sobota, 7 listopada 2015

"Sweet Bloody Roses" - Rozdział 12

"Kiedy się kocha, to ten ktoś nigdy nie znika, tylko siedzi gdzieś i czeka na ciebie"

         Przewróciłam się i stłukłam sobie łokieć, ale nie straciłam przytomności. Dostałam kopa w plecy i w brzuch. Ktoś podniósł mnie za bluzkę do góry żebym usiadła. Widziałam ją. To była dziewczyna z mojej szkoły. Utleniona blondynka.
-Odechce ci się startować do dwóch najprzystojniejszych chłopaków w szkole. - mówiła to wkurzona po czym przyłożyła mi z pięści w twarz.
          To wystarczyło, żebym miała mroczki przed oczami. Zrobiło się wszędzie ciemno. Mimo tego, że biegłam nie mogłam nigdzie dotrzeć. Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi i kładzie na czymś miękkim. Słysze syrenę karetki. Przypomina mi ona jak pierwszy raz próbowałam popełnić samobójstwo po śmierci babci. Ustała i widziałam przez moje zamknięte powieki jak światło pojawia się i znika. Otworzyłam oczy i nie czułam bólu. To morfina. Byłam w szpitalu. Czułam zapach szpitala. Byłam podłączona do holtera i zaszyli mi głowę. Znów odleciałam.
          Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak ktoś mi się przygląda zza czerwonych okularów. To Tsuki. Siedział obok mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Jakbym straciła mowę. Zrobiłam się cała czerwona z wysiłku.
-Ciii... nic nie mów. Kai zaraz tu będzie.
Zaczęłam machać sprzecznie głową i szarpać go za rękę.
-Nie chcesz żeby przyjechał?
          Westchnęłam głęboko i wydusiłam z siebie chrapliwym ledwo słyszalnym głosem. 
-Nie może zobaczyć mnie w takim stanie... nie wytrzyma tego.
-To co mam zrobić? Powiedzieć mu żeby nie przyjeżdżał?
-Na pewno już jest w drodze. Nic na to nie poradzisz.
-Zatrzymać go żeby tu nie wszedł?
 -Powiedz mu, żeby wracał do domu i przyjechał jutro jak się będę lepiej czuła.- złapałam go za rękę. -Ty też wracaj. Luca się pewnie zamartwia.
-Dobrze Yuuki.- uśmiechnął się lekko. -Wracaj do zdrowia.- pogłaskał ją po dłoni.
-Pa. - uśmiechnęłam się. 
           Tsuki wyszedł a ja poprosiłam o dawkę leków nasennych. Gdy rano się obudziłam byłam sama w sali. Zaczęłam oglądać swoje rany na rękach. Miałam zranione kostki na palcach i posiniaczone całe ręce. Na koniec podniosłam lekko w górę pidżamę ze szpitala i zobaczyłam, że jestem cała zabandażowana od piersi do pępka. Dotknęłam swojej twarzy. Miałam rozciętą brew i lekko spuchnięte oko, którego wczoraj nie było. 
           Do sali weszła pięlęgniarka i zapytała jak się czuje. Powiedziała, że niedługo opuchlizna z oka zejdzie i będę mogła dobrze widzieć. Zanim wyszła powiedział, że przystojny blondyn pyta czy może wejść. Holter przyśpieszył pikanie a pielęgniarka zaśmiała się cicho i powiedziała, że powie mu, żeby poczekał jeszcze trochę i żebym zadzwoniła po nią jak będę gotowa go przyjąć. Uspokoiłam się trochę. Dlaczego jest tu o tej godzinie? Nie mówcie, że został na noc w szpitalu. Poczułam ogromny ból żeber po lewej stronie. Zobaczyłam na pilocie od łóżka przycisk morfina. Przycisnęłam go i ukoiłam się w braku bólu. Zdrzemnęłam się a po godzinie wróciła pielęgniarka i powiedziała, że moje twarz wygląda o wiele lepiej i czy może już go wpuścić. Pokiwałam porozumiewawczo głową.
          Kai wszedł szybko do sali, gdy pielęgniarka otworzyła drzwi.
-Yuuki! Wszystko w porządku?
          Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. 
-Bywało gorzej.
-Co ci się stało?
-Pamiętam tylko uderzenie w tył głowy a potem przebłyski innych uderzeń.- powiedziałam z trudem.
-Kto mógł ci to zrobić?
-Ja... nie wiem... - mruknęłam.
-Przykro mi... ja też nie wiem. Ale się dowiem.
          Złapałam go za rękę. Potrzebowałam żeby przy mnie był.
          Uśmiechnął się kojąco.
-Już dobrze Yuuki... zaopiekuję się tobą.
          Uśmiechnęłam się delikatnie, przeplotłam palce przez jego palce i zamknęłam oczy. 
-Dziękuje, że tu jesteś.- chrapnęłam cicho.
-Jestem tu dla ciebie...- pocałował ją w czoło.
          Westchnęłam głęboko.
-Kai to były same dziewczyny. Nie znam ich. Jedna, która mnie uderzyła była bardzo jasną blondynką z dość piskliwym głosem. Więcej nie pamiętam.
-Dobrze. To mi wystarczy.
          Wzięłam jego rękę i podłożyłam sobie pod policzek. Westchnęłam z ulgą.
-Mówiła coś do ciebie, że wiesz jaki masz głos?
-Tak... ale to nic ważnego. - znów skłamałam mimo tego, że obiecałam mu, że go nigdy nie okłamie.           Czuje się podle.
-Aha... dobrze.- odpowiedział niczego nieświadomy.
-Zostaniesz tu?- zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
-Pewnie. Tak długo jak chcesz.
          Zimno jego dłoni sprawiło, że poczułam się o wiele lepiej. Odpoczywałam czując jego obecność. Czułam się znów bezpieczna. Wiem, że przy nim nic mi się nie stanie. 
          Obudził mnie Luca, który wpadł do mnie po szkole razem z Tsukim i Hinatą.
-Yuuki!- zawołał i podbiegł do jej łóżka. -Jak się czujesz?
-Luca... dobrze... jest w porządku.- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Ufff...- odetchnął cicho.
          Uśmiechnęłam się do nich a Kai pomógł mi usiąść. 
-Dzięki, że przyszliście.
-Nie ma sprawy. Chcemy cię wspierać.
-Tsuki... nie zdążyłam cie wczoraj zapytać. Jak się znalazłeś w szpitalu..?- zapytałam ciekawa.
-Znalazłem cię pobitą i zadzwoniłem na pogotowie.
-Dziękuję. Chociaż to dość mało.- westchnęłam.
-Nie szkodzi.- uśmiechnął się. -Ważne że wszystko w porządku.
-Wczoraj dopełniłeś swoją obietnice...- uśmiechnęłam się.
-Tak. Cieszę się.
          Chłopacy siedzieli u mnie do późnego popołudnia. Hinata nie dużo się odzywał tylko patrzył na mnie ze współczuciem. Widziałam w jego oczach ból. 
          W szpitalu zatrzymali mnie jeszcze na jedną noc. Następnego dnia po południu zostałam wypisana. Pielęgniarka wywiozła mnie na wózku na parking.
          Kai przyjechał swoim samochodem pod szpital. To było matowe, czarne Lamborghini Aventador. Szczęka opadła mi z wrażenia zresztą tak samo jak pielęgniarce.
-Yuuki... pomóc ci wsiąść?- wyrwał mnie z zamyślenia.
-Jeśli mógłbyś.- uśmiechnęłam się delikatnie.
-No pewnie.- uśmiechnął się powalająco.
          Kai wziął mnie na ręce, wsadził do auta i zapiął mi pasy Po czym zajął miejsce kierowcy.
-Wow. Niezłe auto. Musiało kosztować majątek... - powiedziałam zachwycona.
-Powiedzmy...-uśmiechnął się.
-Ale to dla ciebie nic prawda?- prychnęłam.
-Tak. To jedziemy prosto do domu czy masz ochotę się gdzieś przejechać?- zapytał wesoło. 
          Wyraźnie miał dobry humor.
-Możemy gdzieś się przejechać. Byle nie szybko bo moje żebra nie doszły jeszcze do siebie. - mruknęłam z uśmiechem.
-Dobrze. Będę się musiał naprawdę powstrzymywać żeby nie pocisnąć na gaz.
-Wierze ci.- zaśmiałam się z wysiłkiem. 
          Kai zabrał mnie w długą podróż za miasto. Był już wieczór kiedy dojechaliśmy do celu. Zatrzymaliśmy się na wzgórzu, z którego widać całe miasto. Było piękne oświetlone. Tokyo nawet w nocy tętniło życiem.
-Wow... - powiedziałam zachwycona.
-Wiem... odkryłem to miejsce przez przypadek.- uśmiechnął się. -Chcesz wyjść i usiąść na trawie?
-Pewnie. - uśmiechnęłam się delikatnie. 
          Wysiadłam z auta z trudem. Kai podszedł do mnie i wziął mnie pod rękę. Usiedliśmy na trawie, a ja oprałam się o jego ramie. 
-Jest pięknie...
-Tak... cudownie. Lubię stąd obserwować gwiazdy.
-Tutaj je o wiele lepiej widać niż w mieście.- nie mogłam oderwać od nich wzroku.
-Tak. Z dala od świateł miasta są wyraźniejsze.
Spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam. Kai odwzajemnił uśmiech. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać i nasze usta prawie się musnęły, gdy nagle dostałam sms'a. Szybko się od siebie odsunęliśmy a ja wyciągnęłam telefon i zobaczyłam wiadomość od Hinaty. 
Hinata: "Jesteś już w domu?"
-To Hinata. - powiedziałam lekko zażenowana.
-Chcesz się z nim spotkać?
-Teraz?- uniosłam jedną brew. -Przecież jestem z tobą.
-A co chcesz robić ze mną?- uśmiechnął się.
-Oglądać gwiazdy.- uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego udzie.
-Dobrze....- mruknął i spojrzał w niebo.
          Zamknęłam oczy a gdy je otworzyłam łza wypłynęła mi z jednego z nich. One mnie nienawidzą. Nienawidzą mnie przez to, że jestem oblubienicą Kaia, że jestem byłą dziewczyną Wiktora... nienawidzą mnie za to, że oddycham. Szybko otarłam łzę rękawem bluzy.
-Płaczesz?
-Nie płacze.- zakryłam oczy przedramieniem i się rozkleiłam.
-Hej... co się stało?- delikatnie musnął dłonią jej policzka.
-Teraz dopiero mnie zaczęło wszystko boleć.- powiedziałam ironicznie.
-Wiem, że nie o to chodzi. Yuuki... proszę powiedz mi prawdę.
-Jeszcze nigdy nie byłam tak znienawidzona przez nikogo.
-Kto cię nienawidzi?
-Praktycznie wszystkie dziewczyny.- za dużo gadam. 
          Zakryłam usta rękami i patrzyłam na jego reakcje.
-Przeze mnie?- westchnął.
-O nic cie nie obwiniam, ale takie jest życie jeżeli jesteś blisko sławnej osoby. Będą mi zazdrościć, będą marzyli o tym, żeby być mną lub mnie zabić. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Cóż... czasami chciałbym być normalny, przeciętny. Ale to nie możliwe...
          Usiadłam i odgarnęłam mu włosy z czoła przy czym się uśmiechałam, żeby mu poprawić humor. 
-Nie chciałabym, żebyś był inny.
          Uśmiechnął się lekko.
-Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił.- mruknął lekko rozmarzony.
          Zarumieniłam się lekko spuszczając nieśmiało wzrok a potem znów go przeniosłam na jego piękne oczy. Zbliżył się do mnie trochę i popatrzył mi głęboko w oczy. Zbliżyłam się do niego tak, żeby nasze nosy się dotykały i zamknęłam oczy. Musnął ustami moją dolną wargę. Powtórzył to jeszcze z wyraźnym zadowoleniem, po czym objął moje usta swoimi i zaczął mnie namiętnie całować wyczesując prawą dłoń w moje włosy. Złapałam go za tył głowy i się do niego przytuliłam. Byliśmy jak dwa kawałki złamanego serca, które idealnie do siebie pasują. Kai posadził mnie sobie na kolanach. Uważał na moje plecy tylko delikatnie głaskał mnie po udach. Przestałam go całować i się lekko uśmiechnęłam.
-Yuuki. Ślicznie wyglądasz gdy się uśmiechasz.- szepnął.
-A ty świetnie wyglądasz zawsze... i gdzie tu sprawiedliwość?- zaśmiałam się krótko.
          Uśmiechnął się.
-Cóż... sprawiedliwości jak widać brak.
          Objęłam jego twarz dłońmi i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Popatrzył mi w oczy z szerokim uśmiechem. Kiedy się wpatrywał we mnie tymi niebieskimi oczami czułam jakbym była pod jego rozkazami i zrobiłabym wszystko co tylko powie. Trzymał mnie w tym momencie w kajdanach. Sposób w jaki na mnie działa... uwielbiam to.
-Kai jestem zakochana w twoich oczach. - wyrwało mi się.
          Zarumieniłam się i zakryłam usta rękawem od bluzy.
-Podobają ci się?- uśmiechnął się. -A co powiesz o ich właścicielu?
-Również bardzo mi się podoba...- powiedziałam będąc wzrokiem gdzieś daleko.
          Złapał mnie za podbródek i obrócił w swoją stronę.
-Z wzajemnością.
          Serce mi przyśpieszyło. Zapomniałam chyba jak się oddycha, ale po chwili płuca o sobie przypomniały.
-Yuuki... twoje serce bije tak szybko.
-To twoja wina... - mruknęłam wciąż zawstydzona.
-Moja?- uśmiechnął się łobuzersko.
-Tak...- wymamrotałam nieśmiało.
-To urocze, że wywołuję na tobie takie reakcje.
-N-nie ważne... - chciałam jak najszybciej przestać się przed nim błaźnić.
          Wstałam i ruszyłam w stronę samochodu 
-Wracajmy...- rumieniec powoli znikał z mojej twarzy.
-Dobrze. Już czujesz się lepiej?
-Troszkę... - uśmiechnęłam się lekko. 
          Kai otworzył mi drzwi a ja wsiadłam do samochodu. Potem przebiegł truchtem przed maską i wsiadł do samochodu. 
          W połowie drogi do domu zasnęłam. Obudziłam się jak Kai wychodził z mojego pokoju. Wstałam z trudem i przebrałam się w pidżamę. 
          Rano obudziły mnie krzyki na dole.
-Kai ty nie rozumiesz... musimy porozmawiać!- to był Wiktor. 
            Co on tutaj robi? Podeszłam bliżej drzwi.
-Wiem. Nie rozumiem... i co z tego! Z tobą niby będzie jej lepiej?
-Nie powiedziałem tego! Oboje wiemy, że podoba się Hinacie od dłuższego czasu...
-Myślisz, że z nim będzie bezpieczniejsza?
-Nie ma stada fanek tak jak ty czy ja. Kai pamiętaj, że one są zdolne do wszystkiego. To jest tylko początek.
-Wiem... zrobię to, ale tylko dla jej dobra.- westchnął.

___________________________________________________________________________


Jak myślicie? Co Kai zamierza zrobić? ^^ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz