-Naprawdę?
-Uważam, że jesteś interesujący.- uśmiechnęłam się do niego.
-Uh... Okej...
-Kurcze... nie w tym sensie.- zarumieniłam się delikatnie zakrywając usta dłonią.
-Nie... po prostu to tak jakbym ja powiedział, że jestem gejem po tylu latach podrywania dziewczyn... to dla mnie szok...
Zaśmiałam się.
-Jesteś inny niż reszta.
-Serio? Jestem gorszy?- zaśmiał się.
-Nie... lubię innych.- spojrzałam na niego nieśmiało.
-Uh... ale w czym ja jestem inny?
-Nie wiem... tobie potrafię zaufać a im nie.- westchnęłam cicho.
-Aha... może dlatego że jestem szczery?
-Pewnie tak.- uśmiechnęłam się. -Wiem, że mnie nie okłamiesz.
-Nie mam po co...
Zaśmiałam się krótko.
-Taaak. Ale ty mi raczej nie ufasz...
-Ufam...
Szeroko otwartymi oczami na niego spojrzałam.
-Um... miło to słyszeć.
-Haha. Bo również nie masz po co mnie okłamywać.
-Skąd wiesz... nie znasz mnie.- mruknęłam.
-No... jesteś szczera bo mnie nienawidzisz.
Zaśmiałam się.
-Tu masz rację Subaru.- wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. -Nie zapomnij o swoim obiedzie.- uśmiechnęłam się a on jak oparzony ruszył do kuchni po swój talerz.
Mama z Katsumim wyjechała w delegację. Zostałam sama z Subaru. Czy się bałam? Szczerze mówiąc nawet przez chwilę nie myślałam o tym, że mógłby mi by coś zrobić. W piątek po południu Kimiko zaprosiła mnie do naszej ulubionej kawiarni. Założyłam czarne, podarte rurki i katanę.
-Hej Subaru idę spotkać się z przyjaciółką...- powiedziałam zakładając trampki.
Spojrzałam na niego. Źle wyglądał. Podeszłam do niego szybko.
-Dobrze się czujesz?- zapytałam próbując dotknąć dłonią jego czoło jednak odepchnął ją szybko.
-Idź... nie przejmuj się mną.
-A-ale...- nie dał mi skończyć.
-Idź. Poradzę sobie.- powiedział stanowczo.
-Dobra to idę...- powiedziałam niepewnie i wyszłam z domu.
Droga do naszej ulubionej kawiarni nie trwała długo. Lokal był mały i przytulny. Lubię takie. Dla mnie to był plus jednak dla naszej kochanej Kimi liczyło się to, że kelnerzy to byli bardzo przystojni chłopacy.
Spotkałyśmy się tuż pod nią.
-No hej.- uśmiechnęłam się do niej.
-Hejka!- przytuliła mnie od razu.
Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsca pod oknem. Rozsiadłam się na wygodnym siedzeniu.
-To co zawsze?- zapytała Kimiko z uśmiechem.
-Tak.- odwzajemniłam jej uśmiech.
Kimi machnęła ręką do jakiegoś kelnera. Nie zwróciłam uwagi na kogo. Dopiero kiedy podszedł do stolika zobaczyłam Yoshide. Nie miał na sobie okularów. Nie powiem... wygląda bosko.
-Witam panie...- uśmiechnął się zniewalająco szczególnie patrząc w moją stronę.
-Um... hej.- powiedziałam zaskoczona.
-Miło cię widzieć!- powiedziała podekscytowana Kimiko.
-Mi was również.- mruknął z uśmiechem.
-Nie wiedziałam, że tu pracujesz...- powiedziałam zaskoczona.
-A ja nie wiedziałem że tu przychodzisz...
Patrzyliśmy przez chwilę sobie w oczy. Jego zimne niebieskie oczy przez chwilę zrobiły się ciepłe.
-Um... nie chciałabym wam przeszkadzać, ale chce złożyć zamówienie.- powiedziała Kimiko z uśmiechem.
-Ach, tak... zamówienie.- mruknął po chwili jakby wyrwany z transu.
Zaśmiałam się cicho. A wydaje się taki idealny...
-Poprosimy dwie late machiato a do tego dla mnie ciasto z musem truskawkowym a dla niej z malinowym.
-Dobrze.- wyciągnął ołówek zza ucha i zapisał szybko. -Coś jeszcze?
-Ciebie.- odezwała się Kimi.
Spojrzałam na nią zaskoczona.
-Uh...- chłopak zarumienił się lekko i spojrzał na nią zdziwiony.
-Tylko sobie żartuje!- powiedziała śmiejąc się.
Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Yoshide. Jego rumieniec zniknął z twarzy. Kelner zaśmiał się i przez chwilę na mnie patrzył. Potem szybko poszedł do kuchni.
-Widziałaś jak on wygląda bez okularów?!- pociągnęła mnie mnie za rękaw Kimi.
-Tak... dobrze.- mruknęłam.
-Dobrze?!?! On wygląda jak młody bóg!
-Tylko się nie śliń na jego widok bo tego nie wytrzymam...- westchnęłam.
-J-ja się wcale nie ślinię!- powiedziała zawstydzona.
-Mhm...- mruknęłam złośliwie.
-Dobra... lepiej mów co u ciebie? Jak ojczym?
-On nie jest jeszcze moim ojczymem... planują ślub, ale nie ma jeszcze ustalonej konkretnej daty.
Wywróciła oczami.
-Ale jaki jest?
-Um... miły, kulturalny i jest dżentelmenem. Lubię go.- powiedziałam nieśmiało.
-Naprawdę?!- nie dowierzała. -Mówiłam ci!
-Uh... tak, tak mówiłaś.- przyznałam jej.
Uśmiechnęła się dumnie.
Ja nadal byłam myślami daleko. Odwróciłam głowę w stronę okna i udawałam, że słucham Kimi. Gadała o jakimś chłopaku. Znowu. Ja za to myślałam o Subaru. Powiedział, że wszystko będzie dobrze... ale czy na pewno? Nie wyglądał najlepiej... Ayane! Czy ty się właśnie o niego martwisz?! O tego idiotę? Idiotę, którego lubisz - nadmienił mój mózg.
Potrząsnęłam głową, żeby wyrzucić te myśli ze swojej głowy.
-Ayane! Czy ty mnie w ogóle słuchałaś?!- powiedziała wkurzona.
-Um... tak.- powiedziałam zdezorientowana.
-Taaa... jasne. Pewnie rozmarzyłaś się o Yoshidzie bez koszulki.- zaśmiała się złośliwie.
-C-co?!- zarumieniłam się mocno. -Nie!
Do stolika podszedł przewodniczący.
-Wasze zamówienie.- powiedział z uśmiechem i postawił na stole tacę z kawą i ciastem.
-Mmm... maliny.- uśmiechnęłam się na widok ciasta.
-Dzięki Yoshida.- powiedziała z uśmiechem Kimi.
-Proszę bardzo. Smacznego.
-Dzięki.- mruknęłam zaczynając jeść.
-Będzie nam miło jak przysiądziesz się do nas kiedy skończysz pracę...- powiedziała Kimi.
-Bardzo chętnie.- odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem i oddalił się.
Kiedy był już wystarczając daleko wydarłam się na Kimi.
-Powaliło cię już chyba do reszty! Nie będę z nim siedziała!- powiedziałam wkurzona.
-Oj... nie przejmuj się już tak. Trzeba w końcu to przełamać Ayu.
-Niczego nie muszę przełamywać.- warknęłam. -Ja ich po prostu nienawidzę!
Przez chwilę zapadła cisza i w skupieniu jadłyśmy swoje ciasta. Nie potrafiłam się na nią długo gniewać. Kimi się nagle odezwała.
-Co o nim sądzisz?- powiedziała zabawnie unosząc brwi.
-O Yoshidzie?- zdziwiłam się.
-Tak... jest mega przystojny i widać, że mu się podobasz.- uśmiechnęła się.
-Eh... wcale nie.- powiedziałam obojętnie.
-CZY TY DZIEWCZYNO JESTEŚ ŚLEPA?!- przeliterowała każde słowo. -Podobasz mu się i to już od dawna!
-Co ty gadasz?! Ja i Yoshida. To nie ma przyszłości. Jesteśmy zupełnie inni.- powiedziałam stanowczo.
-Przeciwieństwa się przyciągają!- powiedziała z uśmiechem.
Przewróciłam oczami.
-Tylko w różnych bajkach i wierszach. W prawdziwym życiu to tak nie działa.- mruknęłam.
-Ah... gadasz głupoty! On jest naprawdę świetnym facetem. Co ci się w nim nie podoba?
-Uh... nic.
-No właśnie! Ja nie widzę przeszkód żebyście byli razem!
-A ja tak.
-Jaką?
-Mnie samą. Czy ty sobie wyobrażasz mnie w związku z Yoshidą..? Ba... w jakimkolwiek związku?
-Nigdy nie mów nigdy.- uśmiechnęła się.
-Ah... Kimi skończ już. Nie swataj mnie na siłę. Wiesz, że tego nie lubię.- mruknęłam rozkładając się na krześle wykończona rozmową.
-Jak tam sobie chcesz. Ja już znalazłam swojego księcia.- puściła mi oczko.
-Ha? O kim ty mówisz?- zaskoczyła mnie.
-Widzisz! Nie słuchałaś mnie! Nigdy mnie nie słuchasz jak gadam o chłopakach!- wściekła się, ale po chwili uspokoiła. -Chodzi o Subaru Masuyo.
Otworzyłam szeroko oczy i buzię.
-Idę do łazienki.- oznajmiła.
Kiedy tylko weszła do toalety telefon w mojej kieszeni zawibrował. To Subaru.
-Halo?- zapytałam jakby z ulgą?
Usłyszałam uderzenie o podłogę i jęk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz