sobota, 27 lutego 2016

"I Hate Men!" - Rozdział 5

*Subaru*

Boże! Jak ja się czuję! Jak jakieś gówno. Wszystko mnie boli. Niech to się już skończy. Cały się trzęsę i nie mogę wstać z tej walonej kanapy. Podniosłem się lekko w górę tylko po to, żeby zaraz znów upaść na kanapę.

Wygoniłem Ayane, a przecież jej potrzebuję. Jaki ze mnie idiota. Do tego nie mam pojęcia gdzie są lekarstwa. Chociaż o to mogłem ją zapytać. Nie! Odwołałaby wyjście z przyjaciółką a tego bym nie chciał.

Może zadzwonię do ojca? Z trudem podniosłem się w górę, żeby sięgnąć po telefon. Wybrałem jego numer i przyłożyłem telefon do ucha. Cholera! Nie odbiera. Próbowałem jeszcze parę, ale nie odbierał.

Leżałem dłuższy czas wpatrując się w sufit. Już dawno się tak źle nie czułem. Mogłem zrobić tylko jedno.

Podniosłem się w górę i wybrałem numer Ayane. Przyłożyłem telefon do ucha i kiedy tylko usłyszałem pierwszy sygnał zakręciło mi się w głowie i upadłem na podłogę.


*Ayane*

-Halo? Słyszysz mnie?! Subaru!- powiedziałam do telefonu, ale nie otrzymałam odpowiedzi.

Zerwałam się z miejsca. Zostawiłam pieniądze na stole i wybiegłam pośpiesznie z kawiarni nic nie mówiąc Kimiko.

Co się stało? Cały czas wołałam jego imię do telefonu, ale zorientowałam się, że mój telefon się rozładował.

-Szlak!- krzyknęłam.

Biegłam tak szybko jak tylko mogłam.

Wbiegłam do wieżowca i zaczęłam pośpiesznie wciskać przycisk windy. Wbiegłam do niej jako oparzona. Nacisnęłam najwyższe piętro i czekałam.

Wydawało mi się, że siedzę w tej windzie nieskończoność. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wybiegłam z niej i otworzyłam szybko drzwi od domu.

-Subaru!- wydarłam się.

Subaru siedział na podłodze ciężko oddychając.

-Hej... co ci jest?- zapytałam zmartwiona kucając obok niego.

-Dlaczego zostawiłaś przyjaciółkę samą?!- wydarł się na mnie dysząc.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Jak to dlaczego?! Dzwoniłeś do mnie! Czy ty widzisz jak ty wyglądasz?!- pomogłam mu usiąść na kanapie.

-Nie widzę...

-No właśnie! Wyglądasz jakby ktoś cię skopał i na domiar przyłożył ci w twarz. Chodź.- pomogłam mu wstać.

Pod ramię zaprowadziłam go do pokoju. Wydawało mi się, że z każdym krokiem Subaru robił się cięższy.

"Położyłam" go na łóżku (to było bardziej na zasadzie wrzucenia) i położyłam mu dłoń na czole.

-Jesteś rozpalony...- powiedziałam przerażona.

-Co mi jest?

-Masz gorączkę...- oznajmiłam. -Poczekaj tu chwilę.- wybiegłam z pokoju i zmoczyłam swoją ulubioną bandamkę zimną wodą.

Z kuchni wzięłam termometr. Wróciłam do niego i usiadłam na skraju łóżka kładąc mu na głowie zimną chustę.

-Co to?- westchnął z ulgą.

-Zbije twoją gorączkę... a teraz zmierzę ci temperaturę. Możesz rozpiąć koszule?- zapytałam.

Przeniósł swoje dłonie na klatkę piersiową i złapał za guzik, jednak jego ręce tak się trzęsły, że nie był w stanie nic zrobić.

Zacisnęłam szczękę i rozpięłam trochę jego koszule od góry. Włożyłam mu termometr pod pachę. Kiedy zapikał wyciągnęłam go.

-39,6.- westchnęłam i na niego spojrzałam.

Widziałam jak się męczył. Jego koszula była cała spocona. Rozpięłam ją z trudem do końca i ściągnęłam z niego. Jego mięśnie brzucha były idealne. Przez chwilę się na nie zapatrzyłam, ale szybko wróciłam do rzeczywistości.

Założyłam mu świeżą koszulkę i poszłam do kuchni po tabletki i wodę.

-Weź... pomoże ci.- usiadłam na brzegu łóżka.

Musiałam mu pomóc je wziąć bo się strasznie trząsł. Cały czas ocierałam jego pot z twarzy bandamką zmoczoną świeżą lodowatą wodą. Podstawiłam sobie pod łóżko krzesło.

-Lepiej..?- zapytałam, ale nie odpowiedział. Zasnął.

Siedziałam przy nim przez pół nocy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.


*Subaru*

Obudziłem się. Czułem się już lepiej... gdy podniosłem się i zobaczyłem Ayane śpiącą na krześle przypomniałem sobie co się stało. Zarumieniłem się co było do mnie nie podobne. Położyłem ją na łóżku i lekko pocałowałem w policzek.

-Dobranoc...

Ayane przekręciła się lekko odwracając do mnie plecami cicho mrucząc. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok i poszedłem do kuchni zrobić jej śniadanie.


*Ayane*

Obudziłam się w nieznanym mi łóżku. Przekręciłam się lekko i wtuliłam w miękką poduszkę. Kiedy się zorientowałam, że śpię w łóżku Subaru podskoczyłam do pozycji siedzącej. Spojrzałam na miejsce obok, ale Subaru nie było. Wstałam szybko.

-Subaru gdzie...- nie dokończyłam.

Zobaczyłam jak na patelni podrzuca naleśniki i coś sobie podśpiewuje pod nosem. Pięknie pachniało w całym domu.

-No cześć. Wyspałaś się?

-Niezbyt...- mruknęłam przeciągając się.

-Głodna?

-Bardzo.- uśmiechnęłam się siadając na blacie.

-Lubisz naleśniki, no nie?

-Pewnie.

-To dla ciebie.- podał mi talerz.

-Naprawdę?- na mojej twarzy pojawił się promienisty uśmiech.

-Mhm.- podał mi dżem malinowy.

-Jak to jest, że tak dobrze mnie znasz nie znając mnie.- zaśmiałam się siadając przy stole.

-Instynkt kochana.- zaśmiał się.

-Tak...- wgryzłam się w naleśnika brudząc się dżemem.

-Smacznego.

-Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego ocierając palcem dżem i zlizując go z palca.

Subaru poszedł dalej smażyć naleśniki.  Miło z jego strony, że to dla mnie robi. Uważam, że jest dobrym bratem. Ufam mu jak mało komu.

Po zjedzeniu wspólnego śniadania usiedliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy serial.

-Dzięki za pomoc... gdyby nie ty to nie wiem co by się stało...

-Ah... nie przesadzaj...- mruknęłam opierając głowę o jego ramie i ziewnęłam.

-Nie przesadzam.

-Musisz bardziej na mnie polegać...- powiedziałam cicho.

-Dobrze...

Wtuliłam się w jego ramie i zasnęłam.


*Subaru*

Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Zaniosłem Ayane do jej pokoju i pobiegłem otworzyć.

Przed drzwiami stała śliczna, drobna blondynka o oczach niebieskich jak ocean. Kiedy go zobaczyła otworzyła szeroko swoje duże oczy i zaniemówiła. Po chwili sprawdziła numer drzwi.

-C-co ty tutaj robisz? Gdzie jest Ayane?

-Śpi w pokoju... a co?- odpowiedziałam zdezorientowany.

-Ale co ty robisz w domu Ayane?

-Uh... nie mówiła ci?

-Eh... nie?

-Bo wiesz, ja...- myślałem czy jej powiedzieć. Jeśli Ayane tego nie zrobiła to chyba miała powód. -Pomagam jej w lekcjach.

-A-aha...- powiedziała zaskoczona. -Mogę wejść?

-Tak...

-Um... gdzie ona jest?- zapytała Kimiko.

Po chwili ciszy drzwi pokoju Ayane się otworzyły. Wyszła zaspana przeciągając się.

-Subaru gdzie ty...- nie dokończyła widząc jej przyjaciółkę w pokoju.


*Ayane*

-K-kimiko?!- powiedziałam zaskoczona patrząc na nią.

-Tak ja!- powiedziała wkurzona. -Jak mogłaś mnie wczoraj zostawić samą z Yoshidą co? Powiedział, że wybiegłaś jak oparzona z lokalu...

-J-ja... przypomniało mi się, że nie wyłączyłam żelazka!

Spojrzała na mnie podejrzliwie.

-Dobra... ale ten co tutaj robi?

Spojrzałam na Subaru spanikowana.

-Wpadłem bo mieszkam niedaleko i akurat przechodziłem. Wytłumaczyłem Ayu trochę z chemii...

-T-tak... właśnie!- dziękowałam mu w myślach. Nie chciałam, żeby Kimi wiedziała, że mieszkam z chłopakiem, który jej się podoba.

-No... ja muszę już iść.- mruknął i wziął swoją kurtkę.

-Subaru!- krzyknęłam za nim.

Odwrócił się i spojrzał mi w oczy posyłając mi jeden ze swoich uśmiechów mówiący "o nic się nie martw" i wyszedł.

-Nie mówiłaś, że macie dobre relacje...- powiedziała Kimiko.

-Bo nie mamy...

-Jak to możliwe, że widzę cię w jednym pokoju z chłopakiem a ty nie chcesz go pobić albo zabić?- zapytała zaskoczona Kimi.

-To nie tak...- powiedziałam sama pogubiona w kłamstwach.

-Nie, rozumiem... powoli się do nich przekonujesz!- ucieszyła się.

-C-co? Wcale, że nie! Nadal ich wszystkich nienawidzę!

-Fiu, fiu.... jak sobie chcesz.- wystawiła mi język.

-Kimiko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz