W sieci przywiązanej do gałęzi znajdował się mały wilkołak. Wył przerażony i skomlał głośno.
Patrzyłam zaskoczona na niego. Co on tu robi? Ostatnim wilkołakiem, który znalazł się na naszej ziemi był Mike. W sumie... to ten mały jest do niego bardzo podobny.
-Cicho! Cicho! Bo ktoś cię usłyszy!- wskoczyłam z gracją na gałąź, do której przywiązany był wilk.
Zaczęłam powoli przecinać linę. Kiedy to zrobiłam wilkołak spadł z łomotem na ziemię i zaczął machać łapami we wszystkie strony jeszcze bardziej się zaplątując.
Stanęłam koło niego patrząc posępnie i zagwizdałam na palcach. Zeus w mniej niż minutę znalazł się obok mnie. Wyciągnęłam spod siodła nóż, którym powoli rozcinałam sidła.
-"Wpakujesz nas w kłopoty Rosalie."- pomyślał Zeus.
-Nie martw się o mnie... przestań się w końcu ruszać bo ci zrobię krzywdę!- warknęłam do wilka.
Mały wilkołak momentalnie przestał się kręcić i zaskomlał cicho.
-"P-przepraszam."- pomyślał dziecięcym głosikiem.
-Nic się nie stało.- skończyłam rozcinać sidła a on wygramolił się z nich i otrzepał.
-"Dziękuję."
-Lepiej na siebie uważaj!- pogroziłam mu palcem. -Co by było jakby znalazł cię inny wampir?! Mógłby cię zabić!
Spojrzał na mnie zaskoczony po czym się skulił.
-Oh... już przestań.- powiedziałam zrezygnowana i usiadłam obok niego.
Odsunął się zaskoczony. Zapewne nigdy nie miał do czynienia z wampirem. Spojrzałam na jego łapę, na którą kulał. Krwawiła. Musiał się gdzieś przeciąć.
-Daj. Zobaczę twoją łapę.- podałam mu dłoń.
Popatrzył na mnie swoimi szeroko rozwartymi wilczymi oczami.
-No dalej... uratowałam cię więc nie musisz się mnie bać.- powiedziałam biorąc do ręki jego łapę.
Była na niej spora rana. Wypływało z niej krwi. Zapach jego krwi roznosił się dookoła. Odczuwałam głód bo od dawna nie jadłam. Jednak oparłam się temu.
-Mia niverso...- szepnęłam pod nosem i delikatnie palcem wskazującym przejechałam po jego ranie.
Patrzył z niedowierzaniem jak rana znika. To jedna z moich umiejętności. Jednak jest przekazywana ona tylko w naszej rodzinie. Potrafię leczyć nawet najgorsze rany.
Wilkołak wyrwał zaskoczony przednią łapę i stanął na wszystkich nogach. Kiedy zorientował się, że wszystko w porządku spojrzał na mnie i rzucił się w ucieczkę. Nie zaskoczyło mnie to. Patrzyłam tylko jak się oddalał.
-"Co za niewdzięczny bachor!"- warknął Zeus.
-To nic... miał prawo. Jest młody i chyba się zgubił. Nie powinno go tu być.- mruknęłam i wstałam.
Poszłam szukać dalej. Moją zdobyczą okazał się biały królik. Wbiłam w niego swoje kły a moje oczy zrobiły się całe czarne. Cudowna ciecz dostała się do mojego żołądka.
Kiedy byłam już nakarmiona miałam zamiar pojeździć jeszcze po lesie.
Kiedy włożyłam nogę w strzemię i już miałam wsiąść na Zeusa usłyszałam za sobą poruszenie krzaków. Szybko zeszłam z Zeusa i wzięłam do ręki łuk namierzając w dane miejsce.
Nagle z krzaków wyszedł ten sam wilkołak, którego wcześniej uratowałam. Ściągnęłam go z muszki.
-Boże. Wystraszyłeś mnie!- powiedziałam z wyrzutem odkładając łuk.
Wilk rzucił mi przed nogi czarnego, dużego zająca. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale tam już stał chłopczyk o oliwkowej skórze i czarnych jak węgiel włosach.
-Dziękuję...- powiedział niewinnie a ja nadal patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma za co... jesteś głodny?- podniosłam królika w górę za tylnie łapy a chłopczyk spojrzał na mnie zaskoczony po czym energicznie zaczął kiwać głową.
Na mniejszej polanie w lasie przygotowałam miejsce na ognisko po czym je rozpaliłam. Obdarłam zająca ze skóry i zaczęłam piec jego mięso nad ogniskiem. Chłopiec przyglądał się mi uważnie.
-Proszę.- podałam mu opieczone mięso.
Zaczął je łapczywie jeść a ja patrzyłam na niego szeroko uśmiechnięta. Jest uroczym dzieckiem. Zeus obok nas jadł trawę zajęty sobą.
-Jak się nazywasz?- zapytałam nagle.
-Jestem Noah.- uśmiechnął się szeroko z mięsem między zębami.
Zaśmiałam się głośno widząc to. Noah spojrzał na mnie zdziwiony nie wiedząc o co chodzi.
-Ja jestem Rose...- uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-I jesteś wampirem?- zapytał nieśmiało.
-Tak...
Nie mówił nic przez chwilę zastanawiając się nad czymś.
-Nie zachowujesz się jak one... są złe i zabijają ludzi.- powiedział smutno.
-Nie wszystkie Noah...- spojrzałam na niego zmartwiona.
-Tak! Ty jesteś miła!- przytulił się do mnie.
Patrzyłam na niego zaskoczona po czym objęłam ramieniem.
-Nie powinieneś wracać do rodziców?- zapytałam.
-Moi rodzice nie żyją...- powiedział smutno patrząc się w ognisko.
Zrobiło mi się głupio.
-J-ja przepraszam... nie wiedziałam.- powiedziałam skruszona jego historią.
-To nic... mam braciszka, który się mną opiekuje.- uśmiechnął się szeroko.
Wtulił się we mnie a ja go przytuliłam. Był taki ciepły a jego serce biło... zupełnie jak Mike.
-Może kiedyś was poznam...- uśmiechnął się z dołu.
Spojrzałam na niego czule i się uśmiechnęłam.
-To raczej nie możliwe Noah...- pogłaskałam go po czuprynie.
-Masz rację...- westchnął.
Spojrzałam na niego z góry czule. Wyglądał na bardzo zawiedzionego. Chciałam mu poprawić humor.
-Chciałbyś coś zobaczyć?- zapytałam z pokrzepiającym uśmiechem.
Popatrzył na mnie zaskoczony po czym szybko pokiwał głową. Wstałam i zgasiłam ognisko nogą po czym wsiadłam na Zeusa.
-Chodź.- podałam mu rękę z góry.
Spojrzał na mnie niepewnie po czym podał swoją rękę. Wciągnęłam go na górę i posadziłam przed sobą w siodle.
-Jeździłeś kiedyś?- zapytałam.
-Nigdy... widziałem jedynie wolne konie, które biegały po polanach.- powiedział.
-Trzymaj się.- powiedziałam szybko ruszając.
-Łaaa!- krzyknął przerażony na co się zaśmiałam.
Przebijaliśmy się między drzewami, aż dotarliśmy na tą samą piękną polanę, na której poznałam się z Mikiem. Nadal było widać stąd góry.
-Łał...- powiedział cicho.
-Podoba ci się?- zapytałam z dumnym uśmiechem.
-Bardzo!- wyszczerzył się.
Zeszłam z Zeusa i ściągnęłam na ziemie Noah. Zaczął biegać w kółko. Ja za to stanęłam wpatrując się w coś co już od dawna nie istniało.
Przed moimi oczami stanęły te wszystkie piękne chwile, które tutaj spędziłam z moją pierwszą i jedyną miłością. Chodziliśmy za ręce, biegaliśmy bez celu, rozmawialiśmy o wielu głupotach. Raz nawet zrobiłam mu wianek, który nosił na głowie przez cały dzień. Uśmiechnęłam się mimowolnie na te piękne wspomnienia. Zeus trącił mnie swoim nosem na co wróciłam do rzeczywistości.
-"Znów o nim myślisz..."- nadmienił.
-Tak... myślę o nim i tęsknie..- powiedziałam kładąc sobie jego pysk na ramieniu i głaszcząc go w jego ulubionym miejscu - nosie.
-"Taka piękna... nie wiedział co tracił"- powiedział Zeus.
Zaśmiałam się i pocałowałam go w nos.
-Dziękuję za otuchę...- uśmiechnęłam się.
-"Bo się zarumienię..."- prychnął.
Nagle oboje usłyszeliśmy donośne wycie po drugiej stronie rzeki. Zeus wyprostował się i nastawił uszy. Spojrzałam na Noah, który uśmiechnął się szeroko.
-Muszę już wracać.- uśmiechnął się do mnie życzliwie po czym podbiegł i przytulił. -Dziękuję Rose. Spotkajmy się tu jutro po południu.
Odbiegł ode mnie przemieniając się po drodze w wilkołaka. Kiedy wsiadłam na Zeusa usłyszałam jedynie jego wycie. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w stronę domu. Na niebie świeciły już gwiazdy. Było je stąd idealnie widać.
Wróciłam do domu i pierwsze co to wzięłam długą gorącą kąpiel. Wyszłam z łazienki w prześwitującej pidżamie i podeszłam do toaletki, żeby rozczesać moje długie włosy.
-Witaj księżniczko.- usłyszałam za sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz