Pierwszy raz w życiu bluźniłam. Nigdy tego nie pochwalałam.
Matthew spojrzał na mnie przerażony.
-Wynoś się ty dziwko! Jesteś oficjalnie zwolniona!- krzyczałam do niej.
Blondynka szybko z niego zeszła i ubrana w prześcieradło wybiegła z pokoju.
-Rose... posłuchaj mnie.- powiedział z udawanym spokojem.
-Nie będę cię nigdy więcej słuchać! Znów mnie oszukałeś! Nienawidzę cię! Wynoś się z mojego życia i nie wracaj!- rozpłakałam się z bezsilności.
-Rosalie... nie mów tak.- podszedł do mnie z prześcieradłem owiniętym na biodrach i chciał mnie pogłaskać po policzku.
-Nie!- krzyknęłam do niego stanowczo odrzucając jego rękę. -Nie tym razem!
Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Kazałam ci się wynosić!- spojrzałam mu w oczy zapłakana. -I nigdy więcej nie wracaj. Nie wybaczę ci tego. - odwróciłam się, żeby wyjść i nie musieć więcej oglądać jego obrzydliwej twarzy.
-Rose, Rose!- złapał mnie za rękę i okręcił w swoją stronę. -Rose kocham cię... błagam nie zostawiaj mnie.- spojrzał na mnie błagająco po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
Objął mnie rękami mocno, żebym nie mogła się wyrwać. Odrzuciłam jego pocałunek i starałam się go odepchnąć, ale on był nieustępliwy i nadal mnie całował. W końcu znalazłam w sobie nieznajomą siłę i odepchnęłam go. Uderzyłam go w twarz z otwartej ręki.
-Ty dupku. Jak śmiesz mówić te słowa nie wiedząc co one znaczą.- warknęłam i chciałam odejść.
-Rosalie... ja się zmienię. Błagam cię.- klęczał i składał ręce jak do modlitwy.
Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Jesteś nic nie wartym śmieciem. Ostatecznie zrywam zaręczyny i zdania nie zmienię. Idź do swojej Emmy i do tej sprzątaczki też możesz iść. Nie zależy mi...
Oczywiście patrząc na moją twarz wiadomo było, że jestem zawiedziona. Bo zaufałam mu... dałam mu drugą szansę a on mnie po prostu wykorzystał.
Wybiegłam z pokoju. Za sobą słyszałam cały czas krzyczane swoje imię. Nie miałam zamiaru się zatrzymać. Po moich policzka zaczęły spływać łzy. Czułam się strasznie. Myślałam, że będę z nim szczęśliwa.
Wbiegłam do stajni i otworzyłam boks Zeusa cały czas płacząc.
-"Co się stało?!"- spojrzał na mnie zaskoczony.
Przytuliłam się do niego i płakałam przez chwilę. Właśnie tego potrzebowałam.
Osiodłałam go szybko i wskoczyłam na niego. Jak strzała wyjechaliśmy z królestwa i popędziliśmy w stronę lasu. Chciałam uciec od problemów. Zostawić je za sobą. Nienawidzę go całą sobą. Zniszczył mnie.
W środku lasu usłyszałam wycie wilka... to Noah! Popędziłam w tamtą stronę.
-Szybciej Zeus! Szybciej!- zaczęłam się poważnie martwić.
Te wycie brzmiało jak tamte kiedy był złapany w sidła. Zeus cwałował tak szybko jak mógł. Wybiegliśmy na tą polanę, na której poznałam się z Mikiem. Stała na niej grupa wampirów grożąca Noah mieczem. Mały wilkołak leżał przyciśnięty do ziemi tak bardzo jak potrafił.
-Stać!- krzyknęłam do wampirów.
Zeus stanął dęba i odgrodził ich od Noah.
-Co wy wyprawiacie?!- warknęłam schodząc z Zeusa i stając przed nimi.
Pierwszy odezwał się brunet o jasno niebieskich oczach.
-No proszę... kogo mu tu mamy. Nasza księżniczka!- uśmiechnął się przebiegle do swoich kolegów.
-Czy wiesz, że to co robisz jest karalne?- nie zwracałam uwagi na jego ton. Postanowiłam udać niewzruszoną.
-I co mi zrobisz?- wykpił mnie.
Spojrzałam na niego wściekła. Zeus prychnął w moją szyję. Dzięki temu trochę się uspokoiłam.
-Zostajesz ukarany za brak szacunku do rodziny królewskiej i bezpodstawne atakowanie wilkołaka. Wstaw się w ciągu tygodnia do naszego królestwa.- powiedziałam spokojnym tonem.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać.
-Chyba "księżniczko tatusia" nie wiesz co się tutaj dzieje. Niedługo ród Ruby obejmie tron a Diamond będzie mu posłuszne.- zaśmiał się złowieszczo.
-O czym ty mówisz?- zapytałam niepewnie.
-O tym, że niedługo nasza księżniczka przestanie nią być.
-I to nam będziesz posłuszna.- usłyszałam znajomy głos.
Moim oczom ukazał się David. Ten sam chłopak, który się we mnie podkochiwał. Tak. Ten chłopak, który miał miękkie serce. To wszystko to było... kłamstwo.
-Niestety Mat jak zawsze musiał spieprzyć sprawę...- powiedział przeczesując czerwone włosy.
Cofnęłam się o krok wpadając na Zeusa. Spojrzałam na niego przerażona.
-Noah wsiadaj na Zeusa.- powiedziałam stanowczo.
-A-ale Rose...- powiedział błagalnie.
-Nic nie mów! Zrób to co każe.- warknęłam patrząc na niego wrogo.
Przestraszony spojrzał na mnie i wsiadł na Zeusa.
-Księżniczka się przestraszyła i ucieka.- powiedział brunet do reszty.
-Trzymaj się mocno.- podałam mu wodze. -"Jedź szybko i poczekaj na mnie przy rzece."- pomyślałam do Zeusa.
-"Co jak nie wrócisz?"- spojrzał na mnie smutno.
-"Uciekaj z nim. On jest najważniejszy."- klepnęłam Zeusa w tył. -Jedź!- krzyknęłam.
Zeus zaskoczony wystrzelił do przodu. Na skraju lasu zatrzymał się i głośno zarżał. Spojrzałam na niego ostatni raz.
Wtedy usłyszałam dźwięk ostrza. Spojrzałam na pięciu chłopaków, którzy w dłoniach dzierżyli broń.
-No maleńka... a mogłaś uciec na koniku i zostawić nam tego wilkołaka.- powiedział z perfidnym uśmiechem.
Stałam pewnie.
-Nie wierze w to, że zdradziłeś mnie David.- spojrzałam na niego wrogo.
-To nie tak... nadal cię kocham, ale uważam, że powinniśmy podporządkować sobie wilkołaki.- powiedział spokojnie.
-O czym ty mówisz?! Wilkołaki to wolne stworzenia. Tak samo jak my. Skończyliśmy boje setki lat temu.
-Widzę, że nie jesteś w temacie... mamy zamiar zagarnąć ziemie wilkołaków zanim one zagarną naszą.- powiedział czerwonowłosy.
-Mój ojciec wam na to nie pozwoli...
-Twój tatuś zostanie unicestwiony zaraz po jego córeczce.- powiedział wściekły blondyn i ruszył na mnie.
To już koniec. Przepraszam tato, mamo... ale już nie wrócę.
Nagle nie wiadomo skąd obok nas zmaterializował się Zeus. Zaskoczył chłopaka powalając go na ziemie i odgradzając mnie od nich. Szybko na niego wskoczyłam i ruszyliśmy do przodu. Przy skraju lasu poczułam ostry ból w plecach.
Jeden z łuczników mnie trafił w łopatkę. Strzała miała srebrny grot. Wampiry są wyjątkowo czułe na srebro. Cholernie bolało. Jednak nie miałam czasu na zajmowanie się strzałą. Teraz najważniejszy był Noah. Musiałam go wyciągnąć z tej chorej gry i zawieźć do domu.
Stanęliśmy na brzegu rzeki. Słyszałam za nami ich bieg.
-No dalej Zeus! Nie bój się. Dasz rade.- powiedziałam ukrywając rwący ból łopatki.
Koń wszedł niepewnie do rzeki. Powoli zaczęliśmy przemieszczać się pod silnym prądem rzeki. Kiedy wyszliśmy tylko na brzeg Herdu czułam, że Zeus jest uradowany, że udało mu się przejść. Przez tą chwilę nieuwagi dostałam kolejną strzałą. Tym razem w okolice serca. Nie byłam pewna czy prosto w nie. Chrapliwie wciągnęłam powietrze do płuc.
Zeus słysząc to ruszył szybko do przodu. Cwałował między wysokimi drzewami. Czułam jak odpływam. Miałam mroczki przed oczami. Wszystko widziałam jak przez niekończącą się mgłę. Ból odrętwiał moje ciało. Mimo to wciąż trzymałam lejce i swoim ciałem broniłam siedzącego przede mną Noah.
Przed oczami zobaczyłam zarys jakiejś postaci. Wyostrzyłam na chwile wzrok i zobaczyłam tam chłopaka w około moim wieku. Miał blond włosy do ramion spięte w kucyka i patrzył na mnie nie dowierzając.
Wjechaliśmy do wioski. Stały w niej niewielkie drewniane domy. Zza chmur pokazał się niebieski księżyc. Czułam, że jego światło oświetla moją twarz. Przypomniały mi się jego niebieskie oczy.
Poczułam jak tracę równowagę i spadam z Zeusa. Uderzyłam o twardą ziemię i umarłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz