru spojrzał wymownie na ojca, potem na mamę i w końcu na mnie.
-C-co?! Nie wierzę...- warknął, wstał i wybiegł z sali.
Patrzyłam na oddalającego się Subaru. Postanowiłam iść w jego ślady.
-Mamo, jak możesz mi to robić?!- krzyknęłam i wybiegłam do ogrodu.
Tam skulony siedział na ziemi Subaru. Szeptał coś sam do siebie. Chciałam iść dalej, ale się zatrzymałam, westchnęłam pod nosem i usiadłam obok niego. Odskoczył ode mnie.
-Co ty tu robisz?
-Siedzę... nie widać?- spojrzałam na niego unosząc jedną brew.
-Też uciekłaś?
-Jakoś nie marzy mi się mieszkać z tobą w jednym domu...- uśmiechnęłam się delikatnie bardziej do siebie niż do niego.
-Mi z tobą też nie bardzo...
Westchnęłam głośno i położyłam się na trawie.
-Ale tak szczerze... to polubiłam twojego ojca.
-To spoko gość...
-Jednak ciebie nadal nie lubię.- wystawiłam mu język.
-Z wzajemnością...
-Oh... nawet nie wiesz jak miło mi to słyszeć.- uśmiechnęłam się do niego i wstałam. -Chodź braciszku się przejść.- zaśmiałam się cicho.
Wstał powoli.
-Dobra.- uśmiechnął się lekko.
Szliśmy w ciszy ścieżkami ogrodu. Był piękny. Wszędzie rosły kwiaty. Widziałam tam chyba każdy kolor tęczy. Na ławkach siedziały pary, które się ciągle obściskiwały. Musiałam powstrzymywać się, żeby nie zwymiotować.
-Subaru powiedz mi... gdzie jest twoja matka?- zapytałam delikatnie.
-Zginęła.- spuścił głowę.
Złapałam się za usta i byłam zdezorientowana. Dlaczego jestem taka ciekawska?!
-J-ja przepraszam...- powiedziała cicho. -Nie chciałam ci przypominać przeszłości.
-Nie szkodzi...
-Nie sądziłam, że taki chłopak jak ty stracił matkę...
-Wielu rzeczy byś się po mnie nie spodziewała.
Spojrzałam na niego zaskoczona. On spojrzał swoimi żółtymi oczami w moje. Widziałam w nich ból. Szybko spuściłam wzrok. Dlaczego nie potrafię przy nim być pewna siebie tak jak przy innych chłopakach?
-Ayane... nie masz ojca, tak?
-Nie mam... ale niestety żyje.- powiedziałam cicho.
-Niestety?
-Gdybym wiedziała gdzie jest zabiłabym go gołymi rękami nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
-Rany... aż tak źle?
-Tak...- westchnęłam.
Spuścił głowę. Uderzyłam go przyjacielsko w ramię.
-Nie przejmuj się mną...
Uśmiechnął się lekko i spojrzał na mnie. Odwzajemniłam jego uśmiech.
-Może wcale nie będziesz takim złym bratem...
-Haha. Nie... będę okropnym bratem.
-Ale bracia tacy są... nie mogę się doczekać naszej pierwszej sprzeczki.- zaśmiałam się.
-Ja też.
W sobotę Subaru z Katsumim wprowadzili się do nas do domu. Mój nowy brat usadowił się w byłym gabinecie mojego ojca. Szczerze mówiąc to dobrze go sobie urządził. Od czasu odejścia mojego ojca nie była w nim ani razu. Nie miałam zamiaru tego zmieniać.
Nie mogliśmy się doczekać naszej pierwszej kłótni? Oto ona.
-Jak mogłeś?!- zaczęłam skakać do góry po jego telefon. Zrobił mi zdjęcie kiedy spałam.
-Wyglądałaś tak słodko.- zaśmiał się.
-Nie ma mowy!
-Mamoooo!- krzyknęłam idąc w stronę salonu. -Mamo Subaru...- nie dokończyłam.
W salonie mama siedziała przytulona do Katsumiego. Byli zajęci sobą.
-Tak kochanie?- spojrzała na mnie.
-N-nic...- wycofałam się.
Spojrzałam na Subaru, który patrzył na mnie łobuzerskim uśmiechem z założonymi rękami. Opierał się o drzwi mojego pokoju.
-Co się stało? Nie powiesz im?
-Nie!- warknęłam. -Są zajęci sobą.- dodałam po chwili łagodnym tonem.
-Jak to?- spojrzał na nich.
Podczas chwili jego nieuwagi wyrwałam mu telefon z dłoni i wbiegłam do swojego pokoju. On jednak szybko się zorientował i wbiegł za mną powalając mnie na łóżku. Moje ręce trzymał ponad moją głowę a kolana ścisnął swoimi.
-Chcesz wojny?
-No dalej! Co mi zrobisz?- warknęłam.
Uśmiechnął się.
-Zagnę cię... łaskotkami.
Otworzyłam szeroko oczy zaskoczona.
-Tylko nie to!
Subaru zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. Zwijałam się, żeby miał mniejsze pole popisu śmiejąc się do łez.
-P-przestań! Subaru! Błagam!- śmiałam się cały czas. -B-bo powiem mamie!- powiedziałam przez łzy ze śmiechu. -Proszę! Zrobię wszystko!
-Wszystko?- uśmiechnął się szeroko.
-T-tak..- to był błąd.
-Okej... to będziesz za mnie wypełniać obowiązki domowe.
-Ha..? Nie ma mowy!- chciałam się wyrwać.
Łaskotał mnie bardziej.
-Dobra! Dobra! Zrobię to! Ale nie będę prała żadnych twoich bokserek!- odepchnęłam go.
-Okej...
Kiedy wieczorem przechodziłam koło łazienki kąpał się akurat Subaru.
Szłam szkolnym korytarzem ze znudzoną miną kiedy zobaczyłam Subaru stojącego koło jakiejś dziewczyny z innej klasy. Była wyraźnie zachwycona, że z nim rozmawia. Uśmiechał się do niej czarująco i obejmował ją ręką w talii. Przewróciłam oczami i poszłam dalej.
-Oooo... Ayane.
Spiorunowałam go wzrokiem. Subaru uśmiechnął się ciesząc, że mnie wkurzył. Moje pięści się zacisnęły. Miałam ochotę pozbyć się tego jego uśmiechu z twarzy.
-Czyżbym cię rozgniewał?
-Tak.- uśmiechnęłam się słodko i sztucznie. -Tym, że się urodziłeś Subaru.
-Jak miło.- zaśmiał się.
Postanowiłam się do niego nie odzywać ani w szkole ani w domu. Wróciłam do domu i zobaczyłam go leżącego na kanapie i oglądającego jakiś serial.
-Cześć. Chcesz dołączyć?
Popatrzyłam na niego chwile zimnym wzrokiem i nic nie mówiąc poszłam do swojego pokoju. Kiedy przebrałam się w dresy wróciłam do kuchni i zaczęłam odgrzewać obiad. Subaru usiadł przy blacie i kładąc na nim głowę przyglądał się uważnie każdemu mojemu ruchowi.
-Co robisz?
Nawet na niego nie spojrzałam i dalej odgrzewałam ziemniaki na patelni.
-Halo... żyjesz?
Nadal nie odpowiadałam udając, że jestem zajęta. W ogóle nie zwracałam na niego uwagi.
-Weź się odezwij!
Podałam mu talerz z jedzeniem i usiadłam przy stole.
-To dla mnie?
Nie odpowiedziałam. Czekałam aż się naprawdę wkurzy.
-Kurna odezwij się!- warknął.
Wzruszyłam ramionami. Oh... zaraz mi się oberwie. Subaru podniósł się z miejsca i uderzył ręką o stół. Udawałam nie wzruszoną i jadłam dalej obiad. Jego twarz przybrała dziwną minę. Był wściekły. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Wyglądasz uroczo jak się złościsz.- zaśmiałam się cicho co go jeszcze bardziej wkurzyło.
-Nie wyglądam uroczo!
Zrobiłam mu zdjęcie.
-Oj... nie denerwuj się braciszku. Dziewczyny oddadzą wszystko za to zdjęcie.- zaśmiałam się uciekając z telefonem.
Jednak Subaru złapał mnie za rękę i przygwoździł swoim umięśnionym ciałem do kanapy.
-Nie zrobisz tego...
-A jak tak to co?- zaśmiałam się.
-Będziesz miała przekichane...- warknął.
-Grozisz mi starszy braciszku?- zrobiłam smutną minkę.
-Tak...
-O nie... jak się boje. Co zrobisz? Powiesz coś strasznego o mnie chłopakom? Nie ruszy mnie to. A może dziewczyną..? Wszystko mi jedno czy będą mnie lubić czy nie.- uśmiechnęłam się sztucznie
-Nie kochaniutka. Będę dla ciebie bardzo miły... tego nie przeżyjesz.
-Ty potrafisz być miły?- uniosłam jedną brew.
-No pewnie siostrzyczko.
-Haha. Chyba sobie żartujesz. Ty potrafisz ewentualnie oczarować dziewczyny swoim uśmiechem.- posłałam mu pocałunek w powietrze.
Uśmiechnął się.
-Nie tylko...
-Taaa... i co jeszcze?
-Mówią że jestem bardzo miły i kulturalny...
-Wierzysz im czy swojej siostrze?- spojrzałam na niego wymownie.
-Uh... im.
-Gdyby cię poznały bliżej tak jak ja to miały by takie same zdanie.
-Nie znasz mnie bliżej... - usiedliśmy normalnie.
-Ale z tobą mieszkam i widzę ja się zachowujesz kiedy wydaje ci się, że nikt nie widzi.
Zaśmiał się.
-Na przykład śpiewasz pod prysznicem.- zaśmiałam się
-Podsłuchujesz?
-Przechodziłam akurat. A tak na marginesie... strasznie fałszujesz.- wystawiłam mu język.
-Ojoj... kaleczę uszka księżniczki?
-Haha. Nie... znam osoby, które śpiewają gorzej.
-Czyli ci się podoba?
-Tego nie powiedziałam... ale nie jest źle.- uśmiechnęłam się do niego.
-Haha. Dobra
Włączyłam telewizor.
-Chciałabym cię bliżej poznać...- powiedziałam nieśmiało patrząc mu w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz