sobota, 6 lutego 2016

"Sweet Bloody Roses"- Rozdział 33.1

"Pomagaj innym. Może jutro to właśnie ty będziesz potrzebował pomocy."
         Kiedy rano się obudziłam. Zobaczyłam moją pidżamę na podłodze. Przypomniało mi się co wczoraj zrobiliśmy zarumieniłam się mocno i położyłam z powrotem koło Kaia. Gdy zobaczyłam jego twarz od razu się rozluźniłam. Spał. Był w tym momencie taki bezbronny. Pogłaskałam go po policzku z uśmiechem.
-Kocham cię...- powiedziałam cicho.
         Uśmiechnął się na te słowa. Pocałowałam go w policzek i przytuliłam do niego. Kiedy się obudził udawałam, że śpię. 
-Hej piękna.- pocałował mnie delikatnie w czoło.
         Uśmiechnęłam się lekko i otworzyłam oczy. 
-Hej miśku.
-Wyspana?
-Ktoś nie dał mi spać w nocy.- dotknęłam go lekko w nos.
-Chcesz jeszcze trochę pospać?
-Nie... jest dobrze. - usiadłam i się rozciągnęłam.
-Co chcesz na śniadanie?
-Ciebie...- zaśmiałam się i pocałowałam go namiętnie w usta.
-Hej, hej głodomorku... całego?
-Tak...- zaśmiałam się i pocałowałam go w nos.
         Zaśmiał się i pogłaskał mnie po policzku.
-Mną się nie najesz.- ugryzł mnie delikatnie w nos.
         Zaśmiałam się cicho. 
-Lubie jeść słodkie rzeczy.
-Ja też...- uśmiechnął się.
         Położyłam mu głowę na klatce piersiowej i zjechałam ręką po jego żebrach a potem podłożyłam ją sobie pod głowę. Kai pogłaskał mnie delikatnie po włosach.
-Kiedy z tobą jestem czuje się bezpieczna i spełniona. - powiedziałam nagle.
-A ja przy tobie czuję się cudownie. Niczego więcej nie potrzebuję.
-Wiesz... czasami zastanawiam się co by się stało, jeżeli bym tam tego dnia cię nie spotkała.- mruknęłam lekko podłamana.
-Hej... ale mnie spotkałaś.
-Tak...- uśmiechnęłam się lekko i złapałam go za rękę. -Na zawsze razem? 
-Na zawsze.- uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się.
        Pocałowałam go w usta ściskając jego dłoń.
-Pójdziemy na śniadanie?- zapytał z uśmiechem.
-Tak. - uśmiechnęłam się i zeszłam z łóżka.  
        Założyłam na siebie spodenki i koszulkę. Zeszliśmy na dół i zjedliśmy śniadanie w miłym towarzystwie. Po południu wspólnie z Luką i Tsukim oglądaliśmy film. Siedziałam Kaiowi na kolanach i zajmowałam się bardziej nim niż filmem. Mój chłopak bawił się moimi włosami i całował raz po raz .Uśmiechałam się szczęśliwa i odwzajemniłam jego pocałunki.
-Hej gołąbeczki... bo ominie was najlepszy moment...- powiedział Tsuki przytulając Lukę.
       Zaśmiałam się i szepnęłam Kaiowi do ucha. 
-Idziemy na górę?
-Tak.- odpowiedział z zawadiackim uśmiechem.
      Pociągnęłam go za rękę na górę. Przed wejściem do mojego pokoju poczułam ogromny ból głowy. Złapałam się za nią i upadłam na kolana z jękiem.
-Yuuki! Co się dzieje?- uklęknął przy mnie zmartwiony.
      Przede mną ujrzałam cztery postacie ubrane w czarne płaszcze. Jeden z nich trzymał za rękę dziewczynkę o blond włosach, która się wyrywała. To Shinobu. Stali tuż przed drzwiami domu.
-Kai...- powiedziałam z wysiłkiem. -Oni tu są... i mają Shinobu.- opadłam na ziemie i zaczęłam zwijać się z wszechogarniającego bólu. Moje mięśnie skamieniały.
      Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kai spojrzał na mnie smutno. Nie wiedział co zrobić. Czy zostać ze mną czy iść po Shinobu. 
-Idź... mruknęłam niemrawo. -Idź!- krzyczałam. Kai zbiegł na dół szybko. W tym czasie jego ojciec otworzył drzwi.
-Dzień dobry... coś się stało?- zapytał.
      Mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo. 
-Nie udawaj, że nie wiesz po co tu jestem. Gdzie jest dziewczyna?- w jego głosie można było usłyszeć irytację.
-O jaką dziewczynę ci chodzi?
-O Aniołka, którego przed nami ukrywasz. Kai nie powiedziałeś tatusiowi?
-Powiedział. Po co wam ona?
-Pochodzi z zakazanego związku Demona i Anioła. Szukaliśmy ją od paru lat. Matka ją nieźle ukryła. Ale kiedy pański syn wziął ją na oblubienice... poszło jak z płatka.
-Nie możesz jej tak po prostu wziąć.
-Wiedziałem, że to powiesz...- mężczyzna uśmiechnął się i przesunął się lekko w lewo. Wtedy zobaczyłam Shinobu.
-Shinobu...- powiedziałam cicho zakrywając usta. To wszystko to moja wina. Mogłam od razu dać im się złapać. Wtedy nikomu by się nic nie stało.
-Co chcesz zrobić?- zapytał załamany ojciec.
-Wymiana. Twoja córeczka za dziewczynę twojego syna.- uśmiechnął się. -Jeżeli nie... to możesz się pożegnać z córeczką.
       Mężczyzna, który trzymał Shinobu za rękę złapał ją za podbródek. Tak jakby chciał skręcić jej kark.
-Tato...- rozpaczała mała.
-Wataru, nie, proszę... wiesz że nie pozwolę ci wziąć żadnej z nich.
       Nagle poczułam napływającą energię od palców stóp i palców rąk. Magazynowała się na moich plecach. Oddychałam ciężko. Coś przebijało się przez skórę na plecach. Sięgnęłam na nie i złapałam za koniec przedmiotu. Z jękiem wyciągnęłam zakrwawione pióro. Mój oddech co raz bardziej się pogłębiał. Wyciągałam pióro za piórem. Bolało jak cholera. Po moim czole spływały kropelki potu. W końcu na moich plecach wyrosły spore skrzydła przechodzące z koloru czarnego w biały na końcach skrzydeł. Wstałam na równe nogi a na moim ciele pojawiła się krótka, koloru szarego sukienka na ramiączkach. Spojrzałam wściekła w stronę Wataru. Wyciągnęłam przed siebie rękę skupiając się na Wataru. Moja ręką przecięłam szybko powietrze w lewo, a Wataru został rzucony na barek z alkoholem.  Podleciałam w górę i zaczęłam z odległości dusić mężczyznę, który trzymał Shinobu.
-Puść ją jeżeli chcesz przeżyć.- powiedziałam mrożących krew w żyłach głosem. Mężczyzna puścił Shinobu i upadł na kolana łapiąc się za gardło. Shinobu z płaczem podbiegła do Kaia.
-Yuuki... już dość.
       Kiedy usłyszałam głos Kaia obudziłam się z transu. Odsunęłam rękę do tyłu przestając dusić mężczyznę. Wataru wstał na równe nogi i chciał strzelić we mnie z kuszy. Jednak ja byłam szybsza. W moich dłoniach pojawił się złoty łuk. Strzeliłam z niego prosto w klatkę piersiową Wataru. Mężczyzna złapał strzałę w dłoń. Jej dotyk zdawał się palić jego skórę. Krzyknął boleśnie i opadł na kolana puszczając strzałę i łapiąc się za rękę
      Podleciałam szybko do Kaia. 
-Nic jej nie jest?- zapytałam zmartwiona.
      Kai przyglądał mi się uważnie i dopiero po tym potrząsnął głową jakby chciał się obudzić ze złego snu.
-Nie... jest tylko przestraszona.- przytulił mocno siostrę
-Przykro mi, że tak się stało.- spojrzałam mu w oczy smutna. 
-Jeśli chcesz, żeby twój ukochany przeżył. Oddaj się nam po dobroci. Nienawidzę rozlewu krwi. Szczególnie szkoda mi takiej pięknej dziewczyny. Teraz grzecznie się pożegnaj i wyjdź.- powiedział nieznajomy głos w mojej głowie.
      Spojrzałam na Kaia przerażona.
-Coś nie tak Yuuki?
       Podleciałam w górę i go namiętnie pocałowałam głaszcząc po policzku. 
-Kai przepraszam...- moje oczy się zaszkliły. Stworzyłam między sobą a Kaiem niewidzialną barierę, która go ochroni.
-Yuuki... za co przepraszasz? Co robisz?- chciał podejść do mnie, ale uderzył w barierę. -Yuuki! Coś ty zrobiła?!?!- uderzał pięściami w barierę.
-Żegnaj...- zaczęłam się cofać w tył. 
        Nagle poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Spojrzałam na nią i zobaczyłam wystającą z niej strzałę. Moja sukienka była cała zakrwawiona. Upadłam najpierw na kolana a potem uderzyłam głową o marmurową posadzkę.
-Yuuki!!!- w jego głosie było słychać rozpacz.
        Skrzydła zniknęły i pojawiły się moje zwykłe ubrania. Udało mi się lekko unieść głowę i powiedzieć cicho, wyraźnie układając usta. 
-Kocham cię...
-Ups!- powiedział głos za moimi plecami. -Zerwałam obietnice. Chłopcy zajmijcie się nią.
        Poczułam jak ktoś mnie podnosi. Najpierw uniósł się korpus, a dopiero później obezwładnione ręce. Ja sama patrzyłam na całą moją rodzinę. Łza spłynęła po mojej skroni i skapła na podłogę. 
-Hej! Zostawcie ją dupki!!- słyszałam już niewyraźny głos Kaia. 
-Oj... spokojnie mały. Ciesz się, że ciebie też nie zabierzemy. A to wszystko dzięki twojej dziewczynie. - uśmiechnęła się i puknęła w pole siłowe. -Do zobaczenia.- kobieta pomogła podnieść się Wataru. 
      Zostałam wrzucona na tylne siedzenie i związana. Z utraty krwi zemdlałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz